Miał być wyrazisty fresk, wyszedł reportaż literacki. Może i dobrze?
Duży plus za dyskretne obnażanie mentalnego wizerunku współczesnej Polski.
Rewelacyjny Roman Gancarczyk jako ksiądz. 10/10. Nie spalił ani jednego wejścia przed kamerę. W scenie spowiedzi matki pokazał Miłoszowe: "Lekarzu, ulecz sam siebie". We wszystkich – z naddatkiem to, co zapisano w scenariuszu.
Przetrzymywanie kadrów nie spełniło artystycznego zadania, odbiór nie idzie w głąb obrazu.
Dobrze, ale nie bardzo dobrze.
A mi się jednak ten film skojarzył z freskiem, a nie z reportażem. Za to z oceną roli księdza zgadzam się bardzo.
Tak, zdecydowanie fresk. A sceny spowiedzi są jednymi z najlepszych w filmie. I takie prawdziwe :)
Też tak sądzę - pokazują cały absurd tej formy uczestniczenia w religii. Ale co kto lubi ;)
Film jest mariażem reportażu i fresku. Mimo, że dałam 7 uważam, że obraz spełnił pokładane w nim nadzieje.