Artykuł

Hunter upolowany

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Hunter+upolowany-80808
"Dziennik zakrapiany rumem" to trzeci film fabularny oparty na twórczości Huntera S. Thompsona. Dopiero trzeci, jeśli wziąć pod uwagę bogactwo szalonej spuścizny Wielkiego Gonzo.

DZIENNIKARZ: W czasie kampanii zaczęła się szerzyć pogłoska, że Muskie naprawdę był pod wpływem tego dziwacznego narkotyku. Ostatecznie przyznałeś, że wszystko to zmyśliłeś.

THOMPSON: Musiałem. Nie mogłem uwierzyć, że ludzie biorą to serio. Naprawdę uwierzyli, że Muskie jechał na ibogainie. Sam nigdy nie twierdziłem tego wprost, pisałem tylko, że po Milwaukee krążyła taka plotka. Co było zresztą prawdą - sam tę plotkę rozpuściłem.

W jaki sposób dziennikarz zostaje rock'n'rollową gwiazdą? Nie da się tego zrobić, nie przekraczając roli dziennikarza. Huntera S. Thompsona nigdy nie zadowalało stanowisko osoby z dystansem relacjonującej zdarzenia. Miał jasne polityczne poglądy i nigdy nie unikał zajmowania stanowiska w gorących kwestiach. A tych w epoce wojny wietnamskiej, afery Watergate i masowych protestów studenckich nie brakowało. Otwarcie atakował znienawidzonego Nixona, represyjne prawo antynarkotykowe i brutalne działania policji, a ton, w jakim to robił, oddawał nastroje tej samej części społeczeństwa, która uświęcała muzycznych idoli. W epoce rock'n'rollowych półbogów Hunter potrafił wylansować swoją maszynę do pisania jako narzędzie równie seksowne i potężne, co gitara elektryczna. Melodie, które na niej wygrywał, miały potencjał muzycznych przebojów i dla dziennikarstwa były tym, czym psychodelia dla klasycznego rocka.

O tym, że dziennikarz, który stał się jedną z twarzy amerykańskiej kontrkultury, jest doskonałym materiałem na film, pomyślano w Hollywood już pod koniec lat 70., co jest dość symboliczne dla powolnego i luksusowego umierania całego ruchu. W końcu "Tam wędrują bizony" (z Billem Murrayem w roli głównej) wszedł do kin w 1980 roku i okazał się głupawą komedią o gościu, który miksuje sobie drinki na sali sądowej, robi chlew w pokojach hotelowych i goni z gaśnicą prezydenta Nixona. Ciekawszego interpretatora twórczość Huntera znalazła dopiero kilkanaście lat później w osobie Terry'ego Gilliama. Ex-Python skupił się na halucynogenności wizji adaptowanego "Fear and Loathing in Las Vegas". Głównymi bohaterami są, tak samo jak w filmie z 1985 roku, Thomson i jego prawnik Oscar Zeta Acosta, którzy wyruszają do pustynnego miasta na poszukiwanie amerykańskiego snu. Tak naprawdę  zlecono im zupełnie inne zadanie, ale łatwo o tym zapomnieć, gdy ma się bagażnik wypchany po brzegi dragami. W rolę Thompsona wcielił się tym razem Johnny Depp, który przyjął główną rolę także w tegorocznym "Dzienniku zakrapianym rumem". To z kolei ekranizacja wczesnej powieści Thompsona, napisana jeszcze przed okresem sławy i wydana dopiero, gdy jego nazwisko nabrało wartości rynkowej. Na szczęście filmografia Huntera nie zamyka się w tych trzech fabułach.

NARODZINY GONZO

Sacrificing good men to journalism is like sending William Faulkner to work for Time magazine. (Letter to Jerome H. Walker 1958)

Fiction is based on reality unless you're a fairy-tale artist, you have to get your knowledge of life from somewhere. You have to know the material you're writing about before you alter it. (Associated Press interview 2003)

Dokumenty, takie jak "Buy the Ticket, Take the Ride" czy znakomity "Gonzo: The Life and Work of Dr. Hunter S. Thompson" Alexa Gibneya, pokazują, jak wiele niezrealizowanych fabuł mieści zarówno twórczość, jak i biografia Huntera. Zresztą dokumenty o nim zawsze muszą wyglądać trochę jak kino fabularne właśnie z tego powodu, że pisarz potrafił doskonale rozmazać granicę między swoją twórczością i biografią. Rozmazywanie granic stało się też znakiem firmowym wylansowanego przez niego dziennikarskiego stylu "Gonzo".

 

W zrealizowanym przez ekipę BBC w latach 70. filmie "Fear and Loathing in Gonzovision" Hunter wdaje się w dyskusję z ekipą, która realizuje o nim film, na odwieczny temat prawdy w dokumencie. Wyciąga klasyczne argumenty: jak można myśleć o uchwyceniu prawdy o miejscu i człowieku, skoro zjawiasz się w jego życiu z ekipą filmową, kupą sprzętu i robisz masę zamieszania? Dziennikarz/dokumentalista zawsze zniekształca rzeczywistość, w którą wkracza. Można na różne sposoby minimalizować te zniekształcenia, wznosząc się na wyżyny obiektywizmu, ale to z pewnością nie jest droga dla kogoś, kto ma gwiazdorską osobowość. Hunter znalazł więc zupełnie inny klucz.

W stylu Gonzo dziennikarz nie tylko nie ucieka od subiektywizmu relacji, ale doprowadza go do takiej skrajności, że sam staje w centrum zdarzeń. Jak wygląda subiektywna perspektywa konesera halucynogennych narkotyków i konsumenta przemysłowej ilości alkoholu? W latach 60. Hunter rozglądał się wokół i wnioskując z tekstów, rzeczywistość przypominała mu wypełnioną dziwnymi stworzeniami kantynę ze słynnej sceny "Gwiezdnych wojen". Ameryka gniła, Amerykański Sen wił się w konwulsjach, a tej bolesnej obserwacji nie mogły podołać obiektywne narzędzia dziennikarskie. Może więc dopiero rozmazanie granicy między rzetelnie zbadanym dziennikarskim faktem a subiektywnym obrazem mogło dać prawdziwy obraz rzeczywistości? Przy odpowiedniej ilości kwasu i alkoholu granicę tę dało się rozmyć, zachowując jednocześnie perfekcyjną ostrość poglądów.

Celem tak naprawdę była jednak zupełnie inna granica – między dziennikarstwem a literaturą. Hunter stworzył fikcyjną personę, za którą mógł się chować w swoich tekstach. Gonzo mogło obrosnąć we wszystkie walory dobrej literatury dzięki szalonemu Raoulowi Duke’owi, który biorąc na barki ciężar bycia bohaterem tekstu, dawał większą wolność jego autorowi.
 

SZERYF Z PEYOTLEM W GARŚCI

It was the kind of town that made you feel like Humphrey Bogart: you came in on a bumpy little plane, and, for some mysterious reason, got a private room with a balcony overlooking the town and the harbor; then you sat there and drank until something happened. I felt a tremendous distance between me and everything real. (The Rum Diary)

Kiedy pisał artykuł o motocyklowym gangu Hell's Angeles, by uzyskać właściwą perspektywę, przyłączył się do niego. Pisząc relację z Kentucky Derby, nie obchodziły go zdarzenia na torze, tylko zmagania "prawdziwych bestii", czyli zgromadzonej na miejscu publiczności. Podczas kampanii prezydenckiej 1972 roku nie miał wątpliwości, który z kandydatów Demokratów powinien stanąć przeciwko znienawidzonemu Nixonowi – bezlitośnie tępił w swoich tekstach wszystkich poza senatorem McGovernem. W swoich "reportażach" stawał się bohaterem kina akcji, renegatem, zbuntowanym narratorem, który odmawia wznoszenia się ponad opisywane wydarzenie.


Johnny Depp i Hunter S. Thompson

Wśród niezrealizowanych filmów o Thompsonie jest ten, który przedstawia jego walkę o posadę szeryfa Aspen w 1970 roku, kiedy ogolił głowę na zero, by o swoim konserwatywnym przeciwniku móc mówić "Mój długowłosy konkurent". Jego wstępny projekt przewidywał trzy najważniejsze kroki. "Po pierwsze – zedrzeć młotami pneumatycznymi ulicę i chodniki i szybko się ich pozbyć. Po drugie – zmienić nazwę z 'Aspen' na 'Fat City', by powstrzymać wszelkich chciwców, gwałcicieli ziemskich i pozostałych szakali kapitalizujących nazwę 'Aspen'. Te świnie powinno się wypieprzyć, zniszczyć i wywieźć gdzieś daleko stąd. Po trzecie – generalną filozofią biura szeryfa będzie, że żaden narkotyk wart użycia nie będzie mógł być sprzedawany za pieniądze. Moim pierwszym krokiem będzie umieszczenie dybów przed budynkiem sądu, by karać nieuczciwych dilerów".

Całość wydawała się żartem, ale Hunterowi udało się zgromadzić wokół siebie na tyle poważne grono zwolenników, że wybory przegrał o włos. Przegraną mógł zresztą obrócić w sukces. Był to dowód, że od początku miał rację, zakładając, że rozsądek opakowany w wariactwo nie wygra z szaleństwem przybranym w szatki powagi. Wybory w Aspen z dzisiejszej perspektywy wydają się cudownym eksperymentem: w unikalnej atmosferze społecznej grupa freaków, intelektualistów i wolnomyślicieli niemal przejęła miasteczko w Kolorado! Hippisowskie South Park nie doszło niestety do skutku. Nixon, który ostatecznie stał się symbolem politycznego kłamstwa, mógł sobie odnosić sukcesy jako wielki moralista. W Hunterze i jego świcie społeczność nie była w stanie dostrzec rozsądnego idealizmu, ledwo co ukrytego za prowokacyjnymi hasłami. Polityczna propozycja Huntera była w końcu stosunkowo prosta: koncentracja na kwestiach związanych z ochroną środowiska i wolnością światopoglądową. Walka o prawo do zażywania narkotyków pod koniec lat 60. była przecież konfliktem symbolicznym.

OSTATNIE ŁOWY

It's a strange world. Some people get rich and others eat shit and die.
(Generation of swine)


Inny niezrealizowany film: Farma Woody Creek w okresie rozsypującego się pośród imprez małżeństwa Huntera. Wieczny tłum gości, alkoholowe i narkotykowe opary. Sondi Wright, pierwsza żona Huntera, opowiada o momencie, w którym jego tryb życia stał się ciężki do zniesienia. "Spojrzałam na niego i powiedziałam: Już dłużej nie mogę, chcę rozwodu. Wtedy eksplodował. Byłam przerażona, skończyło się wezwaniem szeryfa. Przyjechał zastępca i pyta: Czy ma może w domu jakąś broń? Więc mówię: Czy ma jakąś broń? Ma 22 pistolety i każdy jest naładowany". Fascynacja Huntera bronią doskonale uzupełniana postać szalonego Duke'a, ale stała w jaskrawej sprzeczności np. z jego reakcjami na brutalność policji podczas studenckich protestów w Chicago w 1968 roku. Wszystko wydaje się zgadzać – persona Rahoula miała przecież penetrować mroczną stronę amerykańskiej duszy. Ale czy cena była warta zapłacenia, a wygrana nie została rozmieniona na zbyt drobne monety?

 

Po Aspen były między innymi wybory prezydenckie roku 1972, w których Gonzo "demaskował" narkotyczne objawy szczególnie wrednych kandydatów. Potem wzniósł się na wyżyny politycznego idealizmu, pokładając dużo wiary w osobie młodego Jimmiego Cartera. Szczyt zgorzknienia przyszedł z drugą kadencją prezydencką Georga W. Busha. 12 września 2001 roku Hunter pisał w "Królestwie strachu": "Wież już nie ma, zamieniły się w krwawe gruzowisko razem z marzeniami o Naszych Czasach Pokoju, w Stanach Zjednoczonych czy jakimkolwiek innym kraju. Nie miejcie złudzeń: jesteśmy w stanie wojny – z kimś – i zostaniemy w stanie wojny z tym tajemniczym przeciwnikiem do końca naszego życia. (…) To będzie coś w rodzaju chrześcijańskiego dżihadu podsycanego religijną nienawiścią, wojna partyzancka na skalę globalną, bez linii frontu i zidentyfikowanego wroga… Ukażemy kogoś za ten atak, ale kto lub co zostanie zmiecione w pył – trudno powiedzieć. Może Afganistan, może Pakistan albo Irak, albo i trzy na raz. Kto wie?".

W dokumencie Alexa Gibneya przyjaciele mówią o wypaleniu, rezygnacji, przeświadczeniu Huntera, że coś stracił, że przestał być wielkim pisarzem. Może był to nieunikniony efekt tego, co stało się z rewolucją lat 60., a może proste następstwo sukcesu – Gonzo wpadł w końcu w pułapkę własnej popularności.

 
Johnny Depp w "Las Vegas Parano" / Hunter S. Thompson

Na dokumentalnych taśmach widać, jak na rancho Woody Creek wpada Keith Richards. Trudno przecenić fakt, że dziś już niemal etatowo twarzy Hunterowi na potrzeby popkultury użycza Johnny Depp – nie tylko pojawił się w dwóch fabularnych adaptacjach jego tekstów, ale też czyta jego teksty w filmach dokumentalnych i zgłasza gotowość do wejścia w rolę ponownie, gdyby na ekran zaadaptowano "The Kentucky Derby" albo książkę o Hell's Angels. Na wieczorze autorskim pokazanym w "Breakfast with Hunter S. Thompson" Depp czyta teksty na zmianę z Johnem Cusackiem, a na późniejszej okolicznościowej imprezie dziennikarza klepie po plecach Bill Murray. Widać jak dobrze czuje się w gwiazdorskim towarzystwie. Wejście w światło reflektorów było nieodzownym składnikiem sukcesu Gonzo, ale sprawiło też, że w końcu został on zakładnikiem swojej literackiej kreacji.

ZABÓJCZA NUDA

Football season is over. No More Games. No More Bombs. No More Walking. No More Fun. No More Swimming. 67. That is 17 years past 50. 17 more than I needed or wanted. Boring. I am always bitchy. No Fun — for anybody. 67. You are getting Greedy. Act your old age. Relax — This won't hurt.
(Nota samobójcza, 20 luty 2005)

Rahoul Duke nie był kreacją na potrzeby jednego projektu, jak kolejne osobowości, które dziś wdziewa na siebie Sacha Baron Cohen. Karykaturalna postać nałożyła się na swojego twórcę, zapewniła mu sławę, ale potem sprawiła, że był pojmowany przez jej pryzmat. Zwłaszcza gdy po kontekście polityczno-społecznym, który towarzyszył jej narodzinom, nie pozostał żaden ślad. Gdy Duke całkiem dosłownie stał się postacią z kreskówki (w komiksowym pasku humorystycznym "Doonesburry" Garry’ego Trudeau) był to kolejny sukces kontrkulturowej ikony, ale ostateczna porażka poważnego publicysty.


Johnny Depp "Dziennik zakrapiany rumem"

Gonzo, ze swoimi nieodzownymi rekwizytami – papierosem w szklanej lufce, wielkich okularach z żółtymi szkłami, białych tenisówkach, butelką whisky Wild turkey – w zasadzie nie rozstał się aż do końca. Tak jak z ukochanym Smith & Wesson 645, z pomocą którego, zgodnie z wielokrotnymi obietnicami, zakończył swoje życie strzałem w głowę. Jego prochy, przy dźwiękach piosenki Mr. Tambourine Man Dylana, zostały wystrzelone nad farmą z umieszczonej na wysokiej kolumnie armaty o kształcie zaciśniętej pięści z dwoma kciukami, trzymającej pejotl. W swoim dokumencie Gibney nie ma wyjścia – oddaje ostatni rozdział scenariusza w ręce Huntera. Jeszcze jedno słodko-gorzkie zakończenie. Styl nie do podrobienia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones