Historia, choć trochę barwniejsza i piękniejsza niż życie, wciąż jest bardzo prawdziwa. Cały film pięknie opatrzony narracją głównego bohatera oraz dobrym soundtrackiem. Były i śmieszne momenty np. imię psa, czy dyrektor. W kulminacyjnym momencie poleciały i łzy. Oczywiście nie obyło się bez Happy Endu, a ja za sprawą dobrego oka od początku podejrzewałam kto jest Blue.
Film przepiękny, polecam każdemu tolerancyjnemu widzowi.
Love, Simon.