PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=794475}

Soyer

4,6 1 178
ocen
4,6 10 1 1178
4,4 8
ocen krytyków
Soyer
powrót do forum filmu Soyer

RECENZJA FILMU

ocenił(a) film na 1

Bełkot, obraza dla widza i popis pretensjonalności.

Jak boga kocham, nigdy wcześniej w kinie nie czułem większego obrzydzenia. Ale po kolei…



Tytułowego Soyera poznajemy w trakcie jazdy na wycieczkę w góry. Film zaczyna się od kompletnie niczym nieuzasadnionych ujęć z selfie-sticka trzymanego przez aktora. Ujęcie bez żadnej wartości fabularnej, pokazujące, rozdygotaną mordę Macieja Musiałowskiego musimy oglądać zdecydowanie zbyt długo. Pierwsze ujęcie, i już się dłuży. Jestem przekonany że reżyserowi wydawało się że to takie fajne – niech aktor improwizuje sobie z GoPro na kijku i coś się z tego sklei. Wychodzi bełkot.

Chwilę potem, dowiadujemy się, że Soyer(z racji że jest postacią napisaną tak, by widz dosłownie jej nienawidził od pierwszych sekund) wsypał cukier do silnika samochodu, unieruchamiając auto. Potem okazuje się, że jednak do baku, bo w trakcie tankowania. A potem znowu, że jednak do silnika. Barczyk – reżyser, nie wnikał - samochód to samochód. Soyer mógł i przez rurę wydechową wpakować ten cukier. Kto by się przejmował spójnością scenariusza. Nic w tym filmie nie ma sensu. Bełkot pogania bełkot.
Jak pisałem, reżyser się dwoi i troi byśmy czuli jak najmniej(przynajmniej pozytywnych emocji) do bohaterów. Niby pozornie zwyczajni ludzie, z którymi łatwo, teoretycznie, się identyfikować, okazują się postaciami kompletnie „z dupy”. A jest ich trójka - każdy bohater ma swoją 1/3 filmu.
Z racji tego, że wszystkie postaci na ekranie są niesamowicie irytujące, jakakolwiek empatia do bohaterów jest niemożliwa. Są to puste kukły postaci, bez żadnej zarysowanej historii, nie kierujące się logiką. Ten brak logiki dotyczy całego filmu. Aktorzy, odgrywający role(film był ich dyplomem aktorskim) głównych bohaterów, mogliby grać Groota ze Strażników Galaktyki. Czyste drewno i bełkot z ust aktorów – dialogi napisane przez Barczyka są po prostu STRASZNE.

Film jest dość gęsto przeplatany slapstickowym humorem i bardzo grubymi nićmi szytymi nawiązaniami do klasyki kina. Oglądając ten wytwór Barczyka można wręcz usłyszeć jak w swoim samozadowoleniu sapie za waszymi plecami, mówiąc do siebie „Jestem genialny! Jestem taki zabawny!”. Film to ucieleśnienie pretensjonalności. Sili się z całych sił ukraść coś z klasyki kina i rozbawić widza, za każdym razem sromotnie ponosząc klęskę.

W swojej ogólnej konstrukcji, obraz ten, zdaje się być filmem realistycznym. Tzn. nie wyczuwa się ani odrobinę wizualnej niezwykłości, która by miała insynuować że mamy tu do czynienia z realizmem magicznym. Że powinniśmy traktować ten film w kategorii meta, a to fabułę z przymrużeniem oka. Reżyserowi kompletnie pogmatwały się metody narracji filmowej – raz postrzegamy świat przez oczy bohatera(np. na dyskotece) w udziwnionej, wykrzywionej percepcji, a raz całkowicie realistycznie obserwujemy skarbiec bankowy przez kamery ochrony. Pozorny realizm scen, nie gra z surrealizmami sytuacji w jakich znajdują się postaci, a żaden zabieg filmowy nie naprowadza widza na wniosek, że powinien dane sceny traktować z przymrużeniem oka. Jednym słowem, miało być meta i samoświadomie, a jednak sam reżyser nie potrafił trzeźwym okiem spojrzeć na swój obraz by zdecydować się jaki film realizuje. Czy to sen, czy realizm? To bełkot raz jeszcze.

„Obrazek” tego filmu została zrealizowany w formacie 4 x 5, czyli bardzo kwadratowym jak na kino. Jak dowiedziałem się z dyskusji w jakiej uczestniczyłem z reżyserem, decyzja ta podyktowana była faktem, że reżyser chciał zrobić film „portretowy”, dla aktorów… Tak, jemu się wydaje że ucięcie brzegów kadru sprawia, że aktor zajmuje więcej miejsca w kadrze i dzięki temu film jest bardziej „portretowy”. Ludzie, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymie.
W rzeczywistości film w ogóle nie jest portretowy – kadry są niezwykle teatralne. Dominują szerokie plany. Nie czujemy ani przez chwilę że jesteśmy „z bohaterem”. Wiele ujęć jest nagranych na jednym szerokim, teatralnym ujęciu. Sprzyja to efektowi nudy i demaskuje brak talentu aktorów. Jak na dłoni możemy obserwować jak sztucznie i nieudolnie… bełkoczą do siebie.
Montaż mógłby choć odrobinę ukryć ich niedociągnięcia warsztatowe…
Co ciekowe, film ten w ogóle nie jest… filmowy.
W filmie nie występują właściwie żadne cechy „filmowości”, takie jak wykorzystanie płytkiej głębi obrazu, stylizacja kolorystyczna scen, estetyczne oświetlenie, ruch kamery oddający emocje, soundtrack podbijający scenę, montaż o wydźwięku emocjonalnym czy wspomniane już proporcje obrazu. Najbliższe temu czemuś jest do teatru. Gdzieś na jakiejś wsi, z dziecięcymi aktorami.

Paleta barw filmu to istny dramat i esencja braku konsekwencji. Niektóre ujęcia mają barwy nasycone na 500%, inne nie mają praktycznie żadnego color gradingu. Był jakiś pomysł na dosłownie parę ujęć – reszta zrobiona została w stylu „Zerowym”. Kolorowy, naturalnie, beł(ko)t.

Kiedy film się kończy, zostawia w widzu uczucie katharsis, podobne do tego, kiedy po całym dniu niestrawności w końcu uda się puścić pawia. Film jest nieznośnym zbiorem grypsów, drewnianych dialogów, pseudo filozofii, odrażających ujęć i niesamowicie irytujących postaci.
Kiedy w końcu zobaczycie napisy końcowe – to będzie najlepsze uczucie tego dnia. W końcu już po wszystkim. Można iść się upić na smutno.
Bo jak tu nie być smutnym, z myślą, że takie świadectwo szkole filmowej wystawia taki filmowy nieudacznik jak Barczyk i jego młodzi aktorzy.
Nie polecam seansu nawet w kategorii „tak złe, że aż śmieszne”. Zdecydowanie obejrzyjcie „The Room”. Uśmiejecie się wielokrotnie bardziej a i sceny seksu Tommyego nie wywołają takiego obrzydzenia, jak dialogi z „Soyera”.

1/10

Tekst dodałem tutaj a nie w dziale "recenzje użytkowników" bo czekam już od tygodnia na jej akceptacje i nie dostałem ani uwag, ani akceptacji, ani nic.
Więc pitole i dodaję tu.

emkacper

straszny bełkot ten twój tekst. czasem piszesz coś z sensem, ale głównie to taki emocjonalny wyrzyg. pierwszy raz nowy polski film oglądałeś czy co?

ocenił(a) film na 1
orwhatever

A dziekóweczka. Fajnie żę wogle przeczytałeś. Nie, nie pierwszy nowy polski. Ostatnio same dobre polskie widuję, z doskonałym Twoim Vincentem i Cichą Nocą na czele. Wiem że tekst dość chujowy(za dużo autora) ale mój poziom zaangażowania był na poziomie zaangażowania reżysera w to co robi a filmem poczułem się osobiście obrażony podczas oglądania. Straszne gówno.

emkacper

wyprowadzę cię najpierw z błędu że nie jestem kolesiem. jak chcesz, żeby zaakceptowano twój tekst jako oficjalną recenzję, to popracuj nad nim i wyrzuć te fragmenty, które się powtarzają, czyli ciągłe powtarzanie, że to bełkot i bezsens. uargumentuj swoje odczucia, wypunktuj marne cechy filmu, jak na przykład to, że jest misz-maszem gatunkowym czy że zmierza w bezsensownym kierunku, i voila, kariera na filmwebie stoi otworem. albo nie.

ocenił(a) film na 1
orwhatever

A po czym miałem poznać, że jesteś dziewczyną? Może miej nick zawierający imię, albo real avatar? Kończenie akapitu zdaniem że film lub jego elementy to bełkot to celowy zabieg. Miał nadać recenzji strukturę powtarzalną, jak film, który składa się z aktów, które łączy jedna cecha. Że są bez sensu. Nie załapałaś. Przykro mi. A ja nie mam żadnych ambicji do zostania zawodowym recenzentem albo spamowania Filmwebu swoimi gówno-recenzjami. Po prostu gardzę tym jednym filmem, jak żadnym i chciałem to z siebie wyrzucić. Eloszka.

emkacper

Z A O R A N E.pl

orwhatever

Po przeczytaniu recenzji stwierdzam - podoba mi się. Faktycznie jest dosyć emocjonalna, ale czy tak naprawdę o to nie chodzi? Można dużo rozpisywać się o zaletach i wadach filmu, a tak naprawdę nic o nim nie powiedzieć. Lubię zatem recenzję, które przekazują rzeczywiste odczucia autora, a nie jakieś dyrdymały.
Może ta recenzja opisuje film takim jaki jest, a może nie. Może kierując się poglądem szanownego emkacper stracę okazję zapoznania się z wybitnym dziełem polskiej kinematografii. Może. Niemniej zaryzykuję i poczekam na inną produkcję

emkacper

No naprawdę, żeby komuś polecać 'The Room' to trzeba być bardzo złym człowiekiem. 'Soyer' to przy tym film oskarowy. Nie przepadam za takim kinem, też irytowali mnie bohaterowie, też uznałem, że scena z selfie stickiem jest za długa i morda głównego bohatera zaczęła mnie już irytować(w sumie to dobrze bo potem irytował już tylko bardziej, przynajmniej miałem tę chwilę żeby się przyzwyczaić zanim otworzył gębę.), ale też obejrzałem to w miarę bezboleśnie. Marianna Zydek wygląda prześlicznie i w zasadzie można cały film obejrzeć dla niej. Wiem, że to płytkie, ale lepszy taki powód niż żaden. Gra aktorska jest w porządku. Myślę, że większym problemem są antypatyczne postacie i kretyńskie dialogi. Wątpię aby jakikolwiek aktor wypadł tu dobrze przy tym co miał do grania.

ocenił(a) film na 1
Tracker

Patrz, The Room ma na całym świecie setki tysięcy fanów, jest uważany za kultowy, a o jego procesie produkcji zrobiono zabawną komedię, która była nominowna do oskara(Disaster Artist). A o Soyerze nie pamiętał nikt w momecie premiery.

Jest ogromna różnica między filmem zrobionym po prostu chujowo, a tak chujowo, że zabawnie. Soyer jest zwyczajnie żałosnym gównem. Na The Room można się posikać ze śmiechu. No ale ludzie mają różne poczucie humorku ¯\_(ツ)_/¯

Dyskusja o Soyerze mnie mega nudzi, nawet mi się poza tym twoich wypocin nie chce czytać. xD

emkacper

'Dyskusja o Soyerze mnie mega nudzi, nawet mi się poza tym twoich wypocin nie chce czytać. xD'

No tak...widać zatem, że poziom 'The Room' to właśnie twój poziom. Owszem, ludzie mają różne poczucie humoru, np niektórzy lubią jak się im sra do ryja i takimi ludźmi są ci, którym 'podoba się' wyrób filmopodobny Wisseau. Śmieszą mnie twoje posty bo pastwisz się nad tym 'Soyerem' tak mocno jakbyś bardzo chciał złapać angaż w tej produkcji, ale wybrali kogoś innego, więc obiecałeś sobie srać na ten film w necie. Ja go bronić nie zamierzam bo nie powiem żeby mi się podobał, ale jeżeli na serio używasz 'argumentu' o 'The Room' to jesteś po prostu kretynem, a 'Soyer' to dla ciebie za wysoki poziom filmowy. Oglądanie 'The Room' to obraza dla oczu i uszu. Nie da się tego oglądać i jeśli kogoś takiego jak ty tak bardzo boli nierówna korekcja barw, czy inne techniczne aspekty, to na 'The Room' powinieneś chyba dostać raka i umrzeć po 10 minutach seansu. 'Soyer' to tylko film dyplomowy. Mega sukcesem jest fakt, że w ogóle został wydany na dvd w Polsce.

ocenił(a) film na 1
Tracker

Dobra, już się nie sraj. Pewnie jesteś z filmówki, albo co gorsza to ty Barczyk, robalu xD

Zazdrościsz Tommyemu Wiseau popularności. xD

emkacper

Póki co to w tym temacie srasz się tylko ty. Do tego stopnia, że płaczesz, że FW nie zaakceptował twojej pseudo recenzji, a przecież MUSIAŁEŚ się podzielić ze światem swoim narzekaniem. Na Wiseau i jego 'popularność' mam kompletnie wywalone. Na Barczyka zresztą też. To pierwszy jego film jaki widziałem, a 'Hiszpanki' bałem się w ogóle oglądać już po samym zwiastunie. Niemniej jednak nie jest tak zły jak mówisz, a bije od ciebie taki hejt do niego(i do autora) jakby cię niesamowicie Barczyk zgnoił na tym spotkaniu autorskim i musiałeś odreagować w jedyny sposób w jaki czujesz się bezpieczny - anonimowo w necie.

ocenił(a) film na 5
emkacper

Typie, to był piasek... Dalej nie czyta(łe)m. :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones