Artykuł

Iluzjonista kina

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Iluzjonista+kina-93799
Samuel Marshall Raimi – amerykański scenarzysta, reżyser, producent i, okazjonalnie, aktor – posiada niezwykle wyrazistą autorską tożsamość, przejawiającą się zarówno w jego projektach niezależnych, jak i bijących rekordy popularności blockbusterach.

Urodzony 23 października 1959 roku w Royal Oak jako czwarte z pięciorga dzieci, swoje zainteresowanie X muzą Raimi przejawiał już w dzieciństwie, kiedy to, pożyczając od ojca kamerę Super 8, realizował amatorskie "dzieła" z udziałem Bruce’a Campbella – kumpla z podwórka, który z czasem wyrósł na jego najsłynniejsze aktorskie medium. To razem z nim, Robem Tapertem oraz Irvinem Shapiro dwudziestoletni Raimi założył Renaissance Pictures, pod której szyldem ukazały się jego najważniejsze wczesne filmy. Najpierw jednak powstały krótkometrażówki, takie jak "It’s Murder!" (1977) czy "Clockwork" (1978), ukazujące zmagania bogatej damy (Cheryl Guttridge) z bezdomnym osobnikiem (Scott Spiegel) o morderczych skłonnościach. Dramaturgiczny zarys fabuły Raimi przetworzył na potrzeby "W środku lasu" (1978). Zrealizowaną za nieco ponad 1500 dolarów opowieścią o przyjaciołach, dla których weekendowy wypad do leśnej chatki okazał się największą pomyłką w życiu, reżyser chciał zainteresować profesjonalną wytwórnię. Niestety, nieobeznany z zasadami dystrybucji Raimi pogrążył kampanię promocyjną dzieła: jedyny pokaz w ramach nocnego seansu przyniósł zaledwie 20 dolarów dochodu, który został przekazany na rzecz walki z rakiem. Do dziś funkcjonujący poza oficjalnym obiegiem 32-minutowy horror (znany jako "Martwe zło 0"), pomimo koszmarnej jakości, wart jest obejrzenia jako undergroundowy rarytas.

Zło przychodzi nocą

Po wysnuciu wniosków z gorzkiej lekcji Raimi przystąpił do pracy nad pełnometrażowym debiutem. "Martwe zło" (1981) stanowiło rozwinięcie wątków wcześniejszej fabuły, choć przyczyną opętania rezydentów chaty nie była już indiańska klątwa, lecz bluźniercze wersety starożytnego manuskryptu. Film należy uznać za jedno z najważniejszych dzieł Raimiego. To tutaj po raz pierwszy pojawił się Ashley James Williams w popisowej kreacji Bruce’a Campbella – prekursor typu bohatera powracającego w każdym późniejszym filmie twórcy: zwyczajnego człowieka w obliczu dramatycznej sytuacji, na zawsze odmieniającej jego życie. Trauma po stracie bliskiej osoby, dojrzewanie do odpowiedzialności i poświęcenia oraz (nie zawsze zwycięska) konfrontacja ze swoją ciemną stroną to repertuar wyzwań, które Raimi stawia przed protagonistami. Zbliżenia tarczy zegara zapowiadające nadejście nieuchronnego, powracający rekwizyt – żółty Oldsmobile Delta 88 – oraz sugestywne sceny przemocy (w debiucie m.in. gwałt dokonany przez pędy drzew, odgryzanie dłoni, wciskanie gałek w oczodoły) stanowią elementy chętnie wykorzystywanej przez autora strategii narracyjnej.
 
 
"Martwe zło"

W "Martwym złu" Raimi nawiązuje do estetyki krótkometrażówek komediowego tercetu The Three Stooges, słynącego z produkcji pełnych gwałtowności. Podobnie jak trio, w ramach oszczędności zaczął korzystać z pomocy "Fake Shemps" – dublerów pierwszoplanowych aktorów, dzięki którym skracał się czas produkcji. Funkcję tę na planie najczęściej pełnili bracia reżysera, Ted i Ivan. Ograniczony budżet sprzyjał kreatywności, przejawiającej się także w niecodziennych rozwiązaniach wizualnych. Ekwilibrystyczna praca operatora (podwieszanego na linie lub ścigającego filmowany obiekt na rowerze), dynamiczne jazdy kamery, nietypowe punkty widzenia, kompozycja planów eksponujących detal czy montaż skojarzeniowy to główne estetyczne wyróżniki kina Raimiego. Reżyser, słynący z dręczenia aktorów w celu osiągnięcia emocjonalnej "prawdy", wskazuje na Alfreda Hitchcocka jako swego mistrza, podobnie jak on epizodycznie pojawiając się na ekranie (np. jako zakuty w zbroję rycerz w finale "Martwego zła 2").

 
"Martwe zło 2"

Zamiłowanie autora do pastiszu zdradzała już pierwsza część cyklu, będąca zbrutalizowanym hołdem złożonym twórczości H. P. Lovecrafta. W piwnicy upiornej chaty można ponadto dostrzec potargany plakat filmu "Wzgórza mają oczy" (1977) Wesa Cravena, który z kolei w "Koszmarze z ulicy Wiązów" (1984) umieścił scenę, w której na ekranie telewizora widać fragment "Martwego zła". Koncepcja efektów specjalnych Raimiego opierała się wówczas na wykorzystaniu zmodyfikowanych towarów spożywczych (wnętrzności opętanych to nic innego jak barwiony krem kukurydziany) oraz animacji poklatkowej w stylu Raya Harryhausena. Trudno powiedzieć, czy "Martwe zło" miałoby szansę zaistnieć bez pomocy Irvina Shapiro oraz Stephena Kinga, którego recenzje skłoniły New Line Cinema do dystrybuowania filmu. Niemniej otworzyło ono przed młodym reżyserem nowe możliwości.

Zagraj to jeszcze raz, Sam

Przyjaźń Raimiego z braćmi Coen (Joel asystował przy montażu jego debiutu) zaowocowała szeregiem inicjatyw, m.in. scenariuszami do "Hudsucker Proxy" (1994) oraz "Fali zbrodni" (1985) – iście komiksowego połączenia slapsticku, komedii kryminalnej i filmu noir. Surrealistyczna historia Victora Ajaksa (Reed Birney), skazanego na śmierć pechowca wrobionego w morderstwo właściciela fabryki, spotkała się z chłodnym przyjęciem. Być może niepowodzenie wynikało z faktu, że reżyser chciał zrealizować zupełnie inny projekt – w trakcie zdjęć do "Fali zbrodni" pisał już scenariusz kontynuacji przygód Asha Williamsa.



"Martwe zło 2: Umarli przed świtem" (1987) trudno uznać za klasyczny sequel czy autoremake. Raimi nasycił film parodystyczną aurą, klimat grozy zastępując nieodparcie zabawnym, ironicznym danse macabre. Podobne cechy charakteryzują "Armię ciemności" (1992), mieszankę komedii grozy oraz dark fantasy, rozwijającej otwarte zakończenie "Martwego zła 2", w którym bohater przenosi się do średniowiecznej Anglii. I tu pojawia się pewien zgrzyt: wszak w finale "Martwych przed świtem" Ash zostaje powitany jako długo oczekiwany zbawiciel, zaś w ostatnim segmencie trylogii jego spotkanie z Wiekami Średnimi ma nieprzyjemny przebieg. Raimi po raz kolejny testuje pamięć swoich fanów: wiele sekwencji stanowi wariacje na tematy znane z wcześniejszych epizodów (np. scena wyrobu bojowej protezy zwieńczona gromkim "Groovy!"). Uważny widz bez problemu odnajdzie ponadto nawiązania do "Podróży Guliwera" Jonathana Swifta, "Frankensteina" (1931) Jamesa Whale’a czy "Wilkołaka" (1941) George’a Waggnera. Formuła zaklęcia mająca pozwolić bohaterowi zabrać Necronomicon z ponurej nekropolii to zmodyfikowana sentencja "Klaatu Barada Nikto" z "Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia" (1951) Roberta Wise’a, natomiast przypadkowo wskrzeszona przez bohatera kościana armia to tribute dla chodzących szkieletów Harryhausena z "Jazona i Argonautów" (1963) Dona Chaffeya. Ciekawą kwestią jest także zakończenie "Armii ciemności", posiadające dwa warianty. W jednym Ashley budzi się w przyszłości, w postapokaliptycznym Londynie, zaś w drugim jest pracownikiem hipermarketu i raz jeszcze pokazuje demonom, gdzie ich miejsce.

Była sobie zbrodnia

Chociaż film nie okazał się komercyjnym sukcesem, zyskując rozgłos dopiero na rynku wideo, nie zabrakło osób, na których zrobił wrażenie. Jedną z nich była Sharon Stone, która uzależniła swój występ w "Szybkich i martwych" (1995) od tego, czy Raimi zgodzi się dzieło wyreżyserować. Mając do dyspozycji scenariusz nawiązujący do klasyki spaghetti westernu, autor postanowił opowiedzieć historię tajemniczej rewolwerowczyni i mścicielki w sposób najbliższy swej artystycznej wrażliwości. Grana przez Stone Ellen to żeński odpowiednik Bezimiennego z filmów Sergio Leone, a zarazem jednostka stająca oko w oko z przeszłością ucieleśnianą przez Johna Heroda (Gene Hackman) – trzęsącego miasteczkiem Redemption łotra, który przed laty uczynił z niej przypadkową zabójczynię własnego ojca. Przesycony religijną symboliką film jest zatem sprawnie zrealizowaną przypowieścią o zbrodni i karze z typowym dla Raimiego motywem konfrontacji bohatera z jego ciemną stroną.

 
"Prosty plan"

Temat zbrodni i kary powrócił także w "Prostym planie" (1998), wywiedzionej z prozy Scotta Smitha opowieści o kręgu przemocy, z którego bezskutecznie starają się wyjść bracia Hank (Bill Paxton) oraz Jacob (nominowany do Oscara Billy Bob Thornton) Mitchellowie. Udana współpraca Raimiego z Thorntonem zaowocowała dodatkowo "Dotykiem przeznaczenia" (2000), klimatyczną ghost story zrealizowaną w oparciu o scenariusz współtworzony przez aktora, którego matka – podobnie jak bohaterka filmu, Annie Wilson (Cate Blanchett) – była ponoć medium. Cechą Raimiego jest gotowość do podejmowania nowych wyzwań, nawet mogących wywołać u jego fanów konsternację (vide: sportowy melodramat "Gra o miłość", 1999). A niewątpliwie jednym z najtrudniejszych zadań postawionych przed reżyserem było objęcie steru wysokobudżetowej produkcji bazującej na klasycznym komiksie Marvela.

Po drugiej stronie maski

Jako miłośnik obrazkowych historii (jego zbiory obejmują ponoć ponad 25.000 komiksowych zeszytów) Raimi przez lata bezskutecznie zabiegał o prawa do adaptacji przygód Cienia. Po raz kolejny ograniczenia podziałały na niego mobilizująco: reżyser stworzył własnego superbohatera. Naukowiec Peyton Westlake (Liam Neeson), potwornie okaleczony przez siepaczy gangstera Roberta Duranta (Larry Drake), odradza się jako tytułowy "Człowiek ciemności" (1990) – krzyżówka Cienia, doktora Frankensteina i Upiora z Opery.


"Człowiek ciemności"

Wykorzystując formułę (nietrwałej) syntetycznej skóry, mężczyzna przybiera oblicza wrogów, wywierając na nich krwawą pomstę. Równocześnie stara się wrócić do życia u boku Julii (Frances McDormand), ale jego rany sięgają o wiele głębiej niż spalone ciało. Raimi planował powierzyć główną rolę Campbellowi, ale Universal Pictures wolało bardziej znanych aktorów: Gary’ego Oldmana lub Billa Paxtona. Ostatecznie reżyser zdecydował się na Liama Neesona, który przekonująco oddał tragizm postaci pełnej nienawiści do samej siebie, a jednocześnie gotowej do poświęcenia. Darkman stał się bohaterem o zmiennej tożsamości – każdym i nikim. Dysponując o wiele większym niż dotąd budżetem, Raimi mógł zrealizować film z rozmachem, co nie zmieniło faktu, że postprodukcja okazała się drogą przez mękę, zwłaszcza dla montażysty, który okupił ją załamaniem nerwowym.

W latach 90. twórca bez skutku ubiegał się m.in. o realizację "Batman Forever" (1995). Na panewce spalił także plan adaptacji przygód Thora, choć ta akurat porażka przyniosła Raimiemu przyjaźń ze Stanem Lee, twórcą Marvel Comics, współautorem postaci Spider-Mana. Jako fan Człowieka-Pająka, reżyser z zapałem wziął się do pracy nad projektem, o który wcześniej zabiegali m.in. James Cameron, Tobe Hooper oraz Albert Pyun. Premiera pierwszej części tryptyku "Spider-Man" (2002-07), która zbiegła się z czterdziestymi "urodzinami" herosa, okazała się spektakularnym sukcesem. Wybierając Tobeya Maguire’a do roli Petera Parkera, Raimi znalazł aktorskie medium ukazujące ambiwalencję bohaterstwa: dojrzewanie do odpowiedzialności, konieczność kompromisu między powołaniem a prywatnością, zwątpienie, rezygnację oraz uzależnienie od poklasku, prowadzące protagonistę do konfrontacji z najciemniejszym aspektem swej natury.


"Spider-Man"
 
Raimi chciał przedstawić zniuansowane oblicza przeciwników Człowieka-Pająka. Charyzmatyczny Norman Osborn (Willem Dafoe) z wielu względów uosabia nieobecną w życiu Parkera figurę ojca. Ale to właśnie bogaty przemysłowiec staje się Zielonym Goblinem, którego destruktywny wpływ oddziałuje także na Harry’ego Osborna (James Franco), najbliższego przyjaciela bohatera. Skompromitowanym wzorem okazuje się również naukowiec Otto Octavius (Alfred Molina), którego działalność stawia Petera w obliczu wielu dylematów. Ambiwalentnym łotrem jest też Flint "Sandman" Marko (Thomas Haden Church), który został przedstawiony jako outsider pokroju golema, monstrum Frankensteina czy Kinga Konga, a zarazem przypadkowy zabójca Bena Parkera. W trzecim filmie Raimi chciał wprowadzić postać Sępa, jednak producent przekonał go do wyboru Venoma. Tym samym Eddie Brock (Topher Grace) został sportretowany jako alter ego Parkera: ambitny, lecz nieuczciwy fotoreporter, który dzięki relacji z kosmicznym symbiontem uzewnętrznia swoją frustrację, kompleksy oraz egoistyczne pragnienia.

Autorska interpretacja opowieści o Człowieku-Pająku oznaczała konieczność uchwycenia ducha komiksu, jego dynamiki oraz "przestrzenności". Dlatego sceny z szybującym przez wielkomiejską dżunglę Spider-Manem zostały szczegółowo zaplanowane i rozpisane tak, aby upodobnić je do podniebnego baletu, którego realizacja nie byłaby możliwa bez sytemu Spydercam oraz efektów wizualnych opracowanych przez weterana, Johna Dykstrę.

Raimi: Niezwykła podróż

Po realizacji "Spider-Mana 3" Raimi powrócił do kameralnego kina, podejmując swój ulubiony temat sił piekielnych. Tym razem sięgnął po scenariusz, który powstał jeszcze po zakończeniu prac nad "Armią ciemności". Bohaterką "Wrót do piekieł" (2009) została Christine Brown (Alison Lohman), sympatyczna dziewczyna marząca o posadzie zastępcy dyrektora banku. Pragnąc zyskać aprobatę szefa, odmawia ona leciwej Sylvii Ganush (Lorna Raver) przedłużenia terminu spłaty kredytu. Upokorzona kobieta rzuca na bohaterkę potężną klątwę. Inspirowany "Nocą demona" (1957) Jacques'a Tourneura filmowy moralitet Raimiego spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem fanów i krytyki, doceniających umiejętne zbilansowanie humoru i suspensu oraz efekty specjalne, bazujące zarówno na technologii cyfrowej, jak i trickowym wykorzystaniu realistycznie wyglądających marionet. W 2007 roku sporo mówiono o realizacji "Spider-Mana 4". Kolejne warianty scenariusza nie spełniały jednak wymagań twórcy, który trzy lata później ostatecznie zrezygnował z prac nad projektem (przypadł on w udziale Marcowi Webbowi), by poświecić się działalności scenopisarskiej i producenckiej oraz patronatowi nad nową wersją "Martwego zła" (2013) Fede Alvareza.

 

Początkowo twórca nie był zainteresowany realizacją fantastycznej przygodówki "Oz Wielki i Potężny" (2013), opowiadającej o cyrkowym magiku Oscarze Diggsie (James Franco), który został Czarnoksiężnikiem z krainy Oz. Jednak, jak sam przyznawał, z czasem zakochał się w bohaterach historii, ukazującej wydarzenia poprzedzające wypadki znane z nieśmiertelnego utworu Franka L. Bauma. Zrealizowany przez Walt Disney Pictures film, na którego planie Raimi zebrał świetną obsadę (Michelle Williams, Mila Kunis, Rachel Weisz), może okazać się przyzwoitą porcją rozrywki (pomijając polski dubbing). Pozostaje jednak pytanie, na ile "Oz Wielki i Potężny" będzie dziełem czysto kontraktowym, pokornie realizującym wytyczne wytwórni, a na ile autorskim odczytaniem tematu? Motyw kuglarstwa i prestidigitatorstwa zawsze był reżyserowi bliski: w dzieciństwie był on uważnym widzem magicznych pokazów najstarszego z braci Raimich, Sandora, by po jego śmierci samodzielnie zgłębiać tajniki sztuki ułudy. "Zawsze uważałem się za magika, bardziej niż kogokolwiek innego" – nic dziwnego, że został jednym z najbardziej przekonujących iluzjonistów kina.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones