Byliśmy na nim z żoną - chce się po obejrzeniu powiedzieć wtf - ni to musical ni to romans, sceny tańca rażą sztucznością a szczytem jest Gosling unoszący się w powietrze ze Stone - mimo, że żona jest jego fanką a ja jej , było to niestrawne
Podobna scena jest u Allena we ,,Wszyscy mówią : Kocham cię". Tam było to jednak urokliwe. Tu mnie rozśmieszyło. Jedyny jasny punkt tego filmu to sama końcówka.
http://www.filmweb.pl/film/La+La+Land-2016-718819/discussion/Ja+i+m%C3%B3j+%C5%9 Bwiat+-+tylko+to+si%C4%99+liczy.+Dlaczego+tak+nachalnie+lansuj%C4%85+ten+film,28 57751
Zgadzam się w 100%! Nie rozumiem tylu nominacji.. Ze ścieżki dźwiękowej nie zapamiętałam żadnej piosenki, a głos Gosslinga usypial|-O
Jeśli szanowny pan nie rozumie magii musicalu która "unosi" odbiorcę polecam filmy dokumentalne! Ostatnio powstał całkiem niezły o podlasiu. A co do braki muzyki w drugiej połowie filmu, celowy zabieg zeby zrzucić bombę emocji na koniec. Proszę zabrać żonę na "tajemnice Podlasia". Pozdrawiam
A polecam obejrzec pare prawdziwych musicali, gdzie rozne umowne gesty i sceny nie raza, a calosc jest tak zrobiona, ze dajemy sie uniesc my, widzowie, a nie tylko aktor na sznurkach na ekranie.
A ja proponuję obejrzeć dobry musical, tak żeby na przyszłość wiedzieć z czym porównać to coś....
La la land to przede wszystkim infantylny gniot, gdzie sceny romansu Goslinga i Stone (nudnego jak flaki z olejem notabene) dłużą się w nieskończoność przeplatane tu i ówdzie musicalowymi piosenkami. Liczba nominacji i ogólny zachwyt przygotował mnie na coś będącego na o niebo wyższym poziomie niż ta infantylna historyjka, którą zaserwowali nam twórcy. Być może moje (najwidoczniej) wygórowane oczekiwania rozminęły się gdzieś po drodze z komercyjnym pojęciem "dobrego filmu", które ma większość zwykłych ludzi, lubiących jak wciska im się sztampowe lovestory. Najwidoczniej.
Całkowicie się zgadzam - typowa amerykańska bzdura o typowym american dream. Piosenki i choreografia do nich przypomina a to reklamę podpasek (cztery dziewczyny idą na podryw), a to reklamę cukierków Wawela. A co fajnie wygląda przez 2 minuty w długim filmie drażni. Film po prostu nudny. "Grease", "Blues Brothers", czy nawet "Mamma mia" to przy tym arcydziela
Oglądałeś ten film? Bo wątpię. Jaki deram? Przecież mają pod górkę a na końcu nie ma the endu.
Chyba dream a nie deram i HAPPY ENDU a nie THE ENDU.
Widzę, że z językiem angielskim Ci nie po drodze, także powiem o co chodziło autorce komentarza. Otóż american dream to marzenie o lepszym życiu i karierze, w tym celu: wyrwanie się z małego miasteczka do wielkiej metropolii. W filmie było to dokładnie pokazane: dziewczyna pochodzi z małego miasteczka i wyjeżdża do LA żeby spróbować swoich sił w aktorstwie. A pod koniec filmu jej się to udaje, jest sławna, bogata, ma kochającego męża i dziecko, a że nie ma swojego Goslinga przy boku to był już jej wybór, ale american dream był i happy end też. Nawet jeśli by jej się nie udało, nie można mówić, że w filmie nie było wątku american dream. Bo tak jak już wcześniej wspomniałam, nie musi być on zakończony szczęśliwie...
Przecież on i tak nie przeczyta Twojej odpowiedzi, jedynym argumentem takich ludzi jest "a oglądałeś to w ogóle? Bo nie sądzę!!!!11" :)
tylko ja sie zastanawiam czy Akademia ten film nie tylko ogladala, ale choc troche zrozumiala, bo jezeli mial nie byc taki hepi i wnosic dramatyzm, to zupelnie sie nie nadaje jako nagradzanie za film-musical ku pokrzpeieniu serc. A podobno tak to oceniaja , jak byla podobna sytuacja z Chicago. Jednkaze tam to byl musical pelna geba, a tutaj... Kurcze, przeciez to mogloby byc tandetne, ckliwe, oklepane, jeden warunek, numery taneczne i muzyka musialyby miec ten pazur jak bylo to w MM.
Mamma Mia i La La Land to dwa kompletnie różne bieguny, MM to faktycznie porządnie zrobiona rozrywka, La La Land to z kolei romans z musicalem, hołd dla różnych form tego gatunku.
Nie interesuje mnie gatunek. Nie ma tam żadnego romansu, żadnego uczucia, żadnej chemii między bohaterami. Nic co by wzruszyło, złapało za serce choć na chwilę. Coś co jest reklamowane pięknym plakatem i tekstem o miłości aktorki i pianisty jazzowego jest wydmuszką.
Skoro tak mówisz... Tylko, że ja nie powiedziałam słowa o chemii albo jej braku, chodziło mi tylko o to, że ten film to musical o miłości Hollywood do musicalu.
Odpisuj tu na zarzuty kolegi, ktory Cie niszczy argumentami, a nie siedzisz jak mysz pod miotla nieumiejącą angielskiego.
To musical a nie realistyczny film na podstawie faktów. Chodziło aby nadać temu filmowi klimat z klasycznych musicali a jednocześnie nie cofać się w zbytnio w paleolit ;) wydaje mi sie że ta scena kiedy się unoszą jest na to dobrym przykładem to miał być taki elemęt nadający hmmm... rozmarzenia tego co oni w tym momęcie czują, co jednak wyszło dość słabo z tym się zgodze. Ale ogółem film mi się bardzo podobał. <33
To, że nie każdy może oceniać filmy, to znaczy każdy może ale nie każdy powinien. Bo cóż znaczy Twoja ocena jeśli to: https://www.rottentomatoes.com/m/meet_the_spartans i to: https://www.rottentomatoes.com/m/la_la_land , to dla Ciebie 3 gwiazdki... rozumisz ??
Każdy ma prawo do subiektywnej oceny. Prawdą jest, że ten film aż na 3 nie zasługuje, ale nie róbcie z tego "La La Landu" nie wiadomo jakiego arcydzieła... Przyszło Ci kiedykolwiek do głowy, że recenzje mogą być opłacane przez wytwórnie? Chyba nie, bo wszystko, co napisze recenzent na Rotten Tomatoes czy Metacritic musi od razu świadczyć o tym, że ktoś naprawdę polubił jakiś film i się nim zachwycił, a może po prostu siły wyższe kazały tak zrobić recenzentowi? Nie kierujcie się tymi recenzjami i ocenami jak jakąś prawdą objawioną, bo to naprawdę nie ma sensu. Niech każdy ocenia filmy tak jak czuje, a nie tak, jak podyktuje większość czy oceny krytyków, niejednokrotnie opłacanych.
Ludzie, czy nikt tu nie rozumie co to metafora???! Tej sceny nie interpretuje się dosłownie. Chodzi o to (najprościej mówiąc), że gdy byli razem mogli sięgać gwiazd i, że cały świat mógł dla nich nie istnieć.
Myślenie nie boli. Zanim się wystawi negatywną opinię radzę się wcześniej zastanowić.
Ale to jest tak kiepsko ta scena zrobiona, że śmierdzi tandetą. Pierwszy lepszy youtuber potrafi zrobić lepszą.
Widocznie trzeba mieć nieco wyobraźni, żeby zrozumieć niektóre filmy.
+ "pierwszy lepszy" youtuber raczej nie pracuje w Hollywood. Tam nie zatrudniają amatorów. Trzeba jeszcze coś sobą reprezentować i coś potrafić.
Cały film jest dobrze zmontowany i zrobiony z typowym rozmachem charakterystycznym dla Hollywoodzkich filmów.
Takie różnice trzeba się nauczyć dostrzegać, zanim się zacznie wypowiadać opinię na dany temat.
Ludzie, może sami nakręcicie film, zanim zaczniecie krytykować, bo weźcie pod uwagę, że za wszystkim stoją ludzie którzy starają się, żeby wszystko było jak najlepiej i muszą wiele poświęcić, by stworzyć jakieś dzieło.
Pracuję w przemyśle filmowym. Na wszystko trzeba patrzyć z obu stron. Trochę empatii. Trzeba szanować czyjąś pracę.
Scena mogła być lepsza, ale nie była z kolei taka zła.
Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Nie trzeba być kucharzem, żeby wiedzieć że zupa jest za słona. Każdy ma inny gust. A mi wyobraźni nie brakuje...
zgadzam się z tobą gniot na skalę światową ,myślałam że nie wysiedzę do końca filmu bo tego się oglądać nie dało. Najbardziej mnie zastanawia za co te Oskary za co? dla kogo? śmiechu warte.
Bez urazy, ale czy ty oglądając film (szczególnie takiego gatunku, gdzie wiele scen może być fantazją) myślisz, że każda scena dzieje się naprawdę, tak jak to unoszenie się w powietrzu, czy jesteś za głupi by to pojąć?
Te sceny unoszenia w powietrzu wyglądają tak, jakby zostały zrobione w najgorszym programie do tworzenia grafiki.
Naprawdę mało widziałaś filmow widzę, ale jesteś typową ponuraczką bez wyobraźni. No trudno, to nie jest film dla takich osób jak Ty.
W realu też masz taki cięty język? Mi się nie podobał ten film, widziałam o niebo lepsze. Chociażby "Chicago". La la lalala to dopiero ponurak .... się do niego nie umywa.
Ps, tak na przyszłość,nie ocenia się kogoś po jednym zdaniu.
Czytałem już parę Twoich wczesniejszych komentarzy pod "La La Land" i głównie hejt, więc nie po jednym zdaniu Cię oceniam. Poza tym widziałem "Chicago" i w mojej opinii to dobry film, ale nie uważam tego za jakieś arcydzieło gatunku.
Nie odróżniasz opinii, od hejtu. Hejt byłby wtedy gdybym napisała, że "To jest gów*o", nie podając argumentów i wystawiając 1. A podałam ich kilka oraz wystawiłam zawyżoną jak dla mnie ocenę, ale zlitowałam się nad pięknymi kolorami w tym filmie.