Film ma jedną wadę, jest za krótki.
Obejrzałam przyklejona do monitora i zupełnie oderwana od rzeczywistości. Towarzyszyło temu niesamowite napięcie emocjonalne. Polecam bardzo.
Moim zdaniem też za krótki, ale trochę w innym sensie - skończył się tak, że czułam niedosyt, jakby był przerwany w połowie. Najgorsze uczucie na świecie :D
Rzeczywiście on taki jest. Jakby się chciało spełnienia ich miłości, ale jednocześnie zakończenie też jest dobre. Ale resztę trzeba dopowiedzieć sobie w głowie. Na początku też mi to przeszkadzało, ale po czasie stwierdzam, że jednak pasuje taki układ :D
Jakiej znowu "miłości"?
Między nimi nie ma żadnej miłości i nic poza wspomnieniami ich nie łączy. To dwójka ludzi, którzy spotkali się po latach, próbują złapać wspólny grunt, ale widzą, że już są dla siebie obcy.
Zresztą te wspomnienia to tez nie żadna miłość, bo łączy ich poza normalną, koleżeńska, czy nawet przyjacielską znajomością, jedynie chwila na plaży.
Chiron zmienił się całkowicie i jest kompletnie innym człowiekiem niż kiedyś. Jego kolega jest jedynie pomostem do starego życia i wspomnień, które nosi w sobie Chiron. Pozwala sobie więc przy nim na chwilę słabości, ale o żadnej miłości nie ma tu mowy.
Zgadzam się, ale to ze coś do siebie czują też widać choćby w scenach, w których lekko flirtują ("to gdzie zatrzymasz się dziś na noc?" z kąsliwym uśmiechem pod nosem Kevina) czy samej końcówce. Wyznanie Chirona, że Kevin był jego jedynym mężczyzną, traktuję też jak swego rodzaju wyznanie, łącznie z końcowym przytuleniem. Nie wygląda mi to na obraz facetów, którym po latach został jedynie sentyment, ale takich którzy teraz w dorosłym życiu nadal widzą dla siebie szansę, by w końcu żyć zgodnie z prawdą. Być może razem, nie wykluczam.