To co myśle na temat tego filmu, piszę to bo w recenzjach nie znalazłem za wiele.
Fabuła jest wg. mnie prosta. Opowieść najmłodszej o mięsie podczas obiadu jest kluczem. To jak
prababka traktowała babkę ma bezpośredni wpływ na wnuczkę która prawdopodobnie nie spotkała
tej pierwszej. Takie międzypokoleniowe znamię przenoszone przez 100 lat. Historia o butach
roboczych jest niezła.
Niby to samo dzieje się z mięsem które nasiąka złymi emocjami gdy zwierze jest zabijane. Jedzący
nie spotyka rzeźnika i nie przebywa w ubojni.
Każdej z córek nie układa się życie. Roberts jest w separacji zdradzana przez męza jest najstarsza
i najsilniejsza pewnie ona zawsze rozwiazywala spory w rodzinie i brala odpowiedzialnosc. Juliet to
wycięta z książki z psychologi osobowość zaprzeczania wszystkiego i okłamywania samej siebie.
Najmłodsza prawdopodobnie szuka ojca stąd wzięcie się za kuzyna który okazuje sie w końcu
bratem. Takie trzecie dziecko siedzące zawsze w kącie. O chorobie też nikomu nie powiedziała.
Film o patologii i rodzinie z brakami, o przekazywaniu następnym syfu sprzed lat i powielaniu
błędów.
Dzieci decydują się odstawić rodzinę i uciekają. Oczywiste jest to że nie naprawi to problemów.
Film nie wyjaśnia czy odstawienie wołowiny działa tak samo czy może jest lekarstwem na wszelkie
zło.
to przede wszystkim film o braku miłości....w rodzinie są więźi ale nie ma miłości...kluczem jest zdanie Ivy o zbiorze komórek...materiał genetyczny ale nieokraszony miłością...jedyne uczucie (prawdziwe) to więź pomiędzy Charlesami (Seniorem i Małym) - mimo, że tak naprawdę nie są "genetycznie" powiązani...i o to tu tak naprawdę chodzi...tu nie chodzi o odstawienie wołowiny, tabletek, alkoholu, papierosów, marihuany, wyrzekanie się pieniędzy i wszelkich innych "uzależnień"...chodzi o miłość, której nawet Barbarze zabraknie (mimo, iż wydaje się, że da radę)...a wtedy, szuka jej się gdziekolwiek...nawet u obcych, choć są tak naprawdę miejscowi..."rdzenni"...
Moim zdaniem to strasznie smutny film, niby wszystkie brudy wyszły na jaw, pojednanie i tak dalej, ale to wciąż nie wystarcza żeby choć jedna z nich została z matką. Pojednaly się, nie mają do siebie żalu, ale wciąż za grosz współczucia.
Uważam tak samo , najsmutniejszy moment jest w tedy , gdy każdy pojechał w swoją stronę ,a gł. bohaterka została sama z pomocą domową . (rozkleiłam się totalnie )