Wywiad

Rozmowa z komikiem i reżyserem Richardem Ayoade'em

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Rozmowa+z+komikiem+i+re%C5%BCyserem+Richardem+Ayoade%27em-70459
Reżyser, aktor, komik, twórca klipów m.in. Arctic Monkeys i Kasabian. Autor "Mojej łodzi podwodnej" oraz zakochany w kinie świr. Filmwebowi opowiedział o swoich filmowych fascynacjach, pracy przy fabularnym debiucie i haniebnej sztuce autopromocji.

To Twój pierwszy adaptowany scenariusz. Jak się czułeś, pracując nad cudzym materiałem?

Czułem się, jakbym pracował ze współscenarzystą. To dziwaczne uczucie. Masz całą bazę ideową, z której możesz korzystać, tworzyć kolejne sceny, wyciągać pomysły. Tak to się odbywa i przyznam, że jest to trochę przerażające.

Jak wiele zaczerpnąłeś z powieści Joe Dunthemore'a?

Prawie wszystko. Zawsze jednak pojawia się ten decydujący o sukcesie bądź porażce moment, w którym musisz zamienić to "wszystko" w film. Książka pisana jest w pierwszej osobie, mój film też, ale jak ją zamienić na obrazy? To było prawdziwe wyzwanie. Z biegiem czasu adaptowany materiał przestaje być dla ciebie biblią, a w większym stopniu zaczyna przypominać przewodnik po postaciach.

Koncepcja strony wizualnej odpowiadała projektowi postaci?

Tak. Priorytetem był główny bohater – dużo młodszy, ale w typie delonowskiego bohatera-egzystencjalisty. To pod niego ustawiałem resztę "okoliczności przyrody". Wymyśliłem sobie, żeby kręcić wszystko późną jesienią – w złotej jesiennej poświacie, we wspaniałej aurze. Zależało mi na tym, żeby rozbudować siatkę nawiązań, pokazać przynależność bohatera do jakiejś filmowej tradycji.

Truffaut?

Na przykład. Motyw z plażą i spojrzeniem w kamerę jest bardzo popularny. Widzimy to w "To właśnie Anglia", ale pierwszy raz występuje chyba właśnie u Truffauta. Tak też kończy się książka Dunthorne'a. Film Truffauta to fantastyczny stop Rosselliniego i Hitchcocka. Neorealistyczna konwencja i wpisana w nią mocno zsubiektywizowana narracja. Jest wspaniały.

Potrafisz idealnie zrównoważyć humor i dramat, to dzisiaj rzadka umiejętność.

Czasem, im gorzej się sprawy mają, tym lepiej. Jest jakaś granica dramatu, po przekroczeniu której wszystko staje się śmieszne. To jak przyjechać na pogrzeb i szukać przez godzinę miejsca parkingowego. Myślę, że większość dobrych rzeczy, ludzi, dzieł sztuki, zawiera w sobie obydwa te pierwiastki. Jest bardzo mało filmów, w których humor w ogóle nie występuje. Zdarzają się, ale to wyjątki potwierdzające regułę.

Zaczyna się komediowo. W końcu jednak rzeczywistość poważnieje.

Myślę, że z biegiem czasu, gdy lepiej poznajesz bohaterów, to się po prostu dzieje i nie możesz nic na to poradzić. Jak w "Annie Hall". Film Allena zaczyna się fontanną gagów, później zaś pojawia się poważniejszy, bardziej cierpki ton. Im lepiej znasz bohaterów, tym w mniejszym stopniu polegasz na humorze. Jak w życiu – poznajesz kogoś i chcesz zrobić dobre wrażenie. Humor się wtedy przydaje. Potem dochodzą inne pierwiastki. Pierwsza połówka "Absolwenta" to niezwykle zabawny film. O drugiej połówce nie mógłbym tego powiedzieć.

Jesteś doświadczonym reżyserem klipów. W jakimś stopniu ta część Twojej kariery wpłynęła na pracę za kamerą pełnometrażowego filmu?

Najlepsze było to, że podczas swoich "teledyskowych" przygód spotkałem operatora Erika Wilsona  i Alexa Turnera z Arctic Monkeys. To oni pomogli nadać "Mojej łodzi podwodnej" właściwy kształt. Ale koncepcja, że masz jakąś karierę, podzieloną na etapy i jakiś jej etap zamknąłeś, a teraz coś z niego czerpiesz, jest wątpliwa. Kariera to wielki worek z umiejętnościami, wrzucasz do niego wszystko. I wyciągasz, kiedy zajdzie taka potrzeba.  

Sprawiasz wrażenie człowieka równie samoświadomego co Twój bohater. Macie wiele wspólnego?

Nie wiem. Jeśli coś czytasz, jeśli coś oglądasz, jeśli to lubisz, to nie zawsze musi być przecież zbieżne z tobą. Nie musisz nawet tego rozumieć. Musisz jedynie na tym polegać. Kiedy czytałem książkę, nie postrzegałem świata w podobny sposób jak bohater, ale polegałem na jego wizji świata. W pewnym sensie, wierzyłem w nią. Możesz identyfikować się z Travisem Bickle’em, bohaterem "Taksówkarza", albo nie, ale najważniejsze, że możesz zarówno jego, jak i innych bohaterów kina, obserwować. To jest dla mnie najcenniejsze, owa możliwość obserwacji.

A jak aktorstwo wpłynęło na Twoje podejście do reżyserii?

Zasada wydaje mi się prosta: musisz maksymalnie ułatwić sprawę aktorom, bo to dla nich maksymalnie stresująca i krępująca sytuacja. Szybko przypominasz sobie, jak stresujące i krępujące to było dla ciebie. Reżyserowanie to tak naprawdę pilnowanie, by wszystko nie poszło w złym kierunku. Scenariusz to zbiór precyzyjnych dyrektyw. Pomaga ci odpowiedzieć na pytanie, czym to ma być, a czym ma nie być.

Improwizacja?

Zależy od aktora, to zawsze jest bardzo płynne. Staram się nie być dyktatorem. Nawet najbardziej dyktatorscy reżyserzy jak Kubrick pozwalali przecież na improwizację. To kwestia kontroli. A kontrola to bardzo szerokie pojęcie, obłożone wieloma znaczeniami. Bardzo szerokie. 

 

Nie brzmisz jak facet, który chciałby się sprzedać w mediach.

Jeśli ktoś lubi się sprzedawać w mediach, reklamować siebie i swoje dzieła, musi być szalony.

Nie przesadzasz?

Nie mógłbym z czystym sumieniem polecać czegoś, co napisałem czy nakręciłem. Jestem ostatnią osobą, która powinna to robić i absolutnie nie należałoby mi ufać.

"Nie ufać". Zapiszę to sobie.  

Zapisz (śmiech). Myślę, że jest coś z gruntu niegodnego w opowiadaniu dużo o sobie. Coś niewłaściwego. Pewnych pytań się po prostu nie zadaje. Mam się zastanawiać nad tym, czy jestem dobrym reżyserem? A czy Ty zastanawiasz się nad tym, czy jesteś dobrym dziennikarzem?

Ostatnim razem to ja zadawałem pytanie…

O tym mówię. Pewnie się zastanawiasz, ale przecież nie mówisz tego głośno. Sprawiasz wrażenie, jakbyś nie miał wątpliwości: gestykulacja, priorytet kontroli, gotowość do defensywy i tak dalej. Ale nie mógłbyś przecież stanąć przede mną i powiedzieć: "Tak, jestem dobrym dziennikarzem". Mógłbyś?

Nie.

Właśnie! W pewnym sensie obaj jesteśmy wytwórcami. Wytwarzamy pewną treść, ale nie moglibyśmy udawać, że nasze głowy to czyste karty. Powiedzieć: tak, to jest wybitne, a tamto bardzo dobre. To głupie. Mam swoje przemyślenia o swojej pracy i o sobie, ale jest coś magicznego w zdaniu, które wypowiedział Woody Allen: "Każdy mój film to porażka". To jest uczciwe postawienie sprawy. Bo jeśli ktoś mówi, że mój film jest dobry, niech mnie przekona! Dlaczego ktoś miałby wierzyć akurat mnie?



Nie myślisz o cyferkach?

Żyjemy w świecie sprzedaży, ale żadna ekonomiczna strategia nie jest w stanie zniszczyć dobrego filmu. Czy gdyby "Tam, gdzie rosną poziomki" się sprzedał, byłby gorszym filmem? Ludzie zawsze wyczują, gdy ktoś chce im coś sprzedać, wcisnąć. Może do mnie przyjść Jessica Alba i przez godzinę opowiadać o tym, jak wspaniały będzie jej przyszły film. Ale to, czy jej uwierzę, czy nie, zależy przecież tylko ode mnie. Wierzę, że ludzie mimo wszystko polegają głównie na sobie, nie dają się zwieść. Gdyby ktoś mnie spytał, czy powinien zobaczyć "Poziomki" czy "Moją łódź podwodną", powiedziałbym prawdę: "Stary, obejrzyj Bergmana". Co innego mógłbym powiedzieć? Że mój film jest wyjątkowy? Że ja jestem?

Ludzie żyją z przeświadczeniem, że są wyjątkowi. To daje im siłę, żeby podnosić się z łóżka.

Podobał mi się ten motyw w "Slackerze" Richarda Linklatera. Twoja wyjątkowość jest jak odcisk palca. Nie dostrzeżesz jej, dopóki ktoś jej nie zbada, nie dostrzeże za ciebie. Pytanie o własną wyjątkowość jest ważne dla mojego bohatera, ale niezbyt ważne dla mnie. To byłoby zabawne martwić się o swoją unikalność.

A lubisz udzielać wywiadów?

Myślę, że to umiejętność. Nie każdy ją ma i nie każdy powinien. Kiedy myślę o Orsonie Wellesie, myślę sobie: wszystko, co mówi ten facet, musi być nieskończenie fascynujące, wywiad z nim mógłby trwać w nieskończoność. Ale nie ze wszystkimi sprawa wygląda podobnie.

Mam jednak nadzieję, że zgodzisz się, co do jednego. Muzyka w twoim filmie jest fantastyczna.

Tak. Muzyka jest fantastyczna! Tutaj mogę z czystym sumieniem przybić piątkę.

Dziękuję Ci za rozmowę i życzę powodzenia!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones