PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=691862}

Teoria wszystkiego

The Theory of Everything
7,5 227 290
ocen
7,5 10 1 227290
5,0 31
ocen krytyków
Teoria wszystkiego
powrót do forum filmu Teoria wszystkiego

Jane (+ogólnie)

użytkownik usunięty

Dziwi mnie, że tak dużo ludzi pisze, że Jane była suką, wredna itd. Bzdura.
Choroby sprawiają, że nawet szczera miłość wygasa. Żona Hawkinga nie wiedziała, że będzie żył aż tyle lat, pewnie właśnie dlatego go nie przestała kochać kiedy dowiedziała się o chorobie. Nie musiała myśleć o tym, że za kilkanaście lat dalej będzie musiała się opiekować niepełnosprawnym mężem, widziała z nim szczęście dopóki nie umrze, czyli jak się domyślała krótkie, szczęśliwe małżeństwo. Po pewnym czasie miała wszystkiego dość, kiedy przez kilkadziesiąt lat nie czuła wsparcia od strony męża, a musiała wykonywać absolutnie nie miłe czynności. Natomiast na wyciągnięcie ręki miała normalne życie. Jak widzimy na filmie Stephen nie miał jej tego za złe.
Ogólnie to spodobało mi się, że w filmie zostało pominiętych dużo wątków związanych z fizyką. Mimo, że jestem fanem astronomii, uważam, że skupienie się nad prywatnym życiem Stephena wyszło bardzo dobrze.

Wiesz co, ja nie wiem o czym ona myslala wychodzac za niego (czyzby tylko o milosci?), a juz nie rozumiem zupelnie tego, ze urodzila mu trojke dzieci - w koncu on sam byl jak dziecko, tylko milion razy bardziej wymagajacy. Troche ja tlumaczy fakt, ze spodziewala sie jego smierci po dwoch latach - zrobil jej niestety przykra niespodzianke. Ale paradowanie z (platonicznym?) kochankiem na jego oczach, uwazam za przejaw wyrachowania. Ona z kochankiem na biwaku, a maz umiera w szpitalu... Stad uwazam, ze ta milosc byla troche naciagana.... trzymaly ja bardziej wyrzuty sumienia.
Zreszta nie rozumiem tez jej meza - plodzil dzieci, nie wiedzac ile czasu mu zostanie, kto sie nimi bedzie zajmowal. Jak widac w szczytowych chwilach nawet u geniusza mozg znajduje sie w rozporku. A potem odprawia zone po kilkunastu, kilkudziesieciu latach poslusznego pozycia? Przejaw litosci czy nowa opiekunka?
Dziwny dla mnie film. Jesli dokladnie odzwierciedla Hawkinga, to on tez byl nieslychanym i bardzo proznym dziwakiem. Nie lubie takich ludzi - stad podziw, ze wytrzymala z nim tyle czasu i nie odlaczyla go od respiratora.



ocenił(a) film na 9
cumartesi

No cóż - wygląda na to, że film uzupełnia tę stronę biografii, którą odpuścili sobie w
http://www.filmweb.pl/film/Hawking-2004-127763 ?
Nie oglądałam jeszcze, ale z czystej ciekawości...

cumartesi

Ależ ty podejrzliwy pesymista jesteś! Ja na przykład wyraźnie widziałem, że każdy z bohaterów tego filmu - Stephen, Jane, Jonathan, Elaine, w ogóle wszyscy - poszukiwał szczęścia własnego, a jednocześnie nie był obojętny na drugiego człowieka i uważał, żeby innych nie krzywdzić. Jeśli tak ma wyglądać ludzkość, to naprawdę nie jest z nami tak źle.

ocenił(a) film na 8
Slamazzar

racja... mądre słowa. Tak było. Sam widziałem :) Tutaj nie ma dobrych, ani złych rozwiązań, dobrych ani złych postaci. Tylko trudne wybory. Poza tym w filmie pokazane, że miłość ze strony Hawkinga też nieco przygasła, gdy trafiła się kobieta, która trochę lepiej ogarniała dogadywanie się z nim. Nikt tu nie jest zły... Jonathan wyraźnie pokazane, że nie czuje się zręcznie.

ocenił(a) film na 8
Slamazzar

w sumie warto przeczytać książkę Jane, na której oparto film, o ile jest ona wystarczająco obiektywna. Kiedyś pewnie sięgnę po tę pozycję.. Pewnie tam więcej wyjaśnione

cumartesi

Jakby nie patrzeć to ludzie o tak wysokim ilorazie inteligencji są "dziwni" i nieprzyjemni np Jobbs, Buffet

ocenił(a) film na 10

Będąc wolontariuszką Szlachetnej Paczki poznałam w tym roku poznałam rodzinę z niepełnosprawną córką. Monika cierpi na milion chorób psychicznych umożliwiających jej normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, a także na inne, fizyczne schorzenia. Do tego wszystkiego jest gruba [nie otyła, tylko gruba przez chorobę], a wiemy przecież jakie dzieciaki w wieku podstawówkowym są okrutne dla każdego, kto wygląda inaczej. Z tego powodu Monika ma za sobą już kilka prób samobójczych, bo sama ze sobą sobie nie radzi.
No lekko nie jest. W każdym razie jej matka, kiedy była sama na stronie z moją wolontariuszką towarzyszącą, rozpłakała się i powiedziała, że ma tego już dość. Że jest zmęczona. Że opieka opieką, ale musi Monikę cały czas pilnować. Nie dość, z e bieda, to jeszcze nikt z nich nie ma swojego zycia.

I co? Jest złą matką? Bo powiedziała, że ma dosć?

Myślę, ze dopóki się ktoś nie zmierzy samemu z takim obowiązkiem, jakim jest opieka nad niepełnosprawną osobą, to nie ma prawa oceniać. Myślę też, że każdy z nas jest nieco bardziej skomplikowany niż ameba i jesteśmy zlepkiem uczuć i emocji. Niejednokrotnie tych powszechnie uważanych za negatywne. Czasem nawet dajemy się im ponieść. To nie wina Jane, że miała dość. Scena z namiotem była dość otwarta; możemy się domyślać co tam zaszło [lub nie]. Była jednak pierwszorzędnie zagrana. Widzieliście jej niepewność na twarzy? Jeżeli zdradziła Stephena, to musiała nią targać potrzeba najwyższych lotów - i to nie potrzeba seksu [choć może też], ale myślę, ze raczej bliskości z kimś zdrowym, silny, charyzmatycznym. I nie znienawidziła Stephena. Nie macie tak czasem, ze wkurza Was ktoś bliski? Mnie np mama irytuje czasem. Sterczy mi nad głową i coś gada. Mam ochotę ją udusić wtedy, bo jestem zajęta, a mi się nie przeszkadza. Jane w stosunku do Hawkinga była kochana do końca, choć pewnie niejednokrotnie chciała rzucić w pizxdu wszystko i wyjechać w Bieszczady. A to jest godne podziwu.

ocenił(a) film na 10
mokfa

Dokładnie.
Felicity w tym filmie zagrała na 10

mokfa

Dokładnie. Dobrze powiedziane. Każdy mądry, kto nie jest w naszej skórze. Życzę wszystkim tym, którzy piszą o Jane, takie szlachetne komentarze jak te poniżej, żeby nie musieli przeżywać na własnej skórze ciężkiej choroby bliskiej osoby. Wystarczy popatrzeć ile osób oddaje się np. do domu starców, a często przecież nie są one aż tak bardzo schorowane jak Hawking. Ale dobrze mądrować komuś komu jedyna straszna rzecz jaka się w życiu przytrafiła to brak zasięgu w telefonie.

zgadzam się z tobą lecz to nie zmienia faktu że wskoczyła tamtemu pajacowi do namiotu jak zwykłe kur****cze

Remigiusz189

Dokładnie. Wiedziałem, że nie wytrzyma i jak tylko nadarzy się okazja to to zrobi, że zdradzi. Mimo, że w filmie nie było to dobitnie pokazane, to wszyscy wiemy co się działo w namiocie, bo niby co tam mieli innego robić. Kiedy ten nieszczęśnik męczył się w szpitalu, ona przeżywała rozkosze cielesne z innym. Zabolało mnie to. Aż się popłakałem.

ocenił(a) film na 7
Stachu7

No nie powiedziałabym, że zdradziła "jak tylko nadarzyła się okazja". Oglądając uważnie, widzimy przecież, że była ze Stephenem już kilka lat, urodziła mu już dwójkę dzieci, które były w wieku szkolnym...a Jonathana poznała już jakiś czas wcześniej, ich relacja nie była nastawiona na seks. Według mnie pokochała go już wtedy, ale nadal była ze Stephenem przez...poczucie obowiązku? Wyrzuty sumienia? A może wtedy nadal biła się z myślami i kochała ich obu?
Nie sądzę, by ktokolwiek, kto nie znalazł się w takiej sytuacji, mógł oceniać Jane, a i tu należy pamiętać, że każdy z nas ma swoją wrażliwość i wytrzymałość.
I przecież nie wiedziała, że jej mąż akurat wtedy wylądował w szpitalu i czym prędzej poleciała do innego faceta, więc nie demonizowałabym tak tej postaci, czy też...prawdziwej Jane. W sumie odeszła od męża dopiero wtedy, gdy koło niego zaczęła kręcić się Elaine, jakby zrzucając z siebie obowiązek i wreszcie chcąc ułożyć sobie życie. Nawet scena, w której głaszcze go i jakby żegna się, mówiąc, że naprawdę go kochaŁA - nie udawała, po prostu miłość się skończyła i to tak naprawdę chyba u obojga z nich.

Mucha_Norka

No właśnie, ich relacja nigdy nie była nastawiona na seks, bo zawsze z boku gdzieś tam był Stephen, który im tak jakby przeszkadzał, wymagał uwagi i opieki. Więc wiadomo, że nie było okazji do seksu. Ale ta się nadarzyła, gdy "pozbyli" się Stephena. Oczywiście on był głównym inicjatorem, ale Jane wydawała się nie kryć radości na twarzy, że będzie mogła pobyć z Jonathanem, nie musząc się przejmować Stephenem. Ona od początku była wpatrzona w niego jak w obrazek, oglądając film można było zauważyć dokąd to wszystko zmierza, więc było kwestią czasu, że wylądują razem w łóżku "kiedy okoliczności będą sprzyjające".

No i faktycznie nie mogła wiedzieć, że jej mąż wylądował w szpitalu. Na plus dla niej to, że jak już się dowiedziała, to rzuciła wszystko i pojechała do niego. Ale wciąż, oglądało się to okropnie. No i racja z tym że nie możemy oceniać jej jak sami nie byliśmy w podobnej sytuacji, być może też byśmy zdradzili. Kto wie? Ja się osobiście zdradą brzydzę i dlatego tak wczoraj napisałem, jeszcze pod wpływem emocji.

ocenił(a) film na 7
Stachu7

To fakt, że wiadomo było jak to się skończy...na szczęście to nie tylko kwestia chemii, ale i prawdziwego uczucia między tym dwojgiem, dlatego nie czuję awersji do tych postaci.

Jonathan w ogóle miał pecha...ukochana żona chorowała i zmarła, a kolejna jego miłość była zamężna - dlatego w pewnym momencie się wycofał. Jednak odbieram to tak, że sam Stephen dał im niejako przyzwolenie, prosząc Jonathana, aby pojechał z Jane. Stephen był już wtedy emocjonalnie w jakimś stopniu związany z Elaine, a widział, że Jane się męczy. I może to było nieme rozwiązanie problemu - dać sprawom potoczyć się tak, jak w sumie wszyscy od dawna chcieli (tzn. ciężko stwierdzić, co czuł Stephen - czy naprawdę z prawdziwej miłości poświęcił się dla Jane, tak, jak ona dla niego przez całe życie, czy jednak uczucie i z jego strony już osłabło i kierował je już bardziej w stronę Elaine).

To dobrze, też zawsze staram się ocenić film świeżo po seansie, bo właśnie emocje, jakie w nas wzbudza, są najważniejsze, a po jakimś czasie nie są one już tak silne. Chwali Ci się, że zdrada Cię brzydzi, ale właśnie...kto wie. Obyśmy nigdy nie znaleźli się w takiej sytuacji.

ocenił(a) film na 7
Mucha_Norka

Ja myślę że Jane I Stephen w pewnym momencie przestali być po prostu razem szczęśliwi dalej czuli coś jeszcze do siebie ale ich ich szczęście wiązało się z już innymi osobami, ich drogi się trochę rozeszły i oboje się na to w końcu zgodzili. Myślę również że Stephen wiedział jak skończy się obecność Johnatana u nich w domu. No przecież który mężczyzna tak bezinteresownie pomagałby obcej kobiecie? Widać było od razu że Jane mu się podoba i chce po prostu spędzać z nią czas, nawet jeżeli sam nie przyznawał się do tego przed sobą.Oczywiście było to dla Stehphena trudne ale wiedział że Jane jest ciężko tak żyć. Potem Jane musiała stanąć przed takim samym wyborem, bowiem widziała że między Stephenem a Elaine tworzy się bliskość, jakiej oni już nie mieli. Stephen był szczęśliwy z Elaine, zaczął się uśmiechać, zaczął pisać książkę, bo ona miała dla niego cierpliwość, jakiej Jane już nie miała. I dla obojga to były przykre i trudne decyzje.Oczywiście że opieka nad kimś chorym jest ciężka, i kto tego nie przeżył nie zrozumie. Tu warto zauważyć że Jane miała nie tylko męża ale i dzieci i cały dom na głowie. Po prostu było jej ciężko. Rodzice Stephena potem się już jakoś strasznie w pomoc im nie angażowali, ani jego siostry. Przynajmniej tak wynika z filmu.No i ostatecznie to oboje się "zdradzili" bo Stephen zaangażował się w relację z Elaine.
PS. to nie do ciebie, Mucha_Norka, tylko ogólnie do dyskusji miało być

ocenił(a) film na 5
Szakszuka

Akurat Dżonatan był pastorem czy innym kościelnym i miał potencjanie powód żeby bezinteresownie pomagać innym ;) Ale fakt, uzupełniał to czego brakowało Dżejn, no i ona sama też była podobnego kościelnego ducha, a jak wiadomo ludzie podobni sobie się przyciągają.
Rozpatrywałbym to z perspektywy danej chwili.
Stiwen znalazł odmianę od uciemiężonej żony, a uciemiężona żona potrzebowała wsparcia, które znalazła u boku kochanka.
To że oboje postąpili jak postąpili jest jedynie wyrazem słabości jakim podlega człowiek, mimo ukierunkowania na dobro (bo w gruncie rzeczy każdy z nich chyba chciał dobrze?) tylko zabrakło im czegoś (nie wiem komunikacji, wspólnego wsparcia?) i wyszło jak wyszło.
Trwało to trwało, aż w końcu "pałka się przegła" i Stiwen to uciał. Ktoś musiał to zrobić, bo coraz bardziej brnęliby w życie w farsie, do którego obaj chyba nie byli zdolni.

ocenił(a) film na 9

ocenianie kogoś z perspektywy zdrowego człowieka ze zdrową rodziną to jest jakiś absurd. Musiała się zmierzyć właśnie z tym o czym piszesz. nie każdy by to udxwignął. Ona i tak dała radę długo

ocenił(a) film na 6

Ja film odebrałem tak, ze to jest nie tyle film o samym Hawkingu, co o niej, o Jane. Jak dla mnie to święta kobieta. Trzeba wziąć pod uwagę, że tak naprawdę od nikogo nie miała wsparcia. Odejść na moment od schematu "zdrady" i zrozumieć jaka oni wszyscy mieli tam sytuację. Nie jest łatwo żyć z kimś, opiekować się latami i nawet nie zostać przytulonym. Ten facet z kościoła tez postąpił raczej uczciwie, bo się usunął. A potem, po latach obdarzył ją czymś, na co - jak by nie patrzeć - Jane zasługiwała, jako kobieta, jako zwykły człowiek. Warto więc odsunąć na bok schematy moralne i po prostu okazać im wszystkim odrobinę zrozumienia.

ocenił(a) film na 8

Ludzie się rozstaja nawet jak sa “codzienne” problemy, a nawet ich brak, a tutaj mówimy o czymś naprawdę trudnym do udźwignięcia dla obu stron. Różne wydarzenia w życiu sprawiaja, że miłość zamienia się w przyjaźń, mamy silna więź z ta osoba, ale już jej nie kochamy. Myślę, że tak miała Jane. Zobaczcie, że cały czas ona była podpora rodziny i żyła w jego cieniu, podczas gdy on cierpiał, ale jednocześnie jego umysł ciagle dawał radę i odbierał nagrody. Domyślam się, że w pewnej chwili brakowało jej tego, żeby ktoś był podpora dla niej. Mimo, że ona była sprawna fizycznie to psychicznie tkwili w tym razem, nie uważam, że któreś z nich było lepsze albo gorsze. Nie udawajmy, że taka opieka nad niepełnosprawna osoba jest czymś naturalnym - no nie jest, życie mamy jedno i każdy chciał by je przeżyć jak najlepiej, tylko silne osoby, ktore maja wsparcie innych dadza sobie z tym radę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones