PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=166}

Rozważna i romantyczna

Sense and Sensibility
7,3 59 787
ocen
7,3 10 1 59787
7,0 10
ocen krytyków
Rozważna i romantyczna
powrót do forum filmu Rozważna i romantyczna

Czy tylko ja jestem za panem Willoughby w tym gronie? Prosze, nie rostrzelajcie mnie za to, ale po prostu nie przekonuje mnie Alan Rickman, nawet pomimo swojego boskiego glosu ;)
No bo z mojego punktu widzenia Marianne stracila swoja "prawdziwa" milosc i w ogole sztuczny mi sie wydal ten caly skandal otoczajacy pana W., tak jakby Jane Austen na sile probowala pocieszyc swoje czytelniczki ze nawet jesli nie mozesz wyjsc za maz za tego w kim sie zakochalas, to nic straconego, bo ten drugi co sie bardziej zakreci tez moze nie byc taki zly... Po prostu nie wierze za bardzo w taka milosc "z przekonania sie" do kogos, a wy?
Tylko nie uprzedzajcie sie od razu do mnie, mam nadzieje ze ktos moja opinie podziela ;)

Hm, nie wiem czy oglądałaś najnowszą wersję "RiR" z 2008 roku - tam, jak dla mnie, wątek o którym piszesz jest bardziej przekonywujący, może to kwestia nieco innego ukazania Willoughby'ego i pułkownika. Zachęcam do obejrzenia i porównania.
Pozdrawiam.:-)

ocenił(a) film na 8

Ja wolę Brandona, ale nie uważam, żeby ślub z kimś, kogo się nie kocha był dobrym rozwiązaniem. Po prostu ja na miejscu Marianne, zdecydowanie wybrałabym Brandona i wątpię, żebym mogła pokochać kogoś takiego jak Willoughby. Większość dziewczyn lubi takich "niegrzecznych" chłopców jak on, z którymi czeka ich emocjonujące w ich mniemaniu życie i nie grozi im nuda. A ja jestem inna, wolę statecznych, odpowiedzialnych mężczyzn, którzy mogą zapewnić kobiecie poczucie bezpieczeństwa. I wcale nie uważam, że taki facet musi być nudny. W końcu Marianne i Brandon bardzo dobrze się rozumieli, oboje kochali Szekspira i muzykę, byli romantykami- wiele ich łączyło. Gdyby ona wcześniej nie zainteresowała się Willoughbym to może zrodziłoby się między nimi prawdziwe uczucie. Ale skoro już pokochała nie tego "dobrego", tylko takiego drania to nie sądzę, żeby ślub z rozsądku, z tym pierwszym, był dobrym rozwiązaniem. Była jeszcze bardzo młoda i moim zdaniem powinna poczekać aż spotka kogoś w kim znowu się zakocha. Ale z drugiej strony z filmu wcale nie wynika, że to było małżeństwo z rozsądku(niestety nie miałam okazji czytać książki, więc mogę polegać tylko na filmie). Między przedostatnią, a ostatnią sceną musiał być jakiś dłuższy odstęp czasowy. Zaręczyny, ani przygotowania do ślubu nie były pokazane, za to niektóre sceny mogły wskazywać na to, że ona rzeczywiście zaczyna coś czuć do Brandona. Mówię tu np o tej scenie, gdy Marianne dziękowała mu za uratowanie życia, albo te, gdy później odwiedzał ją i czytał jej sonety Szekspira, a ona była bardzo zadowolona. Można to zinterpretować też tak, że ona w tym czasie pokochała Brandona i zdecydowała się na ślub z miłości.

Ja byłam strasznie zawiedzona zakończeniem. Po za tym w filmie nie było mojego ulubionego fragmentu książki gdzie Willoughby opowiada wszystko Elinor (przekonuje, że żałuje, że ożenił się dla pieniędzy i że nadal bardzo kocha Marianne i każdą napotkaną kobietę porównuję z nia i żadna tak naprawdę jej nie doruwnuje, a list który wysłał do Marianne został napisany za namową jego żon) A w filmie Willoughby został przedstawiony zupełnie inaczej niż w książce dlatego strasznie dziwnie się czułam po obejrzeniu filmu. I jeszcze jedno... w filmie (w książce również) pada stwierdzenie, że pułkownik Brandon ma milszą i przyjemniejszą twarz niż Willougby, czy naprawdę? ;P

ocenił(a) film na 6

Ja zawsze wolałam Brandona, ale pewnie dlatego, że najpierw zobaczyłam film (nie muszę chyba dodawać, że Alan Rickman jako Pułkownik był naprawdę genialny), a potem przeczytałam książkę. A może jest tak dlatego, że czarne charaktery w powieściach Austen są przedstawione jakoś tak... mało zachęcająco, co wiecej, irytują czytelnika.

ocenił(a) film na 8

Hm... ja miałam problem odwrotny, nie rozumiałam, po co jej taki pajacyk Willoughby, skoro obok niej, jak diament w kaszance jest i marnuje się Brandon... kiedyś widziałam dawno temu inne wykonanie, nawet nie pamiętam jakie, tak dawno to było, ale jedno wiem na pewno - zawsze byłam przekonana, że cichy tajemniczy Barndon, jest więcej wart niż wszystkie Willoughbie świata ;)

look3

Nie napisałabym tego lepiej.

ocenił(a) film na 8
miss_russ

ja wolę willoughbiego
jest poprostu młodszy i przystojniejszy
a pozatym naprawdę kochał marianne co pokazali w jednej z końcowych scen

ocenił(a) film na 8
julie_animegirl

willoughby był, jak go określił brandon 'libertynem', hedonistą bez zasad moralnych :p, natomiast brandon był szlachetny, hojny (vide pomoc ferrarsowi i innym); traktował willoughbiego z niejakim szacunkiem, choć ten na jego szacunek nie zasługiwał. miał może mniej wdzięku, niż willoughby, ale ten drugi miał zdecydowanie mniej klasy (choćby jego naśmiewanie się ze 'sztywności' brandona). brandon był dojrzały, cierpliwy, stały w uczuciach, czekał na marianne i dowiódł, że na nią zasługuje (ona na niego trochę mniej :p).

ocenił(a) film na 10
look3

Prawda to! Zdecydowanie prawda.
A jak potem zobaczyłam Rickmana w tej roli - tym bardziej się Mariannie dziwiłam;]

ocenił(a) film na 10

Brandon
Dla mnie Brandon jest ideałem mężczyzny. Nie mogłam oczu oderwać od Rickmana;) Brandon nie jest dzieciakiem jak Willoughby. Jest mężczyzną dojrzałym, który wiele w życiu wycierpiał, a cierpienie uszlachetnia. Jest zamknięty, nie obnosi się z uczuciami, nie rozgłasza ich światu jak Willoughby. Nie dopuszcza do siebie myśli, że kobieta taka jak Marianne mogłaby zwrócić na niego uwagę. Nie wierzy, że czeka go jeszcze coś prócz samotności. Ale kocha... przecząc swojemu rozsądkowi i to jest w nim romantyczne.
No i Rickman:) Kocham go. Jest fascynujący. W każdej roli niesamowity. Przy minimum słów ukazuje maksimum postaci. Nie mogę od niego oderwać oczu. Dojrzały tak jak Brandon, a ja wolę mężczyzn dojrzałych niż niedorostków w stylu Roba Pattinsona, którzy nie potrafią mówić o niczym innym oprócz nowej dziewczyny czy jakiejś sesji zdjęciowej. Niesamowicie przystojny, bo wyróżnia się z tłumu, jest inny niż wypielęgnowani chłopcy z Hollywood. No i ten głos... Po prostu boski... w każdym calu.

ocenił(a) film na 10
dakota89

Dakoto, czytając Twojego posta czułam się tak, jakbym go sama napisała :) mam identyczne zdanie na ten temat :) pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
Lady_Joy

Fajnie, że ktoś się w końcu ze mną zgadza;)
Wśród moich koleżanek nie ma ani jednej dziewczyny, która nie jest wpatrzona w Willoughby'ego jak w obrazek. Brandona traktują jak -cytuję- "podstarzałego, zgorzkniałego nieudacznika, który użala się nad sobą i startuje do młodszej panny, choć wie, że nie ma szans z boskim Willoughby'm". Dla mnie Willoughby to (jak ktoś już napisał) pajacyk, rzucający się z kwiatka na kwiatek, bez honoru, dumy, nie wart nawet jednego spojrzenia prócz tego wyrażającego politowanie.

A Brandon... Cholera. Znowu się rozmarzyłam;)
Pozdrowienia dla Lady_Joy:)

ocenił(a) film na 10
dakota89

Też się rozmarzyłam :)
wśród moich koleżanek to akurat żadna nie czytała książki ani nie oglądała filmu, więc nie mam jak podyskutować na ten temat. Według mnie Willoughby jest za dziecinny, niedojrzały, człowiek, któremu nie można zaufać i na którego nie można liczyć. A Brandon- przy nim kobieta może czuć się bezpiecznie, może mieć w nim oparcie, może czuć się kochana miłością szczerą, głęboką, prawdziwą :) co do wyglądu bohaterów- dojrzała uroda Brandona, piękne spojrzenie i głos sprawiają, że dla mnie Willoughby blednie :)
Pozdrowienia dla Dakoty :)

ocenił(a) film na 9
Lady_Joy

Ech, dziewczyny! A już myślałam, że ze mną coś jest nie tak! :) Gdybym to ja miała wybierać, wybrałabym Brandona, bez zastanowienia! On jest po prostu cudowny: męski, dojrzały, stateczny, dający poczucie bezpieczeństwa... Długo by wymianiać. A taki chłystek jak Willoughby nawet do pięt mu nie dorasta.

dakota89

Pięknie ujęte. Zgadzam się w 100% i pozdrawiam! :-)

ocenił(a) film na 10
joannek

dzięki Joannek ;) również pozdrawiam!

ocenił(a) film na 9
dakota89

ja także wybrałabym Brandona :) wszystko w nim jest świetne- począwszy od fantastycznego głosu, poprzez prawdziwą miłość, aż po interesującą przeszłość. Zgadzam się z Dakotą i Lady_Joy w całej rozciągłośći :)

Hey! Wie ktoś skąd można ściągnąc ten film? Szukałam go, lecz nie znalazłam, jakby ktoś był tak miły i wysłał link na moje GG, oto nr:13261623.

Najlepsze przedstawienie Willoughbiego jest w R&R z 2008 roku . Polecam ! Jest to lepsza wersja rozwaznej i romantycznej !

Dla mnie lepszy był Brandon. On tez na prawdę kochał Mariannę. No i oczywiście ta postać Alana świetna. Ten jego głos. Willoughby też kochał Mariannę, ale jakoś bardziej jestem przekonana do pułkownika.
Ja również nie uznaję zasady: wychodzę za tego, którego nie kocham, bo za tamtego nie mogę.

brandon rządzi!!! i rickmana też uwielbiam

Pułkownik Brandon. Uzasadnienie? Bo on ją tak kooochaaał! :D
Szkoda mi go trochę, najpierw Marianne zupełnie go olała a później, może jednak nie jest taki zły. Dziwne podejście, ale w końcu była szaloną romantyczką :)

hava

Chyba dostrzegła w końcu w nim romantyzm, w jego uczuciu i stałości, bo przecież lubiła sonet Szekspira, który mówił o stałości, coś że jest jak latarnia morska wśród burz

Sądzę, że Marianne wcale nie kochała Willoughby'ego. Po prostu była romantyczna i niezwykle wrażliwa i nagle wydało jej się, że spotkała idealnego mężczynę. Była nim zauroczona, na co wpłynęły także okolicznośći, w których się poznali. Z jej punktu widzenia wszystko było jak w bajce: przystojny książę nadchodzi by uratować swoją książniczkę, która złamała kostkę... xD Wg mnie Willoughby nie kochał jej zbyt mocno. Gdyby rzeczywiście tak było, nie zrezygnowałby z niej tak łatwo i to dla pieniędzy. Widocznie to je bardziej cenił. Zresztą sama Marianne przyznała, że on nigdy nie wyznał jej miłości.

Ja osobiście uwielbiam Colonela Brandona i to nie tylko dlatego, że grał go Rickman. Choć pewnie między innymi także xD Zgadzam się z większością, że Brandon był dojrzały (co mi się bardzo podobało) i doświadczony i kochał ją w ten cudowny sposób. Jego miłość była bezinteresowna. Pragnął jedynie aby Marianne była szczęśliwa, troszczył się o nią i nie chciał nic w zamian. To było niesamowite. Dla mnie taki mężczyzna jest właśnie ideałem. Był dobrym człowiekiem i widać było, że szanuje Marianne. Willoughby niezależnie od tego czy był draniem czy nie, od początku mnie denerwował, był taki przesłodzony, niedojrzały... Wkurzał mnie i nie mogłam poradzić, że gdy tylko pojawiał się na ekranie, aż mnie skręcało :D To na tyle jeśli chodzi o moje zdanie ^^

ocenił(a) film na 10
Lena_Xxx

Lena_Xxx, nasze zdania idealnie się pokrywają :)

Lena_Xxx

podoba mi się stwierdzenie ,, nie kochał zbyt mocno". Zawsze mi się wydawało, że albo się kogoś kocha, albo nie, alebo się jest zauroczonym, ja myśle że to co było między Marianną a Willoughbym to tylko zauroczenie, bo miłośc to chyba jednak coś więcej;)

Lena, zgadzam się z Tobą, Brandon wymiata.

ocenił(a) film na 9

Ja podzielam Twoje zdanie.Prawdziwa miłość jest tylko jedna.Co prawda,możemy w życiu dokonać uczuciowej pomyłki,jednakże,spotykając prawdziwą "drugą połówkę" nie może być wątpliwości.Tak sądzę.

ocenił(a) film na 9

Cóż... Jestem sercem za Brandonem.
Mnie nie ujęła uroda i młodość Willoughby'ego . Zdawal mi się sztuczny, taki pozer. Denerwowalo mnie, że naśmiewał się z Brandona.
Może to urok Rickmana, może to trochę jego wina, że poprostu pokochałam postać przez niego graną... Jednak osobiście jestem osobą która wolałabym wybrać statecznego, dystyngowanego i mądrego Brandona, który zapewniał poczucie bezpieczeństwa, niż młodego Willoughby'ego, który nic poza chwilową ekscytacją nic nie ma do zaoferowania...
Zgadzam się z przedmowczyniami. Marianne chyba była pod urokiem Willoughby'ego, to nie była miłość, to zauroczenie.
Zdała sobie z tego sprawę, gdy nieomal nie straciła życia... Zrozumiała, że miłość to poleganie na kimś, to patrzenie w tę samą stronę - to bezpieczeństwo i czyjaś troska... A to oferował jej Colonel Brandon.
Piękna opowieść ...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones