Debiut Panaha Panahiego to jedna z największych niespodzianek tegorocznego festiwalu w Cannes. Syn legendy kina irańskiego Jafara Panahiego oczarował publiczność filmem, który raz mocno trzyma się drogi, by po chwili nie liczyć się z grawitacją. Ta zachwycająca opowieść o rodzinnej podróży autem mistrzowsko dawkuje napięcie. Reżyser do końca utrzymuje nas w niepewności co do prawdziwego celu wyprawy, która niepostrzeżenie zbacza z ekspresówki i wiedzie nas w coraz dziksze zakątki kraju. Za kierownicą siedzi zdenerwowany dorosły syn, obok niego nucąca nostalgiczne piosenki matka. Z tyłu królują ojciec żartowniś z nogą w gipsie i nadpobudliwy kilkulatek, a w bagażniku podróżuje schorowany pies. Czy to weekendowy wypad, czy może ucieczka? Zwykła przejażdżka czy przemyt?
Czteroosobowa rodzina - rodzice w średnim wieku oraz dwóch synów - podczas jazdy przez irańską wieś. W trakcie podróży dzielą się wspomnieniami z przeszłości, zmagają się z lękami przed nieznanym i spieszą na ratunek choremu psu. Między bohaterami pojawiają się niewypowiedziane napięcia, a fabuła nabiera emocjonalnego rozmachu, powoli ujawniając ukryty cel ich podróży. Rezultatem jest dramat, który oferuje autentyczną, surową i głęboko szczerą obserwację irańskiej rodziny na życiowym zakręcie. Debiut fabularny Panaha Panahiego, który w swoim filmie wykorzystuje tradycję irańskiego kina drogi.