muszę się niestety zgodzić. po zwiastunie mogło się wydawać, że zapowiada się całkiem fajny film, ale nic z tego. w połowie filmu ludzie zaczęli wychodzić z sali, a ja sama męczyłam się z wytrwaniem do końca. marnotrawstwo czasu i pieniędzy!!
dzisiaj w Promenadzie z seansu wyszło 12 osób na 15, dno to mało powiedziane, ale czy to ktoś normalny robił ten film??
jak maja iloraz inteligencji barana to wyszli. film dostał nagrode na festiwalu filmow niezaleznych w usa. nie mam zamiaru juz nigdy sie sugerowac opiniami na filmwebie bo 94% to gimbaza i puste łby..... tyle ode mne
Dno to są oceny na filmwebie. Zgadzam się. Byłem wczoraj na seansie. Wyszła jedna osoba na 50 obecnych na sali.
Bo to siarczysty luty był amigo companero. Za to te, co pozostały, dłońmi pozatykały uszy i do ekranu tyłem się poodwracały...
ludzie umierają na nowotwory mając idealne wyniki badań, tak samo z nagrodą, dzisiaj szambo w cenie, zresztą są gusta i guściki
doskonala riposta przypomne taki film jak essential killing chyba skolimowskiego
tego smiecia tez nagradzali i mowili same ohhh ahhh na temat tego gniota :D
to ze film dostal nagrode od jakiś idiotów to nie znaczy ze zwykłemu Kowalskiemu sie spodoba... Film jest dnem totalnym,Piosenki z dupy wziete,tak jak sens tych syren w tym filmie...
Aj, aj, aj - w USA dostał nagrodę, kino niezależne. Od myślenia i w ogóle wolne jakiegokolwiek aspektu filmowego. Podniecił Cię, to dobrze, ale lepsze laski krążą po necie.
Na festiwalu filmów NIEZALEŻNYCH czyli takich prawie amatorskich.
Ten film nie był niezależny. Wyprodukowała go Telewizja Polska i Polski Instytut Filmowy. Skoro potraktowano go jako film niezależny to samo to świadczy jaki poziom trzyma polska kinematografia.
Ja się nie zgadzam. To całkiem przyzwoity film. Problem polega na tym że reklamuje się go jako zabawny, dyskotekowy melodramat a otrzymujemy horrorowatą, mroczną spiewo-grę. Niezły artystyczny debiut reklamowany jako beztroska rozrywka. Rozdźwięk powoduje że na film ludzie trafiają zupełnie nieprzygotowani na to co ich czeka. Gorzej nawet, przygotowani na coś zupełnie innego. Mam też wątpliwości czy zespół "Ballady i Romanse" pasuje do dansingowych klimatów.
Ja nie przygotowywałem się na cokolwiek idąc na seans. Ten film nie trzyma poziomu, niezależnie od gatunku do jakiego go przypiszemy. Film o niczym zrealizowany w żenujący sposób.
jeśli nie widziałeś zwiastunów to gratuluję. Ja widywałem je w kinie od miesięcy. Nie zgadzam się że o niczym. Mówi o kilku rzeczach, choć oczywiście, nie w oczywisty sposób. O miłości i zdradzie, o ludziach i bestiach, pięknie i brzydocie. itp. itd. Nie zgadzam się też że jest zrealizowany słabo. Może nie podobać się sposób narracji, może w niektórych fragmentach nieco widać brak pieniędzy ale, to tyle ze słabości realizacyjnych. Należy się złoty medal za oddanie realiów epoki. Zdjęcie są, co najmniej, bardzo dobre, a w wielu przypadkach znakomite. Efekty, przynajmniej momentami świetne. Aktorstwo (a zwłaszcza casting) rewelacyjne. Ja mam kilka zastrzeżeń do niektórych pomysłów inscenizacyjnych i niektórych decyzji artystycznych ale, nie są to w żadnej mierze kwestie realizacyjne.
Jeszcze interpunkcję oceń. Brakuje takiej oceny aby dyskusja stała się w pełni merytoryczna
Też widzę brak u Ciebie. Poczucia humoru. Ale tłumaczę: widzę brak to coś takiego jak widzę ciemność w Seksmisji. Co to ma wspólnego z batalią o przecinki? Specjalne nie dałem cudzysłowów, gdzie trzeba, byś mógł mi zwrócić uwagę.
Pewnie zareagowałem zbyt ostro, sądziłem że czepiasz się stylu. Co do wspomnianego zwrotu, skoro można widzieć braki w uzębieniu to czemu nie można widzieć braków w finansowaniu? Jak powiem, widać niedofinansowanie produkcji, to jest lepiej?
Zapętliłeś się w te realizacyjne plusy i minusy. Podobać Ci się mógł, bo ludziom podobają się różne rzeczy, ale bronienie tego gniota wyszło cieniutko. Bo? Bo nie da się wybronić tej żałości.
Czytam sobie te twoje komentarze i muszę przyznać, że jesteś strasznie smutnym człowiekiem. Rozumiem, że cos może być dla ciebie gniotem ale ty atakujesz personalnie osoby, które tego filmu bronia bo im się podoba. Co ty, jakaś misję ewangelizacyjna w sobie czujesz? Wszyscy mają myśleć tak jak ty?
Nie rozumiesz - niepoprawnie zresztą użytego - wyrażenia "atakować personalnie osoby". W ogóle nie zrozumiałeś moich postów, więc żegnam.
Ja mam taką samą opinię. Widziałam gorsze polskie filmy ,a ten chociaż momentami raczej mnie obrzydzał niż nudził.
Dziś byłem na seansie, po którym było spotkanie z twórcami, którzy także żalili się, że dystrybutor zrobił zwiastun nieadekwatny do filmu oraz na siłę chciał go podpiąć pod "Disco polo". Reżyserka Smoczyńska powiedziała też, że rozumie, że ludzie w takiej sytuacji mogą czuć się zawiedzeni i wychodzić z kina.
Mroczna śpiewo-gra? Co było mrocznego w tym śpiewaniu i graniu?
Ciężko być pozytywnie przygotowanym na mieszaninę komedii która nie śmieszy, horroru który nie straszy, musicalu z muzyką potwornie nudną i słabą i psychodelią, która jest prosta i czytelna jak drut.
Ten film raczej nie jest dnem. Jest zupełnie niekonwencjonalną, ekscentryczną realizacją łączącą kilka gatunków (musical, horror, komedia, elementy baśniowe, gore). Jest tak mocno pokręcony, że dla większości widzów jest nie do przyjęcia. Nie jest to produkcja z "przesłaniem", a po prostu niezłe widowisko i tu liczy się głównie forma. Było trochę żenujących momentów (np. warczenie na siebie syren), ale ogólnie wypada nieźle. Jest to coś innego, niż uwielbiane powszechnie schematyczne komedyjki romantyczne. Plus za nowatorstwo, oprawę muzyczną i grę aktorów, minus za brak ostrzeżenia o takim miksie gatunków.
Od kiedy to bełkot jest nowatorski? Dadaizm ma już długą historię. Lubię pokręcone filmy (choćby ostatnio "Mr. Right)", ale one powinny coś znaczyć, inaczej są pustą zabawą, być może znaczącą, ale tylko dla autora oraz jego koleżanek i kolegów (niektórzy się tu specjalnie zalogowali, by plusować, jak dzieci).
Nie mówię o dadaizmie, tylko o "Córkach dancingu". Przecież to nie jest film "filozoficzny" i nie ma za zadanie moralizowania, nie niesie wartości etycznych itd. To jest miks gatunków i tyle, ja się tam nie doszukuję żadnego większego znaczenia. Film jest ciekawy, ale niedopracowany, trochę taki kulawy Burton. Dlatego ode mnie 6/10. Dla mnie na miano dna zasługuje "Human centipede", albo jakieś inne badziewia żenujące. W "Córkach" doceniam pomysł i niekonwencjonalność, ale zachwytu też we mnie wielkiego nie wzbudza ta produkacja. Coś innego w polskiej kinematografii tez się przydaje.
Nie mogę docenić pomysłu skoro jest zmarnowany, ani niekonwencjonalności która się nie sprawdza i jest niestrawna.
Niezłe widowisko??
Syreny zmieniające się w dziewczyny, poza kadrem są faktycznie widowiskowe do bólu. Tkwiące z tymi swoimi ogonami w nieruchomych pozach... Ach , ach! (jedyna scena - jak lazła do Wisły, ale bardzo prosta i nieciekawa). Dancing przepełniony tańcem bez jakiejkolwiek choreografii, youtube jest pełen podrygów pijanych kolesi. Większość lokacji to kible i łazienki, albo zasyfione PRLowskie mieszkania. dziękuję za takie widowisko.
w kinie było ok 30 osób, 5 wyszło- no ja rozumiem ,że taki zwariowany film nie może się każdemu podobać ale żeby od razu dno, nie ,są kapitalne fragmenty -miałam ochotę bić brawo ale film jest nierówny ,tak jakby ktoś nad tym do końca nie panował, koniec jest niedobry.Kinga Preis uratuje każdy film!
Oczywiście, że nie panował. Wiele razy zastanawiałem się dlaczego nie nakręcono dubla danej sceny.
Ciekaw jestem, które to sceny skłaniały cie do braw?
Po raz pierwszy w życiu wyszłam z kina w połowie seansu. Wcześniej salę opuściło 8 osób na 20 obecnych. Doceniam grę aktorską Kingi Preiss, ale poza tym to dno. Dużo obrzydliwych scen, bezsensowne piosenki nic nie wnoszące do fabuły, ogólny brak myśli przewodniej. Rozumiem, że to film festiwalowy do wygrywania nagród wręczanych przez znawców sztuki wyższej. Pytam się zatem co taka produkcja robi w sieciowych kinach? Chciałam obejrzeć ciekawy film z dobrą muzyką a obejrzałam 50 minut gołych cycków i pseudośpiewania. Dziękuję.
Dodam jeszcze ze chała , masakra i dno . Nie boje sie trudnego kina , nie lubię komerchy i z przyjemnością wysiedzę
na każdym ambitnym , nawet mocno zawiłym i przygnębiającym albo zakręconym obrazie . Ten film nie ma nic wspólnego z dobrym kinem . Nudzi. Żenuje. Prowokuje pytanie głównie " po co " (robić i oglądać takie kino) , "dlaczego "( dobrzy aktorzy przyjmują takie role) i "kto" odda mi kasę za ten stracony czas .
Chciałam mieć własne zdanie na temat tego filmu ale trudno mi było wytrwać do końca . To szmira , którą ktoś chce nam wcisnąć jako wyrafinowaną i zakręconą sztukę . Ten film ma reprezentować Polskę na festiwalu zagranicznym . Zgroza, żenada i obciach.
Mi się podobał, nie wiem po co w sieci zamieszczacie tyle hejtu, wyładowanie frustracji (inaczej - własnej wyrafinowanej opinii) wam jakoś pomaga w życiu?
Nie oczekuję odpowiedzi, darujmy sobie shitstorm ;) // 10 wam na złość :* film warty uwagi, jedni docenią, drudzy będą hejtować, norma.
Dostaniesz odpowiedź.
Bo chcielibyśmy mieć własne, polskie fajne filmy. O naszych realiach/nierealiach, w naszych sceneriach, w naszym języku, o nas. A dostajemy niestrawny syf i to za nasze publiczne pieniądze.
Za nasze pieniądze te filmowe beztalencia piją wódkę i bawią się na planie.
Taak! Doceniam tę dbałość o detale, kiedy to wódka na planie jest prawdziwa. To widać!
Pierwsze 5 minut fajny wstęp. Potem zabrakło pomysłów, zabrakło pieniędzy na scenarzystę, więc całą godzinę wypełnili scenami pełnymi przemocy na modę amerykańską i golizną, trzy po trzy. Film bezdennie głupi.
Było by 1/10, sprawę ratują dwie rozebrane do rosołu nastolatki... i śpiew Kingi Preis.