Relacja

CANNES 2013: Młode, piękne, amoralne

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/CANNES+2013%3A+M%C5%82ode%2C+pi%C4%99kne%2C+amoralne-95788
Drugi dzień festiwalu w Cannes upłynął pod znakiem młodości. W konkursie portret współczesnej nastolatki kreślił François Ozon. Zaś na otwarcie Un Certain Regard Sofia Coppola pokazała, jaki wpływ na młode dziewczęta ma kult celebrytów. Oba filmy zapewne zmroziły krew w żyłach wszystkich rodziców nastolatek.

Taką piękną dziwkę urodziłam

W swoim najnowszym filmie – "Jeune et jolie" François Ozon postanowił pobawić historiami, jakimi kino karmi widzów od dziesięcioleci. Uczynił z nich obiad składający się z czterech dań. Każde jest inne, a jednak wszystkie współgrają ze sobą. Reżyser ryzykuje, balansując na granicy przewidywalności, która może przerodzić się w znudzenie. Ale Ozon jest świadomy problemów i potrafi (w większości) rozładować sytuację, zanim całość zostanie rozsadzona od środka.



Na przystawkę Ozon zaserwował nam historię wakacyjnej miłości. Mamy więc upalne lato, rodzinę na wczasach i piękną 17-latkę, która spotkała przystojnego i sympatycznego Niemca. Resztę możecie sobie dopowiedzieć sami. I tylko końcowa reakcja dziewczyny może zaskoczyć. Stanowi ona punkt wyjścia do dania głównego. Bohaterka wróciła po wakacjach do liceum i nudnej codzienności. Ale Izabelle prowadzi też drugie życie. Jako Lea oddaje się mężczyznom za pieniądze. Robi to nieregularnie, a zdobytą kasę ukrywa w szafie, gdzie leży i się marnuje. Ta historia jest równie standardowa jak poprzednia. I ponownie to, co ją ostatecznie wyróżnia, jest sama główna bohaterka, która jako jedyna wymyka się łatwemu zaszufladkowaniu.

Reszta filmu utrzymana jest w podobnym tonie. To, co spina wszystkie części (podzielone przez Ozona na pory roku), to tajemnica, jaką jest Izabelle. Reżyser przez cały film nie odpowie na pytanie, dlaczego dziewczyna wybrała bycie dziwką. Zamiast tego zaprasza widza do gry. Co chwilę rzuca kolejne tropy: nieobecny ojciec, pozwalająca na wiele matka, traumatyczny pierwszy raz, rozczarowujący pierwszy raz. Każda poszlaka schowana jest w narracyjnej kalce i dodatkowo zamaskowana znakomitymi zdjęciami. Ozon bezbłędnie potrafił pokazać postać Izabelle na dużym ekranie. Zbliżenia, kostium, makijaż, a nawet fryzura – nic nie jest tu przypadkowe, zwodzi lub wskazuje kierunek interpretacji. Oczywiście można się domyślić, ku której wersji skłania się sam reżyser. Jednak film można potraktować jako otwarty test psychologiczny, w którym nie ma złych ani dobrych wiadomości. Dzięki temu każdy z nas będzie mógł stworzyć swój własny portret Izabelle.

Od strony wizualnej najnowszy film Ozona nie jest tak oczywisty jak choćby "U niej w domu". Tym razem reżyser nie chce nas oczarowywać od pierwszego wejrzenia. Zamiast tego uwodzi powoli, cierpliwie. Jego film jest jak babie lato: piękno skrywa się w ulotności i niepozorności. Uważny widz zachwyci się wieloma szczegółami. Dla tych mniej skupionych jest część zimowa, kiedy na pierwszy plan wychodzi matka i ojczym. Jest tu więcej humoru. Ozon pokazuje pazur, dodaje przygotowanej potrawie pikanterii. Dla wielu osób może to być najlepsza część całego filmu. Ja za największe dokonanie Ozona uznaję jednak młodą, piękną i jakże fascynującą w swojej niejednoznaczności główną bohaterkę zagraną z naturalnym wdziękiem przez Marine Vacth. Czyżby na naszych oczach rozkwitał kolejny aktorski talent?

Spring Looters


Bardzo cieszę się z nowego filmu Sofii Coppoli. Dzięki niemu moi redakcyjni koledzy, którzy piali z zachwytu nad "Spring Breakers", przekonają się, jak wielkim pozerem jest Harmony Korine. "Bling Ring" opowiada bowiem o tym samym, lecz robi to mniej efekciarsko, za to z lepszym skutkiem.



Podobnie jak Korine Coppola dokonuje diagnozy współczesnych nastolatek. Różnica polega jedynie na tym, że jedna forma "degeneracji moralnej" została zastąpiona inną. Zamiast grzesznych przyjemności podczas wiosennych ferii mamy niezdrowe fascynacje bohaterami pierwszych stron plotkarskich gazet i portali. Główne bohaterki chcą być sławne, żyć jak Paris Hilton czy Lindsay Lohan. Pijackie wybryki gwiazdeczek wcale nie są powodem do piętnowania. I tak jak celebryci nie znają żadnych granic, a przynajmniej nie ma ich w materiałach publikowanych na plotkarskich portalach, tak i nastolatki nie czują żadnych oporów, nie zastanawiają się nad konsekwencjami swoich czynów. Coppola kreśli w ten sposób strasznie pesymistyczną wizję eskapistycznego pokolenia, które żyje tu i teraz, nie myśli o przyszłości, nie ma żadnych ideałów. Pragnie pieniędzy, ale nie dlatego, żeby coś z nimi zrobić, lecz po to, żeby je mieć i móc się nimi pochwalić na Facebooku.

Choć wizja świata młodych prezentowana przez Coppolę wydaje się przerażająca (szczególnie dla rodziców nastolatek), sam film jest zrobiony z werwą typową dla kina rozrywkowego. Reżyserka korzysta z pełnego spektrum wizualnych chwytów, ale ani razu nie przeszarżowała. Całość okraszona została przebojami doskonale ilustrującymi rzeczywistość, w jakiej tkwią bohaterki. Dla widzów znających wcześniejsze dokonania Coppoli jej sprawność w budowaniu filmowej opowieści nie będzie zaskoczeniem. Sama historia zaś wydaje się koktajlem przyrządzonym na bazie "Przekleństw niewinności" i "Marii Antoniny". Choć z drugiej strony można też uznać, że "Bling Ring" pozostaje pod dużym wpływem późnego Tarantino i wczesnego Ritchiego.



Pozytywnie zaskakują młode gwiazdy w głównych rolach. Katie Chang i Emma Watson imponują dojrzałością aktorską w wyczuwaniu intencji reżyserki. Są wiarygodne. Watson po raz kolejny udowodniła, że nie jest już małą dziewczynką, którą kochały – i pewnie wciąż kochają – miliony widzów "Harry'ego Pottera". Ale nie łudźmy się, rola Nicki nie jest aż tak przełomowa, by fani przestali ją kojarzyć z adaptacji największego przeboju fantasy ostatnich dekad.

Do tej pory wyłącznie chwaliłem "Bling Ring". Jednak filmowi trochę brakuje do arcydzieła. A wszystko przez końcówkę, kiedy to Coppola wpada moralizatorski ton. W sposób zbyt nachalny stara się przekonać widza do stawianej przez siebie diagnozy. Fakt, że czyni to przy użyciu ironii, którą operuje w sposób wyjątkowo udany, jedynie w niewielki stopniu zmniejsza poczucie rozczarowania. Niemniej nawet przy niesatysfakcjonującym zakończeniu "Bling Ring" jest filmem wartym obejrzenia i skonfrontowania go z dziełem Korine'a.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones