Doprawdy barwny opis.

Dla mnie problemem było nie tylko to, że obraz nieomal miga, że aż ogłupia, ale także że fabuła za szybko się rozwija. Film jest nafaszerowany slangiem informatycznym, z tego co się zorientowałam ze świata gier, którego nie każdy może ogarnąć, w tym ja, do tego gadają w ekspresowym tempie przy rozwiązywaniu zagadek, że zanim mózg przetrawi informacje, to ponownie kolorowe migawki skaczą po oczach. Pomysł jest naprawdę bardzo dobry, z bardzo dobrym przekazem skoro w dzisiejszym świecie coraz bardziej tworzy się życie fikcyjne w Internecie, ale film toczy się za szybko, że na pierwszy rzut oka wydaje się być mocno widowiskowy. Finał rzeczywiście wyglądał dziwnie do całości, z tym czerwonym guzikiem, z (obowiązkowym) pytaniem bez odpowiedzi czy twórca OASIS żyje czy nie (żeby ludzie mieli nad czym filozofować przez kolejne kilka lat) i że dziewczyna koniec końców dała się porwać emocjom, zamiast lepiej poznać chłopaka, a do nie dawna to jeszcze trochę by mu wsunęła za to, że się jej oświadczył.

To był ogólnie taki lekki film. On się zakochał po 5 minutach, ona po dniu, gość ginie, za chwilę się odradza - stracił wszystko, a walczył z głównym bohaterem, rzuca bombę która niszczy wszystkich, oni nie mogą nie wiadomo dlaczego wejść znowu do gry. Naciągana historia na każdym kroku, ale i tak polecam.

On jeden miał specjalny żeton co mu pozwoliło dokończyć grę. Dostał od kustosza w archiwum ;)

Nie pisałem o nim tylko o tym korpo gościu, co na koniec poszedł siedzieć. Dziewczyna głównego bohatera wrzuciła mu granat przez oko dinozaura i zginął, a za chwilę się odrodził i powinien być z 1 levelem a walczy z głównym bohaterem jak równy z równym. Później nie wiadomo dlaczego już nikt nie może zrobić restartu raptem, tylko został główny bohater z żetonem.

nie bierzesz pod uwagę, że ten szef korpo ma na każdą chwilę masę itemów i teleport do środka zamku mógł ogarnąć jego przydupas, a spawn tej mapy był kawałek od zamku

film ma masę luk, ale tutaj akurat jest spójny

Rzeczywiście. Film gna żeby w dwóch godzinach upchnąć materiał na 10 filmów, oraz pokazać motywy z całego przekroju kinematografii od Lśnienia poprzez wszelakie kreskówki do Monty Pythona. A wszystko po to żebyśmy zobaczyli jak sztuka filmowa zjada w widowiskowy sposób własny ogon.
Mi brakuje w tym wszystkim świeżości, bo chyba trudno znaleźć świeżość w takiej filmowej marynacie. Ale mimo to oglądało się przyjemnie.

Myślę, że siła tego filmu tkwi właśnie w ilości odniesień (nie tylko do filmów i gier, ale ogólnie kultury masowej). Dawno nie widziałem tylu odwołań w jednym filmie. To razem w połączeniu z dobrymi efektami specjalnymi (a raczej grafiką) już samo w sobie stanowi wizualną ucztę. Właściwie można ten film oglądać dla samego wyłapywania easter eggów. Bo fabuła jest bardzo prosta (wyścig kto pierwszy zdobędzie 3 klucze- dobry, czy zły), lecz bardzo dobra do pokazania jak najlepiej całego tego wirtualnego świata.

Ale wiesz, że to był celowy zabieg. Zderzenie (superszybkiego) świata wirtualnego z realnym.