Relacja

WENECJA: Recenzujemy "Ostatniej nocy w Soho" Edgara Wrighta

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/WENECJA%3A+Recenzujemy+%22Ostatniej+nocy+w+Soho%22+Edgara+Wrighta-143747
WENECJA: Recenzujemy "Ostatniej nocy w Soho" Edgara Wrighta
W sobotę na Lido światową premierę miał horror "Ostatniej nocy w Soho" z Thomasin McKenzie i Anyą Taylor-Joy w rolach głównych. To nowy film Edgara Wrighta, twórcy "Scott Pilgrim kontra świat" oraz "Baby Driver". Przeczytajcie recenzję Łukasza Muszyńskiego i sprawdźcie, w jakiej formie jest kultowy brytyjski reżyser.

Złondyn (recenzja filmu "Ostatniej nocy w Soho" reż. Edgar Wright)



To Londyn. Tutaj każdy pokój, budynek i zaułek były świadkiem czyjejś śmierci - słyszy w  jednej ze scen główna bohaterka horroru "Ostatniej nocy w Soho", młodziutka Eloise (Thomasin McKenzie). Rozkochana w muzyce i modzie z lat 60. dziewczyna przyjechała niedawno do stolicy Wielkiej Brytanii, aby spełnić marzenie życia i rozpocząć naukę w szkole dla projektantów ubrań. Zalękniona introwertyczka nie potrafi odnaleźć się w towarzystwie imprezującej studenckiej braci, dlatego szybko zamienia akademik na pokój w nadgryzionym zębem czasu mieszkaniu znajdującym się w tytułowej dzielnicy. Eloise nie przeczuwa, że już wkrótce na własnej skórze przekona się, jak wyglądało nocne życie w ubóstwianej przez nią epoce swingującego Londynu. Za wypolerowaną, uwodzicielską fasadą odnajdzie jednak upiory, które zamienią jej życie w koszmar niczym ze "Wstrętu" Romana Polańskiego.

W filmografii Edgara Wrighta nie ma słabych pozycji. Niezależnie od tego, czy reżyser bierze na warsztat pastisz kina policyjnego, hipsterski komiks czy też historię kultowego avant-popowego zespołu, finalny efekt jest zawsze jedyny w swoim rodzaju. "Ostatniej nocy w Soho" kontynuuje świetną passę. To kino grozy, które traktuje siebie na serio, ale nie obawia się flirtu z komedią oraz młodzieżowym romansem. Zanurzone głęboko w tradycji popkultury, a zarazem będące ostrzeżeniem przed nadmiernym idealizowaniem przeszłości. Wreszcie stworzone, by dawać frajdę, ale potrafiące równocześnie powiedzieć coś ważnego bez nachalnego moralizowania. W czasach, gdy hollywoodzkie wytwórnie zalewają nas potokiem sequeli i remake'ów, a goniące za nowymi treściami serwisy streamingowe zapominają o kontroli jakości, produkcje takie jak "Soho" są na wagę złota.

W filmach Wrighta styl opowiadania jest zazwyczaj ściśle sprzężony z osobowością bohaterów. Gdy zafiksowany na punkcie policyjnego drylu sierżant Angel z "Hot Fuzz" wyruszał na interwencję, rzeczywistość dookoła niego nabierała intensywności rodem z testosteronowych widowisk Michaela Baya. Z kolei kiedy uzależniony od muzyki "Baby Driver" zakładał na uszy słuchawki i uruchamiał iPoda, trudno było ocenić, czy oglądamy jeszcze kino akcji, czy już musical. Podobnie jest z "Ostatniej nocy w Soho", gdzie dwie obsesje Eloise - moda vintage oraz muzyka retro - mają kluczowy wpływ na język filmu. Wright "szyje" swój horror z lustrzanych odbić, migotliwych neonowych świateł oraz demonicznych emanacji przypominających wystawowe manekiny. Oldschoolowe popowe piosenki, które początkowo stanowią dla bohaterki ucieczkę od przytłaczającej rzeczywistości, z czasem stają się sygnałem ostrzegawczym przed nadciągającą grozą. Nie ma chyba lepszej wizytówki inscenizacyjnego kunsztu Wrighta od pierwszej wizyty Eloise w Soho sprzed sześciu dekad. Sekwencja, której punktem kulminacyjnym jest hipnotyzujący taniec przeszłości z teraźniejszością, z miejsca zasługuje na nominacje do Oscara za scenografię, zdjęcia, montaż i dźwięk.

Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones