... z oglądania. Widziałem w ramach przedpremierowego pokazu. Film słabiutki, przewidywalny i prościutki, dużo "gadających głów", książki nie czytałem.
Też byłem na przedpremierowym pokazie i zgadzam się w zupełności. Film ewidentnie miał potencjał jednak wyszło słabe kino, spodziewałem się czegoś lepszego. Wielka szkoda!! :)
ja podobnie i uważam, że zdanie z rozmowy kwalifikacyjnej: - Czego boisz się najbardziej? - Niewykorzystanego potencjału. - jest dość autoironiczne
Ktoś jeszcze był na przedpremierowym pokazie? Chwalicie się czy żalicie? Wiem, że chamske ale nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania, sory.
Co tu wiele pisac. Przez 90% filmu odczuwalem zazenowanie naiwnoscia tego arcydziela.
Ja rowniez, strata mojego czasu. Kto nie czytal orwella to moze cos bedzie dla niego odkrywcze chociaz szczerze watpie
Potwierdzam, napalaliśmy się z żoną na ten film byliśmy w ramach unlimited i niestety wyszło średnio, oczywiście film nie był tragiczny ale... no właśnie, zawsze jak na coś się nagrzewamy wychodzi kaszana, a jak idziemy tak obojętnie od niechcenia czy z nudów to jesteśmy pozytywnie zaskoczei :0
Czytałam książkę jakiś czas temu i pamiętam, że bardzo mnie irytowała. Główna bohaterka swoją naiwnością, a całość nierealnością. Liczyłam na to, że dobra obsada spowoduje, że film będzie lepszy od książki (sic), niestety. Zrobili to wszystko po łebkach. Fajnie, że pokazywali jak Mae chodzi i gada do ludzi, ale średnio pokazali ogrom inwigilacji i zaangażowania ludzi w Krąg, tam się działo wszystko, żyli w TrueYou. Mae przestala odwiedzać rodziców, bo musiała brac udział w eventach, a tu powiedzieli tylko, że nie ma czasu i żegnam. Mam wrażenie, że gdybym nie czytała książki to film znudziłby mnie jeszcze bardziej, bo nie ogarniałabym do końca o co chodzi. I niestety, ale szybkie wyjaśnienie przez sympatycznie nakręconą dwójke ludzi przesiąkniętych kręgiem jak ważne jest funkcjonowanie w siecie absolutnie nie pokazało jak bardzo wszyscy byli w te sieć zaangażowani. Wychodząc z kina byłam strasznie zawiedziona i najpierw zastanawiałam się kto wydał te książke i próbuje zrobić ją popularną, a po filmie zastanawiałam się dlaczego wsród tylu dobrych książek, które powstały ostatnio wybrano właśnie tę.
Nie czytałem książki i powiem Ci, że dla mnie ta dwójka była jedną z lepszych scen w filmie - bo właśnie wtedy widz rozumie skalę zjawiska, ingerencję, presję, zmuszanie do 100% życia tam i tylko tam. Jak dla mnie nie musieli w tym temacie nic dodawać - po wysłuchaniu tych dwoje, ich żenujących sugestii (z tym śmiesznym akcentowaniem słów - pewnie celowo przerysowane, chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby taki poziom odlotu występował w korporacjach), od razu powiedziałem do żony - "natychmiast bym stamtąd spier...".
W filmie najbardziej brakowało mi rozwinięcia wątku wpływania korporacji na wybór władz (!!!). To jest coś, o czym niby każdy wie, ale nad czym nikt się tak naprawdę nie zastanawia. I to nie jest pieśń przyszłości, tylko jak najbardziej teraźniejszości.
Tak, potwierdzam, kilka ciekawych wątków nie zostało rozwiniętych. Zamiast dramatu trochę socjal i political fiction dostaliśmy słodką-mdłą opowiastkę o sprytnej Hermonie ;)
Właśnie widziałam film i zgadzam się. Bardzo tandetne dialogi. Przegadany. Przerysowana rzeczywistość Krzemowej Doliny (scenariusz do bani). Z jednej strony ciekawy temat, a drugiej strony ten fatalny scenariusz i drewniana Emma W.
Ta cała przemiana z osoby nieco zagubionej, zaskoczonej w adwokatkę "dobrej zmiany" jest zdecydowanie zbyt gładka.
Przejście od jednej skrajności w drugą, jak wyśmianie pomysłu wszczepiania dzieciom chipów i pomysł by konta były przymusowe.
Fabuła niby pokazuje, że nie jest ot natychmiastowe, że dzięki tym technologiom pomogli jej ojcu czy ona sama się uratowała ale to jest dla mnie zbyt zlepione, zbyt pospieszne. Przemiana w przeciwnym kierunku również.
Co do przymusowych kont, to moim zdaniem taki nakaz spokojnie by przeszedł. Dokładnie nie pamiętam danych, ale jakieś 95% uprawnionych do głosowania miało konta na tym portalu, tak więc pozostałe 5% nie miałoby żadnych szans, aby zbudować jakąś skuteczną linię oporu. To tak samo jakby dzisiaj władza zmusiła nas do korzystania z google. Nikt by nie protestował, bo i tak każdy z niego korzysta, a głosy nielicznych niezadowolonych albo padłyby pod ciężarem szyderstw i hejtu, albo przeszłyby niezauważone.
Jeśli zaś chodzi o pozostałe zarzuty, to w pełni się zgadzam.
mam wrażenie że wypowiadają się tutaj korpodzieci, ja idę na ten film i mam wrażenie że będzie dobry, mam pytanie do niezadowolonych, jaki film na podstawie jakiegoś bestsellera w ogóle Wam się podobał??
Myslę, że głosy zawiedzionych ekranizacją przeważają.Nie znam książki, więc oceniam film jako niezły. Tylko Hermiona nie wychodzi poza zestaw min. Ta postac, a główna przeciez, mało wiarygodna.
Wiesz, gdy ja szedłem, a nie znałem ocen na FW (z zasady nie patrze na nie przed obejrzeniem danego filmu) też miałem wrażenie, że będzie dobry, a jednak mocno się zawiodłem. Przede wszystkim główna postać jest tak nierealistyczna, tak drewniana, że to jest trudne do zniesienia. Nijak nie jestem w stanie zrozumieć jej przemian. W zasadzie wszystkie jej wypowiedzi brzmiały tak jakby była na rozmowie kwalifikacyjnej, gdzie widać, że mówi to co inni chcą usłyszeć, ale jest przy tym kompletnie nieprzekonująca. Problem braku prywatności odkrywany jest przez główną bohaterkę tak jakby miała, sam nie wiem, 5 lat? Może gdyby ktoś taki film nakręcił 30 lat temu, to byłoby ciekawe. Ale aktualnie, gdy ludzie jednak dostrzegają wady FB, Googla, czy innych NSA, to tworzenie tak naiwnego podejścia do kwestii prywatności jest po prostu ułomne.
Jeśli lubisz klimaty nowicjuszy dostających się do IT korporacji to o wiele wiele lepszy jest stary jak świat "Konspiracja.com".
Zgadzam się, naiwność protagonistki nie do zniesienia (szczególnie wypowiedź o tym, jak nienagrywanie kajakowych wypraw okrada z przeżyć osoby niepełnosprawne i powinno budzić poczucie winy).
Filmu nie widziałam. Ale w książce Mae właśnie taka drewniana jest. Trochę jak Bella ze Zmierzchu xD ani to własnego zdania nie ma, ani jakiś potężnych emocji. Za to zamiast skupiać się na podobnych aspektach autor opisuje na dwie strony na ile komentarzy Mae odpowiedziała i jaki ma poziom partycypacji -.- Jestem bardzo zawiedziona, ciężko teraz o dobrą antyutopię.
To, że książka jest z reguły lepsza od filmu nie musi oznaczać, że film jest zły. Są ekranizację, które są ok. Tu zła jest i książka i film. Nie ma znaczenia czy ktoś czytał książkę czy nie, a może uznać film za nudny i przegadany. I tak, są filmy na podstawie bestsellerów, które się podobają, chociaż zdecydowanie ostatnio boom dobrej ekranizacji książki mają seriale (Opowieść podręcznej, WIelkie kłamstewka, Gra o tron). Te wszystkie pierdołowate młodzieżówki (przeraszam, ale te filmy akurat mnie też irytują :D) też dobrze wypadają przy książkach (Gwiazd naszych wina, Zanim się pojawiłeś). Mamy już w historii przypadki, gdzie film jest lepszy od książki (Fight Club podobno, chociaż osobiście lubie obie wersje). Jako pseudo korpodziecko odpowiadam na pytanie czy podobała mi się ekranizacja jakiegos bestsellera? Tak.
bardzo oczywisty, zero zaskoczeń. jestem zażenowana rolą Emmy Watson, która ogranicza się do robienia dziwnych min. typowy średniak, o którym zaraz się zapomina... szkoda.
http://skazaninapopcorn.blogspot.com/2017/05/technologia-przeciwko-ludzkosci.htm l