PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=485802}

Musimy porozmawiać o Kevinie

We Need to Talk About Kevin
7,4 100 600
ocen
7,4 10 1 100600
7,8 27
ocen krytyków
Musimy porozmawiać o Kevinie
powrót do forum filmu Musimy porozmawiać o Kevinie

Piszę tutaj, bo bardzo zaskoczyły mnie interpretacje, jakoby matka zawiniła brakiem miłości do syna, a on w psychopatyczny sposób próbował pozyskać jej uwagę i, przede wszystkim, uczucie.

Według mnie, matka bardzo kochała Kevina. Nie była nigdy wylewną osobą, co nie oznacza, że miała na początku depresję (jak niektórzy sugerują) czy nienawidziła dziecko, może nie była na nie w zupełności gotowa, bo to była wpadka, ale od samego początku było widać, że je kochała. Scenę, w której nie przytula płaczącego niemowlaka, interpretuję jako ukazanie trudów, jakie już na samym początku przysparzał jej Kevin. Była zmęczona jego ciągłym płakaniem, nienaturalnym zachowaniem. Może i przechodziła depresję poporodową, aczkolwiek podczas seansu nie odebrałam tego w ten sposób.

O jej miłości dobitnie świadczy to, że cały czas starała się nawiązać z Kevinem więź. W moim mniemaniu, kochała go tak ślepą miłością, że starała się go na siłę zaakceptować; zaufała konowałowi, który - kompletnie nie wiem, dlaczego - uznał, że z Kevinem wszystko w porządku; jakby nie miała serca wyrzucać własnemu dziecku, że rozwija się nieprawidłowo? Albo wątpiła we własną ocenę sytuacji? Nie była na tyle silna, by przekonać wiecznie nieobecnego męża, że jego porządny, ukochany synalek najwyraźniej nim manipuluje. Sądzę, że to ta nieudolna miłość doprowadziła do tragicznego zaniechania.

Tytuł jest w tym kontekście bardzo wymowny - do żadnej poważnej rozmowy nt. Kevina nigdy nie doszło. Nie podjęto żadnych kroków, aby pohamować jego socjopatyczne skłonności. Skłonności, które - według mnie - rozwinęły się niezależnie od wychowania, nie do końca rozumiem, jak to jest możliwe już u tak małego dziecka, ale być może jest i nie stanowi to tylko artystycznej fikcji.

Kevin był po prostu psycho-/socjopatą, od początku upodobał sobie za przedmiot nienawiści własną matkę, może właśnie dlatego, że dla małego dziecka to matka jest obiektem, w który lokuje się najsilniejsze uczucia. U niego odczuwanie było upośledzone, dlatego to matka stała się obiektem jego ataków... Wszystkie jego czyny były powodowane chęcią sprawienia jej cierpienia, co osiągnęło apogeum w postaci morderstwa jej męża i ukochanej, słodziutkiej córeczki. Dobitna jest scena, w której w jego oczach maluje się dzika satysfakcja, że matka dokładnie widzi, jak przechwytuje go policja...

Podsumowując: głównym (i z grubsza jedynym) grzechem matki jest zaniechanie. Sądzę, że dlatego godzi się ona na ten społeczny ostracyzm - przyznaje się do winy. Wie, że zawiniła, bo to pewne. Nie wiem, czy wini siebie za niedostateczną miłość, czy za zaniechanie, ja bym ją winiła za to, że przez tyle lat nie próbowała szukać pomocy u żadnego specjalisty, zaczynając od szczerej rozmowy z mężem. Z drugiej strony mam wrażenie, że męża i tak by nie przekonała, do tego stopnia był zmanipulowany i ograniczony, skoro dla niego 8-letnie dziecko z pieluchą, stroniące od kontaktów z rówieśnikami, to nic dziwnego... W każdym razie, matka powinna poszukać pomocy na zewnątrz, i to od najmłodszych lat Kevina, bo jak doskonale było to widać - sama próbowała sobie radzić, ale bez skutku. I to głównie jej bezradność jest źródłem świdrującej irytacji towarzyszącej widzowi podczas całego seansu.

Zapraszam do dyskusji :)

buszasz

Mogłabym się podpisać pod twoją wypowiedzią, zgadzam się w zupełności:)
Chociaż patrząc na zdolności Kevina do manipulacji, wątpię czy psycholog, który kazał by mu narysować rysunek rodziny i poukładać puzzle by coś zmienił w tej sytuacji.

buszasz

Tylko że właśnie jak ona miała z zewnątrz szukać pomocy, skoro Kevin udawał aniołka przy innych.

buszasz

A no i wydaje mi się też, że z filmu wyraźnie wynika że Eva miała depresję i to poważną. Wiąże się to z tym, że była wręcz niezdolna do miłości. Odebrałam jej zachowanie wobec syna tak, że próbowała się do niego przekonać, kochać na siłę. Udawała że go kocha mimo tego, że on jej to utrudniał. Nie zapominajmy też, że Kevin był wpadką, niechcianym dzieckiem, a matka nie była na nie gotowa.

ocenił(a) film na 6
justyszak

Eva kochała Kevina, widać to bardzo wyraźnie gdy czyta mu książkę, jaka była szczęśliwa gdy położył się na niej, kiedy Kevin stał się nastolatkiem starała się spędzać z nim czas i z nim rozmawiać, niekochająca matka nie zadałaby sobie tyle trudu . Nie można przecież od niej oczekiwać że przy tak złym zachowaniu dzieciaka będzie go rozpieszczała i oblewała miłością. Eva była przerażona zachowaniem rodzonego syna.

ocenił(a) film na 8
buszasz

Obejrzalam...zgadzam sie w stu procentach z Twoja opinia.
Eva probowala zaakceptowac, a to nie znaczy polubic, jak wczesniej zauwazyl to Kevin.
Jako matka szukalabym pomocy z kazdej strony, rejsetrowala wszystko, zapisywala itd zeby ulozyc cos sensownego, znalezc wytlumaczenie.
Nie wszyscy jednak chca wiedziec, znam sama takie osoby, ktore wola niewidziec niewiedziec i zyc dalej..

buszasz

Nie wiem, czy człowiek rodzi się psychopatą czy się nim staje. Wg interpretacji tego filmu Kevin już taki się urodził. Szczerze wątpię, żeby można było to wyleczyć. Czy można było zapobiec nieszczęściu? Możliwe, że gdyby matka zaprowadziła dzieciaka do psychologa, to może udałoby się coś zdziałać. Ale Kevin jako wzorowy manipulator o wysokim poziomie inteligencji zapewne nie podałby się na tacy psychologowi jako wzór psychopaty. Pewnie prędzej czy później źle by to się skończyło. Tak naprawdę starania matki nic by nie zmieniły. Zresztą nie mając wsparcia męża, tkwiąc w ciężkich relacjach z synem, nie dziwię się jej biernej postawie. Ciężko jest walczyć z takimi osobowościami jak Kevin.

Weronekk

Psychopatą się rodzi. Socjopatą się staje w wyniku patologicznego dzieciństwa. Psychopatia to defekt mózgu, część odpowiedzialna za odczuwanie emocji jest nieaktywna. Socjopatia wynika ze złego wychowania w dzieciństwie, przez co u dzieci, ze zdrowym mózgiem po urodzeniu, nie wykształca się do końca empatia. Psychopaci z reguły nie mają morderczych zapędów, ponieważ ich defekt nie wynika z patologii w dzieciństwie. To socjopaci wykazują raczej mordercze skłonności.

buszasz

Dobrze to opisałaś. Napiszę jako matka - nie ma matek nieomylnych, nie ma matek idealnych, nie ma matek, które wszystko robią dobrze. Nawet jeśli Eva nie była przygotowana na przyjście małego człowieka i nie poczuła z nim więzi pierwszego dnia - to czy powinna być za to aż tak srogo ukarana? Wiele kobiet po porodzie nie czuje więzi od razu, a mimo wszystko wiekszosc z nich swoje dzieci kocha nad życie. Żal mi było Evy, bo nawet jeśli popełniała błędy - to mam wrażenie, że wynikały one jedynie z bezradności. Jeśli Kevin 24h na dobę z nią walczył i udowadniał jej, że jest beznadziejna - to mało kto wiedziałby, co zrobić, by było lepiej....Uważam, że Kevin był po prostu psychopatą i choć ogólnie znane jest stwierdzenie, że dzieci są niegrzeczne, gdy szukają uwagi u rodzica - to u niego wszystko było razy 10. To nie było rozsypanie mąki na podłogę, by mama mnie zauważyła -u Kevina to była złośliwość, od której ciarki przechodziły...
Żal mi Evy. Bo nawet jeśli nie była gotowa na dziecko w danym momencie - to jednak przez cały czas się starała, usilnie pukała do drzwi Kevina, a jedyną oznakę uczuć z jego strony (gdy był chory) przywitała wielką radością...Myślę, że musiała bardzo cierpipeć, widząc chłod swojego dziecka i swoją bezradność. Dlatego drugie dziecko, które dawało jej bezwarunkową miłość - pokochała tak bardzo, tak bardzo do niej przylgnęła. Myślę, że nie ma w tym jej winy.
A tak btw po przeczytaniu książki (polecam) i obejrzeniu filmu poczułam falę wdzięczności, że mam dwójkę najwspanalszych dzieci, które dają mi buziaki, przytulają się i mówią, że mnie kochają:)

ocenił(a) film na 5
buszasz

Zaniechanie...chyba scenarzystów..

ocenił(a) film na 7
buszasz

Szczerze mówiąc, to scena gdy nie przytula płaczącego dziecka to raczej kojarzy mi się z wielkim przemilczanym schematem do którego, żadna matka nie chce się przyznać, a większość przez ten etap przechodzi, Ma po prostu dość wrzasku dziecka, nie tak sobie wyobrażała te piękne chwile, o których mówi świat bo się okazało że nagle jej życie przemienia się w jedną wielką zasraną pieluchę i wszechobecny wrzask. W jej przypadku nawet nie było ono przeplatane uśmiechami dziecka, które mogłyby to zrekompensować. Ciągle miała do czynienia z syfem jaki dzieciak za sobą zostawiał, nie miała jak się cieszyć macierzyństwem. Z dzieckiem od początku było coś nie tak, nie rozwijał się dobrze i stale ją odrzucał i pastwił się nad nią. Jako matka była strasznie spragniona jego miłości, dlatego przyjęła nawet te pozorną formę, gdy zaczął nagle ją przytulać po narodzinach drugiego dziecka.
Podtytułem filmu powinno być 'każda matka kocha swoje dziecko', ale to nie zawsze się dobrze kończy.
Finalnie zostali tylko we dwoje, całkowicie skupieni na sobie.

ocenił(a) film na 9
buszasz

A ja nie do końca się zgadzam, uważam że to spore uproszczenie, chociaż z kilku zdaniom przytaknę. Poczucie tożsamości tworzy się w toku relacji z drugą osobą - pierwszymi takimi osobami są rodzice, najsilniej faktycznie matka. W moim poczuciu oboje, zarówno syn jak i matka są nieszczęśliwi. Kevin nie urodził się psychopatą i wcale nim nie był, co pokazała ostatnia scena, ale po kolei.
Jak ja to zobaczyłam: Eva miała swoje niezależne życie, była wolnym duchem, osiągała sukcesy. Zastanawiają mnie jej relacje z matką - w filmie jest właściwie jedna scena, kiedy już po tym co zrobił Kevin, dzwoni do matki i mówi o przyjęciu świątecznym, a matka jak wnioskuję z kontekstu odmawia przyjścia. Eva prawdopodobnie też miała zaburzone relacje z matką, która żyje (to wiemy z filmu), ale nie okazała córce wsparcia po rodzinnej tragedii, w ogóle nie widać jej jako babci wnucząt. Eva wydaje mi się rozpaczliwie samotna - widzieliście gdzieś jakichś jej przyjaciół? Mąż ciepły człowiek, ale jednocześnie bardzo prosty - dla Evy jest ważny, co ciekawe gość nie jest wizualnie atrakcyjnym mężczyzną, ale ona się z nim wiąże. Mąż okazuje jej miłość, uwagę. Franklin nie rozumie co się dzieje, właściwie non stop jest w pracy, dlatego nie potrafi zrozumieć żony i jej relacji z synem.
Eva wg mnie nie została nauczona okazywania uczuć, nie wie jak to zrobić. Kiedy nosi na rękach płaczącego małego Kevina, aż czuje się jej napięcie i sztywność i jakąś taką nieporadność. W filmie jest wiele scen, w których ona wchodzi w rolę nauczycielki, która "musi" czegoś dziecko nauczyć - liczyć, załatwiać potrzeby fizjologiczne itd. Kevin już jako nastolatek mówi jej o tej bliźnie: "to jedyne co zrobiłaś naprawdę" - Eva nie potrafiła spontanicznie okazywać uczuć synowi, bo prawdopodobnie nikt jej tego nie nauczył, co nie znaczy że nie kochała syna.
Przez cały film miałam poczucie, ze mam do czynienia z tzw odwróceniem ról - że Eva była ofiarą swej matki, która była zimna i surowa, chciała być innym rodzicem, ale nie potrafiła i syn stał się dla niej oprawcą (to już jest moja lekka kliniczna nadinterpretacja oczywiście ;). Mówi się tu, że Kevin manipulował - jako nastolatek tak, ale małe dziecko nie manipuluje świadomie. Trzeba sobie zadać pytanie dlaczego to, czy coś innego robi.W pracy zdarzało mi się, że matki mówiły o niemowlętach: "celowo mnie dręczył", "od razu jak się urodziła, to robiła mi na złość" - jak niemowlę może CELOWO dręczyć matkę?!
Eva wydaje mi się, że ciągle bała się oceny - np. potwornie bała się, że wyjdzie na jaw, że to ona rzuciła synem i dlatego złamał rękę. A Kevin kiedy jej nie wsypał, w ten sposób związał ją ze sobą - poczuciem winy i paradoksalnej wdzięczności. Bała się, że mąż ją skrytykuje jako złą matkę.
Mnie uderzyło to, jak bardzo Kevin poczuł się zdetronizowany kiedy pojawiła się siostra (scena w szpitalu) i cała uwaga była jej poświęcona. Kevin ewidentnie chciał zwrócić na siebie uwagę matki. Uwagę ojca miał, ale go nie szanował.
Cały ten film staram się widzieć poprzez pryzmat teorii przywiązania. W pierwszych 6 miesiącach życia niemowlęcia kluczowym czynnikiem przywiązania jest matczyna gotowość do wrażliwego reagowania na zachowania dziecka. Donald Winnicott pisał, że dziecko odbija się w twarzy matki i tym co widzi w jej oczach jest ono samo. I z doświadczenia zawodowego i nie tylko wiem, że to prawda. Mało tego - w filmie są takie sceny, gdzie jej i jego twarz na zmianę się pojawiają - jak ta z zanurzaniem twarzy w wodzie. Wydaje mi się, że ich relacja była albo lękowo - unikająca, albo lękowo - ambiwalentna, lub miksem tych obu stylów przywiązania (co się też zdarza).
Winien jest tu skrypt rodzinny, pokoleniowy przekaz. Eva była taką matką, jaką potrafiła być najlepiej, a prawdopodobnie jak wynika z filmu, w ogóle nie była gotowa na macierzyństwo, ciąża ją przerażała, poród też (kompletnie nie chciała przeć), więc mogła czuć się bezradna, a przecież dookoła jest mit "wspaniałego, naturalnie przychodzącego macierzyństwa". Jeśli do tego dorzucimy depresję poporodową i jej permanentne zmęczenie oraz fatalne relacje z własną matką, to mamy kobietę, którą ja osobiście najchętniej bym przytuliła, aby mogła się wypłakać i dać sobie przyzwolenie na słabość.
Kevin natomiast nie potrafił inaczej odpowiedzieć na te sprzeczne sygnały, pragnął miłości, troski i opieki, ale dostawał nieudolnie okazywane uczucia, zamroził więc własne uczucia i wyrażał je poprzez acting out (agresywne zachowania).
Podsumowując: oboje byli ofiarami. A skąd wiem, że nie był psychopatą? Bo na końcu filmu był przerażonym dzieciakiem, któremu "wydawało się, że wiedział dlaczego to zrobił, ale teraz nie był już taki pewien".
To tak w skrócie, bo film jest wybitnie kliniczny i najsmuniejsze, że zawodowo spotykam się z podobnymi przypadkami...

ocenił(a) film na 9
LaynaEs

Dodam jeszcze, że relacje z córką już były zupełnie inne. Miałam wręcz wrażenie, że dla Evy Celia była wybawieniem, osobą która ją kochała, była ciepła i pogodna. A wówczas pojawiła się ta scena kiedy Kevin zaczął wymiotować - rozpaczliwie szukał uwagi matki.
Biedna Eva osądzona, że to jej wina, że nie schowała płynu do rur.
Ona ciągle obawiająca się oceny - dorosła kobieta, a jak mała dziewczynka! I on - pragnący uwagi. Masakra w szkole też była (patologicznym) szukaniem uwagi.

ocenił(a) film na 7
LaynaEs

Bardzo podoba mi się Twoja analiza filmu, tym bardziej że jest poparta merytorycznymi, naukowymi przesłankami. Nie będę komentować całej Twojej wypowiedzi, skoro się z nią zgadzam, napiszę tylko a propos nieobecności babci/matki bohaterki w życiu swoich wnuków, że moją uwagę zwrócił właśnie dziwny telefon od/do matki bohaterki. Rozmawia z nią jak gdyby nigdy nic, omawiała przebieg świąt ("No wiesz, każdy coś przyniesie" - w domyśle "do jedzenia" chyba), po czym uderza ręką o framugę drzwi co ma udawać trzaśnięcie drzwiami wejściowymi i mówi do słuchawki "O, właśnie przyszli/wrócili". Co ma oznaczać ta rozmowa??? Czyżby matka nie wiedziała o tragedii swojej córki?? Nie wie, że córka została sama, bo jej syn zamordował jej męża i córkę, a sam siedzi w więzieniu?? Przecież wokół tego wydarzenia wybuchła medialna wrzawa, a bohaterka została pokazana w mediach po wyjściu z sądu - przecież dzięki mediom ludzie z jednego stanu wiedzą co się dzieje w innym stanie, choćby na przeciwległym wybrzeżu Stanów Zjednoczonych...No a nawet jeśli założyć, że jakimś trafem matka bohaterki nie wie o tym dramacie, to dzwoniąc z okazji świąt nie chce by do słuchawki zawołać jej wnuki, żeby z nimi chwilkę porozmawiać, skoro się w ogóle nie widują...?? Bardzo dziwna to była scena... Czy jest coś może w książce o tym, ktoś wie?

ocenił(a) film na 7
Blackie2000

Chodzi prawdopodobnie o to, że Eva udawała przed swoją matką, że ma przy sobie jakichś przyjaciół, znajomych którzy ją wspierają. Okłamała ją mówiąc, że spędzi z nimi święta po to aby ta się nie martwiła. Słowa "każdy coś przyniesie" w odniesieniu do członków rodziny są bez pozbawione sensu. Oglądałam film jakiś czas temu więc możliwe, że się mylę ale postać matki Evy nie pojawia się, ponieważ jest nieważna dla opowiadanej historii tak samo jak nie pojawiają się dziadkowie ani matka Franklina. Mówienie o złych relacjach pomiędzy kobietami jest ogromną nadinterpretacjach bo nic tak naprawdę o nich nie wiadomo. Rozmowa przez telefon pokazuje coś zupełnie odmiennego - matka martwi się o swoją córke a ta chcę ją uspokoić udając, że wszystko jest dobrze.

ocenił(a) film na 7
xxoxx

Do xxoxx: Wielkie dzięki za wyjaśnienie tego fragmentu filmu! Jak czytam Twój wpis to mam ochotę się palnąć ręką w czoło, że nie wpadłam na to że bohaterka o znajomych mówiła, a nie o rodzinie! Nie wiem dlaczego tak się zamotałam na tym wątku...? Chyba jakąś chwila dekoncentracji podczas oglądania czy cuś... Teraz już wszystko jasne chacha

ocenił(a) film na 9
buszasz

I bardzo mi się spodobało Twoje niezwykle trafne spostrzeżenie, że nigdy do żadnej rozmowy o Kevinie nie doszło. No właśnie.
Żeby zrozumieć co się z nim działo, gdyby doszło do takiej rozmowy, Eva sama o sobie musiałaby opowiedzieć, o swoich uczuciach, relacjach. Gdyby tylko ktoś jej pomógł poradzić sobie z przeżywanymi emocjami... Tymczasem oboje musieli sobie radzić sami, skazani na siebie.
Co do samotności Evy, to skojarzyłam, że ani ona ani on nie mieli żadnych przyjaciół... Ona zachęcała go, żeby miał kolegów, a sama jakoś nie miała przyjaciół, więc jak Kevin mógł się nauczyć relacji z innymi dziećmi? Czy były mu w ogóle potrzebne?
Niesamowity film :)

ocenił(a) film na 9
buszasz

Zgadzam się. Trochę mnie zastanawiają tematy wszystkich wątków - wina matki. A gdzie ojciec? Czy on nie bierze udziału w wychowaniu dziecka?

ocenił(a) film na 9
buszasz

Mam wrażenie, że o tym właśnie jest film - o tym tabu. Takie matki jak Eva oceniamy hipersurowo. Nasza mentalność każe nam wierzyć, że miłość macierzyńska jest testem człowieczeństwa kobiety. Jeśli w obszarze opieki nad dzieckiem coś jest nie tak, to z całą pewnością winna jest ukryta demoralizacja matki. Film obnaża bzdurność tego stereotypu.

Nie umiem tak łatwo jak ty powiedzieć, że Eva kochała dziecko. Jestem pewna, że bardzo się starała i wstydziła się, że jej nie wychodzi. Może to właśnie wstyd i poczucie winy były źródłem tej wstrząsającej słabości - wolała nie reagować na zachowanie syna niż POROZMAWIAĆ o nim, choćby nawet z nim samym. I nie umiem też stwierdzić na pewno, że urodził się psychopatą. Dzieci bezbłędnie wyczuwają uczucia dorosłych. On wiedział, że mama odmawia mu czegoś co tylko ona może mu dać - wiedział, bo tego nie miał, chociaż z pozoru dostawał wszystko, czego potrzebuje. Swoje wstrętne zachowania kierował tylko i wyłącznie ku niej. Wszystkie jego świństwa opierają się na zawiści - on nie wyżywa się na innych ludziach, tylko uparcie niszczy wszystko, co odciąga uwagę jego matki od niego. Aż w końcu znajduje sposób, by zrobić to skutecznie.

To nie tak, że rodzice nie mogli nic zrobić, bo on po prostu taki się urodził. Cały dramat polega na tym, że mogli, ale nie umieli. Zabrakło tu czegoś, na co właściwie nie mieli wpływu. A najgorsze, że to co sprawiło, że nie sprostali swojej roli, sprawiło zarazem, że nie byli w stanie poprosić o pomoc.


midian

Zgadzam się w 100 %. Uważam, że nie kochała Kevina, ale bardzo się starała go kochać. Psychologia zna przypadki kiedy matki bardzo się starają, pilnują, aby dziecko było zadbane, czyste, ładnie ubrane, miało dobre stopnie w szkole, ładny pokój, było nakarmione itd, ale w ogóle nie przejmują się jego uczuciami, nie potrafią je kochać, a wręcz czasem je nienawidzą. Tak miała moja mama i przyznała mi się do tego jak już byłam dorosła. Taki uśmiech i głaskanie po główce przez nienawiść. Pamiętam jak próbowała się uśmiechać, ale przez ten uśmiech przebijała złość i frustracja. Eva pokazuje to po sobie jeszcze subtelniej, ale bynajmniej ja to dostrzegam, być może przez swoje doświadczenia. Natomiast córkę widać, że już kocha, jej postawa ciała jest swobodniejsza, na twarzy jawi się szczery uśmiech. Być może gdyby sięgnęła po jakąś książkę, zasięgnęła jakieś porady względem siebie, przyznała się do swoich uczuć nie zaszłoby to wszystko tak daleko. Na końcu filmu widzę w niej ulgę, szczerze przytula syna, bo już może odpuścić i przyznać się przed sobą, że go nie kochała, teraz nawet kiedy już odpuściła potrafiłaby go może nawet szczerze pokochać, ale już nie musi się wysilać, bo stało się najgorsze co mogło się stać i to w tym filmie najtragiczniejsze.

buszasz

I to jest właśnie stereotypowy schemat myślenia - gdy z dzieckiem coś się dzieje, szukamy winy w matce. Już sam tytuł wpisu to sugeruje - że coś (tutaj zaniechanie) jest główną winą matki. A może są dzieci, które rodzą się z natury złe, odporne na proces wychowawczy i socjalizację, i należy to zaakceptować?

buszasz

Zgadzam się z tym . Matki winą jest jedynie to, że nie poszła z nim do psychologa lub do psychiatry. Niestety niektórzy ludzie rodzą się źli, socjopatyczni z ryzykiem stania się psychopatami. Niewiele można z tym zrobić i niestety w wielu przypadkach jedyne wyjście to separacja takiego zagrożenia od społeczeństwa. W takich przypadkach już od młodych lat widać zło, nienawiść i brak wrażliwości - empatii. Zaczyna się znęcanie nad zwierzętami, niszczenie rzeczy na złość komuś, początki manipulacji, szantaże, groźby. Wiem, że wszyscy kiedyś się tego uczą, ale mowa o braku granic swoich czynów i celowym krzywdzeniu niewinnych zwierząt i ludzi. Przykre jest to, że zamknięcie takiego psychola może nastąpić jedynie wtedy, jak kogoś zabije. Takie mamy prawo niestety. Takich przypadków jest ostatnio wiele, że wszyscy wiedzieli, że jest socjopatą, ale to przecież nie jest karalne. Chodząca bomba zegarowa, która może, ale nie musi wybuchnąć.

ocenił(a) film na 8
buszasz

W patriarchacie zawsze obciąża sie matkę. Szczegolnie w Polsce. Polaczkowie maja tylko dwa archetypy kobiet, "swieta matka polka dziewica, nieskalana, bez bledu" albo dzi... wyzuta z emocji. Jeden błąd kwalifikuje kobietę do drugiej grupy. Oni widząc kilka scen, ktore byly podyktowane emocjami Tildy wyrobili sobie zdanie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones