Relacja

13. T-Mobile Nowe Horyzonty: Pieniądze i seks

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/13.+T-Mobile+Nowe+Horyzonty%3A+Pieni%C4%85dze+i+seks-97465
Tegoroczny festiwal rozpoczął się z wysokiego C. Na otwarcie pokazano nagrodzone Złotą Palmą "Życie Adeli. Rozdział 1 i 2" (naszą recenzję filmu przeczytacie TUTAJ). Uwagę wysłanników Filmwebu przykuły również dokument "Uwiedź i porzuć" oraz reżyserski debiut kontrowersyjnej piosenkarki i raperki Peaches.  

Pieniądze to wszystko?




"Uwiedź i porzuć" otwiera cytat z Orsona Wellesa: Wspominam swoje życie i widzę, że w 95% spędziłem je na szukaniu pieniędzy na filmy, a tylko 5% czasu poświęciłem na kręcenie ich. O tym też opowiada ironiczny dokument Jamesa Tobacka: o wielkich ambicjach hollywoodzkich twórców i małych (rzekomo) szansach na spełnienie ich z powodu niekorzystnych obliczeń księgowych wytwórni.

W 2012 roku Toback – ceniony reżyser i dokumentalista, w biznesie od czterech dekad – namówił Aleca Baldwina na wspólną wyprawę na festiwal w Cannes. Oficjalnym celem ich wycieczki było znalezienie sponsora na realizację dramatu erotycznego w stylu "Ostatniego tanga w Paryżu". Budżet miałby wynieść od 15 do 20 milionów dolarów, a na planie prócz Baldwina rozbierałaby się Neve Campbell. Panowie od początku wiedzieli, że opuszczą Lazurowe Wybrzeże z pustymi rękami. Zależało im jednak na tym, aby krezusi z Fabryki Snów przed kamerą wytłumaczyli, dlaczego nie chcą wydawać pieniędzy na artystyczne dziwactwa. 

Przy stołach zastawionych drogim jedzeniem i alkoholami padają zazwyczaj te same słowa: Baldwin to aktor telewizyjny, o Campbell nikt już nie pamięta, a widzowie wolą oglądać ekranizacje komiksów i komedie. Opinie panów trzymających kasę i, nota bene, wyglądających zazwyczaj jak czarne charaktery z "Rodziny Soprano" (dres, adidas, biała skarpeta) brzmią tym bardziej boleśnie, że wyrażane są w Cannes – przylądku nadziei dla wszystkich twórców kina autorskiego. Pojawiający się na moment w kadrze dyrektor artystyczny festiwalu Thierry Fremaux wyjaśnia zresztą, że impreza nie mogłaby się dzisiaj odbywać z taką pompą, gdyby nie zastrzyk gotówki z USA.




W "Uwiedź i porzuć" narzekają nie tylko Baldwin i Toback. Do rozmów zaproszono tuzy kina, które nieraz odsyłane były przez Hollywood z kwitkiem. Utyskiwanie Coppoli, Scorsese czy Bertolucciego wydaje się jednak nawet nie tyle przesadzone, co nieaktualne. Starzy mistrzowie chyba zapomnieli, że żyją w XXI wieku, gdy dobre filmy można kręcić za grosze przy pomocy kamery cyfrowej albo smartfona. Nie słyszeli też chyba o Kickstarterze, gdzie tysiące internautów wspierają finansowo nowe projekty swoich ulubionych reżyserów. A może dla równowagi należało poprosić o wypowiedź Sama Raimiego albo George'a Romero, którzy w chałupniczych warunkach z zapałem kręcili swoje legendarne debiuty, by potem wejść do pierwszej ligi?

Dokument Tobacka to na szczęście nie tylko długa lista zarzutów pod adresem X Muzy, ale i kopalnia fantastycznych anegdot z nią związanych. Każdy kinoman uśmiechnie się od ucha do ucha, słuchając, jak Fellini namówił Mastroianniego na udział w "Słodkim życiu" albo co Coppola zrobił z Oscarem za "Ojca chrzestnego". To także świetna okazja, by zobaczyć, jak wygląda przemysł rozrywkowy po drugiej stronie ekranu. Bohaterowie "Uwiedź i porzuć" przyznają, że choć kino nie raz ich zawiodło, zawsze było obietnicą czegoś lepszego i większego niż życie. Obietnicą, która kilka razy się spełniła. 

Piosenki waginy




Reżyserski debiut świetnej kanadyjskiej wokalistki Peaches to wymarzony materiał do analizy dla doktorantów gender studies i przemądrzałych krytyków filmowych. Czego tu nie ma? Transseksualna gwiazda porno paraduje przed kamerą w stroju Adama (Ewy?), teksty piosenek traktują o kopulacji ponad płciowymi podziałami, a jednym z kluczowych rekwizytów jest rozświetlona wagina o rozmiarach drzwi. Peaches już w pierwszych minutach projekcji daje nam do zrozumienia, co sądzi o tych wszystkich uczonych interpretacjach. Oto wykład smutnego niemieckiego akademika rozprawiającego o twórczości autorki "Talk To Me" zostaje zagłuszony przez punkową kapelę. Z wykładu nici.

"Jak zrobić Peaches" to blisko półtoragodzinny zapis show, który piosenkarka dała w berlińskim teatrze Hebbel am Ufer. Zaśpiewała w nim swoje najpopularniejsze utwory splecione w narrację na kształt muzycznej autobiografii. Peaches na scenie towarzyszyli tancerze z grupy The Fatherfuckers, słynąca z zabawy zapałkami 65-letnia striptizerka Sandy Kane oraz aktorka z filmów dla dorosłych, Danni Daniels. 

Przedstawienie jest tak dobre, że aż chciałoby się je zobaczyć na żywo. Ma znakomicie zbudowaną dramaturgię (uzyskaną m.in. przy pomocy półtora tysiąca cięć montażowych), kostiumy oraz scenografia wyglądają, jakby wyjęto je z narkotycznego snu schizofrenika, zaś gwiazda wieczoru okazuje się równie dobrą piosenkarką i raperką, co showmanką. Peaches nie bawi się w półśrodki. Obscena to dla niej cnota, wulgarność – środek stylistyczny, a humor – choćby najbardziej rubaszny – to przyprawa, bez której nie obejdzie się żaden udany koncert. Nie wierzycie? Posłuchajcie więc piosenki country o miłości do męskiego przyrodzenia.




Filmowa Peaches zmienia nie tylko płeć i uniformy. Daje też dowód na mistrzostwo w żonglerce muzycznymi gatunkami i konwencjami. Od electro, przez rock i hip-hop po romantyczne ballady i pop. Od wodewilu po kabaret. Wszędzie czuje się jak w domu. Nawet gdy w ostatniej scenie opuszcza teatr przy akompaniamencie "Fuck The Pain Away", wciąż ma na sobie sceniczny kostium. Nie wiem, dokąd zmierza, ale mam nadzieję, że po drodze zahaczy z koncertem o Polskę. Z Berlina to przecież rzut beretem.  

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones