PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698847}
8,1 309 004
oceny
8,1 10 1 309004
7,5 49
ocen krytyków
Whiplash
powrót do forum filmu Whiplash

Dobry film, lecz zachwyty są przesadzone. Kilka oklepanych wątków typu walka z samym sobą, z przeciwnościami losu, gdzie i tak wiadomo, że na końcu bohater odniesie sukces. W filmie jest wiele uproszczeń, źle poprowadzony wątek z dziewczyną i z ojcem, do tego typowe dla hollywoodzkiej produkcji niesamowite sploty zdarzeń, że aby wydarzyło się coś przełomowego, to bohater zawsze musi zaspać, czegoś zapomnieć, spóźnić się... Gość ma przyjść na daną godzinę w najważniejszym dniu swojego życia i zasypia... dostaje nuty z podkreśleniem jakie to ważne, żeby ich nie zgubił a zostawia je na krześle, tak samo jak zapomina o pałeczkach.

Film jest też zbyt klarowny traktując widza jako półmózga, mamy tu standardowe amerykańskie wyjaśnianie swojego postępowania gdy panowie usiedli przy drinku i jeden drugiemu wyłożył jak na tacy jakie są powody bycia takim surowym nauczycielem, co stoi za tą dyscypliną. Końcówka i zwrot akcji niczym w NBA, już opuszcza scenę, ale nie... mięsień irytacji i desperacki powrót do walki. Poza tym za dużo głupiego gadania typu "Andrew, what are you doing?", "I'll show you!". To takie żenujące, pokroju: "ZNISZCZĘ CIĘ!!!", jakby widz nie mógł się domyślić o co chodzi. Powinna być ekspresja twarzy.

Co do aktorów to nie podzielam zachwytów nad Simmonsem, bo miał po prostu wyrazistą rolę i tyle, wiadomo, że najłatwiej jest zagrać charyzmatyczną rolę typu inwalida, czy krzykacz, a najtrudniej zagrać przeciętnego człowieka. Tu każdy widzi krzykacza i myśli sobie: "wow, ależ krzyczy, kradnie ekran, świetna rola". Tymczasem nie, bo to po prostu taka rola, doceniać się powinno świetne odegranie 'przeciętnego' człowieka, a nie. Simmons był dobry, lecz nie rewelacyjny.

Oczywiście były także plusy, muzycznie bardzo dobrze, świetny montaż, dźwięk, zdjęcia, ale tak ogólnie był to co najwyżej całkiem dobry film, a nie arcydzieło.

MessiFederer

Trudno się nie zgodzić z takimi argumentami, tylko głupiec by protestował.

Man_of_Steel

Właśnie, standardowe amerykańskie chwyty i schematy. Dlatego tyle nominacji ;-)

lechmarian

Idealne według mnie podsumowanie "Whiplash". Wszyscy znajomi zachwycali się jakby poszaleli więc myślę sobie "kurcze, to musi być faktycznie jakiś wybitny film". No cóż. Nie był. Epitety które nasuwają mi się na temat tego filmu to oklepany, przewidywalny i nieporywający. Nie wiem czym się zachwycać. Krwią, która ukazuje się na ekranie co 15 min, czy... no właśnie czym? bo zbyt wiele w filmie się nie dzieje.

ocenił(a) film na 9
callisia

może muzyką? to film muzyczny, więc jeśli ktoś jest fanem jazzu (lub po prostu dobrej muzyki), to ma zapewniony wielokrotny eargasm podczas seansu

Ush

Jeżeli chodzi o muzykę to faktycznie nie mam nic do zarzucenia.

ocenił(a) film na 6
callisia

Mam podobne odczucia, słysząc zachwyt ogółu po seansie bałem się że może oglądałem inny film niż reszta.

ocenił(a) film na 7
piotreklol1

Stara prawda rzecze: "Jeśli coś jest dla wszystkich, to znaczy, że jest dla nikogo". A prościej - jeśli coś się wszystkim podoba, to znaczy, że jest przeciętne, bo tylko przeciętność trafi w gust każdego. Bo przecież każdy ma inny, prawda?
Osobiście zgadzam się całkowicie. Jedyne plusy tego filmu stoją od strony technicznej. Sama historia przewidywalna i nie wciągająca.

ocenił(a) film na 4
kronos1194

Zasadniczo zgodzę się z Twoimi sądami, ALE... Ze starymi prawdami jest tak, że pasują do określonych rzeczy, sytuacji, zachowań itp. Mnie np. w ogóle nie rajcuje tzw, kino artystyczne, za to wzruszam się nad poezją a nawet literaturą popularnonaukową. Co do gustu - nie sądzę, że każdy ma inny; znam mnóstwo osób, które nie mają go wcale. Po prostu coś do nas przemawia, coś - niekoniecznie, a składa się na to wiek, wykształcenie, płeć, doświadczenie indywidualne, lektury, kultura..., to wszystko, co nam obecnie chcą zabić spece od równości.

Ush

Jestem fanem ale wybacz, orgazmu nie miałem, bo z czego go mam mieć, jak wszystko jest przerysowane do granic możliwości. Tak się składa, że ukończyłem dwa stopnie szkoły muzycznej, grałem w orkiestrze i występowałem na scenie. Na perkusji całkiem nieźle potrafię grać. To co zobaczyłem w Whiplash to same bzdury.

użytkownik usunięty
perun_6

Jakie bzdury masz na myśli?

ocenił(a) film na 7
perun_6

Mógłbyś powrócić do wątku i dokończyć myśl, co uważasz za bzdury? Też właśnie jestem ciekaw, o co chodziło.

pinker_2

Pierwszą to choćby zapomnienie pałeczek. Dla perkusisty to przedłużenie instrumentu, tak jak dla puzonisty ustnik. To tak jak bym zapomniał gitary na próbę wziąć czy na koncert.

Kolejna sprawa nuty. Zostawienie ich na krześle. Same zbiegi przypadków, tak jak zaspanie na najważniejszy koncert w życiu.

Surowy do przesady nauczyciel - tacy nie istnieją. Przerysowana do granic możliwości postać, tak jak i same ćwiczenia aż do krwi. Nie na tym to polega. Miałem kiedyś odciski od pałek, ale to po wielogodzinnych sesjach w studio, bo opłacone na 24h i nie ma więcej kasy a trzeba było nagrać materiał.

Jak coś chcecie wiedzieć od podszewki to pytajcie.

ocenił(a) film na 7
perun_6

Dziękuję za odpowiedź, sam gram na gitarze, więc jest to temat bliski memu sercu. Przynajmniej pod względem muzycznym i wysiłku w to wkładanym, by się czegoś nowego nauczyć.
A czy miałeś zastrzeżenia do samej gry na perkusji w filmie?

ocenił(a) film na 9
perun_6

Polak jak to Polak, fakultet z wszystkiego.

ocenił(a) film na 5
callisia

@calisia - podzielam Twoje odczucia w pełni. Po ocenach otoczenia oczekiwałem jakiegoś wybitnego arcydzieła, a film ma fabułę w stylu "zabili go i uciekł", a przewidywalność i prostolinijny przekaz mnie bawił i zawiódł. Ciesz się, że nie tylko ja tak odebrałem ten film. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
callisia

Zdecydowanie grą glownych aktorow .

ocenił(a) film na 5
callisia

Według znawców i miłośników jazzu (do których ja wprawdzie zdecydowanie nie należę) jazz to finezja, "głaskanie" instrumentu, improwizacja, wyobraźnia. Tu widzimy Hitlera i Auschwitz. Jedynie komór gazowych dla nie trzymających tempa brak.

ocenił(a) film na 5
Max66

Zdecydowanie tak.

ocenił(a) film na 5
m_grendel

A ocena nie za wysoka właśnie dlatego, że oni chcą siedzieć w tym obozie, choć nie muszą.
Nie wszyscy lubią klimaty sado-maso.

ocenił(a) film na 8
callisia

W takich wypadkach zawsze polecam ,,Szklaną pułapkę".

użytkownik usunięty
Man_of_Steel

Tylko głupiec by nie protestował.

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

Wyraziłeś to, co myślę o tym filmie!

Jeszcze wczoraj wieczorem wstrzymywałam się z oceną, kto moim zdaniem powinien dostać Oskara, i za co. Dzisiaj, po obejrzeniu "Whiplash" wiem, że ten film w żaden sposób nie wpływa na moje odczucia.

Do twoich uwag dodałabym od siebie jedno - Milles Teller ma mimikę na poziomie noworodka. Albo ma rozdziawione usta i oczy, albo ma usta wygięte w grymas podobny do uśmiechu, albo jest skrzywiony i spocony. Całkowicie zero-jedynkowo, bez stanów pośrednich. Wiem, że główny bohater to antypatyczny outsider, ale byłam zmęczona "grą" Tellera.

MessiFederer

Zgadzam się ale dam jedną gwiazdkę więcej za odwagę i chęci nakręcenia właśnie takiego filmu. Nie czytałem nic o filmie i poszedłem na niego przypadkowo z żoną. A tu ..... niespodzianka. Oboje stwierdziliśmy że to nie jest arcydzieło ale angażował, emocjonował i co najważniejsze do dziś o nim wspominamy przy spotkaniach ze znajomymi. Coś jednak jest w tym filmie, ma swój własny nieznany dla nas klimat - i to jest ciekawe wśród tak bardzo powtarzalnych tematach w kinie. BRAWO.

AMEDOR

Dodam jeszcze, że czasami lubię obejrzeć DIRTY DANCING - dlaczego ? Nie wiem i nie pytajcie. Po prostu są filmy, przy których czujemy to "coś" i do nich wracamy (z różnych powodów) albo po prostu zapominamy. A najważniejsze dla mnie jest to że lubię filmy, które nie tylko mają własną historię ale są częścią naszej!

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

Co do Simmonsa: oczywiście jest to wyrazista rola, choć myślę, że nie każdy potrafiłby ją zagrać tak jak on. Do mnie właśnie najbardziej przemawiała jego mimika, a wiadomo, że to nie on pisał scenariusz, więc teksty typu "i'll show you" nie zależały od niego. Można mieć zastrzeżenia co do scenariusza, dialogów itd. ale oceniając jego samą grę aktorską, było bardzo dobrze. Nie wiem, czy to Oscarowa rola, ale w kategorii aktor drugoplanowy nie było zbyt wielu wybitnych ról ( aktorzy, ogólnie- owszem). Ról "zwykłych" ludzi w dłuższej perspektywie czasowej nikt nie zapamięta- przykład- Alan Arkin, Oscar w 2007r, czyli nie tak znowu dawno. Dziś mało kto go kojarzy, a już na pewno nie z roli dziadka Małej Miss, za którą dostał tę nagrodę :)

ocenił(a) film na 9
MessiFederer

calkowicie sie zgadzam.. kolega polecil mi ten film mowiac ze jest jednym z najlepszych jakie widzial.. gust ma dobry wiec postanowilem zobaczyc.. i kicha.. przewidzialem ze zaspi i ze czegos zapomni na ten wazny wystep.. jak zapytal kobiety o wypozyczalnie aut to widzialem ze bedzie mial wypadek jak byly uczen fletchera... jak fletcher opowiedzial historie i rzucanym talerzu juz wtedy wiedzialem ze on tez go podlozy zeby ten pokazal na co go stac.. oklepane.. ale za montaz, gre aktorska, zdjecia i muzyke dam w sumie 7/10 bo nie ogladalo sie tego jakos strasznie zle

ocenił(a) film na 9
fejsbukowy1994

A jednak ocena 9

ocenił(a) film na 8
fejsbukowy1994

Chyba nie obejrzałeś tego filmu uważnie - były uczeń Fletchera nie miał wypadku samochodowego, lecz odebrał sobie życie. Fletcher skłamał co do sposobu jego śmieci, bo (prawdopodobnie) zdawał sobie sprawę, że to samobójstwo miało związek z jego metodami nauczania.

ocenił(a) film na 6
mariazuzanna

To było dość jasne. Sądzę, że kolega miał na myśli sugestię jako taką, że będzie się można kolejnego wypadku spodziewać. Również jestem mocno zawiedziona. Fabularnie to po prostu "Step up" - sztandarowy motyw oklepanego bezbarwnego bohatera, który będzie nam udowadniał, że stać go na więcej, tylko okoliczności jakoś nie sprzyjały.

ocenił(a) film na 7
MessiFederer

Podpisuję sie pod tym

ocenił(a) film na 3
MessiFederer

Zgadzam się w 100%

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

Wszystko się zgadza film całkiem niezły czy nawet dobry ale na pewno nie jakieś arcydzieło gdyby nie sama końcówka przewidywalna i taka typowo w amerykańskim stylu było by oczko wyżej a tak ode mnie tylko 6 co nie zmienia faktu że film mimo wszystko warty zobaczenia:)

ocenił(a) film na 9
MessiFederer

nie "I'll show you!" tylko "I'll cue you" ciołki

ocenił(a) film na 10
MessiFederer

Nie razi mnie twoja ocena, bo gust każdy ma inny i nie ma filmów, ktore wszystkim się podobały a i filmy, które nikomu się nie podobały prawdopodbnie rzadko się zdarzają, ale nie zgadzam się ze wszystkimi twoimi zarzutami.

>Kilka oklepanych wątków typu walka z samym sobą, z przeciwnościami losu, gdzie i tak wiadomo, że na końcu bohater odniesie sukces.

1.Oklepane wątki, owszem mogą być zarzutem, ale niezbyt dużym. Większość filmów, sięga po motywy które gdzieś i kiedyś były. Ponadto w zasadzie każdy film opowiada o walce z samym z sobą lub z przeciwnościami losu (lub innego rodzaju walką). Dla Ciebie to oklepane motywy, dla mnie to pewne narzędzia, które reżyser wykorzystał do stworzenia własnej historii.
Motyw ucznia muzyka-perkusisty, jest dla mnie nowatorski, nie wiem na ile nowatorski, ale ja nie widziałem filmu traktującego o takim temacie. (za to widziałem dużo filmów o wojskowych, gangsterach, biznesmanach, kosmonautach, ludziach na weselu, lekarzach, psychologach, alkoholikach, dziennikarzach, imprezujących studentach etc. ) :)

2.Nie jest dla mnie problemem, że bohater na końcu filmu osiąga sukces. I z tego to czy wiem, czy osiągnie sukces czy nie, nie wynika to, że film nie może mi się podobać. Gdyby tak było, to nigdy bym nie oglądał żadnego filmu drugi raz - bo po co, skoro wiem, jak się skończy.

>do tego typowe dla hollywoodzkiej produkcji niesamowite sploty zdarzeń, że aby wydarzyło się coś przełomowego, to bohater
>zawsze musi zaspać, czegoś zapomnieć, spóźnić się... Gość ma przyjść na daną godzinę w najważniejszym dniu swojego życia i
>zasypia... dostaje nuty z podkreśleniem jakie to ważne, żeby ich nie zgubił a zostawia je na krześle, tak samo jak zapomina o
>pałeczkach.

Zasypianie. Ładne było i dużo mówiło o Fletcherze, że podał mu złą godzinę, żeby chłopak musiał czekać. Dlatego, też mnie to nie zraziło. Bo oklepany motyw, rezyser wykorzystał do zbudowania czegoś nowego.

Nuty - no ja w szkole, jak kładłem plecak na ławce, nawet jeśli miałem w nim aparat fotograficzny, to kupując coś w automacie nie spodziewałem się, że odwrócę się i ktoś mi ten plecak zgarnie.

Pałeczki - Był zdenerowany, ja nie raz zapomniałem czegoś biegnąc w pośpiechu, bo nie było to coś od czego zależała moja kariera, ale nie jest to coś, co uważam, że nienaturalne.

Owszem, można uznać, że jest tego wszystkiego za dużo i rozumiem, że dla Ciebie wydaje się to sztuczne. Dla mnie, to po prostu taka postać. W świetle zaspania, nut, pałeczki problem z pałeczkami, nie wyskoczył ex machina, ale naturalnie wynikał z postaci.



>Film jest też zbyt klarowny traktując widza jako półmózga, mamy tu standardowe amerykańskie wyjaśnianie swojego
>postępowania gdy panowie usiedli przy drinku i jeden drugiemu wyłożył jak na tacy jakie są powody bycia takim surowym
>nauczycielem, co stoi za tą dyscypliną.

>Poza tym za dużo głupiego gadania typu "Andrew, what are you doing?", "I'll show you!". To takie żenujące, pokroju: "ZNISZCZĘ
>CIĘ!!!", jakby widz nie mógł się domyślić o co chodzi. Powinna być ekspresja twarzy.

Owszem, jeśli chodzi o samą kwestię wytłumaczenia motywacji boahaterów, można uznać to za ukłon w stronę mniej rozgarniętej publiczności, ale o wiele więcej moim zdaniem właśnie działosię w ekspresji boahaterów. Właśnie w ramach tego, co nie zostało wypowiedziane w tej scenie, jest dla mnie najfajniejsze. Scena jest bardzo dobrze zrobiona, dla tych co nie zrozumieli tłumaczymy o co chodzi, a dla tych co wiedzą o co chodzi, pokazujemy co innego.

W końcówce, faktycznie może razić użycie zbyt dużej ilości słów, ale dla mnie jakby aktorzy niczego nie mówili, byłoby to jakieś takie nieme. Głos został tu użyty jako instrument, i w sumie nie wiele mnie obchodzi, co w większości mówią, ale jakie tym głosem wyrażaja emocje.

Ponadto, film wcale nie jest taki łopatologiczny, wystarczy spojrzeć na to, że ludzie mają różne spojrzenie na fletcher (czy to był antagonista, czy nie) i na samą końcówkę (czy Fletcher chcial zgnoić chłopaka, za to, że go wywalili ze szkoły i dopiero jak jak ten zaczął grać swoje sie opamiętał, czy to cały czas była jego gra, żeby z niego wydobyć to coś - ja po pierwszym seansie byłem za pierwszą interpretacją - ale w tej chwili uważam, że obie interpretacje są sensowne i reżyser - świadomie lub nie - nie rozstrzyga tego problemu)

Co do aktorów się nie wypowiadam, postać mi się podobała, ale nie mam żadnych głębszych refleksji, co do aktorstwa.

ocenił(a) film na 9
Mathiej2

Brawo.

ocenił(a) film na 8
Mathiej2

Brawo x2.
Dodam tylko, iż bardzo ważne są ostatnie słowa Andrzeja;) Które brzmią:
I'll cue you", a nie "I`ll show You" (jak twierdzi autor tego wątku).
Czyli coś w rodzaju: wprowadzę Cię (w rytm). Chodzi o to, że Andrzej nagle staje się, na chwilę, pewnego rodzaju nauczycielem - pokazuje Fletcherowi co ma robić (kiedy wejść) - czyli staje się Charlie Parkerem Fletchera (w rozmowie wcześniej Fletcher powiedział, że nigdy takie nie spotkał).
Końcówka jak dla mnie podnosi ocenę tego filmu.
Większość ludzi nie przeskakuję żadnych kłód rzucanych pod nogi - bo nie obiera sobie żadnych (albo dość miałkie) cele. A Ci co dążą też mają jakieś granicę.
Andrew te granice pokonał . Mimo wieku dostawał tak wielkie kłody, że trampolinę musiał mieć żeby je przeskoczyć. I wyszło mu to.
Czy będzie szczęśliwy w życiu, nawet jeśli zostanie wielki? A czy Ci "szarzy", o których wspominał zawsze są szczęśliwi - mimo iż żyją swoim życiem bez aż tak wielkich poświęceń? To już osobna kwestia.
PS pozdrawiam szukających drugiego dna;)

ocenił(a) film na 9
Mathiej2

Mam wrazenie, ze na Filmwebie sa najwieksze marudy :)

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

czepiasz się i chyba nie obejrzałeś uważnie tego filmu.

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

"standardowe amerykańskie wyjaśnianie swojego postępowania gdy panowie usiedli przy drinku i jeden drugiemu wyłożył jak na tacy jakie są powody bycia takim surowym nauczycielem"
Popadasz w paranoję. Może najlepiej wyłącz dźwięk, żeby nie słyszeć żadnych dialogów i w tedy będziesz się mógł wszystkiego domyślać po samym obrazie (albo przerzuć się na filmy nieme). Przecież to była normalna, naturalna scena rozmowy, uważasz, że w rzeczywistości taka rozmowa nie mogłaby się odbyć? Zresztą ten dialog jest dobrze napisany i jest istotny z punktu widzenia budowania postaci Fletchera, pomaga ukazać jego inne oblicze. Dlaczego niby postać Neimanna oraz widzowie mieliby się tego oblicza jedynie domyślać, albo inaczej- dlaczego miałoby być ukrywane? Myślisz, że przyniosłoby to korzyść dla filmu, wzbogaciłoby go? Wg mnie wręcz przeciwnie. Tym bardziej, że ta rozmowa miała w sobie autentyczność i była dobrze napisana. A sama postać Fletchera jest niejednoznaczna i już z tego względu nie była wcale łatwa do zagrania, a Simmons zrobił to wg mnie rzeczywiście na miarę Oscara.

ocenił(a) film na 10
raVadrian

Warto jeszcze zauważyć, że ta rozmowa nabiera zupełnie innego wydźwięku, kiedy się wie, że Fletcher wie, że to Andrew doprowadził do jego wywalenia :>

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

"To takie żenujące, pokroju: "ZNISZCZĘ CIĘ!!!", jakby widz nie mógł się domyślić o co chodzi. Powinna być ekspresja twarzy."
Ekspresja twarzy? Człowieku, przecież on chciał wywrzeć na nich ekstremalną presję psychiczną, na tym właśnie polegała jego metoda nauczania. Miał to robić ekspresją twarzy? xD Wartości filmów nie mierzy się w ilości niewiadomych. Twoja uwaga świadczy o tym, że nie skumałeś w ogólę charakterystyki tej postaci. Bez obrazy, ale gdyby wprowadzić Twoje poprawki, to ten film straciłby chyba swój sens xD.

MessiFederer

Schematyczny do bólu, po pierwszych 5 minutach można trafnie przewidzieć następujące po sobie zdarzenia. Kazał mu przyjść na 6 .. ocho pewnie zaśpi - trafiony. Ma dojechać na piątą - pewnie zepsuje się samochód - trafiony. Jedynego szoku doznałem gdy założyłem że przy pruciu wypożyczonym samochodem złapie go policja- a tu zostałem mile zaskoczony, je**a go ciężarówka. Miało być arcydzieło a jest zaledwie dobry, jak setki innych filmów.

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

Film mi się podobał i oceniłam go wysoko, jednak zgadzam się z wieloma przedstawionymi przez Ciebie argumentami. Z wyjątkiem jednego - czy aby na pewno bohater osiągnął sukces? Jak dla mnie happy endu zdecydowanie w "Whiplash" nie było. Czy nie jest tak, że w końcowym momencie filmu nie narodziła się w osobie Andy'ego mini kopia psychopaty Simmonsa - samotnego, smutnego człowieka bez uczuć?
No bo jaki sukces właściwie odniósł Andy? Ani nie podpisał kontraktu z żadną wytwórnią, ani jakoś szczególnie się nie wykazał poza ostatnią sceną, ale bądźmy szczerzy - co mu to dało oprócz osobistej satysfakcji z wykiwania znienawidzonego blefra? Kto wie, czy Simmons *który nota bene podobnie jak Andrew jest dziwakiem, bez żadnych przyjaciół i rodziny, w każdym razie nic o nich nie wiadomo* nie zaczynał podobnie jak Andy, a skończył jako niewyżyty psychopata, którego w muzyce najbardziej cieszy gnębienie uczniów i bicie rekordów? Widzę tutaj podobny wzór - Simmons tez niczego w muzyce nie osiągnął (po wyrzuceniu z uczelni grał za darmo w jakiejś podrzędnej knajpie), a miał się za nie wiadomo jaką wyrocznię jazzu. Końcowa wymiana spojrzeń między dwoma protagonistami można moim zdaniem zrozumieć w ten sposób - Simmons się cieszy, bo stworzył kolejnego potwora, Andy zaś raduję się, myśląc, że w końcu zatryumfował, tak naprawdę będąc znów oszukanym.

Kocham_Skippera

"Czy nie jest tak, że w końcowym momencie filmu nie narodziła się w osobie Andy'ego mini kopia psychopaty Simmonsa - samotnego, smutnego człowieka bez uczuć?" - Nie, zdecydowanie był już taki wcześniej. Oczywiście nie wiadomo czy ostatecznie został legendą. Ale ostatnia reakcja Fletchera każe sądzić, że w końcu znalazł tego czego całe życie szukał.

ocenił(a) film na 9
Kocham_Skippera

Przed samym występem Fletcher tłumaczy zespołowi, że na publiczności są ludzie, którzy mogą wykonać jeden telefon, który odmieni ich życie, ale z drugiej strony też nie wybaczają żadnego błędu.

Raczej nie uznałbym tego, co pokazał Andrew, jako "błędu"... ;)

ocenił(a) film na 9
MessiFederer

Są różni ludzie - tacy jak Ty, którzy zwracają uwagę bardziej na historię, a są i tacy, dla których ważniejsze są właśnie zdjęcia, muzyka i montaż, dla nich nawet tak oklepana historia staje się arcydziełem, gdy zostaje wsparta doskonale dobranymi pozostałymi elementami (niczym orkiestra, która zamienia zwykłe nuty na kartce w coś pięknego).

MessiFederer

Simmons miał w dodatku o tyle łatwiej, że ma charakterystyczny, raczej niebudzący sympatii wygląd, który do roli surowego, cholerycznego nauczyciela pasuje idealnie. Samą swoją aparycją, na którą przecież nie ma większego wpływu, wypełnił już połowę zadania aktorskiego. Byłbym pod większym wrażeniem, gdyby w tę rolę wcielił się ktoś wyglądający bardziej niepozornie, na przykład Tom Hanks, Edward Norton, Tim Robbins albo John Goodman.

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

Nic dodać nic ująć :)

ocenił(a) film na 8
MessiFederer

Arcydziełem to ten film nie jest ale mimo wszystko ma "coś" w sobie. Niby niezbyt skomplikowany, tak na prawdę oparty na grze dwóch aktorów i może własnie to jest tym "czymś". Walka dobra ze złem. Dla mnie ocena między mocne 7 a 8.

ocenił(a) film na 6
MessiFederer

W pełni się zgadzam. "Ochy" i "achy" zupełnie przesadzone. Film nie jest zły, ale też nie jest rewelacyjny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones