Nie czepiam się szczegółów, ale NO NAPRAWDĘ, przez 7 lat, żeby nie znaleźć sposobu ucieczki z szopy stojącej sobie tak o, w ogródku, kiedy oprawca wchodził obciążony zakupami, albo zasypiał w nocy obok niej (wiem, że jakby go zabiła to by nie wyszła, ale mogła znaleźć milion sposobów na obezwładnienie napastnika przez tyle czasu). Miała nóż z uciętą końcówką, przez 7 lat mogła wydrapać dziurę w ścianie...
Rażą porzucone wątki, film wydaje się niedokończony...
- co z oprawcą? złapali go i co dalej? dlaczego był takim psycholem?
-czy Joy poznała tożsamość oprawcy? dowiedziała się dlaczego akurat ona?
-co z ojcem Joy? jego emocje w stosunku do Jacka są w pełni uzasadnione, ale co -przestali się z tego powodu kontaktować?
-czy Joy skontaktowała się ze swoimi dawnymi znajomymi, wróciła do życia, poszła na studia, do pracy? czy można dalej żyć po takiej traumie?
- Joy miała tylko matkę i ojca? żadnych dziadków, wujków, ciotki, przyjaciół, chłopaka?
W każdym razie: film pozostawia sporo niedosytu i mam wrażenie, że OGROM potencjału jaki niesie taka tematyka filmu pozostał niewykorzystany.
Returner trzymasz kogoś w szopie? Polecam wizytę u psychiatry, a policji sprawdzenie tego frustrata i jego piwnicy
"od 25 do 40 roku życia traktowałem kobiety jak przedmiot, bajerowałęm, zaliczałem, upokarzałem, wykorzystywałem, że cośtakiego jak dobry wygląd i przebojowy charakter decyduje , że kobiety stają się łatwe, nie miałem szacunku,
bo kobiety mają ku..ewską naturę."
Pokaż teraz ten wpis swojej mamie, siostrze (jeśli masz) lub córce (jeśli masz). Na pewno będą bardzo dumne i z treści i z formy.
Bez obaw. Ten facet to na 99% mitoman który w realnym życiu jest nieudacznikiem który nie ma odwagi patrzeć kobietom w oczy, możliwe że to w ogóle jakiś 40letni prawiczek. Takie pajace zawsze mają parcie na klawiaturę by podzielić się ze światem jak to bajerują, zaliczają, upokarzają, wykorzystują i co tam jeszcze napisał
Wlasnie jestem przed seansem. Kilka lat temu ksiazka mnie urzekla, zobaczymy, co bedzie z filmem.
Film trwa dwie godziny i szczegółowe ukazanie wątków takich relacje Joy z jej ojcem, z oprawcą lub chociażby życia późniejszego Joy zamieniła by ten film w kilkugodzinną balladę. Nie tędy droga. Osobiście po filmie zakupiłem książkę i polecam, bo (wiadomo) są bardziej rozwinięte wątki. Znajdziesz tam odpowiedzi na swoje pytania.
Film ma byc spojny, jako calosc. Ksiazka i film to dwa osobne sprawy.Film powinnien byc prowadzony, tak zeby zawieral odpowiedzi na najwzniejsze pytania, a nie zeby widz musial sobie "doczytywac"
Zdaję sobie sprawę z tego, że:
a) pomysłem na film miało być ukazanie całej sytuacji oczami chłopca i to on był tu ważniejszy od bohaterki
b) z założenia miał to być film psychologiczny, więc wątek szopy oraz ucieczki z niej był drugoplanowy
ALE:
a) nie zmienia to faktu, że ma się wrażenie jakby reżyser poszedł na łatwiznę. Jeśli jest to film psychologiczny (a tak dla jego własnego dobra załóżmy..) to zostały porzucone wątki kluczowe i najważniejsze dla całego filmu
b) każdy gatunek filmowy, nawet fantasy wymaga nakreślenia WIARYGODNYCH i SPÓJNYCH w danym świecie, czasie, przestrzeni okoliczności w jakich doszło do poszczególnych zdarzeń. Inaczej nie wierzysz reżyserowi i nie utożsamiasz się z emocjami bohaterów. Bardzo trudno jest w pełni wczuć się w ogrom dramatu Joy, kiedy widzimy jej bierność, zgodę, której źródła nie rozumiemy, no i cóż głupotę całej sytuacji.
Niewiarygodnym jest, że oprawca nie sprawdza czy chłopiec zawinięty w dywan faktycznie jest martwy. Tak samo jak to, że wywodzi go gdzieś w biały dzień, przez miasto, zamiast poczekać do nocy i zakopać go w ogródku. Joy nie miała też pewności, że chłopiec nie zostanie wrzucony do samochodu osobowego np. do bagażnika albo, że nawet na twartej przyczepie na pewno uda mu się wydostać, że nie dozna skrajnego, w pełni uzasadnionego, szoku po wyjściu na otwartą przestrzeń, że wyskakując z auta nie wpadnie pod samochód albo zwyczajnie się nie przewróci.
Dlatego albo główna bohaterka jest mało inteligentna/ jest skrajną egoistką tak ryzykować życiem dziecka / scenariusz jest pełen dziur.
Wybierzcie co gorsze.
Moim zdaniem widać u Joy bezsilność. Została porwana mając 17 lat więc nie zna życia. Jest gwałcona i poniżana. Rodzi dziecko bez niczyjej pomocy i stwarza mu świat. Po wyjściu z pokoju nie radzi sobie w życiu: odtrąca ją ojciec, redaktora skłania się do tego, że odpowiadał jej układ ze starym Nickiem. Próbuje się zabić mimo tego, że ma syna który ją potrzebuje. To nie egoizm czy głupota tylko bezsilność. Straciła 7 lat życia.
Scenariusz jest mocno, mocno okrojony zarówno z życia w pokoju przed narodzinami Jacka (co nie pozwala do końca na utożsamienie się z emocjami bohaterki) jak i poza nim. Skupiono uwagę na ukazaniu Jacka jako bohatera, takiego jaki jest, a Joy została zmieniona i zapomniana. Brakuje kilku scen które pozwalały by jeszcze mocnej ścisnąć za serducho i pokazać Joy również jako bohaterkę ale coś względem czegoś.
Zgadzam się z każdym słowem. I z tym, co napisałaś w poście wyżej również. Po obejrzeniu filmu narodziły się we mnie identyczne pytania. I brak odpowiedzi...Film ich nie wyjaśnia. I rzeczywiście, ze względu na tematykę film miał ogromny potencjał. Przecież z tego można by zrobić arcydzieło! :) Dlatego jestem tak zawiedziona. Tym bardziej też dlatego, że był nominowany do Oscara. I po seansie sobie myślałam: "Co? Jak to? Dlaczego ten film nominowali do tak ważnej nagrody? Dlaczego? Dlaczego?" Heh :) Pomyślałam sobie też o tym, o czym sama wspomniałaś - "każdy gatunek filmowy, nawet fantasy wymaga nakreślenia WIARYGODNYCH i SPÓJNYCH w danym świecie, czasie, przestrzeni okoliczności w jakich doszło do poszczególnych zdarzeń" - a tego w tym filmie po prostu nie było (a jakie to ważne przecież), pod tym względem kuleje. Również nie rozumiem zachowania Joy...jej obojętność, bierność, brak napięć, emocji. A to spotkanie z rodzicami? No kurde...;p Jak w tanim gniocie :p I to jest film nominowany do Oscara...:D Jedyna dobra scena, gdzie czułam jakieś emocje, to scena kłótni Joy z matką. Aktor grający Jacka...wcale nie taki rewelacyjny...Na pewno dobry, ale bez zachwytów. Zdarzały się role chłopców w podobnym wieku, które były o wiele lepsze.
"Niewiarygodnym jest, że oprawca nie sprawdza czy chłopiec zawinięty w dywan faktycznie jest martwy." - i wywożenie go w biały dzień - no właśnie, też rzuciło mi się to w oczy podczas oglądania tej sceny.
Jestem rozczarowana tym filmem, bo miałam duże oczekiwania sądząc po ocenach innych, nominacji, tematyce...Zawiodłam się.
Zgadzam się! Nasłuchałam się o tym filmie samych superlatyw, więc postanowiłam w końcu zobaczyć o cóż takie wielkie halo i wniebowzięcia wszelkich achów i ochów... i przez większość seansu byłam poirytowana. Zwłaszcza główną bohaterką. Nie potrafię zrozumieć zachowania Joy. Obecnie sama jestem w ciąży i ponoć kobiety wtedy głupieją to jednak niepojętym jest dla mnie brak motywacji do wyjścia/ucieczki. Może łatwo mówić, ale dziecko w drodze (bo przecież nie od razu miała balonik zamiast brzucha) to chyba jednak jakiś tam powód by próbować. Nie jestem zwolenniczką leżenia (chyba, ze trzeba) z powodu "błogosławionego" stanu. I być może moja ocena nie jest aż tak obiektywna, ale niekiedy film aż wywraca mózg swoją absurdalnością...
Faktycznie, najlepsza scena to kłótnia matki z córką. Reszta pozostawia wiele do życzenia.
Film jest w porządku. Nie zasługuje moim zdaniem na takie nagrody ale na pewno bardziej niż niektóre filmy, które zostały nagrodzone/ nominowane. Można go odbierać jako zlepek wielu nielogiczności i się trochę zgadzam, widzę to teraz, gdy czytam historię. W filmie wiele rzeczy jest jednak okrojone.
Przecież próbowała uciec, nie raz. Czytam teraz książkę, więc nie jestem pewna czy dokładnie to było w filmie ale próbowała wchodzić na prowizorycznie zbudowane podwyższenie, by wybić okno (które było bodajże wzmacniane), same ściany w Pokoju były tak obłożone, że nie przepuszczały dźwięków. Próbowała też potem uderzyć pokrywą sedesową Nick'a. W książce wspomina, że przyłożyła mu nóż do gardła i wyciągnęła kod do drzwi, który jak się domyślacie był wymyślonym na szybko zlepkiem cyfr, a w chwili nieuwagi Nick znów ją obezwładnił. Ma nie miała specjalnie wielu opcji, dopóki nie pojawił się Jack. A gdy się pojawił i podrósł, wpadła na ten pomysł z dywanem i się udało. Co miała wcześniej więcej zrobić? Zwyczajnie się poddała, brakowało jej sił do czegokolwiek. Widać to dobrze, gdy po rozmowie z Jackiem i starając się przekonać go, że Pokój to nie wszystko - leżała przez cały dzień w łóżku i nie obchodziło jej nic. Przeżywała to również po wydostaniu się, już w domu matki. Tobie się pewnie teraz wydaje, uważasz tak, że nie powinno zabraknąć jej motywacji, aby się wydostać. Inaczej to wygląda z punktu widzenia uwięzionej. Pomimo, że Ma trochę mnie drażniła to rozumiem ją w 100%.
A, no i zapomniałam. Mogła również oblać Nick'a jakimś wrzątkiem, spróbować z czymś jeszcze raz, cokolwiek ale może bała się, że ten zdąży wejść do Pokoju, zamknąć drzwi i tyle z jej ucieczki.
Jedyne czego nie rozumiem, to brak prób odgadnięcie szyfru. Ile było cyfr, ze cztery? W końcu ze wszystkich kombinacji, by go odgadnęła ale z nieznanych nikumo powodów tego nie zrobiła. Ot, to czego nie rozumiem.
Ale jasne, że w książce lepiej/klarowniej wszystko (zazwyczaj) jest opisane, wytłumaczone. Tyle tylko, że wg mnie filmem nie ma co się zachwycać. Być może skoro mówisz o książce, cała historia brzmi lepiej, ale za sprawą filmu jakoś ciężko mi sięgnąć po tę pozycję, choć uwielbiam czytać. Co do szyfru, o ile pamiętam w któryś komentarzach chyba była sugestia, że próbując wbić kod mogła całkowicie zablokować drzwi.
Dlatego piszę, że nie jestem w stanie odróżnić co było w książce, a czego nie było w filmie. Książka jest na pewno logiczniej wytłumaczona i wszystko się siebie trzyma. To nie jest film, który trafił do kolekcji ulubionych. Jest fajny, okej, mi się podobał jak na ostatnie kinowe nowości ale nie uważam, aby z tego tytułu obsypywać go nagrodami. Aż tak fajny nie jest. W porównaniu do tego co wyszło na półkę nagród razem z nim - w porządku, przynajmniej dla mnie.
Hmm, całkiem możliwe. Ja bardziej pomyślałam o tym, że Nick był na tyle przebiegły, że jakoś system ustawił, aby poinformował gdy Ma namiętnie będzie wystukiwała tysiąc kombinacji. Pomysł poroniony ale chyba wszystko było możliwe...
Otóż to. Jednak czy w książce chociaż zostało wyjaśnione i bardziej opisane dlaczego Nick porwał Ma, co się stało z nim po ujęciu itd.? Dla mnie film był absurdalny. Rzecz jasna, nie cały! O wiele bardziej jednak podobał mi się Spotlight, jeśli mowa o nagrodzonych filmach. Wprawdzie inna kategoria, ale temat też dość trudny (mam na myśli kontrowersje).
Hmm... Na pewno Nick siedzi póki co w areszcie, Ma wspomniała Jackowi, że za mniej więcej dwanaście miesięcy będzie musiała się z nim jeszcze raz zobaczyć. Chodzi o sąd, proces. I tutaj albo ja coś pominęłam ale nie było wyjaśnione dlaczego ją porwał. Zapewne dlatego, by sobie poużywać, że tak napiszę. Od siebie dodam, że Ma w książce urodziła dwójkę dzieci. Pierwsza była dziewczynka ale urodziła się martwa, pępowina zacisnęła się jej wokół szyi, a Nick stał obok i się przyglądał, gdy ta błagała o pomoc... Gdy rodził się Jack, krzyczała, aby się wynosił i urodziła w samotności, za to żyjącego i zdrowego chłopca. W filmie chyba tego nie było. Ogólnie całkiem sporawe są różnice między słowem pisanym, a obrazem nakręconym :)
Do Spotlight mam mieszane uczucia. Za grosz go nie doceniam. Mniej więcej tak samo jak zakończenie Pokoju. Ujawnili spisy pedofilii i co dalej? Niektórych ukarano, resztę przeniesiono, a wszystko dzieje się po dziś dzień. Tak samo sprawa ma się z z porwaniami, przetrzymywaniami. W obu filmach brakowało mi mocnego zakończenia.
"jedyne czego nie rozumiem, to brak prób odgadnięcie szyfru. Ile było cyfr, ze cztery"
serio? to już lepiej napisz, że mogła użyć domyślnego kodu administracyjnego ***00000099#* a na poważnie pożądne zamki to minimum 9 cyfr, powidzenia w łamaniu takiej kombinacji bez pomocy komputera...
Ale w Pokoju akurat szyfr nie wynosił 9 cyfr czy więcej. Dokładnie teraz nie powiem ile, film obejrzałam dwa miesiące temu i wiele rzeczy odchodzi w zapomnienie natomiast jestem pewna, że szyfr miał te cztery, pięć maksymalnie liczb. To rodzi sporo kombinacji cyfr ale jest możliwe i mogła próbować. Ale jak dobrze przypomniała Baby_Blue takie wielokrotne wbijanie mogło zablokować całkowicie drzwi albo powiadomić Nick'a o tym, że Ma bezskutecznie maltretuje klawiaturę. Także drogą eliminacji zostaje jej 50/50. Albo by zgadła za którymś razem szyfr i uciekła, albo by wkurzyła Nick'a :)
Za 7 lat to by mogła całkiem sporo kombinacji wypróbować. i nie sądzę żeby system był tak zmyślny by się blokować czy informować Nicka o próbach.
No chyba że Nick był jakimś światowym elektronikiem i programistą w jednym ale nie wyglądał na to...
jak to sobie wyobrażasz? To jest dwa miliony kombinacji bez pomocy komputera jest niemal niemożliwym złamanie takiego zamka. Nawet jakby zapisywała użyte niepasujące kombinacje to w końcu sama by się w tym pogubiła albo koleś by się połapał, że cały czas majstruje przy zamku
4-elementowe kombinacje z powtórzeniami zbioru 10-elementowego (10 cyfr) - to daje 715 możliwości, nie dwa miliony
Masz rację źle spojrzałam, a kolejność jest istotna. Wtedy wariacje z powtórzeniami, a tu już jest 10k opcji.... Co już lepiej tłumaczy czemu się tym nie zajęła
Też mnie to uderzyło - szyfr miał cyfry z dźwiękiem - więc po kilku dniach powinna była zapamiętać "melodię" wciskanych cyfr i wyjść
No było to lekko naciągane ale to dlatego że istotniejsze było wszytko to co się zdarzyło po uwolnieniu a nie sam fakt ucieczki. co oczywiście nie oznacza że nie mogło to być bardziej dopracowane. B ofaktycznie trąciło myszką...
Syndrom Sztokholmski. To istnieje. Jeśli chodzi o psychologię to żadna reakcja nie może dziwić. Ofiary potrafią nawet sympatyzować z oprawcami, więc jak dla mnie nic dziwnego, mogła tam siedzieć nawet i do śmierci, ale jednak syn i jego życie ja ocuciło.
Ale jakie szczegółowe ukazanie wątków? Tam nie było ŻADNEGO ukazania tych kluczowych wątków.
Ukazano kluczowe wątki. Film się skupia na ostatniej fazie niewoli Joy i Jacka i ich trudności życia po uwolnieniu. To nie jest opowieść o tym "jak porwano nastolatkę i przetrzymywano 7 lat w zamknięciu".
Jedyne "grzechy" to słaby wątek ucieczki czy urwanie wątku ojca Joy.
Podpisuję się w 100% pod tym komentarzem, sam bym tego lepiej nie ujął - dodam tyLko, że wg mnie miejsce na te rzeczy było zamiast (jednak) dość wielu miałkich scen.
Właśnie szukałem takiego tematu. Też mnie strasznie poirytowało kiedy nagle film się skończył i zostawił za sobą rozgrzebaną papkę. I nie mówcie, że film trwałby 10h bo spokojnie można było to zmieścić w 2h. Wciśnięcie gdzieś jej przyjaciółek czy innej rodziny to kwestia 5 minut. To samo dotyczy sprawcy.
Byłem nastawiony do filmu bardzo pozytywnie. Wiem, że to tylko film ale były takie sytuacje do których nie dało się nie doczepić.
- Jak już wspomniane... Drewniana szopa z drzwiami jak do najcenniejszego skarbca świata. Serio? Wystarczyło (zacytowane w filmie) "pierdnięcie" żeby tę szopę zdmuchnąć. W Shawshanku dali radę a tu nie potrafili przedostać się przez kawałek drewna.
- Ciekawi mnie inna sprawa. Jack był synem tego ziomka tak? Więc rozumiem, że przebywał w szopie od momentu narodzin. Więc, że tak się zapytam... jak? Urodziła go w szopie? Sama sobie poród odebrała? Ten koleś może był po medycynie (albo zrobił w trakcie) i przyjął poród? A może jednak urodziła w szpitalu po czym zgodziła się powrócić do zamknięcia?
O ile początek był dla mnie kompletnym absurdem o tyle późniejsza część 10/10. Bardzo grał na emocjach, świetnie wszystko ukazane ale momentami po prostu bywał śmieszny (nie mylić z zabawnym). Do tego to otworzenie trzystu wątków i nie skończenie żadnego...
a jak zrobiła to Elisabeth Fritzl w rzeczywistości :) ? (sprawa z Austrii...)
pomijając fakt, że to nie pierwsza kobieta, która urodziła sama, czy nie w szpitalu... :)
Dobry zarzut: otwarcie 300 wątków i nieskończenie żadnego. No ale jak ty zamierzasz wprowadzać wątek przyjaciółek (niby co miałby wnieść do treści?) i zamknąć go w 5 minut, to na pewno by był dokończony i wiarygodny :] Poza tym jakie przyjaciółki? Dziewczyna miała 17 lat jak ją zamknął. Jej przyjaciółki jeśli je miała po jej wyjściu były na etapie małżeństwa, może własnych dzieci. Czy ty masz przyjaciół z którymi się nie kontaktujesz od tylu lat? A inne wątki typu po co Nick ją zwabił i uwięził, naprawdę wymaga to takiego bezpośredniego łopatologicznego tłumaczenia? Co się z nim stało? No złapali go, to oczywiste jest, że trafił za kraty. Musi reżyser pokazać 10 sekundową scenę do niczego nie pasującą z gościem w pomarańczowym stroju za kratami, żeby film spełnił oczekiwania? :] Film pozostawia kilka kwestii nierozstrzygniętych, ale albo nie są (jak wspomniane wcześnie) istotne dla odbioru filmu, albo są pominięte celowo, żeby nie narzucić jednoznacznego zakończenia. Takich pytań o drugoplanowe wątki można zadać tysiące, ale to do reżysera należy decyzja ile odsłoni rąbka tajemnicy, a ile pozostawi widzowi do jego domysłu.
Naprawdę absurdem jest dla Ciebie, że kobieta rodzi bez pomocy lekarza? Za dużo house'a :) Uważasz, że kiedyś każda bidna wieśniaczka miała specjalistę pod nosem, który odbierał poród?
" Urodziła go w szopie? Sama sobie poród odebrała? "
O Boże! Ile tyt masz lat? A wiesz, że mleko dają krowy i dopiero polem przelewa się je do kartonów?
Miliard kobiet urodziło dziecko bez lekarza, a milion zrobiło to w samotności.
Film skupia się na relacji od strony dziecka i jego emocji. Stąd myślę, że nie ma rozwiniętych innych wątków.
Dałam filmowi dobra ocenę, ale po głębokim namyśle to chyba urzekła mnie sama historia i aktorstwo dwójki głównych bohaterów , bo irytujące niedociagniecia scenariuszowe spora psują w ostatecznym odbiorze tego obrazu.... pierwsze, co się nasuwa: dlaczego psychol w czasie gdy policjantka sondowala chłopca w samochodzie nie zabił kobiety, po drugie okno w dachu z szybą bez krat, a w pokoju szafa stół, łóżko, można było próbować choć zrobić piramidke z tego i rozwalić okno, no i garnek z wrzatkiem, którego kobieta uzywala, żeby udawać gorączkę syna - ileż ton razy mogła użyć tego wrzątku żeby chlusnac nim na oprawce gdy wchodził do pokoju........... No irytujące szczegóły..
Co Wy się tak czepiacie tych niedokończonych wątków? Czy to tak trudno się domyślić ich końca (logicznie rzecz ujmując) Reżyser nie stworzył kolejnej sensacji czy horroru gdzie pod koniec filmu czasem łopatologicznie przedstawiane są zakończenia wszystkich wątków (kto kogo zabił/zgwałcił, ile dostał do odsiadki itp)
Moim zdaniem film ma zupełnie inny przekaz.
Ustosunkuje sie, poniewaz komentarz skierowalas do mnie. Poprosze o czytanie ze zrozumieniem, w mojej wypowiedzi bylo co najwyzej rozczarowanie brakiem logiki.
Pourywanych watkow nie odnotowalam, raczej wszystko wylozone bylo w filmie kawa na ławę
Co do kwestii dlaczego jej nie zabił. Tak trudno Ci znaleźć na to logiczne wytłumaczenie?
Może liczył na to, że dziecko będzie w szoku i nic nie powie. Albo wiedział, że ma przekichane więc po co miał ściągać na siebie surowszą karę? Albo być może wrócił do domu i popełnił samobójstwo skoro wiedział że wszystko wyjdzie na jaw. Naprawdę, nie wszystko musi być podane na tacy.
Co do wrzątku - mówiła wcześniej, że walnęła raz go z całej siły czymś ciężkim i się nie udało i raczej na pewno potem ostro oberwała. Zresztą facet mimo wszystko jest silniejszy od kobiety, więc nawet jeśli chlusnęłaby w niego wrzątkiem on mógł mimo wszystko jakoś zamknąć te drzwi ciałem albo po prostu jej oddać z całej siły. Innymi słowy, podjęła już wcześniej próbę która jej nie wyszła więc może po prostu nie chciała ryzykować w taki sposób.
Przez te irytujące rzeczy o których piszesz zamiast skupiać się na filmie, obmyślałem drogi ucieczki z pokoju :D Przecież tam było tak strasznie dużo przedmiotów, a bohaterka miała tak dużo czasu, że siedzenie na dupie i czekanie aż oprawca przyjdzie sobie poruchać było skończonym debilizmem. Nie czytałem wcześniej opisów filmu, więc na początku zacząłem się wręcz zastanawiać o co chodzi w całej tej sytuacji, bo bohaterka zachowywała się jakby siedziała tam z własnej, nieprzymuszonej woli...
Wystarczyło trochę pogłówkować i naprawdę znalazł by się jeden dobry plan ucieczki. Nie wiem, może naoglądałem się za dużo MacGyvera albo innych filmów, ale po 7 latach (!!!) zaakceptowałbym sytuację i w końcu przestał się bać próbować ucieczki, zwłaszcza że oprawca nie był jakoś szczególnie okrutny a sama bohaterka miała dobrą sprawność fizyczną.
To co przyszło mi do głowy:
- Próba wykopania tunelu. Przecież to aż 7 lat, odsunąć szafę i próbować się przebić na drugą stronę.
- Przebicie się na drugą stronę, np. dzień po dniu niszczenie ściany (która przecież była z drewna! To była szopa!)
- Czuwanie przy drzwiach, wciśnięcie coś między drzwi nim te się nie zatrzasną i zaatakowanie oprawcy w chwili, w której wchodzi.
- Uderzenie go czymś na śnie, tak aby stracił przytomność. Miała sznur; wystarczyło mocno skrępować tego zboczeńca. Po tym wziąć coś ostrego (nóż, rozbity telewizor- ostre kawałki plastiku, stłuczony talerz) i zadawać mu ból, żeby zdradził kod do drzwi. Jeśli to nie pomoże, polewanie wrzątkiem genitaliów i całego ciała, odcinanie członków, ogólne tortury. Napiszecie że normalny człowiek nie byłby w stanie zrobić czegoś tak okrutnego. My mówimy tutaj o kimś, kto jest więziony przez 7 długich lat, gdzie każdego dnia pogłębia swoją nienawiść w stosunku do porywacza. Wydaje mi się, że ani główna bohaterka, ani ja, ani żaden z nas, nie miałby oporów przed zrobieniem takich chorych rzeczy żeby tylko odzyskać należącą do nas wolność i odebrać ją siłą, za wszelką cenę. Sam porywacz czuł się już na tyle pewnie, że coś takiego na pewno by go zaskoczyło. Nie ma co prawda takiego bólu, którego nie można znieść, ale gdybym był główną bohaterką, sprawiłbym mu takie piekło, że na pewno zdradziłby mi kod. A nawet jeśli nie, to miałbym tą radość, że oddałem mu za wszystko to, co on mi uczynił.
- Odgryzienie mu ptaszka podczas seksu oralnego byłoby także niezłym pomysłem. Koleś zacząłby się wykrwawiać, straciłby siły i żeby przeżyć, i tak musiałby doczołgać się do drzwi i je otworzyć.
Ogólnie, wszystkie absurdy filmu przełknąłbym, gdyby były lepiej uzasadnione. Gdyby główna bohaterka była na tyle wychudła i zniszczona, że nie miałaby za bardzo siły się ruszać czy uciekać, okej. Ale tutaj mieliśmy dobrze utuczoną, normalną kobietę w sile wieku, która miała naprawdę duże szanse żeby się stamtąd wydostać...
A to, co najbardziej oczywiste - mieli przede wszystkim dwa krzesła, szafę i łóżko, bez problemu mogliby dostać się do okna do góry, stłuc je, a potem to już hulaj dusza.