PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=702}

Siedem

Se7en
8,3 613 915
ocen
8,3 10 1 613915
8,6 49
ocen krytyków
Siedem
powrót do forum filmu Siedem

DZIURY LOGICZNE W SCENARIUSZU

użytkownik usunięty

Uważam "Siedem" za dobry film, ale nie za bardzo dobry. Jest nieźle fotografowany, profesjonalnie zagrany itp., ale rażą mnie dwie dziury logiczne w scenariuszu w 2 kluczowych momentach. Nie czepiałbym się, gdyby był to film "wizyjny" (w stylu np. Lyncha), obaj detektywi pracują jednak w filmie sporo głową i właśnie uchwycenie pewnej logiki
pcha akcję do przodu. A oto te dwie dziury.

1. John Doe zostaje namierzony banalnie łatwo. FBI rejestruje czytelników podejrzanych książek (czy raczej: wszystkich książek, bo co jest "wywrotowego" w Dantem albo Chaucerze?), nasi dzielni detektywi wysępiają listę czytelników tych książek, do których były aluzje na miejscach zbrodni i... bingo. A przecież J.D. - jak się potem okazuje - był zamożnym człowiekiem i naprawdę nie widzę żadnej logicznej racji, by musiał pożyczać interesujące go książki z miejskiej biblioteki. Ja sam, chociaż nie jestem (zapewniam was!) fanatykiem religijnym w rodzaju J.D., mam większość tych książek w domowej bibliotece (Dante, Chaucer, Tomasz z Akwinu, anonimowe misteria średniowieczne w rodzaju Everymana). Dlaczego J.D. ich nie miał w domciu, tylko musiał ganiać do biblioteki i tam się w dodatku rejestrować w sposób umożliwiający identyfikację?

2. Sprawa z końcowym "układem" (prowadzącym wprost do finałowej sceny) jest mocno naciągana. Tłumaczy się to w filmie mniej więcej tak, że policja miałaby przechlapane, gdyby prasa zwąchała, że nie zainteresowali się dwoma rzekomo brakującymi trupami. Zwracam uwagę, że jedynym dowodem na istnienie tych 2 trupów jest to, że J.D. był w czasie oddawania się w ręce policji umazany niezidentyfikowaną krwią (gdyby chciał blefować, zdobycie odrobiny krwi nie przedstawiałoby większych trudności). Ale druga strona takiego układu też jest nie lepsza. Gdyby cokolwiek nieprzewidzianego się stało, a prasa by zwąchała że policja poszła na układ z mordercą-czubkiem, policja miałaby przechlapane jeszcze bardziej. Moim zdaniem, żaden rozsądny szef policji na takie "układy" by nie poszedł i swoim ludziom nie pozwolił. A w każdym razie nie tak "z mety", absolutnie na warunkach podejrzanego. Nb. wszystko to na końcu musi dziać się szybko, by zamordowanie żony detektywa Millsa nie wyszło na jaw: Mills np. nie może nawet mieć czasu na telefon do domu. To tempo (zatrzymanie J.D., identyfikacja krwi, którą jest umazany, przyjazd adwokata, rozmowa J.D. z nim, propozycja układu, przyjęcie go "z marszu"...) czyni taką sekwencję zdarzeń jeszcze bardziej naciąganą.

Sporo mniejszych nieprawdopodobieństw jest też w tempie śledztwa. Detektywi są stanowczo zbyt bystrzy: odsuwają lodówki, przecierają ścianę za odwróconym obrazem... I wszystko to też nieomal "z marszu". A przecież gdyby tylko w jednym punkcie zawiedli, cała konstrukcja oparta właśnie na szybkim tempie - z miejsca by siadła. W pewnym momencie jest mowa, że J.D. specjalnie naprowadził detektywów na ofiarę "Lenistwo" dokładnie w rok po rozpoczęciu z nią swych igraszek. Pytanie: skąd J.D. wiedział, że będą go tropić tacy bystrzy faceci, bo ślad za obrazem równie dobrze mogli odkryć po tygodniu, miesiącu albo i wcale. Tak przy okazji: widząc detektywów w akcji i wiedząc jednocześnie, że film ma zaskakujące zaskoczenie, przez pewien czas przypuszczałem, że zabójcą (albo przynajmniej jego pomocnikiem) jest jeden z detektywów manipulujący przy okazji tym drugim. Za pięknie to mi po prostu wyglądało.

użytkownik usunięty

Miało być oczywiście "zaskakujące zakończenie", ale straszny jest upał dzisiaj. No i zapomniałem dodać na początku tekstu formułkę, że "ZAWIERA SPOILERY". Na szczęście zapominalstwo nie należy do 7 grzechów głównych, więc liczę na to, że mnie nikt nie zarżnie...

użytkownik usunięty

Można sie czepiać,oczywiście.Ale to jest takie troche na przymus.Niestety jeśli chodzi o kryminały to nie znam takiego który spełniał by twoje życzenia.Do tego że detektywi są zbyt bystrzy i szybko odnajdują wskazówki można przyczepić sie każdego kryminału w którym ściga sie zabójce.Zresztą na sukces każdego śledztwa składa sie także troche szczęścia i przypadku.To że gościu odstawił lodówke czy że facetka zauważyła że na zdięciu obraz jest do góry nogami było skutkiem węszenia pary detektywów które wcale takie niepradopodobne nie jest.Co do tego że morderca został namierzony w łatwy sposób.On do tego właśnie dążył.Żeby po zamordowaniu wszystkich co miał wymordować dać sie złapać policji.Wszak to był psychol.A to że był zamożny nie musi ozaczać że posiada własnego Dantego.Raczej to nie jest obowiązek,a napewno nie ma w tym nic niezwykłego.Co do układu z mordercą.Gościu miał na końcu taką "ochrone" że nie mógł nic zrobić.Więc dlaczego by na taki układ nie pójść.No ale jak mówiłem na początku.Czepiać można sie zawsze.Ja tych błędów na początku nie zauważyłem.Zbyt bardzo pochłonoł mnie klimat więc nawet sie nie zastanawiałem nad tym żeby szukać błedów logicznych.To co wymieniłeś można by według mnie nazwać takimi małymi kruczkami.No chyba że kogoś to bardzo denerwuje.To już inna sprawa.No ale jeśli chodzi o kryminały to napewno lepszego nie znam.Jak ktoś zna to niech poda tytuł.Z chęcią go oglądne.Pozdrawiam kolege

użytkownik usunięty

1. "Do tego że detektywi są zbyt bystrzy i szybko odnajdują wskazówki można przyczepić sie każdego kryminału"

Nie do każdego. Poza tym chodzi o rodzaj "wskazówek" i odkrycie ich dokładnie "na czas" (przypominam o "Lenistwie" namierzonym dokładnie w rocznicę). A tak nawiasem to tempo śledztwa potraktowałem tylko jako pomniejsze nieprawdopodobieństwo, chodziło mi głównie o dwie wymienione "dziury".

2. "Co do tego że morderca został namierzony w łatwy sposób.On do tego właśnie dążył."

Nieprawda! Był zaskoczony. Strzelał do policjantów i równie dobrze mógł ich zabić (nawet niechcący). Gdy dzwoni potem do własnego mieszkania, mówi coś w stylu: pokrzyżowaliście mi plany i będę musiał to zrobić inaczej. Czyli to nie jest tak, że on się sam specjalnie wtedy podłożył.

3. "A to że był zamożny nie musi ozaczać że posiada własnego Dantego.Raczej to nie jest obowiązek,a napewno nie ma w tym nic niezwykłego"

Żeby mieć Dantego nie trzeba być nawet zamożnym. To oczywiście nie jest obowiązek, żeby mieć tę książkę, ale czemu psychol, który specjalnie się nią interesuje, po prostu jej nie kupił. W jego domu sporo było rozmaitych "pomocy" i wyglądało na to, że facet sporo tam przesiadywał. Właśnie psychol chodzący grzecznie do biblioteki, kiedy ma potrzebę (i tam się głupio legitymujący prawdziwymi papierami), jest dla mnie mało prawdopodobny.

4. "Co do układu z mordercą.Gościu miał na końcu taką "ochrone" że nie mógł nic zrobić.Więc dlaczego by na taki układ nie pójść".

Uwierzyłbym, że prywatny człowiek może pójść na pdobny układ, choćby z ciekawości, ale policja to jest instytucja i obowiązują pewne procedury. Nawet gdy "układy" są przyjmowane, procedury trochę trwają etc. A tu wszystko "z marszu".

A jeśli idzie o lepsze kryminały, to stary dobry Hitchcock wciąż jest nie do pobicia. Nie ma tam wprawdzie tyle wiader krwi, ale jest angielskie poczucie humoru i precyzyjny scenariusz. Polecam!

Zgadzam się niemalże całkowicie z Vigilate, bardzo dobrze to napisałeś (aś?). Ja po oglądnięciu (a właściwie już w trakcie) też zwróciłem uwagę na braki w scenariuszu, jakoś same się rzucają w oczy, zresztą tempo jest teledyskowe (patrz biografia Finchera) i nie służy kryminałowi. To wszystko jest trochę za proste i za szybkie. Trochę szkoda potencjału.

Hitchcock rzeczywiście dalej jest chyba nie do pobicia. Swoją drogą dobrym pomysłem byłoby zrobienie listy najlepszych thrillerów/kryminałów.
U mnie:
- Kolekcjoner Kości -) nie jest perfekcyjny, ale chyba logiczny i dość profesjonalnie zrobiony. Chociaż może Angelina mi wypaczyła odbiór ;P
- Milczenie Owiec -) perfekcyjne 'budowanie' bohaterów i dialogi
- W sieci zła -) ciekawe czy widzieliście ten film, całość mi się średnio podobała, ale końcówka to była dla mnie miazga, najbardziej zaskakujące zakończenie jakie widziałem [w "Pile" 'prawie' przewidziałem;]

użytkownik usunięty
sting1

Jeśli chodzi o moje najulubieńsze:) no to bedzie właśnie SIEDEM i wcześniej wspomniane wspaniałe MILCZENIE OWIEC.A jeśli chodzi o Hitchcocka to chyba VERTIGO.Wracając do SIEDEM to nie uważam żeby tam były wiadra krwi i żeby to świadczyło o tym czy film jest dobry.Troche zakrwawionych ciał w liczbie może trzech sztuk.Reszta była pokazywana bardzo skąpo.Mnie w tym filmie najbardziej rozwaliła końcówka i ogólnie panujący ciężki klimat.To go według mnie wyróżnia.Bo jeśli chodzi o takiego KOLEKCJONERA KOŚĆI,to nie powiem,zły nie był oglądało się go przyjemnie.Ale jednak niczym nie zaskakiwał ,koniec był bardzo standardowy a główni bohaterzy nie mniej bystrzy.A Angelina w ogóle mi tam nie pasowała.Taka sexbomba w roli prostej policjantki....nie mogłem jej w ogóle w tej roli przyjąć,mało przekonywujące.Ale to tylko moje wrażenie.Pozdrawiam

użytkownik usunięty

A jeszcze co do teledyskowego tempa.Swoją drogą to znalazłem sporo osób na tym forum i poza nim co twierdzi że ten film w środku właśnie bardzo przynudza:)Ja uważam że jak na współczesne kino które jednak troche sie różni od tego starszego gdzie bohterowie lubili więcej sobie pogadać to tempo jest w sam raz.

ocenił(a) film na 7

My thoughts exactly.
To z biblioteką mnie zwłaszcza ubodło - człowiek zamożny, inteligentny - na pewno nie miałby nic przeciwko rozbudowanej bibliotece z tematyką, na punkcie której ma obsesję, tym bardziej, że to mieszkanko miał wypasione we wszelakie dziwactwa, ale biblioteki akurat zamarzył sobie nie mieć.
Ale jest na to wytłumaczenie. J.D. to tak naprawdę alter ego Somerseta. Jego zły doppelganger, jeśli już padło nazwisko Lyncha;p Wiele ich łączy - Somerset w mig pojmuje jego literackie nawiązania, sam lubi spędzać czas w bibliotece, również ma zgorzkniały stosunek do świata. A J.D. jednak przegrywa, bo Somerset po tej sprawie zamiast jeszcze bardziej znienawidzić życie i ludzi, co byłoby zrozumiałe - wręcz na odwrót - odnajduje sens w ciągłej walce o światło.
Także o ile na poziomie realizmu, to fabuła kuleje, tak w wymiarze metaforycznym - całkiem daje radę.

użytkownik usunięty
nynavee

" J.D. to tak naprawdę alter ego Somerseta"

Po 12 latach, w czasie których nie odświeżałem sobie tego filmu (to chyba znaczące, że jakoś nie miałem potrzeby, choć jest pod ręką), nic Ci konkretnego na to nie odpowiem. Wydaje mi się jednak, że wymiar metaforyczny nie powinien być usprawiedliwieniem dla niedoróbek. Poza tym (o ile pamiętam) film sam swoją konstrukcją, w której chwilami wydarzenia zazębiają się ze sobą jakby rządził nimi odgórny harmonogram, zachęca do przyjrzenia się, jak w istocie to wszystko działa. No i chwilami działa na słowo honoru.

ocenił(a) film na 7

Pewnie, zgadzam się, chciałam tylko zauważyć, że na jakimś poziomie jednak ten scenariusz mógł zadziałać.
Fakt, odkurzyłam niemal prehistoryczny wątek;p
13 lat na filmwebie - gratuluję;)

ocenił(a) film na 7
nynavee

Dzięki za to alter ego. Ma sens i nadaje sens filmowi, któremu w pierwszym odruchu dałbym 5 lub 6... Swoją drogą po Grze ocenionej na 10 / 9, stwierdzam, że oceny zależą chyba głównie od wieku, w jakim się film ogląda po raz pierwszy... : )) ... Albo takich smaczków wyciągniętych z komentarzy. Dzx. :)

ocenił(a) film na 10

W US ludzie innaczej traktują biblioteki.

użytkownik usunięty
ZYJE_ALBO_NIE_ZYJE

Chodzi Ci o to, że tam maniaków nie stać na własne książki? Albo, że lubią być rejestrowani?

ocenił(a) film na 9

Facet, to nie są błędy logiczne, to są skróty myślowe adekwatne do tego rodzaju sztuki jakim jest film. Gdyby to była książka wszystko byłoby mniej naciągane bo książka jest o wiele dłuższa. Ale to jest 2 godzinny film. Zresztą najważniejsze jest ogólne przesłanie filmu które jest bardzo ciekawe.


Każdy film można tak rozpisać tak jak ty na czynniki pierwsze i doszukiwać się jakichś niedociągnięć.

ocenił(a) film na 10
Rockman92

Dokładnie jest tak, jak piszesz. Niektórzy nie mogą, lub nie chcą pojąć, że film, to nie książka i rządzi się swoimi prawami. Film z racji metrażu siłą rzeczy musi operować skrótem. Rzecz w tym, żeby robił to mądrze, a Fincher, moim zdaniem w "Siedem" robi to po mistrzowsku. Czepiacie się akurat tego filmu,gdzie realizm i logika zdarzeń, jest dla twórców rzeczą nadrzędną, co czuć w każdej scenie, w każdym dialogu, niemal w każdym kadrze jest zwyczajnie bez sensu. Nie ma obowiązku, żeby nawet tak genialny film, jak ten podobał się wszystkim, ale nie trzeba tego na siłę uzasadniać, szukając dziury w całym. Wszystkie działania bohaterów są w pełni logiczne i mają swoje uzasadnienie w fabule, łącznie z przypadkowymi, czy też szczęśliwymi zbiegami okoliczności.
Zawsze najbardziej bawią mnie zarzuty, jakby poza fabularne,poza filmowe-te w których w filmie w ogóle nie ma, a które uznawane są za błąd. W tym wypadku zarzut o to, że John Doe nie miał w domu Dantego. Nie miał i tyle. A może miał, tylko zniszczony egzemplarz, albo lubił chodzić do biblioteki, albo może wręcz-ponieważ chciał być schwytany,świadomie tam chodził, aby dać się namierzyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones