PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=691862}

Teoria wszystkiego

The Theory of Everything
7,6 226 879
ocen
7,6 10 1 226879
4,9 29
ocen krytyków
Teoria wszystkiego
powrót do forum filmu Teoria wszystkiego

Film nijaki, nużący, bardziej skupiający się na żonie Hawkinga niż nim samym, smutna muzyka mówiąca widzowi kiedy ma się smucić a kiedy nie.. Sam Hawking, czyli Eddie Redmayne zagrał dobrze, ale nic ponadto, zupełnie nie rozumiem zachwytów nad jego rolą. Ludzie zachwycają się tym jak przedstawił Hawkinga, krzycząc, że to najtrudniejsza możliwa rola a tymczasem jest dokładnie odwrotnie - najtrudniej jest zagrać postać typowego, przeciętnego człowieka, a o wiele łatwiej zagrać osobę charyzmatyczną, taką jak Hawking. Dlaczego? Otóż nawet grając ją w sposób tylko poprawny i tak aktor zbiera poklask bo każdy powie 'patrzcie jak zagrał tego inwalidę, ależ to było trudne', nie zwracając uwagi na innych aktorów, grających w bardziej przekonujący sposób osoby 'przeciętne'. Natomiast jak ktoś zagra w brawurowy sposób osobę 'przeciętną' to każdy mówi 'łatwa rola, nic specjalnego.. a tamten się wyginał jako paralityk, cóż za klasa'. Osoby grające niepełnosprawnych lub świrów zawsze mają ogromną przewagę wynikającą z samej roli i jest to niesprawiedliwa sytuacja. Moim zdaniem byli w tym roku lepsi aktorzy niż Redmayne, lecz on i tak wygra, bo zagrał inwalidę. Zabawna rzecz.

MessiFederer

Zgadzam się z przedmówcą.!!!

Często osoby zwykłe nie są zauważone przez społeczeństwo, media, czy środowisko w jakim żyją. Jednak gdy jest się osobą niepełnosprawną pojawia się ta nagła chęć współczucia, która wynika z ludzkiego Ego, dzięki współczuciu innej osobie podnosimy swoje Ego. Typowa reakcja większości ludzi wiążę się ona ze społeczną poprawnością. Dopiero jeszcze bardziej zaczynamy współczuć takiej osobie jeśli coś ona znaczy w świecie naukowym, nie ubliżając samemu Hawkingowi, ale przez jego chorobę stał się on bardziej rozpoznawalny i bardziej eksploatowany przez media oraz środowisko naukowe, przede wszystkim z powodu jego choroby a nie samych osiągnięć naukowych.
Kariera naukowa Hawkinga poniekąd przez jego chorobę bardziej została wykreowana przez media, które dzięki sensacji, tabloidom wykreowały z niego "biednego, skrzywdzonego przez los" człowieka oraz stworzyły z niego najwybitniejszego fizyka XXI wieku. Co do roli zostało to już wyżej opisane, MessiFederer dokładnie to ujął.

Man_of_Steel

To nie zmienia faktu, że film jest wyśmienity.

ocenił(a) film na 6
Miotacz

co nie zmienia faktu, że wielu zdrowych ludzi raczej nie wie nawet co to jest promieniowanie :) a definicję czarnych dziur znają z innej strony ;)

Man_of_Steel

"Uwielbiam" takie teorie... Poprawność i wybitność sztucznie kreują media, a nawet dobra wola staje się jedynie środkiem podniesienia ego. Nic tylko się powiesić i uwolnić tę planetę od nikczemności naszego gatunku.

MessiFederer

Co za stek bzdur. TransformersuF se wlancz...

ocenił(a) film na 10
MessiFederer

Trudno to nawet skomentować. Uznam jedynie, że każdy ma prawo do swojego zdania, poza tym nie zgadzam się kompletnie.

ocenił(a) film na 8
majkalipcowa

Samozwańczo w imieniu gorszej, bo nie zawsze zgodnej z Tobą części Filmweb, dziękuję, że uznajesz nasze prawo do własnego zdania. Przy okazji bezczelnie zwrócę uwagę, że komentowanie nie jest obowiązkowe i bez Twojego cennego wkładu jakoś sobie poradzimy ;-)

ocenił(a) film na 10
Darq_2

Rozbawiłaś mnie :) Powinnaś iśc w politykę :)

ocenił(a) film na 8
majkalipcowa

Z moim ryjem, to tylko na Filmweb. Ale podoba mi się Twoje poczucie humoru. Pozdro.
PS.: jestem samcem.

MessiFederer

Tak jak z opinią "Whiplash" mogę się zgodzić w 100% tak co do tego filmu mam inne zdanie. Owszem postać, którą gra Eddie Redmayne jest traktowana lepiej od innych, ponieważ grał inwalidę, "w ogóle ciężko zagrać chorego" itp itd. Praktycznie z góry było wiadomo, że dostanie oskara. Nie będę porównywała go do innych postaci z filmów oskarowych, ale nie trzeba było oglądać nic więcej żeby znać wyniki. Mimo to, nie umniejsza to jego dobrej, i z pewnością nie łatwej do odegrania, roli.
Też miałam kilka razy wrażenie, że film bardziej skupia się na żonie niż na samym Hawking'sie, ale bardzo łatwo jest to wytłumaczyć. Film nie opowiada o strasznej chorobie wybitnego człowieka. Jak dla mnie cała akcja obraca się wokół tego co czuli bliscy, jak oni to odebrali i jak wyglądało życie rodzinne i zawodowe Stephen'a od środka. Ta wypowiedź może wydać się bezsensowna. Ja jednak mam wrażenie, że reżyser po prostu nie chciał tworzyć kolejnego filmu w którym widz będzie się rozczulał nad nieszczęśliwym bohaterem i zalewał łzami. Ukazał po prostu jak walczyć i wygrywać z przeciwnościami losu cały czas się przy tym dobrze bawiąc.
Wstyd się przyznać, ale ja potrafię uronić łezkę nawet na niektórych reklamach w TV, a ten film ani razu nie spowodował u mnie głębokiego zasmucenia. "Teoria wszystkiego" strasznie spodobała mi się, ponieważ to nie był dramat, lecz dramatyczna historia oddana z lekkim humorem, która sprawiła, że czuło się w głębi duszy nutkę szczęścia i spokoju. W końcu, nasze życie leży w naszych rękach.

ocenił(a) film na 7
MessiFederer

"Film nijaki, nużący, bardziej skupiający się na żonie Hawkinga niż nim samym" - Bo to film na podstawie jej książki...
"smutna muzyka mówiąca widzowi kiedy ma się smucić a kiedy nie.. " - ahhaahhah :D

ocenił(a) film na 6
znaffca7

nie było Shakiry :/

ocenił(a) film na 4
MessiFederer

Teorię wszystkiego zniszczyło to, że państwo Hawkingowie ciągle żyją, że nie wypadało filmowcom skrytykować kogokolwiek czy obarczyć winą za rozpad małżeństwa. To tylko moje insynuacje, ale myślę, że prawda wyglądała mniej więcej tak: Jane była zbyt ambitna, egocentryczna by nadal zajmować się mężem, do tego miała romans na boku, o którym wiedziało już jej otoczenie. Znudziła się swoim mężem, tak naprawdę dość często tak się zdarza i to kim był, nie ma wiele do rzeczy. Pozostała z astrofizykiem tak długo tylko z powodu społecznej presji, napisała ostatecznie książkę, by wytłumaczyć się z pozostawienia małżonka w chorobie. Natomiast Stephen jest jednocześnie geniuszem i inwalidą, a moim zdaniem oba te czynniki ujemnie wpływają na charakter, usposobienie człowieka. Zresztą oglądając jego publiczne wystąpienia czy czytając książki trudno nie ulec wrażeniu, że to ironiczny, zarozumiały naukowiec, którego problemy naukowe bardziej interesują aniżeli codzienne, przyziemne sprawy. Nawet jeśli tak nie jest, to należało tak przedstawić historię w filmie, aby dla widza była interesująca, obrazoburcza, a nie być nudną kliszą i pokazywać, że Jane nie mogła być szczęśliwa przez chorobę męża. To nie jest po prostu prawidłowy wniosek. W filmie jest chyba tylko jedna wskazówka, co było problemem - Stephen mówi - "jesteśmy normalną rodziną", co znaczy po prostu, że nie przejmuje się trudnościami, jakich sam przysparza, a przynajmniej nie szuka ich rozwiązania, ma ważniejsze tajemnice fizyki do odkrycia. Jane tymczasem zaprasza swojego kochanka na kolację, pisze doktorat zamiast zajmować się dziećmi, nie potrafi zorganizować życia rodziny tak, by pogodzić pracę zawodową z przyjemnościami i dodatkowymi obowiązkami. Dopiero sława kalekiego profesora pozwala im na zatrudnienie pielęgniarki. Niestety, film o Hawkingu popadł w manierę użalania się nad niepełnosprawnym i ludźmi z jego otoczenia, jak to oni wszyscy ciężko mają. Oczywiście, że mają, ale to nie jest materiał na film fabularny, bo kończy się potworną nudą i płaskim, jednowymiarowym scenariuszem.

ocenił(a) film na 5
Mr. President1

Zgadzam się. Zastanawiałam się, dlaczego ten film mnie nie przekonał. I chyba właśnie z tych powodów, które wskazałeś. Pominięto, czy też raczej, delikatnie zaznaczono, kwestie najistotniejsze i najciekawsze dla mnie, związane z odczuciami bohaterów ( i jej i jego). To co pozostało to niestety, ale banalna papka. Ona zakochała się i przyjęła zobowiązanie. Realizowała je konsekwentnie i chyba nie miała chwil zwątpienia, czy załamania. W końcu pojawił się ktoś trzeci w jej życiu i prawie zamieszkał z nimi w domu, zastępował ojca dzieciom i męża żonie ( w jakimś nie sprecyzowanym zakresie)... i to na oczach tegoż męża. Ale to było ogólnie miłe i przyjemne dla domowników ( tylko ludzie się czepiali)... W końcu mąż zwolnił żonę z zobowiązania (może by dać jej wolność, a może się zakochał) , ale pozostali wspaniałą rodziną. Redmayne mnie nie zachwycił ( ale go jakoś ogólnie nie lubię i nie jestem, co do niego obiektywna), aczkolwiek zagrał porządną rolę.

ocenił(a) film na 5
Mr. President1

100 proc. zgody. Film jest miałki, bo to nie jest realna historia o ich życiu. No może początek, gdy Hawking był jeszcze sprawny i dopiero dowiedział się o swojej chorobie. Ale to co później widzimy to jakieś bajki dla grzecznych dzieci, tak jakby nie było żadnych problemów. Np. ciekawy jestem kto się zajmował Hawkingiem, gdy Jane była w trzeciej ciąży? Bo jakoś nie jest to pokazane - jest informacja, że jest w ciąży a następnie widzimy urodzonego dzidziusia. Ktoś kto jest rodzicem, albo ma trochę wyobraźni wie, że to jest bzdura. I właśnie między wierszami, czyli tymi niedopowiedzeniami na pewno działo się wiele. Zamiast pokazania realnych problemów i realnych ludzi otrzymujemy słodką historię o heroicznej rodzinie, która idzie razem przez życie. Tylko skoro tak to dlaczego właściwie następuje rozstanie Jane i Hawkinga? Dlaczego Hawking rozwodzi się również z następną żoną - tą pielęgniarką?

MessiFederer

Twoje zdanie nie ma znaczenia, dobrze ci z tym ? Chciałbyś wyłuskać coś dla siebie krytykując dobry film i świetne aktorstwo, ale nic tu po tobie. Zachowuj się w miarę przyzwoicie to i Ciebie zrozumieją.

MessiFederer

Generalnie mam podobne odczucia i co do filmu, i do Twojej ogólnej opinii nt. ról. Ludzie zwykli przeceniać aktorstwo polegające na fizycznych przemianach, ekstremalnej pracy mięśni twarzy, itp. podczas gdy o wiele trudniej jest wyrazić skromnym gestem cały wachlarz emocji. Tym niemniej mi się rola Redmayne'a podobała, bo raz, że jego transformacja była świetna, dwa - było w tej kreacji kilka takich drobiazgów, mniej zauważalnych elementów, które czyniły rolę pełniejszą, kompletną wręcz.

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

Mam takie samo zdanie. Ludzie kierują się współczuciem i litoscia przy ocenie takich filmów. Film jest przyzwoity, ale nic ponadto. Osobiście uważam, ze na naszym polskim podwórku jest większy sukces i większy talent od Eddiego. Jest nim wspaniały Dawid Ogrodnik. I to jego rola w Chce się żyć jest lepsza.

beciami

Z tych dwóch filmów też chyba wyżej postawię nasz (tylko chyba - z powodu postaci Magdy z zaburzeniami...).

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

Według mnie Redmayne dobrze zagrał. Mówicie, że to musi być łatwe odtworzyć charyzmatycznego inwalidę? Ale czy wy bylibyście w stanie? Czy byle aktor na prawdę mógłby to zrobić? Wątpię. Zwłaszcza, że Redmayne musiał zagrać osobę, która traci władzę nad swoim ciałem i pomimo licznych trudności (których on sam w sobie jako osoba zdrowa nie miał i nie rozumiał do końca) musiał pokazać również emocje w tym sparaliżowanym ciele. Przestańcie sobie i innym wmawiać, że to nic trudnego.

ocenił(a) film na 7
Kaja5252

zgodzę się z tą opinią. nie jestem specjalnym fanem Radmayne'a ale tym razem rozumiem wybór akademii. naprawdę zasłużył na Oscara gdyż zagrał bardzo dobrze i przekonująco.

ocenił(a) film na 7
Kaja5252

choć muszę przyznać, że kibicowałem Cumberbatchowi za genialną rolę w Grze Tajemnic.

ocenił(a) film na 5
Kaja5252

Jaki on tam charyzmatyczny. To, że był narcystyczny to się zgodzę. Wydawało mu się, że ludzie mają bić mu pokłony, bo miał tam jakiś talent do snucia gwiezdnych opowieści. Ewidentnie pchał się przed szereg i rozpychał łokciami nawet w na gruncie swojej rodziny, co stawia go z automatu w roli małego człowieczka. Jakby mógł to jeszcze za swoje kalectwo by winił wszystkich na około. Tego można się po nim spodziewać. Na moje oko to typ karierowicza, który nie cofnie się przed niczym by ogrzać się blaskiem fleszy, choćby przed wsypaniem kolegi lub kradzieżą pomysłu. Cienko ogólnie u niego z godnością i honorem. Aktor grający Stefcia beznadziejny, robił łzawe oczka i pompował w sceny kicz, a szacowne gremium i tak przyznało to co miało przyznać wiadomo komu, nim jeszcze padł pierwszy klaps.

ocenił(a) film na 4
MessiFederer

Popieram. Film - wydmuszka pomalowany pastelowymi kolorami.

ocenił(a) film na 5
Ewako

Film zadęty do granic możliwości. Główny bohater irytujący.

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

Jestem na świeżo po seansie i film mi się podobał. Generalnie nie przepadam za biografiami, bo zazwyczaj przypominają zlepki powszechnie znanych scen z życia, prowadzących wyłącznie do końca filmu. Fakt, że w "Teorii wszystkiego" nie poświęcono zbyt wiele miejsca nauce, jest moim zdaniem jej ogromną zaletą. Fizyczny bełkot przeciążyłby tylko scenariusz i nic nie wprowadził do historii. Dzięki temu udało się za to świetnie zobrazować dramat dwojga ludzi, to, jak choroba Hawkinga złamała życie jemu i jego żonie. Zgadzam się, że te wszystkie nagrody dla Redmayne'a to przesada, bo od pewnego momentu jest to siłą rzeczy jedna poza i jedna mina. Tak naprawdę aktorsko zaimponował mi tylko w scenie, w której razem z Jane podejmują decyzję o rozstaniu. Naprawdę rewelacyjna za to była Felicity Jones, tutaj prawdziwe brawa.

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

Zgadzam się, jak ktoś się odrobinę zna na nauce tu fizyce, to uzna ten za NIEwybitny. Nie wiem co za dziwna moda jest teraz na niby biografie a tak naprawdę historyjki o miłości, przecież wszędzie ją trzeba wtrynić i coś tam raz wspomnieć o osiągnięciach naukowych , tak samo się dzieję w film Marie Curie, to samo z Hacksaw Ridge czy Snowden. Taak, rozumiem,że w dzisiejszych czasach warto chociaż tym zaciekawić publiczność ( bo pewnie tylko o uszy im się obiło o ile wgl) bo może poszuka w Wiki czy sprawdzi w necie, zamiast łapać pokemony. "Fizyczny bełkot" - tu prawie tego nie ma, i w tym problem, że jest go za mało. Nie rozumiem jak można zrobić film o wybitnych jednostkach dla niedoedukowanych mas. Bo nikt nie chciałby tego obejrzeć, sprawdzić po seansie o czym mowa, pomyśleć chwilę, wszystko ma byc takie miałkie i zająć nas tylko w czasie seansu? - Tak samo jak krytyka pod filmem Big Short, ojej za dużo nowych słówek, nie znam się totalnie na ekonomii, a jakoś wszystko zrozumiałam, ba po filmie zaczęłam szukać i czytać. Ale nie, za trudno dzisiejszemu mainstreamowi ruszyć dupę i sprawdzić z czym to się je i douczyć się. Chwytać za książki i czytać, to nie boli.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones