PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1067}

Lęk pierwotny

Primal Fear
7,9 145 148
ocen
7,9 10 1 145148
7,1 25
ocen krytyków
Lęk pierwotny
powrót do forum filmu Lęk pierwotny

Film trwa 130 minut. Przez 120 minut czułem, że oglądam kompletną chałę... Masa
nieścisłości, mało przekonujących scen i tyle. Raz jak wpadają na luzie do kryjówki
meneli, potem zachowanie pani prokurator w sądzie, wątek z pedofilią, bezwzględny
urzędnik, kradzież kasety z miejsca zbrodni (bez rękawiczek), morderstwo na mafiozie.
Cóż powiedzieć, nic nowego, a na dodatek bez ładu i składu. Cały czas zastanawiałem
się co tacy mistrzowie aktorstwa jak Gere i Norton robią w takim gniocie. Do końca
wytrwałem właśnie dla nich. Kiedy skończyła się rozprawa i pojawiła się na ckliwa
scenka z parka prawników myślałem, że wstanę i napiszę list protestacyjny do obu wyżej
wspomnianych panów. Po obejrzeniu końcówki zamarłem. Przez dwie godziny pan
Gregory Hoblit robił mnie w konia. Świadomie nakręcił gniota i nafaszerował go
tandetnymi wątkami, żeby widz utwierdził się w przekonaniu, że faktycznie ogląda
wyjątkowo idiotyczne, hollywoodzkie filmidło. Kiedy widz kupi już cały podstęp, reżyser
ustami Nortona kpi sobie w żywe oczy z widza. Przecież wszystkie słowa wypowiedziane
niby do Gere'a, w rzeczywistości odnoszą się do widza. Na czele z "Miałem Cię za kogoś
inteligentnego... nigdy nie było Aarona. Był tylko Ray." Dla mnie "Primal Fear" jest po
prostu arcydziełem i o tyle genialnym, że przez dwie godziny oszukującym w wyjątkowo
podstępny sposób widza, tylko po to, aby na sam koniec kopnąć przysypiającego widza
w zęby...

ocenił(a) film na 8

Wypowiedziałeś dokładnie to, co chciałbym napisać tylko może nie umiałem tego aż tak precyzyjnie nazwać. Zgadzam się z każdym słowem, przecinkiem i kropką w tej wypowiedzi:)

ocenił(a) film na 5

Zupełnie się z Wami nie zgadzam.

Są filmy, które prowadzą z widzem grę, zmuszajągo do myślenia. Oglądając zastanawiamy się kto popełnił zbrodnie, jakie jest rozwiązanie zagadki. Moim zdaniem Lęk pierwotny do nich nie należy. Jest przydługawy, nudny, brakuje w nim głównego wątku- cały czas miałem wrażenie, że ten film składa się z kilku pobocznych. Może i zakończenie mnie zdziwiło, ale na pewno mnie nie "kopnęło w zęby". Głównie dlatego, że ani przez chwilę nie zastanawiałem się kto tak na prawdę jest mordercą.

Największą nieścisłością jest właśnie zakończenie. Myślicie, że chłopak z ulicy byłby w stanie przez kilkadziesiąt godzin rozmowy z psychologiem go oszukiwać i wprowadzać w błąd? Żaden psycholog/psychiatra nie dałby się tak wymanewrować.

Jaca37- myślisz, że jak kogoś zabije, a potem zacznę udawać rozdwojenie jaźni to trafię na miesiąc do zakładu dla psychicznie chorych i to wszystko? Nikt się nie połapie, że oszukuje?

pzdr

ocenił(a) film na 8
adam_mur

Owszem, pełna zgoda w ocenie samego filmu jako klasycznego kryminału. Film jest co najwyżej przeciętny. Długi, momentami bardzo nudny, bardzo przewidywalny, kilka wątków wyjaśniono w banalny sposób. Ocena max 6/10. Natomiast zakończenie nadaje zupełnie innego wymiaru temu filmowi. Na pewno TOP 10 zakończeń, jakie było mi dane zobaczyć do tej pory, a które zrobiły na mnie wrażenie.


Zakończenie nie jest nieścisłe, wszystko się zgadza. Przez cały film myślisz, że Aaron/Ray jest przygłupawym, a w pewnym momencie i chorym chłopcem. Ostatecznie wychodzi na to, że jest ponadprzeciętnie inteligentnym psychopatą tak naprawdę, który wszystkich wykiwał. Psychopaci są często ponadprzeciętnie inteligentni (przykład Breijvick w Norwegii). Druga sprawa, on nie był badany przez psychologa/psychiatrę tylko nieformalnie przez znajomą adwokata, specjalistkę od czegoś tam, nie pamiętam. I ona po prostu się dała nabrać na grę Aarona/Raya, nie mając doświadczenia i specjalistycznej wiedzy w tym zakresie. Widz (przynajmniej ja, Ty chyba również, skoro stwierdziłeś, że Aaron/Ray wręcz nienaturalnie wykiwał wszystkich, co w realu jest niemożliwe) również się na to dał nabrać, ponieważ w filmie jest wyraźnie zaznaczone i powiedziane, że po pierwsze ona nie ma takich kompetencji i nie jest specjalistką w tej dziedzinie, a po drugie, że robi to nieformalnie albo nawet nielegalnie po części, pracując tylko dla adwokata, służąc mu jedynie radą i pomocą koleżeńską. Jednak pomimo tego, że owe czynniki są wyraźnie w filmie uwzględnione fabuła jest tak poprowadzona, że WIDZ zaczyna wierzyć w tę diagnozę (błędną jak się okazuje) i zapomina lub nie bierze już zupełnie pod uwagę wymienionych wcześniej SZCZEGÓŁÓW jak by się wydawało.

Trzecia sprawa, w scenie przesłuchania w sądzie owej "specjalistki psychiatrii" prokurator oficjalnie obala i podważa jej wiarygodność, a tym samym diagnozę, że Aaron/Ray cierpi na rozdwojenie jaźni. Niestety, w tym momencie WIDZ jest już tak zakręcony i wciągnięty w tę fabułę, że zaczyna stawać po stronie Aarona/Raya, natomiast prokuratorka jawi mu się jako ta "zła", która chce skazać na śmierć biednego chłopca. Widz nie bierze pod uwagę już tych szczegółów wymienionych wcześniej, jednak jeszcze bardziej się utwierdza w błędnej diagnozie. W tej scenie przesłuchania w sądzie następuje jeszcze lepszy "wątek" - po "zdyskredytowaniu" znajomej adwokata przez panią prokurator sędzina pyta prokurator "czy zlecić badania psychiatryczne?", na co prokuratorka odpowiada mniej więcej, że "w tej sytuacji nie jest to już konieczne", gdyż nie chodziło jej już o prawdę, ale o wygranie sprawy i zadowoliła się obaleniem świadka "obrony". I paradoksalnie tutaj znowu WIDZ wciągnięty już w daną intrygę reżysera, ponownie chciałby, aby jednak doszło do badań psychiatrycznych Aarona/Raya - wtedy na pewno uda się go uratować przed karą śmierci. Pomimo tego, że sumasumarum wyszło, że prokurator miała rację to ta właśnie scena pokazuje błąd prokuratury i w rzeczywistości niesprawiedliwość, złe mechanizmy i niemoralne intencje. Nie liczyła się prawda tylko wygrana sprawa. TA SCENA ANALIZUJĄC CAŁY FILM JEST KLUCZOWA.

Jednak ta scena robi widza w bambuko i daje Aaronowi/Rayowi (oraz reżyserowi) ostatnią szansę - wie, że musi odegrać w sądzie swoją szopkę, a wtedy przynajmniej tutaj wszyscy mu uwierzą i zostanie uniewinniony. Tak się staje i zostaje on skierowany do zakładu psychiatrycznego. Owszem, nie wiemy co było dalej, jak przeszedł przez badania specjalistyczne itp., bo film się skończył. Ale nie o to chodziło, chodziło właśnie o ukazanie błędu sądu, prokuratury, adwokatury, chodziło o dobre zakończenie i tutaj zgadzam w 100% się z Jaca37 - chodziło o finalne zakpienie sobie z widza, zagranie na jego emocjach, wyłączając przy tym jego rozum. To moim zdaniem reżyserowi wyszło genialnie!!! I to moim zdaniem podnosi o wiele rangę tego filmu, pomimo słabej fabuły wcześniej.

Pytanie jest tylko jedno, czy reżyser zrobił to wszystko świadomie, że nakręcił film jako taki słaby, a zakończenie genialne i rewolucyjne? Czy może udało mu się uzyskać taki efekt przypadkiem?.....ale czy ktoś byłby tak genialny, żeby kręcąc słaby film zrobić świetne zakończenie? Nie sądzę...więc stawiam na pierwszą opcję.

PS. I jeszcze jedno, to że jakikolwiek film jest przydługawy i nudny nie oznacza, że jesteś zwolniony z śledzenia akcji (szczególnie kryminału) i zastanawiania się kto tak naprawdę jest mordercą. Już lepiej byłoby wyłączyć film albo przełączyć na inny. Ale jak widać w tym filmie właśnie o to chodziło. Oglądając kryminał TRZEBA się zastanawiać kto, co, jak itp. Inaczej nie ma sensu zaczynać oglądać tego gatunku kinematografii. Można przypuszczać, być znudzonym (jak ja również), śmiać się np. "padnę jak tak się banalnie skończy, żałosny film...", ironizować....wszystko robić, ale jednak jakikolwiek minimalny wysiłek intelektualny MUSI być ze strony widza włożony. Żeby mógł przynajmniej pamiętać, co się działo w filmie i analizować czy film się trzyma w finale kupy.

Potem można się albo rozczarować albo pozytywnie zaskoczyć. Ja się pozytywnie zaskoczyłem i na końcu ten nudny film zacząłem bardziej szczegółowo analizować, dochodząc do wniosku, że jest nad czym posiedzieć.

Reasumując, film ogólnie na 6/10, jednak w perspektywie zakończenia uważam, że jest minimum bardzo dobry 8/10 i taką też wystawiłem mu ocenę.


PS. 2. Jedyne, co mnie w nim zastanawia i nie do końca zostało wyjaśnione, a jest istotne dla finału to fakt, że tak inteligentny psychopata popełnił tak nieprzygotowaną zbrodnię i dał się tak łatwo złapać. No ale są różni psychopaci. Jednak to w żadnym wypadku nie wpływa na ocenę, bo raczej nie o to w tym chodziło.

PS. 3. Reasumując, każdy FAN KRYMINAŁÓW POWINIEN TEN FILM ZOBACZYĆ.

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

Owszem, pełna zgoda w ocenie samego filmu jako klasycznego kryminału i thrilleru. Film jest co najwyżej przeciętny. Długi, momentami bardzo nudny, bardzo przewidywalny, kilka wątków wyjaśniono w banalny sposób. Ocena max 6/10. Natomiast zakończenie nadaje zupełnie innego wymiaru temu filmowi. Na pewno TOP 10 zakończeń, jakie było mi dane zobaczyć do tej pory, a które zrobiły na mnie wrażenie.


Zakończenie nie jest nieścisłe, wszystko się zgadza. Przez cały film myślisz, że Aaron/Ray jest przygłupawym, a w pewnym momencie i chorym chłopcem. Ostatecznie wychodzi na to, że jest ponadprzeciętnie inteligentnym psychopatą tak naprawdę, który wszystkich wykiwał. Psychopaci są często ponadprzeciętnie inteligentni (przykład Breijvick w Norwegii). Druga sprawa, on nie był badany przez psychologa/psychiatrę tylko nieformalnie przez znajomą adwokata, specjalistkę od czegoś tam, nie pamiętam. I ona po prostu się dała nabrać na grę Aarona/Raya, nie mając doświadczenia i specjalistycznej wiedzy w tym zakresie. Widz (przynajmniej ja, Ty chyba również, skoro stwierdziłeś, że Aaron/Ray wręcz nienaturalnie wykiwał wszystkich, co w realu jest niemożliwe) również się na to dał nabrać, ponieważ w filmie jest wyraźnie zaznaczone i powiedziane, że po pierwsze ona nie ma takich kompetencji i nie jest specjalistką w tej dziedzinie, a po drugie, że robi to nieformalnie albo nawet nielegalnie po części, pracując tylko dla adwokata, służąc mu jedynie radą i pomocą koleżeńską. Jednak pomimo tego, że owe czynniki są wyraźnie w filmie uwzględnione fabuła jest tak poprowadzona, że WIDZ zaczyna wierzyć w tę diagnozę (błędną jak się okazuje) i zapomina lub nie bierze już zupełnie pod uwagę wymienionych wcześniej SZCZEGÓŁÓW jak by się wydawało.

Trzecia sprawa, w scenie przesłuchania w sądzie owej "specjalistki psychiatrii" prokurator oficjalnie obala i podważa jej wiarygodność, a tym samym diagnozę, że Aaron/Ray cierpi na rozdwojenie jaźni. Niestety, w tym momencie WIDZ jest już tak zakręcony i wciągnięty w tę fabułę, że zaczyna stawać po stronie Aarona/Raya, natomiast prokuratorka jawi mu się jako ta "zła", która chce skazać na śmierć biednego chłopca. Widz nie bierze pod uwagę już tych szczegółów wymienionych wcześniej, jednak jeszcze bardziej się utwierdza w błędnej diagnozie. W tej scenie przesłuchania w sądzie następuje jeszcze lepszy "wątek" - po "zdyskredytowaniu" znajomej adwokata przez panią prokurator sędzina pyta prokurator "czy zlecić badania psychiatryczne?", na co prokuratorka odpowiada mniej więcej, że "w tej sytuacji nie jest to już konieczne", gdyż nie chodziło jej już o prawdę, ale o wygranie sprawy i zadowoliła się obaleniem świadka "obrony". I paradoksalnie tutaj znowu WIDZ wciągnięty już w daną intrygę reżysera, ponownie chciałby, aby jednak doszło do badań psychiatrycznych Aarona/Raya - wtedy na pewno uda się go uratować przed karą śmierci. Pomimo tego, że sumasumarum wyszło, że prokurator miała rację to ta właśnie scena pokazuje błąd prokuratury i w rzeczywistości niesprawiedliwość, złe mechanizmy i niemoralne intencje. Nie liczyła się prawda tylko wygrana sprawa. TA SCENA ANALIZUJĄC CAŁY FILM JEST KLUCZOWA.

Jednak ta scena robi widza w bambuko i daje Aaronowi/Rayowi (oraz reżyserowi) ostatnią szansę - wie, że musi odegrać w sądzie swoją szopkę, a wtedy przynajmniej tutaj wszyscy mu uwierzą i zostanie uniewinniony. Tak się staje i zostaje on skierowany do zakładu psychiatrycznego. Owszem, nie wiemy co było dalej, jak przeszedł przez badania specjalistyczne itp., bo film się skończył. Ale nie o to chodziło, chodziło właśnie o ukazanie błędu sądu, prokuratury, adwokatury, chodziło o dobre zakończenie i tutaj zgadzam w 100% się z Jaca37 - chodziło o finalne zakpienie sobie z widza, zagranie na jego emocjach, wyłączając przy tym jego rozum. To moim zdaniem reżyserowi wyszło genialnie!!! I to moim zdaniem podnosi o wiele rangę tego filmu, pomimo słabej fabuły wcześniej.

Pytanie jest tylko jedno, czy reżyser zrobił to wszystko świadomie, że nakręcił film jako taki słaby, a zakończenie genialne i rewolucyjne? Czy może udało mu się uzyskać taki efekt przypadkiem?.....ale czy ktoś byłby tak genialny, żeby kręcąc słaby film zrobić świetne zakończenie? Nie sądzę...więc stawiam na pierwszą opcję.

PS. I jeszcze jedno, to że jakikolwiek film jest przydługawy i nudny nie oznacza, że jesteś zwolniony z śledzenia akcji (szczególnie kryminału i thrilleru) i zastanawiania się kto tak naprawdę jest mordercą. Już lepiej byłoby wyłączyć film albo przełączyć na inny. Ale jak widać w tym filmie właśnie o to chodziło. Oglądając kryminał TRZEBA się zastanawiać kto, co, jak itp. Inaczej nie ma sensu zaczynać oglądać tego gatunku kinematografii. Można przypuszczać, być znudzonym (jak ja również), śmiać się np. "padnę jak tak się banalnie skończy, żałosny film...", ironizować....wszystko robić, ale jednak jakikolwiek minimalny wysiłek intelektualny MUSI być ze strony widza włożony. Żeby mógł przynajmniej pamiętać, co się działo w filmie i analizować czy film się trzyma w finale kupy.

Potem można się albo rozczarować albo pozytywnie zaskoczyć. Ja się pozytywnie zaskoczyłem i na końcu ten nudny film zacząłem bardziej szczegółowo analizować, dochodząc do wniosku, że jest nad czym posiedzieć.

Reasumując, film ogólnie na 6/10, jednak w perspektywie zakończenia uważam, że jest minimum bardzo dobry 8/10 i taką też wystawiłem mu ocenę.


PS. 2. Jedyne, co mnie w nim zastanawia i nie do końca zostało wyjaśnione, a jest istotne dla finału to fakt, że tak inteligentny psychopata popełnił tak nieprzygotowaną zbrodnię i dał się tak łatwo złapać. No ale są różni psychopaci. Jednak to w żadnym wypadku nie wpływa na ocenę, bo raczej nie o to w tym chodziło.

PS. 3. Reasumując, każdy FAN KRYMINAŁÓW I THRILLERÓW POWINIEN TEN FILM ZOBACZYĆ.

ocenił(a) film na 5
PiotrekGit

Zakończenie filmu doceniam. Przez nie oceniałem film nie na 5/10, a na 6/10. Czy jest jednak, aż tak wybitne? Kwestia gustu. Dla mnie jest niezłe.

Mnie najbardziej w tym filmie podobała się scena, w której Aaron poraz pierwszy przeistoczył się w Roy'a. Wtedy poczułem, że wreszcie będzie ciekawie. Ale niestety zaraz do łask wrócił słabo zrobiony wątej relacji Vaila i Janet.

Dla mnie ten film nie jest klasycznym kryminałem. To taki trochę:
-film obyczajowy skupiający się na tym kim na prawdę jest Martin Vail i jakie są jego motywacje oraz na wątku tego co jest/było między nim, a Janet
-dramat sądowy
-jest to też kryminał i thiller.

Oczywiście większość filmów czerpie z kilku gatunków i ma kilka wątków. Ale oglądając lęk pierwotny miałem wrażenie bałaganu, tego że reżyser nie wiedział na którym wątku się skupić. A co gorsze każdy jest według mnie niedopracowany. Dlatego ten film w trakcie jego oglądania nie zmuszał mnie do myslenia, do wybiegania naprzód i zastanawiania się kto jest mordercą.
To moje bardzo subiektywne doznania. I przyznaje, że są raczej dla mnie nowe. W każdym filmie nachodzi na siebie kilka wątków. Z tym, że w lęku pierwotnym one wszystkie były niedopracowane. Dobre zakończenie tego nie zmiania.

ocenił(a) film na 8
adam_mur

Jak najbardziej zgoda, że film jest wielowątkowy i w zasadzie każdy jest spartolony. Każdy - poza jednym....tym najważniejszym.

Czyli niemniej, bądź co bądź, głównym wątkiem jest sprawa Aarona/Raya - zabił, nie zabił, jeśli nie on, to kto, psychologia postaci itp. To jest wyraźnie główny wątek i na tym bazuje film.
Na drugim miejscu postać i motywacje adwokata Martina - jego motywacje, w pewnym sensie pycha i próżność, ogólnie psychologia postaci.
Na trzecim miejscu dopiero relacja osobista i zawodowa między Martinem a Janet - i tu pełna zgoda strasznie niedopracowana, a poza tym wpuszczająca film w formułę oklepanego już tysiąc razy banału.
Dopiero dalej skąd się co wzięło, czyli całe wyjaśnienie przeszłości seksualnej Aarona i jego znajomych... - również banalnie wyjaśnione i poprowadzone.
No i wątek czy analiza zachowań niemoralnych prokuratury (wyłowienie zwłok z wody) też gdzieś tam się przemyca, co w końcowej wspomnianej scenie przesłuchania w sądzie znajomej adwokata okazuje się kluczowe.

Suma sumarum, większość wątków jest albo zbyt łatwo i banalnie wyjaśniona albo niepotrzebnie włożona. Tutaj się z Tobą zgadzam w 100%. Chociaż nie z tym, że nawet w tej sytuacji nie skoncentrowałeś się na filmie na tyle, żeby zastanawiać się kto jest mordercą:) Ale pytanie jest jedno (o czym już pisałem): czy to był celowy zabieg reżysera, żeby zamotać, zniechęcić, wynudzić, zbanalizować widza, NIE GUBIĄC GŁÓWNEGO WĄTKU TYLKO POZOSTAŁE, a na końcu mocno zaskoczyć czy po prostu nakręcił przeciętny film, a tylko przypadkowo zrobił świetne zakończenie?

Tak, zakończenie jest świetne, na granicy arcydzieła z 2 powodów, uznanych powszechnie za wyznaczniki świetnych zakończeń. Po pierwsze, naprawdę zaskakuje, nie tak jakby, ale naprawdę, wręcz REWOLUCYJNIE zmienia logikę filmu. A po drugie, pomimo tego, że zmienia REWOLUCYJNIE logikę filmu to po przeanalizowaniu całości, względnie oglądnięciu drugi raz filmu (o zgrozo!:D) WSZYSTKO SIĘ ZGADZA. No i wisienką na torcie jest to, o czym napisał Jaca37 w pierwszym poście - w ostatniej scenie rozmowy Aarona/Raya z Martinem reżyser WYRAŹNIE ustami Aarona/Raya nabija się nie z Martina, ale z WIDZA. To jest wg mnie wyraźnie przez reżysera w ten sposób podane. I przecież nie mógł wykonać takiego zabiegu przypadkiem, ale pokazał tutaj swój wysoki kunszt, który pozwala uzasadnić moim zdaniem wcześniejsze kręcenie gniota (chociaż oczywiście obniżyłem mu ocenę przez to, będąc obiektywny w stosunku do reszty filmów tego gatunku). Tekst Aarona/Raya "Proszę pozdrowić panią prokurator, mam nadzieję, że z szyją wszystko w porządku" jest jakby ostatnim zawołaniem reżysera do widza: "Dobra, wystarczy już tego kręcenia. Obudź się człowieku wreszcie! Powinieneś już się domyślić, że coś jest nie tak." Mi się lampka nieśmiało zapaliła wtedy. Martin w zasadzie odgrywał mnie:) A dopiero potem był pożar:) "Miałem cię za kogoś bardziej inteligentnego..." itp. itd.

W perspektywie zakończenia MUSZĘ stwierdzić, że film nie jest słaby/średni czy nawet gniotem. W perspektywie zakończenia film jest NIEKONWENCJONALNY porównując fabułę do zakończenia. Końcowy efekt jest jak dla mnie znakomity. Oczywiście również jest to moja subiektywna ocena. Jednak sam wspomniałeś, że zakończenie również Cię zaskoczyło, chociaż dla Ciebie jest ono jedynie niezłe. Cóż, tutaj się wyraźnie różnimy:) Ale takie nasze prawo:) Dla mnie jest to obecnie zakończenie TOP 10, gdyż spełnia wymienione wcześniej przeze mnie cechy w 100%.

A tak poza tym, jakie filmy z tego gatunku byś polecił, które będą już miały wciągającą i dopracowaną fabułę, a przy tym zakończenie spełni wymienione wyżej cechy?:) Mi przychodzi na myśl w tym momencie jeden film, który już jest dla mnie perfekcyjny i detaliczny w każdym calu, a mianowicie "Wyspa tajemnic" z Leonardo di Caprio w roli głównej. Fabuła wciąga, a zakończenie również majstersztyk. Jeśli nie widziałeś to polecam, a Ty poleć coś swojego:)

Pzdr.

ocenił(a) film na 5
PiotrekGit

W jakiś 95% się zgadzamy. Bardzo przeciętny film, fabuła generalnie nieciekawa. Na plus zakończenie i tylko ono. Tylko, że mi ono nie rekompensuje tych 120 nieciekawie spędzonych minut, a Tobie tak;)

Nie jestem fanem kryminałów.
Ale jakbym miał polecić film z tego gatunku z dobrym zakończeniem to polecam Se7en.
Sprawnie nakręcony, dynamiczny kryminał z dobrą obsadą. Ale jeśli jesteś fanem kryminałów to na pewno widziałeś.
Krwawa profesja- jeszcze ten kryminał mi się podobał. Chociaż zakończenie nie jest jakieś wybitne. Na pewno mniej zaskakujące (przynajmniej dla mnie) niż w Lęku czy Se7en.

"Wyspę tajemnic" chętnie obejrzę. Tylko ten DiCaprio... jakoś nie pasuje mi do gatunku. Woglę to go raczej nie trawię...
pzdr

ocenił(a) film na 8
adam_mur

Zgadza się;) Po prostu przepuściliśmy ten film w trakcie oceniania przez inne sita i kryteria, pomimo wspólnej zgody, co do niektórych faktów. Ale takie nasze prawo. Fakt, że nie jesteś fanem kryminałów również ma tutaj znaczenie na pewno, gdyż czego innego oczekiwałeś po całej fabule. Taki sens ma w ogóle ocenianie na filmwebie chyba, żeby rekomendacje były zgodne z prawdą - preferowany gatunek też powinien wpływać na ocenę. Ale tego nie wiedziałem i dlatego po Twoim pierwszym poście strzeliłem taki "wywód" (:D), gdyż zarzuciłeś, że zakończenie jest niespójne ze scenariuszem - myślę, że udało mi się Ciebie przekonać, że tak nie jest:) Mam też nadzieję, że pomimo tego, iż film jako taki jest słaby to uznasz, że dla samego zakończenia warto go było oglądnąć, ponieważ.....nie wiem, chyba po prostu po to, aby doświadczyć odczuć związanych z tym zakończeniem:D

A jeśli chodzi o inne filmy to oczywiście Se7en widziałem, bo to jest raczej klasyka gatunku. Krwawej profesji nie widziałem, ale obejrzę na pewno.

Natomiast "Wyspa tajemnic" jest - powtórzę - w mojej opinii filmem ocierającym się o IDEAŁ.. Dałem mu 10, bo więcej dać nie mogę, oceniając dramat i kryminał. Po oglądnięciu drugi i trzeci raz, ZNAJĄC ZAKOŃCZENIE, dałbym mu 20:), czyli podwyższył bym jeszcze ocenę. Troszkę mnie dziwi, czemu jest tak nisko. Albo ludzie nie lubią gatunku, albo go po prostu nie zrozumieli, gdyż WYMAGA zaangażowania ze strony widza hehe:D Natomiast DiCaprio....hmm, coż, jeśli chodzi o niego to po filmach Infiltracja, Incepcja czy właśnie (albo szczególnie!) Wyspa Tajemnic w moich oczach udowodnił, że potrafi zagrać coś ambitniejszego niż rolę lovelasa w Titanicu. A TEŻ MIAŁEM GRUBE OPORY:D:D

ocenił(a) film na 9
PiotrekGit

Dość porządny offtop, za co przepraszam, ale jeśli dopiero Wyspa Tajemnic przekonała Cię, że Leo "potrafi zagrać coś ambitniejszego niż rolę lovelasa w Titanicu", to masz przynajmniej kilka filmów do nadrobienia.

adam_mur

No widzisz, a czytałeś książkę? Tak - film jest adaptacją książki. Powieść genialna - naprawdę mnie zachwyciła (i nie tylko mnie). Z wypiekami na twarzy czekaliśmy na film i.... masakra... Po co te idiotyczne wstawki typu "widzisz tą ścianę? Tu pierwszy raz piep.rzyłem kobietę"... I ten kiczowaty hollywoodzki pościg. Pomysł świetny, ale realizacja jak zwykle kiczowato-hollywoodzka. To, co Wam się spodobało, to tak naprawdę jedyne czego w książce nie dało się zepsuć.

ocenił(a) film na 8
dorocia8

o jakim filmie mowisz?

adam_mur

Moim zdaniem nagromadzenie wątków jest celowym zabiegiem, skutecznie odwracającym uwagę od Nortona i umniejszającym jego rolę.
W całym tym zamieszaniu wydaje się być jedynie bezsilnym "pionkiem", którego można do woli przestawiać.

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

Już drugi raz wspominasz o tym TOP 10. dlatego muszę spytać - jakie jeszcze filmy z takim właśnie niespodziewanym zakończeniem polecasz - oczywiście nie zdradzając szczegółów, po prostu gdybyś mógł podać mi tytuły. Podejrzewam, że i tak nie wstrząsnęłaby mną ta końcówka tak, jak bez tej podpowiedzi, bo tutaj z góry będę oczekiwała na coś niekonwencjonalnego, ale może jednak coś mnie zaskoczy? Poza tym film można zakończyć na dziesięć różnych sposobów, więc i tak mogę być zaskoczona. Moze się też okazać, że część z tych filmów znam i widziałam. :) Wtedy dobrze by było sobie przypomnieć: A faktycznie, tam zakończenie też było miażdżące!

Dla mnie jednym z lepszych zakończeń jest końcówka Six Feet Under - przy czym końcówka wcale nie tak zaskakująca jednak, no i dotycząca serialu.

ocenił(a) film na 8
Monaco_filmweb

Six Feet Under nie widizałem, ale na pewno sprawdzę.

Używając określenia TOP 10 miałem na myśli, jakieś własne widziane zakończenia, które zrobiły na mnie duże bądź ogromne wrażenie. Oczywiście nie oznacza to typowo 10 filmów, czy 5, 6, 4 itp. Po prostu użyłem potocznego określenia, aby bardziej dowartościować dany fakt.

Więc jeśli miałbym jakiś film jeszcze z mojej grupy TOP 10 zakończeń polecić to stawiam na (oczywiście na szybko, bo mi się spieszy, ale jak będziesz chciała to możemy się jeszcze powymieniać):

1. Wyspa tajemnic.
2. Skazani na Shawshank.
3. Rozgrywka.
4. Se7en.
5. Lęk pierwotny.

6, 7, 8...... itp.

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

Chętnie zapoznam się z tymi tytułami. "Se7en" oglądałam, podobnie jak "Skazanych" i właśnie "Lęk pierwotny". "Rozgrywka" brzmi bardzo ciekawie. :) Dziękuję!

ocenił(a) film na 8
Monaco_filmweb

Dobra, fajnie, ale może też się podziel czymś więcej od siebie:D

Ja mogę dołożyć jeszcze kilka pozycji od siebie....oceniam zgodnie z umową jedynie zakończenia, które wywołały we mnie jakieś poczucie zaskoczenia i zdziwienia oraz w mniejszym lub większym stopniu zrobiły jakieś tam wrażenie. POMIJAM już czy sam film mi się podobał jako całość.

Kolejność przypadkowa, wziąłem po prostu co z grubsza z listy ocenionych filmów:

Pociąg życia, Rzeka tajemnic, American Beauty, Życie za życie, Infiltracja, Incepcja, Leon zawodowiec, The Whistleblower, Bękarty wojny

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

Ciężko tak na gorąco, ale postaram się. Może potem coś jeszcze przyjdzie mi do głowy. ;) Wiele filmów, o których myślałam już wymieniłeś, więc nie będę powtarzała. Przypomnialy mi się natomiast inne filmy

- pewnie widziałeś "Szósty zmysł" - tam zakończenie naprawdę było zacne.
- "Drabina Jakubowa"
- "Mechaniczna pomarańcza"
- pierwsza część "Piły" - film średnio mi przypasował, a zwłaszcza jego kontynuacje, ale mówimy tylko o zakończeniach.
- "Donnie Darko"
- "12 małp"
- "Za wszelką cenę" - zakończenie może nie bardzo niespodziewane, ale "porywające". :)

Oczywiście, kiedy jest potrzeba, to zawsze jest problem, żeby coś sobie przypomnieć. Jeśli coś jeszcze przyjdzie mi do głowy, napiszę. :)

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

No, zawsze tak jest. Skończyłam pisać i ledwie wróciłam do swoich spraw - przypomniało mi się.

David Cronenberg i jego filmy:
- eXiztenZ
- Nagi lunch
- Pająk

ocenił(a) film na 6
PiotrekGit

Polecam Wam tez "W slusznej sprawie" z Seanem Connery i Edem Harrisem.

ocenił(a) film na 6
PiotrekGit

Witam, film obejrzałem wczoraj i jak ktoś juz poruszył to w którymś wątku - zakończenie to w 1996 r robił na pewno duże wrażenie, ale teraz juz mamy po prostu wysyp filmów z 'zaskakującym' zakończeniem, wiec myśle że mało kogo to może zaskoczyć. al nie o tym chciałem - film jest bardzo dobry, trzyma poziom ale nie obeszło sie bez idiotyzmów rozwalających klimat procesowych filmów.. Motyw gdy sąd na wniosek prokuratora nie chce dopuścić okolicznośc ze AAron moze być chory psychicznie i nie pozwala tego dowieść iprzesłuchiwać na tę okoliczność świadkow jest debilny. Jeżeli w czasie postępowania takie okoliczności sie ujawniły to sąd ma obowiązek je wyjaśnić - w polskiej procedurze karnej, kwestia poczytalnosci sprawcy jest kluczowa i sądze iż w amerykańskiej również - zwłaszcza ze oskarżonemu groziła kara śmierci. a Sąd i prokurator stwierdzili, że skoro na początku procesu Marty przyjął inna linie obrony to powinien ja kontynuować.. hmm
no i pani prokurator - maksymalnie irytująca, co Marty w niej widział. Nawet tanczyc z nim nie chciała :) 7/10

ocenił(a) film na 8
bartantrax

Nie mam pojęcia o konkretnych przepisach prawa odnośnie procesów amerykańskich i polskich, a które w tym filmie mają znaczenie, szczególnei właśnie to, że nie można zmieniać linii obrony w trakcie procesu...jednak przyjmuję, że to nie był wymysł reżysera i scenarzysty, żeby zrobić takie filmowe prawo, a że rzeczywiście tak jest. Chyba chodzi o to, żeby procesy nie ciągły się nie wiadomo ile i żeby adwokaci nie szukali co raz to nowych "wymówek" - albo albo, jeżeli gość jest niewinny to powinien mieć jasną linię obrony. Oczywiście w kontekście pojawienia się takich okoliczności jak w filmie ten przepis jest co najmniej dziwny. Ale tak widać było - nie wiem jak jest teraz. I nie znam szczegółów prawnych, jakie jest uzasadnienie takiego przepisu. Niemniej ostatecznie (przynajmniej w filmie, nie wiemy co było jak trafił do zakładu psychiatrycznego) Aaron/Ray wyszedł na swoje - sąd i nawet prokuratorka uznali, że jest chory psychicznie... To również ten film pokazuje, że mechanizm sprawiedliwości (przynajmniej tamten filmowy, chociaż do współczesnych i naszego też by to odniósł) jako całość posiada szereg błędów. Reżyser tylko lekko odwrócił kontekst, manipulował emocjami i uczuciami widza, żeby wykonać lepszy efekt, wyłączając często jego racjonalne myślenie.

A zakończenie - znowu powtórzę - jest kapitalne. Rok produkcji filmu nie ma znaczenia, a jeśli już to działa na korzyść produkcji. Wiele obecnych filmów ze świetnymi zakończeniami widziałem, niemniej jednak zakończenie filmu "Lęk pierwotny" może stawać z nimi w jednym szeregu. Nawet do tej pory.

ocenił(a) film na 6
PiotrekGit

Rany jak miło - ktoś przedstawia odmienne zdanie i nie miesza cie z błotem... co sie z tym filmwebem dzieje :)

ocenił(a) film na 8
bartantrax

buried - pogrzebany - 2010

ocenił(a) film na 9
PiotrekGit

Lata upłynęły od Twojej wypowiedzi, ale..

W odniesieniu do Twojego PS 2. "Jedyne, co mnie w nim (filmie) zastanawia i nie do końca zostało wyjaśnione, a jest istotne dla finału to fakt, że tak inteligentny psychopata popełnił tak nieprzygotowaną zbrodnię i dał się tak łatwo złapać" - moim zdaniem wszystko zgodnie z planem. Dopiero jak go złapali (a tak naprawdę dał się złapać) zaczęła się zabawa.
Psychopaci mają w schematach działania podkręcanie stawki (adrenalina i poczucie wyższości) przy zagraniach w kotka i myszkę czy to z ofiarami czy tak jak tu: z wymiarem sprawiedliwości.
Potrzebują wyzwań i ich apetyt w tym względzie stale rośnie.. aż do upadku.

Pozdrawiam

PiotrekGit

Moze troche nie o samym filmie ale uwielbiam czytac takoe inteligentne posty dzieki ktorym moge spojrzec na film oczami innych ludzi. Bardzo obiektywna ocena wszystkie za i przeciw bardzo konkretnie i szczegolowo opisane a co najwazniejsze bardzo inteligentna wymiana zdan z innymi osobami. Przeczytalam caly watek z tego postu i dzieki temu film ktory obejrzalam 10 min temu jest jeszcz bardziej genialny niz wczesniej (niestety nie potrafie tak obiektywnie oceniac:-) )

adam_mur

adam mur powiem tak.....jesli myslisz ze nie mozliwym jest wykiwanie nawet swietnego psychiatry udajac zaburzenie psychiczne to widocznie nie znasz tematu....a wlasnie osoby z osobowoscia psychopatyczna w roznej (obojetnej czesto) jakiej formie (dyssocjacja, socjapatia, charakteropatia itp)ponadprzecietnie czesto inteligentne z wysoka samoocena czestokroc potrafia tak chocby grac......tak dla przypomnienia chocby na szybko historia Teda Bundy ktory prawie sam wybronil sie w sadzie.....

ocenił(a) film na 9
toshiba1983

Dokładnie. Tak samo Ed Kemper.

ocenił(a) film na 8

Ja pod koniec nie wiedziałem przez pare minut, czy Ray nie ściemnia na końcu, żeby pograć z adwokatem, żeby mu namieszać. Bo nie pasuje mi, jak taki silny umysł/charakter dał się księdzu? Jak silny Ray, pozwolił księdzu sobą sterować? No chyba, ze wcale nie był ofiarą, tylko współtwórcą tych kaset? Jak Wy to widzicie?

ocenił(a) film na 8
rmn1

W tym temacie i tym konkretnym wątku wydaje mi się, że Aaron/Ray, kiedy miały miejsce te incydenty był jeszcze młodym, dopiero dorastającym chłopcem, na którego spadła ogromna trauma. W czasie dorastania zaczął jak każdy człowiek więcej rozumieć, analizować i wyciągać wnioski. Zwiększała się też jego wiedza i stopniowo "ćwiczył" inteligencję, jeśli można tak zrobić, ale chyba można (sami z wiekiem staliśmy się nieco bardziej inteligentni - chyba:D). I w końcu postanowił się zemścić. A dalej wiadomo.

Poza tym, chciałem tylko napisać, że to jest film i ma to pewne uzasadnienie w kontekście filmu fabularnego, a mianowicie postawienie takiej motywacji i właśnie takich zadr z przeszłości, jakich doświadczył młody chłopak. I owszem temat samego problemu pedofilii wśród duchownych istnieje również w realnej rzeczywistości.

Ale jestem skrajnie przeciwny JAKIEMUKOLWIEK generalizowaniu JAKIEJKOLWIEK profesji na podstawie MARGINALNYCH przypadków dewiacyjnych zachowań osób reprezentujących daną grupę. Księża to z definicji nie pedofile, chociaż niestety i tacy się zdarzają. W przypadku "Lęku" ma to uzasadnienie scenariuszowe i fabularne, ale to film. Coś, co mogło się wydarzyć, ale raczej się nie wydarzyło. Tyle.

ocenił(a) film na 8
PiotrekGit

Hmm, a może po prostu czekał na odpowiedni moment? Cynicznie brał udział w spektaklach reżyserowanych przez abpa, a w tym samym czasie przygotowywał swoje własne przedstawienie.

ocenił(a) film na 8

Ujęłam bym to dokładnie tak samo! Niewiarygodnie dobre zakończenie!

ocenił(a) film na 9

Dokładnie tak, końcówka zmieniła wszystko

ocenił(a) film na 9
artixCR7

tak. gdy film po woli się kończył(scena gdy Janet jest załamana, on ją przytula etc) myślę sobie "skąd te wszystkie zachwyty nad postacią Aarona i ogólnie całego filmu,fakt dobra gra ale film średni" no ale nic obejrzałem dalej i gdy Aaron karze przeprosić Janet za duszenie nagle tak jak PiotrekGit doznałem szoku w jaki sposób zostałem perfidnie oszukany. Bardzo lubię tego rodzaju filmy, często już po 15 minutach filmu potrafię rozgryźć co dalej się może stać np w(American Beauty już w połowie filmu przypuszczałem kto go zabiję) jednak tutaj chyba z czystej ignorancji wcale nie zauważyłem haczyka. Myślałem, że film jest tak niedopracowany, że przeczytanie go jest banalne(biedny wykorzystywany chłopak, dobry adwokat, który jako jedyny widzi go niewinnego, zła prokurator itd.) no i na nieszczęście wszystko się po kolei sprawdza. Nie było w tym filmie tego "czegoś" ale moim zdaniem to w 100% spotęgowało końcowe wrażenia. Poczułem się jak dziecko pociągnięte za karę za ucho ;D. Na prawdę dobre kino.


jakieś podobne tytuły ktoś mógłby podsunąć. ? bo akurat mam wolny weekend i chciał bym się trochę "pomęczyć" nad filmem ;)

ocenił(a) film na 8

Prawdę mówiąc nie chciało mi się czytać całości wątku, nie wiem czy nie powielę już wcześniej przedstwionej opinii, refleksji na temat zakończenia.
Film jako całość dobry łamane przez nudnawy. Dzięki ciekawym kreacjom - Richard Gere ze swym anielsko dobrym spojrzeniem grający cynika na tyle nieprzekonujący, że aż wiarygodny i debiutujący świetną rolą młody E.Norton. Obsada w połączeniu z nie tyle zaskakującym, co prowokującym do myślenia zakończeniem sprawiają, że film zasługuje na mocne 7 albo naciągane 8. Niezależnie od noty film wart obejrzenia.
A jeśli chodzi o samo zakończenie to może poczucie bycia oszukanym przez sprytnego psychopatę nie do końca jest jednak słuszne? Nie przykładałabym aż tak dużego znaczenie do faktu, że dr Molly nie była psychiatrą, według mnie jej diagnoza była słuszna, Aaron w związku z traumatycznymi przeżyciami związanymi z ojcem wytworzył sobie drugą osobowość, późniejsze równie ciężkie doświadczenia "utrwaliły" Raya. Doświadczenia były na tyle obciążające dla wrażliwego Aarona, że w końcu osobowość Raya stała się dominującą.
Wraz z zakończeniem filmu nasuwa się pytanie, kiedy to się stało, od kiedy w tym ciele pierwsze skrzypce gra Ray - i wg mnie z tą refleksją zostawił widza reżyser. Nie negowałabym całej teorii podwójnej osobowości, nie ma w zakończeniu wyraźnego dowodu burzącego ją. Po prostu widz, tak samo jak Martin Vail do ostatniej chwili wierzył, że ma wciąż do czynienia z Aaronem, nad którym władzę w chwilach wielkiego wzburzenia przejmuje czasowo Ray. I tak jak Martina, tak nas widzów Ray zrobił w konia spychając ciapowatego Aarona na drugi plan, jako osobowość B.
Można się zastanawiać czy punktem zwrotnym dla zamiany osobowości wiodących było zamordowanie biskupa, zamordowanie dziewczyny, czy sama świadomość pobytu w więzieniu, rozprawy i zagrożenie karą śmierci? Każde z tych wydarzeń było na tyle znaczące i silnie oddziałujące na Aarona/Raya, że każde z nich mogło być katalizatorem zamiany osobowosci.
Faktem jest, że praktycznie cały film Ray pogrywał z adwokatem, widzem i, według mnie, również z Aaronem.

Drobne umotywowanie powyższej teorii:
gdyby Aaron/Ray był sprytynym wyrachowanym psychopatą nie zaryzykowałby całej gry, w którą uwikłał adwokata i widza od pierwszych scen, gdy widzimy go uciekajacego. Nie mógł przewidzieć (a nie sądzę, żeby to było niedopatrzenie scenarzysty - taki błąd plasowałby film w wiele klas niższej kategorii), że jego obrony podejmie się wybitny prawnik, raczej powinien spodziewać sie adwokata z urzędu, który odstawi chałturę bez wnikania w analizę osobowosci, nie złapałby się na biednego Aarona bo miałby go w nosie, potraktowałby go jako jeden z kolejnych przypadków.
Jeśli wcześniej ani razu nie popełnił błędu, nie zdradził się ani przed czujnym okiem dr Arrington (a fakt, że nie była psychiatrą sądowym przemawia na korzyść jej czujności i wyostrzonego zmysłu obserwacji, jako psychiatra sądowy podeszłaby zapewne rytunowo, tak jak zrobiła to prokurator), ani przed "starym wyjadaczem" Vailem, któremu i tak początkowo było wszystko jedno - niewazne czy jego klient jest winny czy nie, liczy sie zwycięstwo. Dlaczego w ostatniej chwili, jakby na pożegnanie, wymsknęło mu się zdanie burzące cały obraz postaci? Nieuwaga w zwiazku z przedwczesnym zluzowaniem napięcia i uwagi czy może prokowacyjny prztyczek w nos dla adwokata? Obstawiam wariant drugi, zakładając, że tak jak w fabule nie ma nic przypadkowego, tak w zachowaniu bohaterów również nie było miejsca na "wymsknięcie".

ocenił(a) film na 8
maagg

I Post Scriptum :)
A czy ktoś zauważył na ścianie gabinetu adwokata polski plakat filmowy?
Dokładnie ten http://1.fwcdn.pl/po/78/42/7842/7207556.3.jpg?l=1359603103000
Polska szkoła plakatu, klasa sama w sobie.

ocenił(a) film na 9

Oglądałam ten film po raz drugi mając przeświadczenie o tym że jest bardzo dobry i że oskarżony ostro robił w konia adwokata. Jedyne czego nie pamiętałam to jak dokładnie zakończył się film.

Wydaje mi się, że jak z większością filmów możemy dość mocno gdybać na temat tego co, jak i dlaczego. Jeśli by się uprzeć to można by stwierdzić że Aaron był tak genialny w całym swoim szaleństwie, że widząc dzięki wcześniejszej sprawie parcie na szkło Martiego (bo po co była ona w ogóle ukazana na początku filmu, mogło od razu zacząć się od Jego zbrodni, a dziwnym trafem stała się ona zaraz po zakończeniu tamtej sprawy), był pewien że po tym jak będzie biegał uwalany we krwi i nagrywany przez helikopter to ten zadufany w sobie prawnik zabije się o to żeby prowadzić Jego "przegraną" sprawę.

Można wtedy założyć np. jak zauważyła maagg, że Aaron faktycznie cierpiał na zaburzenia osobowości. Jednak nie zgodzę się że "katalizatorem zamiany osobowości" była któraś ze zbrodni. Żeby popełnić zbrodnie Roy musiałby zostać, że tak to powiem, wyciągniety z głębi Aarona jakimś konkretnym zdarzeniem, a arcybiskup został przecież zabity z zaskoczenia, myśląc że jest sam. Nie ma żadnej sceny która miałaby nam przekazać że jakkolwiek mógłby rozwścieczyć chłopca oprócz tej kasety. Więc, przemiana w Roy'a musiała nastąpić wcześniej, np. w momencie wykorzystywania Roy'a czy przy widoku Jego "dziewczyny" zabawiającej się na Jego oczach z innymi chłopcami. Po prostu czekał on na dogodny moment i znalazł go, cholernie ryzykując, w "aroganckim" prawniku, który wiadomo było że będzie się chciał odegrać na byłym pracodawcy. Bardziej już bym założyła że Aaron był drugą osobowością która była używana jako alibi już od pierwszych chwil, bo przecież nic nie wiedział o tym co się działo. Nie kłamał, był czysty jak łza.

Mi się osobiście wydaje (dalej opierając się o wersje że w głębi swojego chorego umysłu liczył na to iż Marty zajmie się tą sprawą, ale mimo wszystko pasuje to również do wersji zwykłego prawnika - po prostu szybciej by zrobił z siebie świra), że Jego końcowe słowa - "nigdy nie było Aaron'a" są kluczowe i są prawdziwe. Nie chce tu nikomu psuć dociekań i doszukiwania się siedemnastego dna w tym filmie, ale no po prostu mam takie wrażenie i już tłumaczę czemu:

Czytając to pamiętajmy że Roy RZEKOMO (;D) pokazuje się tylko pod wpływem silnych emocji i przez interwencje drugiego człowieka: niezręczne pytania, krzyk, etc.
1. Aaron nie miał motywu na zabicie Lindy oprócz tego, że mógł zostać zraniony przez to że dawała na prawo i lewo. Gdyby był Aaronem, to nie zabiłby jej z tego powodu bo dobrze wiedział, że dziewczyna robiła to pod przymusem arcybiskupa. A Roy musiałby wyjść z Niego podczas aktu seksualnego czyli biskup i Jego kolega byliby świadkami
2. Powtórzę się znów z tym że atak na biskupa był typowo z zaskoczenia, gościu śmigał po swoim lokalu - nie był żadnej interakcji z Aaronem która mogła by wyzwolić Roy'a. W razie argumentu pt. "Przecież on go zmuszał do pornografii, żywił do Niego urazę cały czas, mógł sobie to przypomnieć i przez to Go zabić" - mógł to zrobić równie dobrze po pierwszej takiej taśmie, a była mowa że filmy były kręcone wielokrotnie - czyli wyczekiwał na dobry moment, zwłaszcza że mając lat 19 mógł stamtąd śmiało odejść, a nawet powinien.
3. Motyw rozdwojenia jaźni czy innych zaburzeń jest genialny w swojej prostocie.
4. Tekst o szyi pani prokurator był moim zdaniem wtopą z Jego strony, widać było delikatne drgnięcie ust kiedy prawnik wrócił się do Jego celi i zapytał skąd o tym wie skoro nie powinien pamiętać. Wtedy nie pozostało mu nic innego jak się przyznać, nie miał już nic do stracenia zresztą.
O ja, a teraz wpadłam chyba na najważniejsza rzecz na świecie i zastanawiam się jak mogłam to wcześniej pominąć! Uwaga!
5 : Przez cały film Aaron nie ma bladego pojęcia że Roy istnieje. I tu wchodzi scena w celi kiedy Roy rzuca się na prawnika. Roy po pierwsze, wie dobrze co Aaron czuje np. twierdzi że Aaronowi uroiło się że Linda jest Jego dziewczyną, wie dobrze co Aaron robi ale przede wszystkim rozmawia z Nim: padł tam tekst że powiedział mu żeby spalił taśmę która łączy "ich" z morderstwem a on go nie posłuchał. Ba, Roy mówi że Aaron Go woła jak dzieje się coś złego i nie może dać sobie rady, a przed ludźmi Aaron wali głupa że mdleje ni z tego ni z owego nie wiedzieć czemu. Co niszczy w ogóle Jego linie obrony "budzę się z niewinnym cierpiętniczym spojrzeniem i nie wiem co się działo przez ostatnie 20 minut", bo skoro wzywa Roy'a to wie o Jego istnieniu.

To chyba takie główne rzeczy które moim zdaniem decydują o tym, że nie istnieje coś takiego jak Aaron i Roy. Koleś jest psychopatą, ale nie z rozdwojeniem jaźni.

ocenił(a) film na 7

Końcówka rozwaliła mój cały obraz filmu, co było genialnym zagraniem reżysera. Nie jestem 100% przekonana że rzeczywiście Aaron cierpiał na rozdwojenie jaźni ( daję 99%), ale z drugiej strony myślę, żę Roy zagarnął jego osobowość dlaczego:
-gdyby był zwykłym psychopatą, a nie bezbronnym Aaronem to bez mgnienia oka zamordowałby Lindę, towarzysza aktu seksualnego Alexa i oglądającego te akty arcybiskupa w momencie gdy to się działo,
- będąc jednak Aaronem w momencie aktu nie byl wstanie zrobić nic, lecz stając się Royem zadał 78 ran.
Mówiąc do Vaila, że Aaron nigdy nie istniał stał się całkowicie zdominowany przeZ Roya.

ocenił(a) film na 8
adenirka

Dla mnie tutaj nie ma wątpliwości. To jest po prostu psychopata. Sam fakt, że potrafi uknuć taką intrygę, oraz wcielić się w dwie wyimaginowane postacie świadczy o jego ogromnej inteligencji. Nie ma żadnego rozdwojenia jaźni. To pojawianie się Roy'a było bardzo wygodne, na sali sądowej wręcz przewidywalne. Genialne zakończenie filmu. Daje do myślenia ale także prowokuje widza do zakończenia historii. Czy prawnik może jakoś ujawnić intrygę Aarona? Ale czy chce to zrobić? To przecież jego porażka. Czy podniesie się po tym? Czy Aaron zostanie stracony, a może pójdzie na badania? Prawdopodobnie nie uda mu się oszukać sztabu psychologów i jego udawanie wyjedzie na jaw. Ale co jeśli nie? Wróci po prawnika? Będzie dalej zabijał? A może już wcześniej zabijał? Takich pytań można postawić mnóstwo.
Myślę, że film jest genialny, jeśli nie żegnamy się z nim po końcowych napisach.

Ale wracając do tematu. Pozostaje jedna rzecz która mnie nurtuje. Wg mnie są dwie możliwości:
1. W jakiś sposób Aaronowi powinęła się noga i stworzył dwie kreacje, tylko aby uniknąć kary śmierci.
2. Aaron zabiegał od początku o jakąś uwagę. Nie chce mi się wierzyć, że udało mu się wcielić w życie taką intrygę, ale nie udało mu się uciec z miejsca zbrodnii, a na końcu popełnił taki błąd z tekstem o szyi prokuratora będąc takim geniuszem.

ocenił(a) film na 10
grzegorz_danielak

Uważam, że film jest godny polecenia. Wydaje mi się, że Aaron nie popełnił błędu z tekstem o szyi prokurator. Zrobił to celowo. Według mnie chciał po prostu "poklepać po plecach" swojego wybawcę. Ja tak to odebrałam Ja również uważam, że jest psychopatą.

ocenił(a) film na 8
grzegorz_danielak

Pozwolę sobie trochę odpowiedzieć na te dwie kwestie, które Cię nurtują.

Ad.1 Otóż wydaje mi się, że to od początku było zaplanowane. Wiadomo, że nie można popełnić zbrodni doskonałej, albo jest to bardzo ciężkie. Pewnie w końcu by go namierzyli. Zatem od samego początku zanim jeszcze zabił, wymyślił sobie grę w biednego trochę upośledzonego Arona i silnego Roya. Zauważ, że ta neuropsycholog, która go badała powiedziała, że jest to podręcznikowe rozdwojenie osobowości. Podręcznikowe czyli najłatwiej rozpoznawalne i jednocześnie takie o którym Aron mógł się naczytać. Poza tym pozostawienie tylu śladów na miejscu zbrodni - powiedzmy sobie szczerze, jak planujesz zbrodnię doskonałą to nie zostawiasz tylu śladów.

Ad.2 No właśnie nie udało mu się uciec bo taki był jego plan od początku, zaś "błąd" z tekstem o szyi prokurator nie był błędem. Specjalnie to zrobił. I wiedział kiedy to zrobić by dopiec adwokatowi. On po prostu lubił krzywdzić ludzi. A teraz zobacz z czym musi zmagać się po takiej informacji adwokat? Doprowadził do wypuszczenia na wolność mordercy. Bo pewnie przejdzie podręcznikowo testy w tym szpitalu. To jest jak zadanie nożem ciosu w plecy tylko, że bez noża.

Takie są moje przypuszczenia. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 8
Belief

Jeszcze coś chciałam dodać. Kiedy na samym końcu została wyjawiona prawda to odniosłam wrażenie jakbym zobaczyła zupełnie inną trzecią osobę, która nie jest ani Aronem, ani Royem. On tam mówi że nigdy Aron nie istniał a Roy był prawdziwy, ale wydaje mi się, że o ile Aron-ofiara faktycznie nie istniał to z samego Roya ten prawdziwy Aron miał tylko kilka cech ale też nie wszystkie.

Belief

Żeby rozdwojenie wyglądało wiarygodnie obie osobowości musiały być mocno przerysowane, a prawdziwy ARoy był pewnie kimś pomiędzy.

ocenił(a) film na 7
Belief

Mnie znów zastanawia co innego. Równiez przychylam się do wersji, iż to Roy był prawdziwy a wszystko było dokładnie zaplanowane. Nurtuje mnie jednak przeszłość Roya. I to wcale nie ta odległa a ta bliska (przed zabiciem biskupa). Otóż sąd przecież z łatwością mógł, i powinien dotrzeć do ludzi, którzy mieli ciągły kontakt z Royem przed morderstwem biskupa. A oni obalili by postać nieporadnego Aarona. I wszystko wzięłoby w łeb. Druga sprawa - Aaron/Roy wciąż uprawiał swoją grę podwójnej osobowości, mimo, iż wiedział, że Gere nie obrał linii obrony poprzez problemy psychiczne a oparł obronę o brak motywu, świadków... To również burzy trochę całość i powoduje, że trudniej "rozszyfrować" zakończenie.
Jak dla mnie, mogli pominąć morderstwo dziewczyny. Mogli to wyciąć ze scenariusza. Przy samym morderstwie biskupa, można by brać w obronę Roya/Aarona nawet, jeśli był to cały czas Roy. Po prostu draniowi (biskupowi) należała się kara za to, co robił z dzieciakami....

ocenił(a) film na 8
Jaggerbz

Minął rok od czasu kiedy ten film oglądałam i już nie wszystko pamiętam :).

Może Roy cały czas zachowywał się jak nieporadny Aaron, nie tylko w więzieniu? A może unikał kontaktu z innymi także inni go w ogóle nie znali i ich zeznania by nic nie wniosły?

"Po prostu draniowi (biskupowi) należała się kara za to, co robił z dzieciakami...."
To, że biskup zasługiwał na karę to jedno, a samosąd to drugie. Od tego są sądy by wymierzać sprawiedliwość. Inaczej każdy mógłby się mścić nie ponosząc konsekwencji. To chyba nie jest takie proste :)

ocenił(a) film na 7
Belief

Oczywiście, wszystko można jakoś wyjaśnić. Dla świętego spokoju. Zgadzam się z Tobą.
O tyle co do samosądu, to nie wiem czy pamiętasz ten motyw w filmie, ale jeden z dzieciaków zgłaszał sprawę molestowania paręnaście jak mniemam lat wcześniej i została ona zatuszowana. A w zamian biskup pozwolił działać (hasać) fundacji i wykupywać ziemie.... Także przyznaję, nie takie proste.

ocenił(a) film na 8
Jaggerbz

Cóż, nieuczciwość sądów to już rozmowa chyba na osobny temat.

ocenił(a) film na 7
Belief

to na pewno. Ale fakt, że Roy z pewnością wiedział o układzie prokuratury z biskupem i jakim "kosztem" się to dzieje, rzuca nowe światło. Oczywiście, że nie można dokonywać samosądów itd itp ale mimo wszystko te fakty są ważne w ocenie moralnej czynu Roya.

ocenił(a) film na 8
Jaggerbz

Roy zabił też swoją dziewczynę, prawda? Roy to nie jest postać, której byśmy kibicowali typu "zostałem skrzywdzony, sąd był przekupiony, więc zemszczę się za swoją krzywdę". Roy jest zaburzony i niestety niebezpieczny dla innych. Krzywdzenie sprawia mu przyjemność. Oczywiście to, że sam został skrzywdzony nie ulega wątpliwości.

ocenił(a) film na 7
Belief

Prawdę powiedziawszy, film musiał się skończyć w ten sposób. (przyjmując rzecz jasna logikę i konsekwencję scenariusza). Średnio myślący widz (i wyżej) nie przyjąłby w żaden sposób innej końcówki w wydaniu Nortona, byłoby to bowiem naciągane jak guma w majtkach. Dodatkowo według mnie lepszym efektem byłoby zabójstwo biskupa na tle polityczno/porachunkowym, w które niefortunnie uwikłany byłby Norton.

Belief

Albo to Aaron był tą drugą osobowością w którą uciekał Roy kiedy chciał się poczuć tak...dziecięco naiwnie i bezpiecznie. Bo każdy z nas chce spokoju, miłości i normalności a Aaron był taka ostoją dla szajbusowatego, socjopatycznego Roya.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones