PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32380}

Godziny

The Hours
7,3 108 146
ocen
7,3 10 1 108146
7,3 26
ocen krytyków
Godziny
powrót do forum filmu Godziny

Wiem, ze ryzykuję wiele pisząc krytyczną opinię, ale co mi tam - przywykłam. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo zmienił mi się odbiór tego filmu na przestrzeni lat. Obejrzałam go 1 raz jako osiemnastolatka. Teraz, drugi raz, jako trzydziestoparoletnia kobieta. I mam wrażenie, ze to dwa inne filmy! :D
Przyznam szczerze, że do Godzin wróciłam głównie przez klimat, który mnie urzekł, bo za pierwszym razem kompletnie nie mogłam "przyjąć" tego filmu. Za pierwszym razem, w roku premiery, gdy chodziłam jeszcze do liceum, moje odczucia do Godzin były ambiwalentne. Zachwyciły mnie zdjęcia i atmosfera, zwłaszcza części z Virginią Woolf - kupiłam nawet wtedy książkę Pani Dalloway. Nie mogłam jednak zdzierżyć części skandalizującej (pocałunki choćby) i swoistej aury liberalizmu obyczajowego, pochwały dla stylu życia opierającego się głównie na spełnianiu swoich chciejstw, bez oglądania się na skutki i moralność. Bohaterki wydawały mi się egoistyczne, niewdzięczne i pozbawione etyki. Nie mogłam ich polubić i współczułam ich biednym mężom.
Teraz, po ponad 10 latach, odbiór mocno mi się zmienił. Odnoszę wrażenie, że Stephen Daldry nie chce nikogo szokować, tylko stara się zmierzyć z konfliktem dwóch ważnych celów w życiu człowieka: powinności, wierności zasadom, altruizmu kontra realizowania swoich potrzeb i pragnień. Konflikt ten jest niezwykle trudny i niezależnie od tego, co zostaje wybrane, zawsze ponosi się przykre konsekwencje. Gdyby Virginia pozostała na wsi, zadowoliłaby Leonarda, okazała mu wdzięczność za to jak wiele dla niej poświęcił. Z drugiej strony, tkwiłaby zamknięta w klatce, co dodatkowo by ją dobiło i wątpię, by poprawiłoby to relacje między nimi. Rozumiem, że czuła się traktowana protekcjonalnie i jak ciężko było jej wrócić do roli żony z roli dziecka. Mam teraz o wiele więcej zrozumienia dla Virginii, choć wciąż szanuję również jej męża i uważam, ze oboje byli najbardziej sensowną parą w całej tej gromadzie. Miło mi się patrzyło na bliskość między nimi, wyrażającą się w gestach, takiej jakby szczerości.
Odnośnie Laury Brown - niestety, nadal budzi moją ogromną niechęć. Jestem w stanie zrozumieć, że z jakiegoś powodu nie odnajdowała się w życiowych rolach, ale wkurzało mnie całkiem ostro, gdy po prostu popadła ze skrajności w skrajność. Najpierw nie protestowała, gdy biernie "zrobiono" z nią żonę i matkę. Dawała fałszywą nadzieję zarówno mężowi, jak i dziecku. A potem nagle uznała, ze teraz bedzie mysleć tylko o sobie. Na oczach małego dziecka całowała się z sąsiadką, potem porzuciła go i zdezelowała życie mężowi, który przecież nic złego nie robił. Nie zmuszał ją do niczego. Daldry jednak nie pozostawia złudzeń - wybory Laury mają swoje konkretne skutki. Widać to wyraźnie, gdy starsza już Laura zostaje kompletnie sama w pustym pokoju. Odrzuciła swoich bliskich, nie został jej więc nikt, komu mogłaby zaufać. Pięknie zagrała w tym wątku Toni Colette.
Najbardziej znużył mnie i zmęczył motyw Clarissy. Nie znalazłam w nim żadnej nastrojowości, być może dlatego. Clarissa jako kobieta współczesna całkowicie podąża za swoimi potrzebami, dochodząc do skrajności odwrotnej niż jej poprzedniczki: przestaje kompletnie doceniać to, co inni dla niej robią. Chce z kimś być? Jest. Nie chce? Odchodzi. Chce mieć dziecko? Ma, bez ojca. Chce żeby Richard był na przyjęciu? Prawie go tam ciągnie. Skupiając się nad emocjami z przeszłości traktuje swoją kobietę jak mebel, który zawsze będzie stał w salonie i dopiero rozmowa z córką jakoś ją "ogarnia". Najgorszy sprzeciw włączył mi się przy okazji Richarda własnie, bo odebrałam jego uczynek jako pochwałę eutanazji/samobójstwa.
Reasumując, potrzebowałam troszkę czasu i troszkę wyrozumiałości, żeby bardziej zrozumieć ten film. Nadal nie zgadzam się w całości z rozrachunkiem Daldry'ego, który akcenty stawia nieco inaczej niż ja przez wgzląd na odmienne systemy etyczne. Nadal też drażnią mnie sceny z całowaniem siostry i sąsiadki, które nic nie wnoszą do treści moim zdaniem (obie kobiety nie były homoseksualne, nie było też między siostrami kazirodztwa). Widzę już jednak, że pytania, które stawia są całkiem sensowne i warto się nad nimi zastanowić na własny rachunek

ocenił(a) film na 8
Szarobure

Mam podobne odczucia, choć nadal uważam, że film jest bardzo dobry. Zresztą- by taki był, nie musimy przecież koniecznie odczuwać sympatii do głównych bohaterów.

Morska_Bryza

JAsne :). Kino przyzwyczaiło nas, ze głównemu bohaterowi się kibicuje. Nawet gdy jest seryjnym mordercą ;)

ocenił(a) film na 4
Szarobure

Świetna recenzja. Dzięki za zwrócenie uwagi na kilka istotnych kwestii, które umknęły mojej uwadze z tej racji, że film moim zdaniem jest przez większość czasu śmiertelnie nudny, niestety. Nie potrafiłem się skupić podczas seansu na dość ciekawej treści ukrytej pod kopułą nużącej formy.

ocenił(a) film na 6
gwidon_shepard

"ciekawej treści ukrytej pod kopułą nużącej formy." - otóż to, moje odczucia

ocenił(a) film na 8
Szarobure

W sumie dużo Ci się nie zmienilo, bo dalej pocałunki są Ci obmierzłe i w dalszym ciągu uważasz posunięcia głównych bohaterek, może z minimalnym wyjatkiem Virginii za egiostyczne

Ewiatko

Tak, pocałunek z własną siostrą jest dla mnie obrzydliwy. Kazirodztwo jest dla mnie niesmaczne.

ocenił(a) film na 8
Szarobure

To nie musi być od razu kazirodztwo, to jest/był tylko pocałunek .

Ewiatko

No ok, brzydzi mnie całowanie się z własną siostrą. To naprawdę takie dziwne?

Ewiatko

Jakie znaczenie i sens miała ta scena dla całego wątku? Co wnosiła? Jaki był przekaz ukryty za tym pocałunkiem?

ocenił(a) film na 8
Szarobure

Może to, że lubiła kobiety, bo była lesbijką?

Ewiatko

Bycie lesbijką nie znaczy, ze całujemy się z siostrami. Ja jestem hetero i nie całuję brata. Gdyby była lesbijką, zbliżyłaby się do kobiety. Poza tym Woolf lesbijką nie była, raczej była bi.

ocenił(a) film na 8
Szarobure

Była, piszą o tym źródła. Jej małżeństwo jak piszą mądrzejsi od nas nigdy nie było skonsumowane.

Ewiatko

Myślę, ze nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy było czy też nie, nawet mądrzejsi od nas. To jedynie teoria, jedna z wielu, nie popierana przez wszystkich badaczy i biografów Woolf. Sporo stron, również tych skupionych wokół amerykańskiego środowiska LGBT, okresla Virginię jako osobę biseksualną.

Szarobure

Poza tym to nie ma wiekszego znaczenia dla motywu pocałunku z własną siostrą. W filmie nie pojawia się Vita, ani na moment.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones