Relacja

31. WFF: Krew, plusz, miłość, rower i boks

https://www.filmweb.pl/article/31.+WFF%3A+Krew%2C+plusz%2C+mi%C5%82o%C5%9B%C4%87%2C+rower+i+boks-113917
W piątek w Warszawie rozpoczął się 31. Warszawski Festiwal Filmowy. Jesteśmy na nim obecni, by dostarczać Wam recenzji najciekawszych filmów i materiałów wideo z najważniejszych wydarzeń. Dziś mamy dla Was porcję opinii o najnowszym filmie Takashiego Miikego pt. "Yakuza Apocalypse", zakazanym w Maroku "Tyle miłości", słowackim kandydacie do Oscara pt. "Koza", a także o "Strategii mistrza" - opowieści o kulisach skandalu dopingowego z udziałem Lance'a Armstronga.

***


Plusz i krew
(rec. filmu "Yakuza Apocalypse")

Jeśli już dwunasta, to Takashi Miike prawdopodobnie skończył nowy film. Jeden z najpłodniejszych współczesnych reżyserów potrafi podpisać nawet trzy produkcje rocznie, a jednak słowa o ilości rzutującej na jakość nie do końca oddają mu sprawiedliwość. Kiedy Miike trafia w dziesiątkę, mamy do czynienia z erupcją kinetycznej energii, niepodrabialnym koktajlem grozy, surrealizmu i humoru. Kiedy pudłuje, skutki są naprawdę bolesne – głównie dla widza, bo jego niechęć do przemontowywania, cyzelowania, a przede wszystkim – skracania swoich dzieł jest już legendarna. "Yakuza Apocalypse" to kolejna propozycja z cyklu "wóz albo przewóz": kiedy zobaczycie, jak facet przebrany za wielką żabę kładzie pokotem cały legion gangsterów, zrozumiecie, że nie ma innego wyjścia.


Tytuł nie oddaje fabularnych zakrętów filmu Miikego, ale w jakiś przewrotny sposób wyraża filozofię stojącą za obrazem. Zaczyna się od gangsterskiej opowieści o dobrym bossie Yakuzy, który roztacza czułą opiekę nad społecznością prowincjonalnej mieściny. Kończy – na batalii z pragnącym zniszczyć świat, pluszowym potworem. Po drodze mamy m.in. farmę szydełkujących rzezimieszków, tryskający z uszu płyn mózgowo-rdzeniowy, nawiązania do westernów o Django i naprawdę sporo kung-fu. Czy wspomniałem, że ów dobry boss to wampir żerujący na konkurencyjnych gangach, a pluszowa bestia zionie ogniem i jest rozmiarów Godzilli?

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.


Kij w mrowisko (rec. filmu "Tyle miłości")

Ocena filmu często zależy od punktu widzenia. Myśl ta jest szczególnie trafna w przypadku marokańskiego dramatu "Tyle miłości". Jeśli stoicie na stanowisku, że film powinien bronić się sam, że jest dziełem autonomicznym, to obraz Nabila Ayoucha nie zrobi na Was wrażenia. Jeśli jednak weźmiecie pod uwagę kontekst, w jakim film ten istnieje, wtedy łatwo przyjdzie Wam chwalić reżysera i aktorów za twórczą odwagę. A nawet za bohaterstwo.


Dokładnie tak – bohaterstwo. "Tyle miłości" w rodzinnym Maroku wzbudziło spore kontrowersje. Film został zakazany, a jego twórcy narazili się na oskarżenia o promowanie obsceniczności. Podobno niektórym osobom związanym z produkcją grożono nawet śmiercią. A wszystko dlatego, że Ayouch postanowił poruszyć tematy, o których publicznie w Maroku się nie rozmawia. "Tyle miłości" jest historią kilku prostytutek. Oglądamy ich codzienne życie ze wszystkimi wzlotami i upadkami. Ayouch odważnie podąża za swoimi bohaterkami i pokazuje je w sytuacjach, które dla przeciętnego Marokańczyka muszą być szokujące. Na ekranie mamy liczne przykłady wyuzdanego i prowokacyjnego zachowania kobiet. Sceny seksu są pokazane w sposób, który uznany zostałby za odważny nawet w krajach mniej pruderyjnych niż Maroko. Jakby tego było mało, Ayouch porusza w swoim filmie również temat homoseksualizmu i męskiej prostytucji.

Całą recenzję Marcina Pietrzyka przeczytacie TUTAJ.


Wszystkie nieszczęścia Kozy (rec. filmu "Koza")

Niedawno oglądaliśmy w kinie podobne historie: uznany bokser po przejściach wraca na ring, by odbić się od dna i odzyskać rodzinę. Ale "Koza" Ivana Ostrochovsky'ego nie ma nic wspólnego z hollywoodzkimi opowieściami o powrocie w glorii i chwale. Historia tytułowego Petera Baláza, inspirowana jego prawdziwym życiem, nie ma tak dramatycznych punktów zwrotnych jak "Do utraty sił" ani widowiskowych scen jak "Wojownik"; nie gra też na emocjach widza jak "Człowiek ringu". Film Ostrochovsky'ego jest cichy i spokojny jak jego bohater, a mimo tego, za sprawą między innymi fantastycznego Baláza grającego samego siebie i towarzyszącego mu na ekranie Zvonka Lakčeviča, robi olbrzymie wrażenie.


W jednej z pierwszych scen filmu Koza dowiaduje się, że jego dziewczyna jest w ciąży. W ich sytuacji materialnej, to bardzo zła wiadomość. Miša chce usunąć dziecko. Koza marzy o potomku, postanawia więc stanąć do kilku płatnych walk, by udowodnić ukochanej, że potrafi utrzymać rodzinę. Namawia Zvonka (Lakčevič), u którego skupuje złom, by ruszyli razem w trasę. Mężczyzna zauważa w tym niezły interes i już na początku ustala nieuczciwe warunki. Koza godzi się na wszystko.

Całą recenzję Doroty Kostrzewy przeczytacie TUTAJ.

Bez hamulców (rec. filmu "Strategia mistrza")

Matt Damon – rzuca w jednej ze scen "Strategii mistrza" Lance Armstrong w odpowiedzi na pytanie, kto zagra główną rolę w jego filmowej biografii. Dekadę temu trudno było o lepszego kandydata. Armstrong był wówczas wybitnym sportowcem, przyjacielem prezydentów i filantropem, który wygrał z nowotworem, a potem siedem razy z rzędu wyjeździł sobie tytuł zwycięzcy Tour De France. Z Kolei Damon uosabia na ekranie cnoty, które Amerykanie cenią sobie najwyżej: prawy charakter, skromność i solidność. Biografia nie doszła do skutku, ponieważ  w 2012 roku Armstrongowi udowodniono stosowanie dopingu i w efekcie odebrano wszystkie laury. Zamiast hollywoodzkiej hagiografii powstała "Strategia" – opowieść o kulisach największego oszustwa dziejach kolarstwa. Gwiazdę "Marsjanina" zastąpił Ben Foster sprawdzający się wyśmienicie w rolach psychopatów i złoczyńców. Czy można wyobrazić sobie bardziej gorzkie i ironiczne zarazem post scriptum dla  historii niegdysiejszego bożyszcza?



Na trasie wyścigu jak i poza nią filmowy Armstrong jest napędzanym mieszanką ambicji i kompleksów stachanowcem.  Gdy onkolog z grobową miną obwieszcza kolarzowi, że będzie musiał amputować mu jądro, w którym rozwija się rak, w odpowiedzi słyszy tylko: do dzieła. Zmagania z chorobą są dla bohatera doświadczeniem granicznym. Momentem, gdy składa sobie obietnicę, że "nigdy więcej nie przegra". Armstrong wraca do sportu z tytułową strategią mistrza: zatrudnia rzutkiego  agenta, zakłada fundację i zaczyna na potęgę faszerować się środkiem dopingującym EPO. Jego sława szybko wykracza poza krąg fanów wyścigów rowerowych. Sportowiec staje się uosobieniem amerykańskiego snu jak i wzorem do naśladowania dla osób cierpiących na nowotwory. Ujawnienie  jego sekretu zakończyłoby się czymś więcej niż tylko kompromitacją idola. Byłoby  obaleniem pomnika.

Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego znajdziecie TUTAJ)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones