i jestem z siebie dumny.
W filmie podobał mi się taki mały Chińczyk, którego lał i policjant i jego brat bandyta, lali go i lali, lai go i lali, lali go i lali, a on, kurna nic z tego sobie nie robił, a wręcz przeciwnie tłukł tych dwóch jak gdyby nigdy nic. Potem ten bandyta, co miał za dwa miesiące zostać wujkiem, wbił mu w kark kawałek jarzeniówki i dalej go lali, a ten nic sobie z tej jarzeniówki w szyi nie robił, i tłukł tych dwóch co go lali dwa razy mocniej, a ta jarzeniówka wcale mu nie przeszkadzała. Potem jakoś się przewrócił, bo mu ten przyszły wujek podstawił nogę, a ten policjant co miał żonę w ciąży, zaczął grzebać mu tą jarzeniówką w szyi, tak, że w końcu ten mały Chińczyk umarł, i przestał ich już tłuc, bo już był nieżywy.
Z oczywistych powodów film kręcony w Indonezji, Europa mimo posuwającej się degrengolady jednak jest bardziej cywilizowana.