PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=759367}
6,6 85 957
ocen
6,6 10 1 85957
7,8 44
oceny krytyków
Moonlight
powrót do forum filmu Moonlight

ja obejrzałam

ocenił(a) film na 10

i muszę powiedzieć że widząc trailery spodziewałam się ładnego filmu i czytając recenzje spodziewałam się dobrego filmu ale on i tak całkowicie prześcignął moje oczekiwania. sporo ludzi łączy rasę i orientację głównego bohatera jako mieszankę do oscara albo haczyk na nagrody. nie wiem czy ci ludzie oglądali film czy nie ale to na pewno nie jest coś co można było zobaczyć albo odczuć w filmie ponieważ była to tak szczera i ludzka historia że nawet w jednej sekundzie nie poczułam się że tematyka filmu jest wymuszona. często jak główna postać nie jest hetero to ludzie nie potrafią opisać filmu i podejść do niego inaczej jak "o gejach". nigdy w życiu nie zrobiłabym takiej krzywdy tak pięknemu filmowi. to historia życia pewnego chłopaka i wciągająca podróż jego dorastania. jest 2017, moim największym marzeniem było by żeby ludzie mogli potraktować ten film za to jaki jest w swojej całości i pełnym wymiarze.

ocenił(a) film na 9
goldie_lim

Zgadzam się w 100%, tym bardziej, że film nie miał trafiać w jakieś tematy społeczną, owszem porusza takie problemy ale nie mówi widzowi "to robisz źle, popraw się bo ludzie przez Ciebie cierpią!"

goldie_lim

A ja odczulam. Tak, uwazam, ze Jenkins zrobil ten film aby dostac Oscara - w koncu zrobil film pod "system". Nie uwazam ten film za lepszy od Manchester by the sea. Wole nie wspominac o La la land - bo porownywanie obydwu, to zniewaga dla Chazelle'a. Uwazam, ze Moonlight jest najslabszym filmem wsrod tegorocznych prawie-nominowanych. Ckliwa historia nie jest w stanie zmienic mojej opinii.

ocenił(a) film na 10
cumartesi

dziwne że wydaje ci się że "zrobil ten film aby dostac Oscara" i jak bardzo pod system jest ja to dosłownie adaptacja sztuki napisanej przez Tarell'a McCraney'a którą stworzył dosłownie na podstawie swojego życia i przemyśleń na ich temat jakie miał po śmierci swojej matki. Jenkins sam mówił że chciał zrobić ten film tylko dlatego bo oboje dorastali w Miami na podobnym osiedlu i matki ich obu były uzależnione od narkotyków więc widział w tym część siebie. Nie wiem jak myślisz jak działa Hollywood ale jak mówisz chce zrobić offowy film w którym główny bohater jest czarny i jest gejem to ludzie wcale nie zasypują cię hajsem. Ja czytałam sporo wywiadów i wiem że robili ten film na naprawdę małym budżecie więc wydaje mi się że raczej wierzył w autentyczność tego co chciał pokazać. W sumie produkuje się z tymi wszystkimi faktami w razie jak ktoś może wejdzie w ten temat i żeby sobie zobaczył bo jak tobie podobały się te mega nudy jakimi był lalaland (musical gdzie jedna z 2 głównych postaci żenująco nie potrafi tańczyć...yikes) to nie mam nic do powiedzenia...mówi to samo za siebie...

goldie_lim

Tobie? Rozumiem, ze tu dyskusji podlega moja opinia, a nie film. Nie wiem jak ty wyobrazasz sobie Hollywood, ale Oscary rzadza sie takimi prawami, ze slabsze firmy zgarniaja nagrody, bo mialy ckliwy temat. A akurat czarna spolecznosc filmowa jest na topie - po dwoch latach bez nominacji. Nie wiem czy Barry Jenkins, mial tak swietne wyczucie czasu, zeby zrobic film teraz czy po prostu swietnie sie zsynchronizowal z Oscarami (podobnie jak Denzel Washington zreszta, chociaz Fences jest zdecydowanie lepszym filmem - niestety zawalil troszke role).
Nie wiem jaka jest historia Barry'ego Jenkinsa i zupelnie mnie ona nie interesuje. Nie rozumiem rowniez co ma budzet do aspiracji. Tak, uwazam film za slabszy od Manchester by the sea, Fences czy nawet Nocturnal Animal, bo powstal w duzej mierze aby zaspokoic krytykow. Brakuje tylko aby jeden z nich zostal lekarzem, a drugi profesrorem na Harvardzie. Idealnie pod Oscary...

ocenił(a) film na 10
cumartesi

to co napisałam na temat lalaland to tak, jest to komentarz na temat twojego gustu (bardziej niż opinii). Jak nie rozumiesz co ma budżet do tego to wystarczy zapytać. a mianowicie jak pracujesz w gorących warunkach Miami a masz dosłownie 1 przyczepę do makijażu i stylizacji dla całej obsady, albo nie masz finansów żeby przetrzymać czy przesunąć produkcję więc sceny jednej postaci (matki, Naomie Harris) muszą zostać nagrane w jedynie 3 dni to mi osobiście wydaje się że raczej musisz mieć wiarę w swój projekt i historię którą opowiadasz żeby zebrać to wszystko w całość i to z taką pasją. Sporo mówisz o oscarach a jednak cofając się chociażby do 2010 w kategorii najlepszy film nie wygrało nic z budżetem poniżej 15milionów gdy Moonlight miał tylko 5. Ale wydaje mi się że weszłaś tu tylko żeby sobie popierniczyć bo jak sama mówisz nie interesuje cię wgl historia twórcy na której mocno oparty jest film. bye

goldie_lim

Ach, podobno o gustach rozmawia (stad nie pokusze sie o ocene twojego). Absolutnie nie interesuje mnie historia Jenkinsa - mnie interesuje to co nakrecil, a nie na jakiej podstawie, kim byla jego matka i z kim sie przyjaznil jak mial dziesiec lat. Natomiast Ty jestes taka agresywna (pamietaj, ze to publiczne forum i skoro zaczynasz temat, to powinnas sie liczyc, ze ludzie ci odpisuja i moga miec inne zdanie), ze zaczynam wierzyc, ze sama jestes czarna homo. I super.
Film mi sie nie podobal - lub inaczej - nie podobal mi sie tak jak inne, nominowane. Tak, uwazam, ze Jenkins celowal w Oscary ze swoim filmem. Mam takie prawo.

ocenił(a) film na 10
cumartesi

nikt nie odbiera ci prawa do lubienia czy nie lubienia ale tak jak mówisz to publiczne forum więc jak dzielisz się swoimi opiniami to inni mogą je oceniać. nie każdemu podoba się film i nawet nie każdy na tym portalu pisał przychylne komentarze i ja się nie wtrącałam ale jak komentujesz pod moim tematem i to rzeczy które mijają się z prawdą to odpowiem. jestem "taka agresywna" = jestem czarna i homo... yikes. byłam w stanie zrozumieć i poczuć film bo mam w sobie trochę empatii. teraz wszystko zaczyna się robić bardziej klarowne o twojej osobie i czemu akurat moonlight i fences tak bardzo chciałaś zestawiać z lalaland i manchester by the sea... nie wiem czy to ma sens bo każda twoja odpowiedź jest o tym co ty czujesz i uważasz a mało masz tak naprawdę researchu i informacji o "systemie" o którym mówisz czy o filmach o których wspominasz. plus zniewaga którą wspominasz w swoim pierwszym komentarzu... sam Chazelle nie zgodziłby się z tobą ponieważ jest fanem Jenkinsa i uważa że ich pierwsze filmy korespondują ze sobą :))

goldie_lim

Wybacz, ale to, ze wspomnialam o Fences nie oznacza, ze je porownuje - Fences w moim mniemaniu byl lepszy. Bardziej do mnie przemawial niz historia biednego, czarnego, pokrzywdzonego przez los geja.
Natomiast Ty za wszelka cene probujesz mnie obrazic. Przykro mi, ale szkoda mi zycia na spieranie sie z kims, kogo nawet nie znam.
A ta zniewaga, to pewnie ta gdzie napisalam, ze Jenkins zrobil film pod komisje oscarowa. Faktycznie! Straszna zniewaga.

ocenił(a) film na 10
cumartesi

mam wrażenie że na tym jednym się zgodzimy - że pora zakończyć tą wymianę. chciałam tylko wyjaśnić, nie musisz zgadywać czym jest /ta zniewaga/. "bo porownywanie obydwu, to zniewaga dla Chazelle'a" dosłowny cytat twojego pierwszego komentarza.

cumartesi

Troll założył wątek i troll go ciągnie. Nie karm trolla ;)

ocenił(a) film na 5
goldie_lim

ale co tu ma budzet do rzeczy? Nie powinno nikogo obchodzic jaki byl budzet, tylko jaki film z tego wyszedl!!! Tak samo jest niewazne czy autor wierzy w autentycznosc czy nie, jaka jest tematyka etc. Jedyne co powinno sie liczyc, to jaki z tego jest efekt koncowy!...a tak na marginesie spytam, jak moglas dac wladcy pierscieni 1/10?! i dlaczego dalas dziewczynie ktora wraca noca sama do domu 10/10? I dlaczego dzien swira 1/10?

ocenił(a) film na 10
ComradeKonrad

Władca Pierścieni, to jedna z najnudniejszych rzeczy jaką widziałam ale nie weszłam z premedytacją żeby dać 1. Filmweb mi nonstop sugerował i sie wkurzyłam bo naprawdę mi się nie podobały, tak samo było z dniem świra. W "O dziewczynie, Która wraca nocą sama do domu" mega podobał mi sie soundtrack i nawiązanie do groteski starych horrorów. to totalnie to co lubię i film był wszystkim czego od niego oczekiwałam. no i mozna sobie tak popieprzyć co się lubi a co nie ale mój pierwszy komenarz nawiązywał do tego jak ludzie bezpodstawie oskarżają ten film i jego twórców o niektóre rzeczy. niektorzy w opd nadal komentowali swoje opinie, jak by to miało jakiekolwiek znaczenie (spoiler : nie ma). dlatego moim zdaniem do konwersacji potrzebne były fakty żeby naszkicować całość sytuacji dla tych osób które sowje przeczuciue prezentowały jako dowody nie robiąc żadnego researchu o sytuacji czy osobach o których sie wypowiadały. stąd budżet jest ważny, stąd sytuacja z jakiej powstał tamt filmu jest ważna, okoliczności w jakich był nakręcony, to że jest oparty na czyjejś prawdziwej historii. to czy film się komuś podobał czy nie mnie mało obchodzi bo to kwestia gustu (czy jego braku). tak na marginesie spytam, Asterix i Obelix: Misja Kleopatra na 9/10?

ocenił(a) film na 5
goldie_lim

zawsze uwazalem ze Misja Kleopatra to magiczny film - kostiumy, muzyka, charakteryzacja stworzyly mocny klimat filmu, ktory coraz rzadziej widuje w filmach. Zawsze mnie to zachecalo to odwiedzenia Egiptu. Wszystkie postacie byly charakterystyczne, chocby na krotki moment pojawialy sie w filmie, bylo w nich cos specjalnego co moglem zapamietac, czy bylby to straznik przed cela Galow w lochu sarkastycznie proszacy o paczke czipsow, czy niesmialy zolnierz obok generala ktoremu uszkodzono struny glosowe. Z tego co slyszalem od innych, humor czasami wydawal sie glupi i dziecinny. Zgadzam sie ze jest troche glupkowaty i czasami przesadzony w momentach, ale wydawal mi sie w dobrym smaku. Poza tym sama historia mi przypadla do gustu.

ocenił(a) film na 7
goldie_lim

Ale na złość zrobiłaś filmwebowi... kliknęłaś 1 gwiazdkę i myślisz że wszystkich, odpowiedzialnych za narzucanie jakiegoś tytułu, prąd poraził.
Dla mnie Władca Pierścieni też był nudny, ciężki, z przeciąganymi scenami, ale do klap filmowych, zasługujących na jedną gwiazdkę chyba mu jednak daleko.
Najgłupsze jest to, że do nisko oceniających Moonlight masz pretensje o to, co sama zrobiłaś z Władcą Pierścieni.

ocenił(a) film na 10
tentego

Ani razu nie odnosiłam się do tego jak ludzie oceniają Moonlight na filmwebie bo to nie istotne, subiektywne i najzwyczajniej w świecie mnie nie obchodzi. Dyskusja toczy/toczyła się głównie o tym jak ludzie rozmawiają o tym filmie lub jak go postrzegają. Plus jak potrafisz czytać ze zrozumieniem to powinieneś zauważyć że moja ocena dla władcy pierścieni nie była wymierzona w nikogo. Po prostu wchodząc w rekomendacje chciałam widzieć to co mi się spodoba więc wszystko co mi się nie podobało oceniałam na 1. jesteś jakąś filmwebową policją? czemu tak cię rusza jak używam mojego konta? hmm?

ocenił(a) film na 7
goldie_lim

A nie uważasz, że to jak ludzie postrzegają film, odbija się potem na jego ocenie? Dla mnie jest to równoważne, o ile ktoś wystawia oceny tak jak widzi dany obraz. Jeżeli ktoś pisze że nie podobał mu się film, to logiczne że nie oceni go na 8.
Twój sposób używania konta rusza mnie z tego powodu, że system ocen na FW docelowo ma służyć nie Tobie, tylko innym użytkownikom, którzy jeszcze filmu nie widzieli. Gwiazdki mają opisy i po coś te opisy są.
Gdyby wszyscy stosowali twój system myślenia, to średnie oceny i system rekomendacji byłby upośledzony, bo przy założeniu że zamiast oceny 5, czy 4 wszyscy dawaliby 1, to średnia dla filmu byłaby niższa.
To co robisz jest zwyczajnie nieuczciwe.

ocenił(a) film na 10
tentego

tak ale ocenianie filmów na skali od 1 do 10 jest tak bardzo subiektywne. niektórzy ludzie ubóstwiają film ale nigdy nie dają 10 z zasady. albo oceniają film po obejrzeniu i kilka lat później zmieniają się gusta a ludzie nie zmieniają swoich ocen na portalu. lub film podobał się publice jak wyszedł ale nie wytrzymał próby czasu.
nie wspominając nawet o tym że jak w zegarku każdy film który jest "kontrowersyjny" w pojęciu przeciętnego polaka ma średnio jakieś 2 pełne punkty mniej niż na innych, zagranicznych portalach tego typu.
więc nie potrafię zrozumieć twojego przywiązania do dokładnego oceniania zwłaszcza że władca pierścieni w mojej ocenie nie podobał mi się najbardziej jak to fizycznie możliwe i może nie oceniłabym każdego aspektu filmu na 1 (np. Nowa Zelandia jest piękna więc jej autentyczne ujęcia są śliczne) ale moje ogólne odczucia po obejrzeniu to właśnie 1.

ocenił(a) film na 7
goldie_lim

Ale ja nie mówię o dokładnym ocenianiu, bo sam często ma dylematy, dać 6 czy 7? Jednak jest chyba różnica dać 5 a dać 1?
A w kwestii Władcy Pierścieni, to wyżej napisałaś, że:
"wchodząc w rekomendacje chciałam widzieć to co mi się spodoba więc wszystko co mi się nie podobało oceniałam na 1"
więc teraz nie wymyślaj bajek o krajobrazach Nowej Zelandii, bo to jest dziecinne.

ocenił(a) film na 10
tentego

Nie rozumiem, dałam jeden mimo pięknych ujęć w Nowej Zelandii więc nie wiem z której strony ta część mojej wypowiedzi jest czymś co podważa to co napisałam a ty zacytowales?? Napisałam to dlatego bo sam wspomniałeś że film się ciągnął ale całość nie zasługuje na 1 i odpowiedziałam że tak masz rację ten aspekt może i nie zasługuje na 1 ale w moim ogólnym pojęciu i na mojej skali ma 1.
Wiesz co nie jest dziecinne? Umiejętność interpretacji czytanego teksu. Polecam jeżeli zamierzasz kolejny raz odpowiadać bo tłumaczenie jeszcze raz tego co już napisałam to marnowanie mojego czasu

ocenił(a) film na 7
goldie_lim

Kobieto, napisałaś wprost że dałaś jeden, żeby "rekomendacje" nie podpowiadały ci podobnych filmów!
Nie odwracaj teraz kota ogonem.

ocenił(a) film na 6
goldie_lim

"Moonlight" nie jest złym filmem, ale nie umywa się do "Dnia Świra", czy "Władcy Pierścieni". Bądźmy poważni.

ocenił(a) film na 8
goldie_lim

"La La Land" to według Ciebie jakieś mega nudy, a sama oceniłaś "Ukryte działania" na 10, któte było chyba najbardziej nijakim, sennym oraz robionym pod Oscara obrazem ze wszystkich nominowanych w tym roku filmów xD
"La La Land" podobnie jak "Moonlight" bylo robione z pasją twórczą widoczną na każdym kroku. "Ukryte działania" było z kolei wyraźnie robione tylko pod statuetki i nic więcej. Twóca tego filmu pewnie uznał, że nawet nie musi się starać, bo przecież wystarczy że z takim poprawnym politycznie tematem ma zagwarantowaną nominację, a nic w tym filmie nie bylo ciekawego, poczawszy od realizacji, poprzez postacie, kończąc na scenariuszu, ale co tam... jak tam uważasz.

ocenił(a) film na 9
cumartesi

To odważne słowa: "zniewaga dla Chazelle'a". Widzisz, tak się składa, że widziałam obydwa filmy (nie widziałam Manchester by the sea, ale też się wybieram) i np. mi zdecydowanie bardziej podobał się Moonlight. Czemu? Bo jest bardziej konsekwentnym dziełem, wie co chce powiedzieć. No i uwierzyłam w tę historię, poruszyła mnie. Obydwa są oczywiście bardzo dobre realizacyjnie, ale Lalaland jest kompletnie niekonsekwentny w swojej wymowie. Pierwsze dwie piosenki jasno wskazują, że to świat marzycieli, którzy są gotowi poświęcić wszystko, dosłownie iść po trupach do celu, byle tylko spełnić swoje marzenie. I to nie marzenie typu: ratujmy lasy deszczowe, tylko marzenie, aby być kimś w przemyśle filmowym. Te dwie pierwsze piosenki wyraźnie były ironiczne w stosunku do środowiska, a potem co? Ckliwa, baaardzo banalna historyjka o miłości dwojga bohaterów, w których miłość nawet na chwilę nie uwierzyłam. Rozstają się bez żalu, żeby spełnić swoje marzenia. I są szczęśliwi. Chazelle nie mydlił oczu w Whiplash, który uważam za genialny - tam jasno mówił - jeśli chcesz być geniuszem w jakiejś dziedzinie, musisz poświęcić wszystko inne. Tutaj absolutnie nie ma tej gorzkiej części - bohaterowie w sposób magiczny spełniają swoje marzenia, są szczęśliwymi celebrytami z kochającą rodziną. Nie uwierzyłam w to ani na chwilę. W pewnym sensie - jest to ta sama historia, co Whiplash, tylko w znacznie słabszym, mniej dojrzałym wydaniu.

nynavee

Jestem chyba jedyna osoba na swiecie, ktora nie zachwyca sie Whiplashem - wysoko ocenilam, ale nie przemowil do mnie. La la land natomiast juz tak - wyszlam z kina oniemiala i nie zwrocilam uwagi, ze to tylko musical z kiepska Emma Stone. W tym roku jest multum swietnych filmow - Nocturnal Animals, Arrival, Manchester by the sea, Fences. La La land uwazam za jeden z nich. Moonlight mi sie nie podobal - nie dlatego, ze wystapili tam czarni geje, bo nie ma tu zadnych podtekstow - po prostu. Zostawilam film bez oceny, bo szczerze nie wiem jak go ocenic - ocenialabym w miare wysoko, ale to nie byl widocznie moj czas na zachwyt, stad moze pokusze sie o obejrzenie go jescze raz, jak bede miala natchnienie.
W sumie jest mi obojetne, kto i co dostanie Oscara - mam ciekawsze zycie niz sledzic z wypiekami rozdanie, stad nie obraze sie jak Jenkins wygra. Wiem tylko, ze w tym roku pominieto film Scorsese (co jest dla mnie niewybalym zaskoczeniem) i rewelacyjnego Joela Edgertona na rzecz Morstensteina. Nie wiem czy Loving ostatecznie zostal nominowany, ale w tym przypadku, musze stwierdzic, ze nawet przy Moonlight ten film wypada slabo.

ocenił(a) film na 9
cumartesi

Widziałam Silence, jak pojawi się w polskich kinach, to z całą pewnością znów się na niego wybiorę. To mój absolutny film roku (póki co, przynajmniej). Nie potrafię sobie nijak wytłumaczyć pominięcie go nie tylko przez akademię, ale i inne stowarzyszenia filmowe.

nynavee

To zaskocze cie jeszcze bardziej - wiekszosc krytykow przez ogloszeniem nominacji do Globow, obstawiala go jako faworyta Oscarow. Nie ma co ukrywac - Scorsese nie jest lubiany w Hollywood.

cumartesi

@cumartesi Ja jestem drugą taką osobą, ale zapewniam Cię że jest nas więcej! ;) Niestety zniecheca mnie to bardzo do Lalaland, chociaz slyszalam bardzo pozytywne opinie... ale przy Whiplashu bylo podobnie... :/

mala.lwica

Polecam zobaczyć La La Land i nie kierować się opinią publiczną. Ja tak postanowiłem. Wyszedłem z kina mega zadowolony.

cumartesi

@cumartesi - Mam dokładnie takie same odczucia. Whiplash nie zachwycił. La La Land owszem. Moonlight przeciąga się straszliwie i zwyczajnie mnie znudził. Znam o niebo lepsze produkcje w tych klimatach, choćby genialne "Miasto Boga", które kładzie na łopatki wspomniany Moonlight.

ocenił(a) film na 9
nynavee

Co tak na prawdę ten film chce powiedzieć? Bo właśnie dla mnie on jest jakimś takim zbitkiem scen, nie jedną spójną historią. Dlatego zupełnie nie ogarniam tego zachwytu.

ocenił(a) film na 9
Akkarin94

Akurat w tym filmie nie tyle ważne jest to, co chce opowiedzieć, ale jak to opowiada. Historia jest prosta - o biednym chłopcu z patologicznej rodziny (ojca nie ma, matka uzależniona od narkotyków), który wyrasta w trudnym środowisku, do którego, z powodu swojej odmienności - która jest zademonstrowana przez jego małomówność i inną orientację seksualną, po prostu nie może się dostosować... aż w końcu coś w nim pęka i pośród wron zaczyna krakać tak, jak one. Choć ostatecznie, jego prawdziwa natura, najwyraźniej wygrywa. Jest to film z gatunku inicjacyjnych, czyli o dojrzewaniu. Jest opowiedziany w sposób wyjątkowo subtelny, ze scenariuszem bazującym na niedopowiedzeniach, pięknymi zdjęciami i muzyką. Nie jest to kino dla każdego - trzeba mieć po prostu określoną wrażliwość i lubić tego typu prowadzoną narrację w filmie. To po prostu nie twoje kino i tyle. Chwała ci za to, że w przeciwieństwie do wielu innych filmwebowiczów, nie wystawiasz 1 tylko dlatego, bo "nie ogarniasz zachwytu";)

nynavee

Ależ ma ojca. Ktoś nieuważnie oglądał ;-)

Co do "nie jest to kino dla każdego". Uważam, że jest, bo nie ma w tym obrazie nic skomplikowanego. Artyzmu też w tym nie widzę i zupełnie nie rozumiem nominacji.
Jednych będzie też odrzucać wątek gejowski, drugich rasistowski, innych będzie nudzić.

ocenił(a) film na 9
perun_6

Ma ojca? Biologicznego? GDZIE? Ja widziałam tylko Juana, który zdecydował się pełnić dla niego rolę ojca i jakiegoś typka, z którym bujała się matka bohatera, a który, z tego co pamiętam - tylko gapił się na głównego bohatera i nie odezwał się do niego słowem. Przecież nawet Juan pyta go o ojca, a chłopak milczy. Chłopak nie ma pozytywnych męskich wzorców. Jedynym pozytywnym męskim wzorcem był dla niego diler narkotyków, sprzedający prochy jego matce.
Poza tym twierdząc - że jednych odrzuci wątek gejowski, innych rasistowski (w sensie, że grają sami murzyni, jak rozumiem), innych znudzi - już wykazujesz 100% dowód na to, że to po prostu film nie dla ciebie, skoro ważniejsza jest dla ciebie tematyka filmu - że cię niby może cię zniesmaczyć, a nie to jak film jest zrobiony, zagrany, itd.

ocenił(a) film na 6
nynavee

Zniesmaczyć może jedynie scena na plaży, ale to normalna reakcja. Wystarczy odwrócić na moment wzrok. Miałem już tak z niejednym filmem. Nie ma sensu zrażać się przed obejrzeniem całości.

nynavee

Myślę, że tutaj wszystko zależy od gustu osoby, która ogląda. Niektórych dotknie temat poruszony w sposób bardzo subtelny przez "La La Land" i ktoś odnajdzie w tym filmie siebie i swoją tęsknotę, a kogoś dotknie bardziej równie subtelny "Moonlight".
Ja osobiście czuję się związana z "La La Land", ale bardzo się cieszę, że "Moonlight" zostało tak zgrabnie nakręcone, tematyka była trudna, a w filmie z niczym nie przesadzono (czego najbardziej się bałam, dowiedziawszy się o czym będzie film).
Uważam, że to jest najpiękniejsze w kinie, że każdy może znaleźć coś dla siebie :)

ocenił(a) film na 9
HeyJune

Otóż to;)

ocenił(a) film na 6
nynavee

"Historia w La la land ckliwa". :D Nie to co w Moonlight, czyli: wątek dwóch bohaterów, który został ukazany tak marnie pod kątem więzi emocjonalnej (sprowadza się raptem do scen z koleżeństwem w dzieciństwie, jednorazowym seksualnym spotkaniu w wieku dojrzewania, pobiciu i hehh spotkaniu po 10 latach). Lata temu oglądałem Brokeback Mountain i to był film z dobrą realizacją. Moonlight nie ma do niego startu, ale ma czasy (a raczej grupę bogatych wpływowych ludzi), które przesądzają o jego publicznej ekstazie. Gdyby nie to, o filmie nie pamiętaliśmy dłużej niż przez tydzień. Trochę mało na "Oscary", a może jednak wystarczająco, na dzisiejsze czasy...

ocenił(a) film na 9
donlemon89

Uhum, uhum. Skoro film miał takie ekstra plecy za sobą, to czemu reżyserowi udało się zebrać zaledwie 5 mln na jego realizację? Aktorzy, mieli po kilka dni na zagranie swoich scen, np. Naomi Harris na zagranie swojej roli rozłożonej przecież w latach miała... 2 dni. Póki nie wygrał Oscarów, nie zarobił również wiele, bodajże 12 mln, obroty mu teraz wzrosły do zawrotnych 25 mln, bo zwiększono ilość kin, gdzie został puszczany, dzięki Oscarom.
Ten film jest trudny, o niepopularnym temacie - nie wiem jaki producent chciałby w niego inwestować, wszak Hollywood to biznes przede wszystkim. Dlatego tym większa chwała, że mimo wszystko Akademia jest w stanie docenić później takie produkcje, które powstały wbrew wszystkiemu.
A Chazelle stał się obecnie złotym dzieckiem Hollywood. Lalaland też nie miał dużego budżetu - zaledwie 30 mln (ale nadal - 6krotnie większy niż Moonlight), zarobił za to już zawrotną kwotę 400 mln, biorąc pod uwagę budżet, to b. dużo. Ale miał znacznie lepszą reklamę i znacznie lepszą obsadę - zagrały tam dwa serduszka Ameryki;). Dodatkowo tematycznie jest to handjob dla Hollywood, jak ktoś to trafnie określił. Lalaland jest dobrym filmem, ale to, że stał się tak doceniony, żeby nie rzec przeceniony, właśnie upatrywałabym w tych kilku zabiegach i silnych plecach w Hollywood.

ocenił(a) film na 6
nynavee

Widocznie nie było potrzeby więcej zebrać, skoro tyle wystarczyło. Nie oszukujmy się, producenci takich hitów dobrze znają się na pieniądzach i wiedzą, że dobry interes jest wtedy jak mało włożysz, a dużo wyciągniesz. Wystarczyło te 5 mln, żeby zarobić 25 mln? Film celował w Oscary, bo tematyka idealnie wpasowała się w panujące postępackie trendy i twórcy musieli sobie z tego zdawać sprawę, że jeśli trafi "na salony", a nawet wygra nagrodę to zyski będą ogromne mimo, że mają jedynie 5 mln. na realizację. Nie zgodzę się w żadnym razie. Temat jest megachwytliwy i na czasie, wspierany przez całą masę bogatych tworów działających na rzecz promocji homoseksualizmu. Jaki producent chciałby w niego inwestować? Ano taki, który dobrze rozeznaje się co ma aktualnie "wzięcie", jak się okazuje on i ja mieliśmy w tym zakresie rację :]

ocenił(a) film na 9
donlemon89

No, interes życia. Spójrz sobie w takim razie na budżet i przychód bronionego "la la landu". Już zarobił 13krotną wartość swojego budżetu, czyli ponad 400 mln $. Także nawet idąc tym tropem, to... no... jeśli już koniecznie muszą być jakieś zmowy, spiski i układy, to raczej oglądałabym się w tę stronę.
Już prędzej w Ukrytych Działaniach (bo jak rozumiem czarna obsada jest tu kluczem do spisku) mógłbyś się upatrywać takiego wyrachowania i skrojenia filmu pod gusta określonej publiczności - afroamerykańskich kobiet (potencjalnie afroamerykańskich mężczyzn) i generalnie kobiet - to zawsze dość życzliwa grupa odbiorców.
A ile jest homoseksualnych afroamerykańskich mężczyzn, którzy jeszcze mieliby odwagę pójść na ten film? Już prędzej poszliby na niego homoseksualni biali mężczyźni i ewentualnie jakaś grupa kobiet. Nadal - potencjał zarobkowy bardzo niepewny i znikomy.
5 mln to paproszek za paznokciem tego biznesu. Ten film po prostu nie rokował. Przychód 20 mln - i to, przypominam, dopiero po zwycięstwie oscarowym to nadal nic. Z takiego wyniku może się cieszyć niszowe studio tworzące kino indie, gdzieś na peryferiach Oklahomy.

nynavee

Nie zgodzę się że historia w "La La Land" była zrobiona w sposób nielogiczny. Ta "ckliwa" historyjka była właśnie tłem aby pokazać w sposób dosadny współczesne środowisko show biznesu, jak i odbiorców współczesnej "kultury". Było to wielokrotnie pokazywane w filmie (np. w dialogach). Był też (w przeciwieństwie do Moonlight) filmem spójnym, w którym reżyser wiedział co chce przekazać. Co do Moonlight - moim zdaniem to najsłabszy film tegorocznych Oscarów - reżyser się mota rozpoczynając sporo wątków i w efekcie żadnego z nich nie rozwijając, postacie są płaskie, główny bohater w ciągu filmu nie ewoluuje, nie zmienia się w ogóle, relacje między bohaterami leżą i, kwiczą. Jedynie co jest dobre to montaż.

ocenił(a) film na 9
cumartesi

Jenkins nie zrobił filmu pod system. Jakby robił pod system dorzuciłby wiele scen, które system lubi. Zbyt nieoczywista jest ta historia, by być wykoncypowana. Że systemowi film się spodoba to inna rzecz. Intencje reżysera były czyste, intencje gremiów nagradzających niekoniecznie.

michal.2907

Zrobił za to pod społeczność. Ostatnimi czasy jest to jeszcze lepiej przyjmowane i nagradzane.

goldie_lim

Nie wiem, gdzie to dostrzegłaś, bo ja za nic nie zauważyłam tego, o czym piszesz. Scenariusz tego filmu, dialogi... Jezu, to było tak miałkie i nijakie. Nie mam nic przeciwko tematyce, czarny bohater gej, gej jak gej, może nim być każdy. Ale ten film był o niczym. Po prostu o niczym. Jedyny ciekawy wątek to Teresa i Juan czy jak mu było, no ale oczywiście trzeba bylo gościa uśmiercić żeby życie małego było jeszcze bardziej dramatyczne pomimo matki ćpunki. Nie dostrzegasz problemu? Przeslaniem filmu było nieprzyklejanie etykietek. Ale cały scenariusz opiera się wyłącznie na etykietkach. Matka ćpunka, dealer, nękany przez rówieśników mały gej, który wyrasta na handlującego dragami karka, mimo że się narkotyków brzydził. Etykietka goni etykietkę. Film o niczym. Dosłownie

ocenił(a) film na 10
tolerancja91

niektóre rzeczy o których piszesz są kwestią tego co ci się podoba co nie itd ale takie rzucanie że coś jest etykietą coś jest oklepane czy nie wiem mało realistyczne jest dziwne jak fakty są dosłownie tak łatwo dostępne. film jest oparty na sztuce a sztuka jest oparta bezpośrednio na życiowych doświadczeniach autora który jest czarny, który jest gejem, który dorastał mega biedy w Liberty City w Miami, którego matka była uzależniona od narkotyków. Sztuka miała modyfikacje a postać matki w filmie to mix matki autora sztuki i reżysera ale to nadal nie jest po prostu fikcja i dlatego ten film mimo że tak mały i z początku tak nieznany ma tak gigantyczny sukces i zbiera pochwały bo jest szczery. plus to że handlował narkotykami i stał się ucieleśnieniem tego co myślał że jest męskie wynika bezpośrednio z tego że wzorował się na jedynym mężczyźnie w jego życiu który był mu bliski ojcu czyli na Juanie (plus co do Juana jest sporo wywiadów Mahershala Ali'ego w których tłumaczy czemu jego postać zniknęła w taki sposób, bo to miało zastosowanie)

goldie_lim

Ale ty mi nie mówisz niczego, czego bym nie wiedziała... rozumiem, dlaczego został dealerem... wychwyciłam to, ale naprawdę nie razi cię, że w tym filmie posłużono się tymi wszystkimi etykietkami? To mógł być naprawdę dobry film o dorastaniu, o zrozumieniu siebie, swoich potrzeb i tego, kim się chce być. A przez to, że stworzono bohatera, którego spotkały wszelkie możliwe stereotypy czarnego dzieciaka ze slumsów, którego matka się puszczała za kasę na narkotyki, ten film wyszedł śmieszny. Śmiesznie żałosny. Bo jakby tego było mało, to jeszcze dorzucono tematykę gejowską o teraz juhu, walczmy o nagrody. Jesteśmy tacy uciśnieni, dyskryminowani i spychani na margines w środowisku. A wiesz dlaczego tak uważam? Bo producentem jest Brad Pitt i dobrze zwęszył, co się sprzeda. To nie jest żaden niskobudżetowy film, który zrobiono z czystej potrzeby artyzmu, tylko chłodna kalkulacja. Naprawdę, zmarnowany potencjał. Trzeba było pociągnąć wątek Juana i Teresy, oderwać chłopaka od matki, wychować go na porządnego kolesia. Juan nie musiał handlować dragami, mógł to rzucić. Bohater, który się zmienia pod wpływem spotkania małego chłopca. Którego przygarnia i wychowuje jak syna. Dzieciak coś osiąga i jest kimś. Że ma być przy tym gejem? A niech nim sobie będzie. Ale żeby ta historia była o czymś. Ludzie lubią takie filmy. Akademia lubi takie filmy.

Co ten film wyróżnia od innych? Pytam serio. Prześladowanych bitych nastolatków jest od groma. Również gejów, to dosyć powszechny wątek, nawet jeśli nie w kinie, to w telewizji. Czarnych handlujących narkotykami? Najgorszy z możliwych stereotypów, każdy czarny musi dealować, a przynajmniej jarać trawę. Jakby była przyszyta do jego palców. Trzeba było jeszcze dorzucić czarnego rapera do kompletu.

To co ja zauważyłam, to że w tym filmie nie przewinął się ani jeden biały aktor. I kto tu jest w tej chwili rasistą, ha? Ani jeden, nawet statysta. Czarne to Miami, naprawdę.

EDYCJA: Sorry, byli biali w restauracji Keva. Starszego jegomościa zapamiętałam. I chyba jeszcze para była biała.

ocenił(a) film na 10
tolerancja91

a po co musieli być? jest miliony filmów bez ani 1 czarnej postaci.
nie będę się aż tak produkować jak ty bo widzę że nie ma sensu bo wygląda jak byś nawet nie przeczytała tego co ja napisałam. film jest oparty na życiu prawdziwej osoby dlatego wszystkie alternatywne opcje o których mówisz są głupie. reżyser przeczytał scenariusz i spodobał mu się i dostrzegł siebie i szczerość opisanych wydarzeń tam dlatego stworzył film. taka jest twoja opinia ale to idiotyczne że wydarzenia z filmu które są oparte na czyimś (Tarell Alvin McCraney) prawdziwym życiu wydają ci się sztuczne i 'etykietkowate' i za bardziej realistyczne uważasz jakieś rzeczy które właśnie wyssałaś z palca i spisałaś na forum na filmwebie.

goldie_lim

No i chyba trafiłaś w sedno problemu, jedni potrafią widzieć tylko te 'etykiety' i patrzeć na wszystko przez kwadratowe pudełko a inni potrafią w razie wątpliwości co nieco doczytać by dowiedzieć się że film nie jest zbiorem 'Oscarowo-chwytliwych terminów' a historią opartą na doświadczeniach z czyjegoś życia, takie jakie ono było.

Filmowcy nie raz inspirowali się autentycznymi historiami czy życiorysami, naprawdę nie widzę w tym nic dziwnego. Pozdrawiam ciepło osobę o otwartym umyśle :)

ocenił(a) film na 6
goldie_lim

To, że film jest opart na autentycznej historii czy tam przeżyciach konkretnej osoby nie stanowi jakiegoś przesądzającego argumentu za tym, że film jest wybitny. Cała masa filmów powstaje w oparciu o jakieś doświadczenia reżysera, czy postaci, którą reżyser się zainspirował. Zgodzić się ewentualnie można z tym, że film na autentycznej historii (osobiście tego nie wiem, ale to nieistotne). Natomiast jeśli pomijasz politpoprawność dzisiejszych czasów i wpływy osób, które mają odpowiednie narzędzia (zazwyczaj finansowe) do decydowania o tym, czy coś zasługuje na nagrodę czy nie to już twoja sprawa :] Osobiście dla mnie to film jak wiele innych, bo nie wyróżniał się niczym szczególnym, a nawet wątek homoseksualny był potraktowany w taki sposób, że sami homoseksualiści powinni się oburzyć, że przedstawia się ich uczuciowość w taki sposób, że 1. kolegują się w dzieciństwie, 2. spotykają przy głębokiej metafizycznej rozmowie całując się i doprowadzając do orgazmu, 3. nie przyznają się do siebie, 4. biją jeden drugiego, 5. spotykają się po 10 latach i okazuje się, że łączy ich wielka miłość. Dla mnie to powinno być uwłaczające dla gejów, ale widzę, że najważniejsze jest, żeby w ogóle o homoseksualiźmie opowiedzieć i to w pozytywny sposób i już jest wszystko pięknie i wszyscy wstają i biją brawo,

tolerancja91

Dywagacje o tym dlaczego film jest taki, a nie inny, że inaczej byłoby ciekawie - nie ma sensu. Mówmy o tym co jest, a nie co powinno być albo co chcielibyśmy. Oczywiście na ten temat już też sporo napisałaś i odniosę się do tego. Pewnie każdy z wymienionych przez Ciebie pomysłów byłby interesujący, ale tak się nie stało. Tyle w tym temacie. Muszę się częściowo zgodzić z tymi argumentami dotyczącymi stereotypów - jak na film, który chce przedstawić taką historię, jednak dość rzadko pokazywaną w kinie, chce się niejako wybić z tego kanonu czarnego kina - to historia zawiera wiele czy nawet wszystkie wymagane stereotypowe aspekty, które wymieniłaś. Dzieciakowi przydarzają się wszystkie najgorsze sytuacje, jakie może mieć w tym środowisku i miejscu. Oczywiście tutaj pojawia się wątek tego, że jest oparty na sztuce i życiu jej autora oraz częściowo reżysera. To zazwyczaj wszystko tłumaczy i zamyka usta. Żyli w takich warunkach i koniec. Oglądając film jednak nie wiedziałem o tym, że była taka sztuka, słyszałem tylko o doświadczeniach reżysera. To wszystko jednak nie znaczy, że nie mogłyby się one wydarzyć wśród białych ludzi - oni też biorą narkotyki, puszczają się, biją i są gejami. Mnie to jednak nie przeszkadzało - problemy czarnych tak mnie nie ruszają, żebym się oburzał, bo kolejny film o biednych czarnych, a do tego gejach, czy też w drugą stronę - wzruszał się jakie przeciwności losu przechodzi ten chłopak. Ich kolor skóry i środowisko jest tu dla mnie drugorzędne i nie czepiam się tego, bo jednak uważam że nie wypada. Dostrzegam te sytuacje, problemy i je akceptuję - taki jest film, taką wymyślili historię. Nie łapałem się za głowę nad głupotą scenariusza - jest to życie, oparte na czyimś życiu. Osobiście mógłbym się z tym bohaterem częściowo zidentyfikować, choć nie jestem czarny i starałem się, może nawet chciałem odnaleźć w tym filmie znajome emocje, wzruszyć się, żeby mną wstrząsnął. Nic takiego się nie stało, a to głównie dlatego że film jest wyjątkowo stonowany, wyważony, bohater kilku słów, tłumiący emocje. Może większe wrażenie robią na mnie rozbuchane dramaty pełne kłótni, emocji i wielkich dylematów. Tutaj ich nie było, podobnie zresztą jak w Manchester by the sea. bohater przeszedł olbrzymią traumę, gdzie odkrycie w sobie homoseksualizmu jest niczym, zaryzykuje stwierdzenie, ale nic nie pokazuje, mruczy, ucieka. To jest jedna z reakcji i ja nie mówię, że to jest niewiarygodne - po prostu nie zarezonowało ze mną. Mimo wszystko uważam to za bardzo dobre filmy na polu aktorskim, zdjęciowym, muzycznym. Poruszające, ale nie aż tak. Pewnie ludzie niczego na nich nie poczują, poza znużeniem, inni mogą płakać. Opinie są skrajne.

Natomiast jeśli chodzi o wątek filmu pod Oscary to wszystkie takie komentarze to dla mnie bzdura. Nikt nie kręci filmu z taką myślą. Zawsze jest jakiś pomysł, a jeśli tak osobisty i ciężki jak ten, to chyba nie po to żeby na tym celowo robić nagrody. O tym mogą już później myśleć producenci, którzy wysyłają na festiwale i jeśli film okazuje się doceniany to robią swoje manewry. A jeśli dostanie nominacje do Złotych globów czy Oscarów to już w ogóle zaczyna się marketing. Bo od tego w dużej mierze zależy kto te nagrody dostanie. W Akademii jest 6000 osób, które wcale nie muszą tych filmów oglądać. Więc trzeba do nich wysyłać płyty, prezenciki, lobbować, organizować pokazy. Nie bez powodu to producenci są wyczytywani przy kategorii najlepszy film. Dobra fucha, zwłaszcza jak to jest executive producer vide wspomniany Brad Pitt, który głównie daje i potem zarabia kasę, ale Ci główni producenci, którzy coś faktycznie robią, logistykę, marketing, to są mniejsi ludzie - w tym przypadku Amerykanka polskiego pochodzenia. Oczywiście patrząc na niektóre wybory trudno zrozumieć myślenie takich ludzi, jak większość grona Akademii wybrała Artystę czy Crash - nie mówię, że to złe filmy, ale wyjątkowo trudne do sprzedania, niepozorne i nieszczególnie ciekawe. Chociaż w tym pierwszym przypadku to może i dobrze, że czasem nagradzają "wynalazki" i pokażą się z innej strony, trochę bardziej zaskakującej. Dlatego myślę, że w tym roku wygra La La Land, który jest piękny, wesoły i pozytywny. Moonlight jest z kolei ludzki i poruszający, a dodatkowo o czarnych gejach - ale to jest naprawdę stereotyp. Chociaż w tym roku akurat faktycznie jest dużo nominacji dla czarnych po zeszłorocznej aferze i to może budzić wątpliwości - nie znaczy jednak, że nie zasłużyli przynajmniej na te nominacje. Wszyscy nagród nie dostaną.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones