Przed nami kolejny dzień trwającego w stolicy
38. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Jesteśmy na miejscu i każdego dnia dzielimy się wrażeniami po obejrzeniu co ciekawszych filmów. Nasze wcześniejsze recenzje znajdziecie
TUTAJ i
TUTAJ, a
TU listę polecanych przez nas tytułów. Poniżej publikujemy fragmenty recenzji filmów "
Węgiel – nieautoryzowana biografia", w którym głos znanej z "
Sukcesji"
Sarah Snook oprowadza nas po świecie wewnętrznym tytułowego węgla (tak, tak, nic nie pomyliliśmy, węgiel jest tu bowiem bohaterką), oraz bośniackiego "
Święta pracy", który wraca do bolesnych przeżyć kraju z lat 90. XX wieku.
***
"Polak, węgiel, dwa bratanki?" – recenzja filmu "Węgiel – nieautoryzowana biografia", reż. Daniella Ortega, Niobe Thompson
Węgiel nie ma dobrej reputacji. Choć jest jednym z najczęściej występujących pierwiastków we wszechświecie i tym najbardziej życiodajnym, a jako element nośników energii umożliwia rozwój cywilizacji, od kilkudziesięciu lat przypomina wroga publicznego numer 1. Gdy okazuje się składnikiem gazów cieplarnianych, opowieść o nim staje się opowieścią o katastrofie. Na przekór temu mrocznemu pijarowi
Daniella Ortega i
Niobe Thompson starają się przywrócić pierwiastkowi należne mu miejsce. "Nie węgiel jest winny, ale jego nierozważni użytkownicy", twierdzą. I dodają: "Nie prowadźmy wojny z węglem. Sami nim jesteśmy".
Już ta dewiza wyróżnia "
Węgiel – Nieautoryzowaną biografię" z legionu słusznych ekologicznych dokumentów, w których "odnawialne źródła energii", "wylesianie", "paliwa kopalne", "podatek/ślad/kredyt węglowy", "kryzys klimatyczny", "antropocen" czy "zagłada" odmieniane są przez wszystkie przypadki, w tonie jeśli nie apokaliptycznym, to przynajmniej minorowym. W opowieści o Węglu-Wielkim-i-Potężnym australijsko-kanadyjski reżyserski duet oddaje głos czołowym ekspertom w okołowęglowych dyscyplinach. To pełni dydaktycznej werwy pasjonaci, których elokwencja zawstydziłaby waszego ulubionego pedagoga. Są wśród nich popularyzatorzy astrofizyki (na czele z
Neilem deGrasse'em Tysonem), geolodzy, klimatolodzy, badacze środowisk wodnych, historycy, biolodzy i specjaliści od nowych technologii. Biografia węgla okazuje się, bagatela, biografią wszechświata. Historia człowieka, jednego z wielu węglowych beneficjentów, nizana jest na historię życia na Ziemi, ta z kolei na historię samej Ziemi, która okazuje się drobnym ogniwem historii liczonej od Wielkiego Wybuchu. Tutaj lekcja o atomach przeplata się z dywagacjami na temat możliwości pozaziemskiego życia, a ilustracja fotosyntezy pośrednio łączy się z dziejami rewolucji przemysłowej czy, dajmy na to, dywagacjami o wychwytywaniu dwutlenku węgla z powietrza.
Z jednej więc strony "
Nieautoryzowana biografia" dowodzi, że ty i ja przynależymy do ziemskiego systemu naczyń połączonych, z drugiej – że nasze poczynania okazują się niewiele znaczyć dla węgla rozpostartego w galaktycznej skali. Innymi słowy: węgiel sobie poradzi, my niekoniecznie. "Węgiel sobie poradzi"?! Nie przesłyszeliście się, w "
Węglu…" tytułowy pierwiastek dostaje płeć, osobowość, pragnienia i myśli. Momentami figlarny, a przy tym kojący, jak gdyby pokryty pierzynką głos znanej z "
Sukcesji"
Sarah Snook stanowi o największej oryginalności dokumentu
Ortegi i
Thompsona. Choć w kinie popularność zdobywa perspektywa zwierzęca, a filmowej kamerze zdarzało się już oddawać spojrzenie duchów ("
Martwe zło"), o oddaniu, czy też nadaniu, głosu związkom organicznym chyba nikt jeszcze nie myślał.
Całą recenzję autorstwa Gabriela Krawczyka przeczytacie na karcie filmu TUTAJ. ***
"Przekleństwo pamięci" – recenzja filmu "Święto pracy", reż. Pjer Žalica
Bośniacki film "
Święto pracy" zaczyna się niepozornie. Reżyser
Pjer Žalica stawia na radosne, kabaretowe tony. Widzimy grupę starszych mężczyzn, którzy z poważną miną dyskutują na temat mięsiw i wyższości rożna nad grillem. Nieco później jesteśmy świadkami, jak dwie kobiety w luźny sposób komentują zaskakujące wydarzenie, do którego doszło na ich ulicy. Za jego sprawą stopniowo, lecz nieubłaganie powrócą wspomnienia bolesnej przeszłości; na wierzch wyjdą niezagojone rany.
"
Święto pracy" to bowiem kolejny bałkańskim film, który wraca do tematu konfliktów etnicznych lat 90. ubiegłego wieku. Zamiast pokazywać wydarzenia z przeszłości, skupia się jednak na teraźniejszości i tym, jak tragiczne zaszłe zdarzenia wpływają na mieszkańców kraju pokolenie później. To dlatego reżyser zaczyna od lekkich scenek rodzajowych. W końcu życie w Bośni i Hercegowinie na co dzień toczy się zwyczajnie: ludzie myślą o pracy, zdrowiu swoim i swoich przyjaciół przyjaciół, troszczą się o bliskich. Dla tych, którzy uczestniczyli w wydarzeniach lat 90., to jednak tylko starannie pielęgnowana iluzja. Za tą cienką warstwą normalności kryją się przeogromne pokłady cierpienia, poczucia straty i winy.
Z tego też powodu "
Święto pracy" stopniowo staje się coraz bardziej ponurą i bolesną opowieścią.
Žalica pokazuje, jakim przekleństwem potrafi być pamięć; jak powtarzane z dumą hasło "Pamiętamy" staje się ciężarem, dla tych, którym ten obowiązek jest z góry narzucany. "
Święto pracy" przypomina bowiem, że z konfliktu zbrojnego nikt nie wychodzi bez skazy. To, co dla jednych będzie czynem bohaterskim, dla innych pozostanie zbrodnią. Podjęte decyzje, które kiedyś pozwoliły uratować życie, po latach stanowią brzemię przywołujące tchórzowskie czyny.
Całą recenzję autorstwa Marcina Pietrzyka przeczytacie na karcie filmu TUTAJ.