...po tej uroczej dla oka scenie łóżkowej? ;) Chyba można się jedynie domyśleć - że Percival wie kim naprawdę jest Lorraine? No bo to raczej ona okazała się tym Satchelem, tak?? Oglądałam ten zajebisty film 3 razy i nadal intryga nie jest tak do końca jasna.. Jest w niej kilka szczegółów, które łatwo mogą umknąć podczas pierwszego seansu.
No, a poza tym.. TO jest właśnie sztuka, by zrobić film do którego chce się wracać, nawet jeśli fabuła nie jest za bardzo porywająca. I tak właśnie jest z tym filmem, który posiada zaskakująco (jak na tego typu kino) kompleksową intrygę szpiegowską, która niestety może widzów zwyczajnie nudzić.. Ale za to FORMA w jakiej jest to podane.. to jest absolutny MIÓD. Wszystko jest tu przemyślane - światło, dialogi, przejścia, odpowiednie dostosowanie muzyki do obrazu.. Każda scena jest znakomicie zainscenizowana.. nawet intymna relacja Lorraine i Delphine została ukazana w sposób świadomy i z wyczuwalną empatią. No i WRESZCIE, mamy inteligentne podejście do scen walki wręcz! Jak Charlize (pięknie) spuszcza łomot złym facetom, to widać jaki to jest wielki wysiłek.. i do tego te siniaki i spuchnięte twarze.. No to jest właśnie TO - kiedy reżyser nie traktuje widza jako "bezmózgie yeti", a jego szczególna wrażliwość na formę jest w stanie całkowicie zrekompensować fabularne niedostatki.