Bohaterami filmu jest para staruszków, którzy w rytmie codziennych obowiązków przestają darzyć się wzajemną troską. Ich wspólna obojętność wdziera się w atmosferę domu.
Nie wiem, jakim cudem, udało mi się źle zrozumieć film. I przyznam, że ten nieistniejący bardziej mi się podobał.
Nie zorientowałem się jakoś, że staruszka wyszła, i w ostatniej scenie, jak staruszek nalewa jej herbatę, a jej nie ma, pomyślałem, że nie żyje.
Chwyt stary i sprawdzony w kinie, pokazanie kogoś, kto...