Relacja

WENECJA 2016: Kaznodzieje i oszuści

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/WENECJA+2016%3A+Kaznodzieje+i+oszu%C5%9Bci-119260
Na Lido trwa walka o Złotego Lwa. W sobotę Łukasz Muszyński zobaczył krwawy western "Brimstone", zaś Piotr Czerkawski obejrzał nowe dzieło Francois Ozona pt. "Frantz". Przekonajcie się, który film zachwycił, a który rozczarował.

"Potęga fikcji"
, recenzja filmu "Frantz", reż. Francois Ozon

Francois Ozon próbował w kinie już chyba wszystkiego. Choć wydaje się to niemożliwe, autor "Sitcomu" z każdym kolejnym filmem znajduje nowy sposób, by po raz kolejny zaskoczyć swoich widzów. Nie inaczej dzieje się także we "Frantzu". Najnowszy film francuskiego twórcy to jednak coś więcej niż tylko narcystyczny popis kreatywności. Dzieło Ozona odsłania cały swój potencjał dopiero wtedy, gdy osobliwa mieszanka romansu i kryminału w stylu retro zamienia się w przekorny traktat etyczny.


W pierwszych scenach zostajemy wprowadzeni w klimat niemieckiego miasteczka z lat dwudziestych. Pięknie wystylizowane, czarno-białe kadry ukazują młodą Annę, która porządkuje grób zabitego w I wojnie światowej narzeczonego. Ku zaskoczeniu dziewczyny, miejsce spoczynku Frantza odwiedza także tajemniczy mężczyzna. Przybyły z Francji Adrien przedstawia się jako przyjaciel zmarłego i zaczyna odgrywać coraz większą rolę w życiu Anny oraz jej najbliższych.

Ozon, w swoim stylu, wodzi widza za nos i bawi się naszymi domysłami dotyczącymi postaci Adriena. Gdy już jesteśmy skłonni uznać Francuza za dawnego kochanka Frantza, reżyser  nagle myli trop i sugeruje, że mężczyzna przybył do Niemiec w celu uwiedzenia Anny. Mistrzostwo reżysera polega na tym, że niezależnie od przyjętego przez widzów punktu widzenia, jego film znakomicie sprawdza się jako melodramat o uczuciu skazanym na niespełnienie.

Całą recenzję Piotra Czerkawskiego przeczytacie TUTAJ.

"Nie zadzieraj z kaznodzieją", recenzja filmu "Brimstone" , reż. Martin Koolhoven

Holenderskiemu westernowi "Brimstone" trudno zarzucić cokolwiek pod kątem realizacji bądź rzemiosła aktorskiego. Film walczy w tym o roku o Złotego Lwa w Wenecji, co świadczy o tym, że dla organizatorów festiwalu musiał wydać się dziełem zajmującym i wartym uwagi. Sam nie potrafię go jednak ani polubić, ani nawet zaakceptować. Dwuipółgodzinna karuzela bestialskiej przemocy nie wstrząsa, nie wybija z rutyny, nie dostarcza też - jak na kino spod znaku exploitation przystało - choćby odrobiny rozrywki. Wpędza za to w podły nastrój i finalnie znieczula na ekranowe okropieństwa serwowane w tempie karabinu maszynowego. 


Akcja "Brimstone"  rozgrywa się w XIX-wiecznej Ameryce. Niemowa Liz (Dakota Fanning) wraz z mężem, córką i pasierbem należy do niewielkiej społeczności holenderskich osadników. Centralnym punktem na mapie wioski jest kościół, w którym wychowani w surowej protestanckiej wierze mieszkańcy spotykają się, by słuchać homilii o przypiekanych w piekle duszach potępieńców. W trakcie kolejnej wizyty w świątyni Liz poczuje się, jakby sama zstąpiła do królestwa Lucyfera. A wszystko za sprawą nowego Wielebnego, który z nieznanych dla widza powodów zamierza zamienić życie głównej bohaterki w kaźń. 

Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones