Projekt budzi oczywiste wątpliwości natury moralnej, jednak gdy już zgodzimy się na samą koncepcję (chociaż oczywiście nie musimy), myślę że zrealizowany jest w możliwie etyczny sposób. Bez manipulowania nagraniami, zmontowany w dużej części z ogólnodostępnych urywków i fragmentów z narracją samego Zdzisława, co powoduje, że wnikanie w intymność rodziny nie osiąga granicy niesmaku czy ekshibicjonizmu. Charakteryzowany jako kolejny krok w ramach zbijania kapitału na modnej ostatnio tragedii lub aneks do "Ostatniej Rodziny", dla mnie jest skutecznym odkłamaniem przemyconych w niej mitów na temat Beksińskich. U Matuszyńskiego przerysowania postaci tłumaczone są fabularnym charakterem filmu, jednak aktorska teatralność w ramach scenariusza opartego na faktach utrwala u widzów fałszywe stereotypy dotyczące pierwowzorów bohaterów z mocą reportażu, zatem stworzenie dokumentalnej odpowiedzi było niemal moralnym obowiązkiem zainteresowanego tematem reżysera. Postacie przedstawione w „Ostatniej Rodzinie” to nieczuły egocentryk, kobieta obdarzona niemal świętą cierpliwością i niepoczytalny wariat. Poprzez „Album Wideofoniczny” z mieszkańców domu wariatów postępujących w sposób nieprzewidywalny, nieschematyczny, wręcz abstrakcyjny, bohaterowie zmieniają się w postacie ekscentryczne, lecz ludzkie, których postępowanie ma źródła w znanych wszystkim nadwrażliwym ludziom emocjach. Dobierając wzorce niektórych scen z „Ostatniej Rodziny”, Borchardt niejako kalibruje wydźwięk przedstawionej historii, osadza ją w znanej nam rzeczywistości i uczłowiecza jej bohaterów.
Jedyne co mnie frapuje, to wypowiedzi reżysera, które świadczyłyby o tym, że osiągnięte efekty są jedynie efektem ubocznym koncepcji, za którą kryła się niekoniecznie potrzeba uczciwości..
Film jest subtelny i mądry. Nie budzi wątpliwości natury etycznej, ponieważ powstał z materiałów, które artysta osobiście zapiasał w spadku Muzeum w Sanoku. Teraz Muzeum nimi zarządza. Wątpliwości natury etycznej można mieć do "Ostatniej rodziny", w której historia Beksińskich została wykrzwiona w karykaturalny sposób, i do bezmyślnych krytyków, którzy tego nie chcieli zauważyć.
Zgadzam się i to właśnie chciałem powiedzieć. Wątpliwości etyczne budzi sama koncepcja, ale w kontekście "Ostatniej Rodziny" jest w pełni usprawiedliwiona.