PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1033}

Chłopcy z ferajny

Goodfellas
8,3 313 115
ocen
8,3 10 1 313115
8,7 49
ocen krytyków
Chłopcy z ferajny
powrót do forum filmu Chłopcy z ferajny
ocenił(a) film na 10
kaioken26

Nie będę zakładał nowego tematu, więc napiszę tutaj.

Jak wiadomo Pesci gra tutaj role życia. Kradnie każdą scenę ze swoim udziałem. Liotta również świetny. Szkoda, że nie utrzymał podobnego poziomu w późniejszej fazie swojej kariery tylko zaczął grać byle jak i w byle czym. Najsłabiej (najmniej doskonale) zaprezentował się De Niro. Nie był to jego najwyższy poziom. Dla mnie błysnął jedynie w tej scenie - http://www.youtube.com/watch?v=z49xZ7VcfqE
Papieros w gębie, ironiczny i delikatny uśmieszek, drobny ruch brwią -> (Co mi tam! Zabije sukin*yna! To moja forsa!) Świetnie Bob to pokazał. Dziwi mnie ta nagroda NYFCC dla PIERWSZOPLANOWEGO aktora. Conway był wyraźnie postacią drugoplanową.
Podsumowując: Kapitalne aktorstwo Pesci'ego, Liotty. De Niro nieco z tyłu.

kaioken26

Po części zgadzam się, ale de Niro jest na takim poziomie aktorskim, że jeżeli nawet zagra nieco gorzej, to i tak zachwyca. Co do sceny, której podałeś link, to jest świetna, ale mi jeszcze bardzo podoba się ta, w której Jimmy dowiaduje się, że Tommy nie żyje.

ocenił(a) film na 9
Joker068

Mam takie samo zdanie. DeNiro w większości filmów prezentuje swój stały, bardzo dobry poziom, dobrze się go ogląda po prostu. A w "Chłopcach z ferajny" moim zdaniem zagrał swoją najlepszą rolę.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Ten film ma jedną wadę: trudno o nim zapomnieć. Faktycznie, Pesci to sama energia, tykająca bomba. Chyba wszyscy się zgodzimy, że po postaci Michaela Corleone, szczególnie cz. 2, jest to najlepsza postać gangstera w historii kina. Oczywiście scena "funny how" to moja ulubiona.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Ta wada to tak naprawdę zaleta. Filmy o których się szybko zapomina nie można nazwać wybitnymi. Gdzieś czytałem, że scena 'funny how" powstała z inicjatywy samego Pesci'ego. Nie było jej w scenariuszu i Joe postanowił dodać coś od siebie. Właściwie identyczną postać gra w "Kasynie' , ale tam już lekko przeszarżował moim zdaniem.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Kasyno już nie ma tego nerwu, dynamiki co Chłopcy. I Pesci nie przeszarżował, tylko nie dostał roli wariata, tylko agresywnego, ale nie psychopatycznego gangstera. Dlatego to chyba to już nie ten Pesci-Tommy.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Kłóciłbym się. W Kasynie również nie wiemy co Pesci wymyśli za sekundę, a to wbije komuś pióro w szyję, a to wsadzi komuś głowę w imadło, a to wyrzuci Ginger na bruk. Dalej był niezrównoważony. Dla mnie narracja w Kasynie była o wiele dynamiczniejsza. Ogląda się to właściwie jednym tchem. Po obejrzeniu myślałem, że to ten sam poziom co Goodfellas, ale po pewnym czasie stwierdziłem że Casino nie ma już tej siły przebicia.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Dobra, ale zwróć uwagę, że Tommy był mimo wszytko bardziej szalony: jednocześnie zabawny, towarzyski, ale i zakompleksiony i tylko jedno rzucone półserio słówko wystarczyło, że był gotów kogoś zabić. Jego postać była bardziej złożona i ciekawsza. Miał swoje świetne teksty i mocne dialogi. Na tym w dużej części polegał urok Chłopców. W Kasynie tego nie ma, a postać grana przez Pesciego nie jest już tak intrygująca.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Z tym się zgadzam. Tommy DeVito był ciekawszą postacią, ale Santoro też był gotów zamordować za byle obelgę rzuconą w stronę Sama. Siłą kreacji Pesci'ego w Goodfellas jest też to, że gra postać drugoplanową. W związku z czym nie mamy go dość, wręcz chłoniemy kolejne sceny z jego udziałem. W Kasynie momentami odczuwałem przesyt jego grą. Wszędzie było go i jego cholerycznego charakteru pełno. Co by jednak nie pisać to do roli wybuchowego gangstera Joe pasuje idealnie.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Pomyślałem nad tym, ale nie zgadzam się, że chodzi o drugoplanową rolę. Po prostu Tommy'ego lubiliśmy- pomimo wszystko - bo miał w sobie coś zabawnego, jego głupie teksty śmieszyły, jego zachowanie było prostackie, ale nigdy pewnej granicy przyzwoitości nie przekroczył. A poza tym nie uważał się za boga, jak Nicki, czuł np. respekt przed szefem Jimmym, miał serce dla matki itp. A ten jego Nicki nie ma w sobie nic oprócz agresji do wszystkiego i wszystkich, chce rządzić każdym, wykłócał się tylko z każdym o wszystko. Jego JEDYNY zabawny tekst, po którym przypomniał mi się stary dobry Tommy, to był ten, gdy rozmawiał z tym bankierem u Jimmiego, który go ponoć oskubał. To mnie rozwaliło, ale nic więcej. I dlatego właśnie Pesci wychodzi w Kasynie gorzej: jego postać była źle rozrysowana, ale on grał wg mnie świetnie, znacznie lepiej od de Niro, który już mnie irytował z tą swoją ciągle niezadowoloną zmarszczoną gębą.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Zależy co rozumiemy przez granicę przyzwoitości. Zamordowanie niewinnego kelnera jest przekroczeniem wszelkich granic (uwielbiam tą scenę i jak Tommy mówi do Conwaya: Skąd mam wiedzieć kiedy żartujesz?). Rzeczywiście postać Santoro była gorzej nakreślona. Trudniej było go polubić i nie był już tak zabawny, ale i tak moim zdaniem było go za dużo. Bob rozczarował już w Chłopcach, a następne jego role to już równia pochyła. Spadł bardzo nisko. Zaczął grać na jednej minie.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Ale zabicie kelnera nie wchodzi pod kryteria "przyzwoitości", którą definiujemy zgodnie z def.
1. «postępujący zgodnie z normami moralnymi i obyczajami; też: świadczący o takim postępowaniu »
2. «taki jak należy»
http://sjp.pwn.pl/slownik/2512925/przyzwoity

Jako gangster Tommy miał swój honor, swoje zasady moralne, których nie przekroczył - o to mi chodziło.

Poza tym, kelnera tego nie zabił tak po prostu, żeby mieć ubaw (bo wtedy byłoby przekroczenie zasad), on to zrobił pod wpływem Jimmiego, który go podpuścił. Ja bronię Tommy'ego w tej sytuacji, bo on był psychopatą (czyli był chory) i na dodatek miał jakieś kompleksy na punkcie swojej osoby. To była wina Jimmy'ego, bo jako szef i jego kumpel od wielu lat znał dobrze Tommy'ego i powinien wiedzieć, że musi sam uważać ze słowami, bo tego gościa zbyt łatwo ponosi i nie wiadomo co mu strzeli. I jeszcze jedno: zauważ jaka była reakcja Jimmy'ego na to morderstwo - lekka złość, którą kończy zdanie: "A teraz ty wykopiesz grób". I to wszystko. Tommy nigdy tak naprawdę nie wywyższał się przed innymi (w przeciwieństwie do Nickiego), on jedynie bronił swojego honoru. Choć oczywiście brzmi to groteskowo, ale to powodowało, że widz zachowywał sympatię do niego.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Jesteś pewien, że Tommy nie zastrzelił by kelnera gdyby Jimmy go nie sprowokował? Zobaczmy - http://www.youtube.com/watch?v=v8wJt59Q6So

Sytuacja o której mówimy zaczyna się od 2:40. Tommy od razu po słowach Spidera wycisza się (gest rękoma). Złość stopniowo w nim narasta, siedzi spokojnie ale to właśnie jest oznaką gniewu. Jimmy go prowokuje " You let this f*cking punk get away with that?!?" Tommy strzela. Faktycznie chyba masz rację. Gdyby nie prowokację Conwaya prawdopodobne jest to, że Spider dostałby "jedynie" wpie*dol. Czy DeVito był chory psychicznie? Powiedziałbym raczej, że był niezrównoważonym zakompleksionym cholerykiem, nie psychopatą. Osoby chore psychicznie, nawet mordercy izolują się społecznie. Nie zawierają znajomości. Tommy natomiast był wręcz duszą towarzystwa i brylował w dużej grupie ludzi.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

A jeśli chodzi o samo Kasyno, to ciągle nie wystawiłem mu oceny z jednego powodu. Nie pasował mi w ogóle wątek z Sharon Stone - ćpunką, był jakiś taki sztuczny. Mam wrażenie, jakby Scorsese specjalnie tylko wrzucił kobietę na siłę, żeby nie było że sami faceci. W dodatku tak jakby naśladował u de Palmy wątek z Michel Pfeifer też w roli ćpunki w Scarface. Tyle że o ile Michel miała wdzięk i jej wątek miał sens w fabule, gdyż później sam Montana popadł w narkomanię, gdy ona odeszła, o tyle w Kasynie jest to raczej mało sensowne. A gra Stone mnie denerwuje i jej bycie bardziej przeszkadza niż pomaga. Dlatego cały film jest trochę popsuty i dzisiejsza ocena waha się pomiędzy 7 a 8+.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Też odniosłem podobne wrażenie. Scorsese uznał za potrzebną postać kobiecą. Sama Stone jednak wywiązała się bardzo solidnie ze swej roli. Ja nie mam nic do zarzucenia. Pusta i naiwna Ginger w wykonaniu Sharon była chyba szczytem jej możliwości aktorskich. Bardziej drażniła mnie właśnie Pfeifer w Scarface. Była mało wyrazista.
Daj 8. Mało jest tak świetnych "czystych" gangsterskich filmów. Dodatkowo u Scorsese warstwa techniczna i dźwiękowa jak zwykle nienaganna.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Wydaje mi się, że nie doceniasz trochę Pheifer. Na mnie zrobiła bardzo duże wrażenie w scenie w rastauracji:

http://vimeo.com/27285048

Jest znakomita. Wcześniej była zdystansowana i zimna, bo tego rola wymagała, ale mnie to nie przeszkadzało, w przeciwieństwie do ciągle wrzeszczącej i nerwowej Stone.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Być może. Bardzo lubię Pfeiffer, ale w Scarface nic wybitnego nie pokazała. Zresztą cały Człowiek z blizną mnie rozczarował.

użytkownik usunięty
Gordon Geko

"Funny how" to rzeczywiście świetna scena, kultowa już, ale w "Goodfellas" roi się od pamiętnych scen. Ja osobiście uwielbiam kolację u mamy Tommy'ego i komentarz Jimmy'iego "Podobny do naszego znajomego". Niezapomniane arcydzieło małego, wielkiego Martiego.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Genialna scena, ale dobry był jeszcze żart z kawą u Stacksa.

kaioken26

No co ty gadasz - a scena z futrem?

ocenił(a) film na 10
aga7765

Słabsza.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Najlepsza scena z De Niro w tym filmie, to duszenie kablem tego buraka oraz chwila po tym jak dowiaduje się o śmierci Tommy'ego.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Słabszą forma De Niro? Nie sądzę.
Co do reszty - pełna zgoda. Mimika przy podjęciu decyzji o skasowaniu Morriego - kozacka :), no a Joe to już w ogóle... Lata od filmu mijają (jak szalone) i wciąż mam wrażenie, że ten kurduplowaty, skrzeczący furiat, to najlepiej zagrany bandzior, jakiego widziałem w filmie.

ocenił(a) film na 8
kaioken26

Chłopcy z ferajny- zajebisty film fajny ;)

ocenił(a) film na 6
kaioken26

Jeden z najbardziej przecenianych filmów wszech czasów. Ale co kto lubi :)

urdi

Uważam tak samo. Uwielbiam filmy gangsterskie, Ojciec Chrzestny to w ogóle mój ukochany film. Ale ten był lekko rozczarowujący. Ogólnie 7 można dać ale na pewno nie więcej. Średnia 8,3 to moim zdaniem zdecydowanie za wiele.

ocenił(a) film na 10
AlexabezKeksa

Co wy wiecie o dobrym filmie, ulungi jedne.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Nie zgodzę się...Film jest GENIALNY - kocham go, uwielbiam, znam na pamięć - byłem w kinie wieki temu, zdarłem parę VHS, ostatnio kupilem i obejrzałem Blu Ray - ALE - szczerze nie znoszę ostatniej, narkotykowej części filmu w której wiecznie naćpany i upocony Ray Lyotta kursuje samochodem po mieście...i tak dałem 9/10, choć dałbym dychę...

ocenił(a) film na 10
RogerVerbalKint

Ja tu widzę 10/10 pod twoim nickiem.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

A może i tak - nie pomnę po latach - ale i tak część ćpunowska odstaje klasą od eleganckiej gangsterki z pierwszych 3/4 filmu...

ocenił(a) film na 10
RogerVerbalKint

Jestem ciekaw co tak się ludziom nie podoba w tej części filmu. Twoja opinia jest już kolejną negatywną na temat tego fragmentu z którą się spotkałem. Przecież gangsterska "sielanka" nie może wiecznie trwać. Scorsese narkotykowy upadek Hilla podaje to znakomicie. Zmienia tonację filmu by widz lepiej poczuł jego stan. Te przyspieszone ruchy kamery, dynamiczniejszy montaż, "Jump into the fire" Nilssona w tle. Może ta część odstaje pod względem czysto wizerunkowym dla widza, ale na pewno nie pod względem reżyserskim czy scenariuszowym.

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Cóż - może to kwestia wrażeń estetycznych związanych z odbiorem filmu - pierwsze 3/4 mogę oglądać bez końca, sprawia mi to fizyczną wręcz przyjemność z obcowania z obrazem i dźwiękiem - część narkomańska po prostu drażni...czasami zapuszczam sobie po raz nie wiem który ten film, ale końcówkę zwykle sobie odpuszczam, lub przewijam do momentu finalnego monologu Ray'a Lliotyy i strzelającego Joe Pesci.

kaioken26

Wybitne dzieło. Takich filmów już niestety nie ma..

kaioken26

trudno się nie zgodzić ...

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Tak samo jak Żądło

ocenił(a) film na 10
kaioken26

Aż dziwne, że nie dostał oskara za najlepszy film. Dostał go "Tańczący z wilkami" o którym dziś nikt nie pamięta.

ocenił(a) film na 4
beem

Wiele osób pamięta (ocen ok. 2,5 razy mniej niż Goodfellas), w tym ja, oglądałem niedawno i spodobał mi się o jakieś pół skali filmwebu bardziej. Odnosząc się do pierwszego postu, to film ma wiele wad a zasadniczą jest gatunek, nieciekawi, wstrętni bohaterowie, nieabsorbująca historia, żadnych pozytywnych wartości, dłużyzny.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Serio? Zdumiewające, jak niewiele się tu dzieje i jakimi drobnymi rzezimieszkami są bohaterowie filmu. Zajmują się okradaniem ciężarówek i handlem... papierosami. Czasem kradną futra. Gdy tylko zabierają się za grubszy numer (narkotyki), niemal natychmiast ładują się w tarapaty. A gdy podskakują mafii i to naprawdę gościowi z najniższego szczebla, od razu zostają załatwieni. To film o płotkach. Jeśli coś faktycznie zasługuje na wyróżnienie to czołówka Saula Bassa (napisy przelatujące jak z okna pociągu) i aktorstwo, zwłaszcza RAYA LIOTTY i PAULA SORVINO, zupełnie za swe indywidualne występy niedocenionych na rzecz wyjątkowo nudnego Roberta De Niro i faktycznie rewelacyjnego Joe Pesci.

ocenił(a) film na 10
AutorAutor

"To film o płotkach." Tak, ale co z tego? Temat nie warunkuje wykonania, a Scorsese reżyserując Goodfellas wspiął się na swoje wyżyny. Ile tu jest maestrii w opowiadaniu, jazdach kamery, montażu, subtelnym czarnym humorze, doborze muzyki itd. Wspomnę tylko sekwencję odkrywania kolejnych ciał z grającą "Laylą" w tle i otwarcie drzwi od ciężarówki zsynchronizowane z początkiem solówki. Albo wątek narkotykowy podczas którego Martin zmienia kąty ustawienia kamery, eksperymentuje z zoomami i dynamiczniejszym montażem. Do teraz pamiętam jak oglądałem Chłopców po raz pierwszy to zrozumiałem czym może być reżyseria. Liotta oczywiście znakomity. Zgadzam się z tym.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Doceniam to wszystko. Ale mnie się ten film wydał po prostu... błahy. Co innego "Kasyno" - tu faktycznie wykwintna forma wizualna Scorsese zrymowała się z ważkim tematem i ten film faktycznie można zestawiać z "Ojcem chrzestnym" czy "Dawno temu w Ameryce". A "Chłopcy..." to poziom "Życia Carlita" czy "Człowieka z blizną", wcale nie niski, nie o to chodzi, po prostu nie ten rozmiar kapelusza, ot wszystko.

ocenił(a) film na 10
AutorAutor

Nie widzę w czym Kasyno jest lepsze od Chłopaków, no może poza zdjęciami. Historia jest bardziej ważka? To nadal ta sama opowieść o zbirach, kryminalnej stronie Ameryki tylko, że ubrana w droższy garnitur. Oczywiście jest to wciąż znakomite kino, ale więcej tam jest pudeł koncepcyjnych. I bohaterowie są płytsi, zwłaszcza główna postać kobieca. Wątek Sharon Stone bardzo na jedną notę, jednowymiarowa postać ćpunki, którą stać tylko na najgorsze. Te jej przepychanki z męskimi postaciami wydawały się przemelodramatyzowane. Jak tu ją porównać z wspaniałą Bracco, która jako ta zwykła kobieta zachłystuje się tym światem, uzależnia się od niego i od Hilla, ale jednocześnie dostrzega jego fałszywość i stara się utrzymać rodzinę w całości? Pięknie zniuansowany wątek. Bob jest w Kasynie jeszcze nudniejszy niż tu. Pesci oczywiście dynamit, ale to jest przełożenie tej samej roli jeszcze raz. I całość gubi ten bezbłędny ton narracyjny. Martin traci tam trochę wyczucia dowalając bodajże 3 narratorów z offu, podkręcając swój styl i rozwadniając materiał tymi obyczajowymi przepychankami. Nie śledzi się tego już z takimi wypiekami na twarzy. Impakt Kasyna zawsze wydawał mi się słabszy jakby Martin chciał zbyt mocno i w efekcie wyszło odwrotnie. Nie ulega wątpliwości, że to nadal jest kino potężne do którego Scorsese się już potem nigdy nie zbliżył. Ani w Wilku z Wall Street, ani w Irlandczyku. Choć tym drugim był najbliżej.

ocenił(a) film na 7
kaioken26

Rozmiar tej historii jest większy. To niemalże opera. Kasyno staje się tu metaforą przeobrażenia Ameryki i widać tę przemianę jak w soczewce Las Vegas. Zmienia się nawet mafia, to firmy biznesowe, deweloperskie, syndykaty, trusty, a nie kryminaliści z karabinami maszynowi. Taką diagnozę udało się przeprowadzić równie skutecznie chwilę wcześniej Barry Levinsonowi w filmie "BUGSY" (i w pewnym stopniu braciom Coen w "Ścieżce strachu"). Pasjonujące intelektualnie kino.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones