Mnie z kolei irytuje to, że Amerykanie niemal każdą emocję wyrażają zwrotem "Oh my god!". Są zaskoczeni: "Oh my god!". Są wystraszeni: "Oh my god!". Są szczęśliwi: "Oh my god!" itd. Nie tłumaczy się tego często na polski w ogóle lub używa się innych zwrotów typu " o jej", "jestem zaskoczona", "wystraszyłam się". Amerykanie po prostu lubią nadużywać pewnych zwrotów. Niestety.

Aczkolwiek film nie jest o życiu wyższych sfer lecz prostych ludzi z południa Ameryki. Więc trudno oczekiwać zwrotów typu "ą", ę". Pojawiają się więc "k" i "ch" i jest to moim zdaniem rzetelne przedstawienie takiej społeczności.

Wybacz ale zakończenie jest piękne! Cały film babka szuka sprawiedliwości i chce poradzić sobie z bólem po stracie córki w taki sposób. Gdy dochodzi do punktu kulminacyjnego (przemiany Dixona), i podsłuchuje on rozmowę w barze staje się sojusznikiem. Jednak że życie nie jest fair i okazuje się jak okazuje to postanawiają zająć się tym gościem z innego stanu. Aczkolwiek sami główni bohaterowie nie wiedzą co zrobią w końcu to chyba nie takie proste. W tym momencie dla nich ta "wycieczka" do Idaho to sposób na uporanie się z sytuacją, która wynika z końcówki filmu. ( Może nie zabijemy/zamkniemy mordercy Angeli, ale za to rozprawimy się z innym gwałcicielem).
Jeśli chodzi o język to zakładam, że twórcy dobrze wiedzą jak mówi się na południu USA zwłaszcza na takiej prowincji, ale ok rozumiem, że mogło Ci to nie odpowiadać.
Pozdrawiam

Zrąbane zakończenie i tyle w temacie. Dałbym co najmniej 7/10 ale przez brak zakończenia nie dam.
Reżyser też tym zakończeniem zawalił sobie sprawę z Oskarem, a jeśli nie ma nominacji za reżyserie, to nie będzie Oskara za najlepszy film... a wystarczyło nakręcić max 10min. zakończenia jak zabijają tego typa i byłby film całkowity.

Jak się opowiada historię w filmie, to wypadałoby ją sensownie zakończyć, a tu scenarzyście wyszedł cliffhanger. Poczułem się. jak po obejrzeniu No Country For Old Men, gdzie koniec też był ni w 5 ni w 9.

Dla mnie to było mocą tej końcówki właśnie. Tak jak u Coenów zresztą. Otwarte zakończenie daje pole do zastanowienia się i refleksji nad czymś większym. Aczkolwiek rozumiem Wasze argumenty bo gdyby go zabili to byłby to bardzo dobry film o wymierzeniu sprawiedliwości.

Tylko, że ja nie chcę się domyślać, bo w ten sposób, to mogliby skończyć film w momencie odczytania listów po samobójczej śmierci szeryfa i niech każdy się domyśla jak historia się dalej potoczyła. Dla mnie to taka sama zasada jak przy pisaniu książki, gdzie jest wstęp rozwinięcie i zakończenie, tu niestety zakończenia po prostu nie ma.

To "typowo amerykańskie" zakończenie wymyślił akurat Irlandczyk...

Zgodzę się z tym, że przekleństw jest za dużo, dlatego obniżyłam notę o jeden punkt... być może tam tak mówią, ale uszy mi już więdną przy takich filmach. Przesyt.