W ostatnich latach canneńskie filmy otwarcia były w najlepszym razie niezłe („Café Society”) w najgorszym… no cóż, były „Grace księżną Monako”. Film Arnauda Desplechina plasuje się gdzieś pomiędzy, prezentując poziom średni, ale nie tragiczny. Jest to nieco rozczarowujące, bo po autorze niezłego „My golden years”...
Byłam pewna, że będzie to film bardzo poruszający, ale niestety, mimo dużego potencjału, ciekawił mnie jedynie do połowy. Później miałam tylko nadzieję na to, że przedłużające się sceny o kręceniu przez Ismaela filmu oraz o jego relacji z ojcem Carlotty i innymi ludźmi w końcu się skończą. Ale nie... Do samego końca...
więcej