PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=698847}
8,1 309 071
ocen
8,1 10 1 309071
7,5 49
ocen krytyków
Whiplash
powrót do forum filmu Whiplash

To czy ten film jest dobry czy jest zły, to nie jest pytanie, na które mam teraz ochotę odpowiadać. Mam raczej ochotę wywrzeszczeć swoją złość z powodu przyzwolenia na poniżanie, znęcanie się psychiczne, maltretowanie emocjonalne i więcej synonimów mobbingu w jednej z najokrutniejszych wersji. I to pchanie się w ramiona oprawcy. To ledwo jest film muzyczny, to jest film o 'złym bogu', pogubionym dziecku, które wyrośnie na nieszczęśliwego człowieka i karierze. Kariera. To jest film, który odbiera chęć słuchania muzyki. Ja rozumiem, że to samo dzieje się w sporcie, nauce, rozrywce.

Film jest piękny na płaszczyźnie obrazu i dźwięku. Czy jest dobry? Był zaskakujący i nudny jednocześnie. Był bardzo brutalny. Jeżeli opisał środowisko muzyczne, a pewnie to zrobił, to zapewne tak właśnie powinien był wyglądać. Enyłej, chcę o nim zapomnieć, bo ogarnia mnie złość, że ludzie sami tak siebie krzywdzą. Nie ten rodzaj cierpienia chciałabym słyszeć w muzyce. I nie chciałabym, że muzyka odbierała ludziom człowieczeństwo. I wolę słuchać kogoś, kto nie trzyma tempa ale jest szczęśliwy, albo cierpi i w muzyce znajduje pocieszenie niż maszyny do wybijania rytmu.

użytkownik usunięty
fly_in_the_jar

Ciężko ocenić postać Fletchera. Można go albo kochać albo nienawidzić. Jego metody, choć radykalne, zmuszały ludzi do przekraczania własnych granic. Ostatnia scena jest wisienką na torcie. Fletcher chciał dwóch rzeczy: upokorzyć chłopaka i jednocześnie zobaczyć, czy faktycznie jest w nim iskra. Świetny duet. Myślę, że pomimo całej tej napiętej sytuacji między mentorem a uczniem, obydwaj właściwie żywili do siebie ambiwalentne odczucia- nienawidzili się i darzyli szacunkiem jednocześnie. Whiplash jest niesamowitym filmem. Pokazuje że człowiek ma niesamowitą siłę, jeśli się na coś zaweźmie, jest w stanie zrobić wszystko, a jak to się mówi- cel uświęca środki.

ocenił(a) film na 6

..... uświęca środki....? Masz na myśli samobójstwo wytresowanego byłego podopiecznego wielkiego pana Fletchera?
Mi ten film nie daje spać. I nie z powodu historii jaką opowiada, ale z reakcji jakie wywołuje. W większości wypowiedzi widzę przyzwolenie na gnojenie człowieka w imię osiągnięcia doskonałości! Zachwyt nad "przekraczaniem własnych granic". Cel uświęca środki?! Ręce opadają! Ten facet powinien gnić w pierdlu.
Fly_in_the_jar identyfikuję się z Twoim odbiorem filmu. We mnie wywołał taki sprzeciw, że nie umiałam wystawić innej oceny.
A fanom perkusji polecam "Beware of Mr. Baker".

użytkownik usunięty
ulik

Tak jak napisałem. Ten film może być interpretowany w wieloraki sposób. Mnie się bardzo podobał. Fletchera nie można ocenić jednorako. Był bandziorem z jednej strony, a z drugiej- potrafił dostrzec talent, znał się na tym co robił i, bądź co bądź, gasił słomiane zapały lub krzesał iskry w ogień talentu.

Moim zdaniem Fletcher mial wiezienne metody, ale wiedzial czego chce i szuka. Szanowal chyba tylko tych, ktorzy byli od niego lepsi (i chyba tylko wtedy gdy byli lepsi). Ciekawe na ile on sam byl dobrym muzykiem. Moze uznal, ze jesli on nie jest wybitny to za wszelka cene musi "wylowic" wybitny talent. Takie ego. Moze akurat Andres potrzebowal takiego "kopa", ale to znaczy, ze Fletcher nie jest nauczycielem dla kazdego tylko mentorem dla wybranych. I piszac "kazdego" nie mam na mysli (tylko) niedorajdow czy przecietnych muzykow, ale rowniez geniuszy innego rodzaju, takich ktorzy np. moze powiesili sie jak ten drugi chlopak. Fletcher jest niebezpieczny i tyle.

ocenił(a) film na 4

ale ponad wszystko był jednak bandziorem, a to jednak jest jednoznaczne

ocenił(a) film na 5

Można ocenić w jeden sposób, a wręcz trzeba.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
luk11c4

HAHAHAHA. Niezła beka chłopaki. Nie spodziewałem się tutaj takich odważnych żarcików. Pewnie sporo ludzi myśli , że Wy na poważnie takie głupoty piszecie. Powinniście jeszcze rzucić jakiś tekst o tym, że kobiety wybierają facetów z wielkimi pałami, a taki mikro penis z bogatym wnętrzem nie ma szans. To by uczyniło Wasze komentarze jeszcze bardziej bekowymi. Nie poddawajcie się proszę w tworzeniu beki w internetach.

ocenił(a) film na 9
simplemannn

Ja sobie beki nie robię, ale wystarczy poczytać takiego kretyna o zerowych horyzontach jak ciebie i już można się trochę rozbawić, ale tylko trochę, bo to raczej smutne ilu idiotów matka ziemia wydała :( Nie będę ciągnął tej czczej dyskusji, bo nie podałeś żadnych argumentów, ani nawet teraz żadnych od ciebie nie chce słuchać, bo jesteś na zbyt niskim poziomie intelektualnym. Sugeruję poczytać kilka książek, ale raczej wątpię, żebyś dokonał tak heroicznego czynu. Całuski :*

luk11c4

Mam nadzieję, że jedyna książka jaką w życiu przeczytam będzie Twojego autorstwa, o kobiecych pryncypiach. O tym jak samice człowieka wyszukują partnerów do posiadania potomstwa. Może wtedy takie intelektualne zero jak ja, zrozumie jak działa nasze społeczeństwo, a jeżeli nie, to przynajmiej będzie ubaw podczas czytania.

użytkownik usunięty
simplemannn

a co on takiego napisał że komentarz usunięto? Bardzo mnie to ciekawi - akurat również interesuję się tematem jak kobiety dobierają facetów.

ocenił(a) film na 9
ulik

Nieważne jak oceniamy Fletchera, czy pozytywnie, czy negatywnie. Ważny jest film. Mnie się on bardzo spodobał. Nawet jeżeli komuś nie przypadły do gustu metody, jakie stosował Fletcher (mogę to w pełni rozumieć, mnie też one przerażały) to przecież nie można na tej podstawie oceniać filmu jako całości. To tylko aktor, który odgrywa swoją rolę, a zrobił to w sposób fantastyczny, był niesamowicie wiarygodny. Jedna z lepszych ról męskich jakie widziałem w filmie.

ocenił(a) film na 9
Gooner250

Ocenić film Whiplash słabiej tylko dlatego, że nie polubiło się Fletchera, to jak ocenić film Batman: Mroczny Rycerz słabo tylko dlatego, bo Joker jest w nim psychopatą, jest zły i takie tam, nie zważając na kunszt aktorski.

użytkownik usunięty
ulik

W sumie można to przyrównać do chowu zwierząt - żyją w nieludzkich warunkach, cierpią straszliwe męki tylko po to aby KFC podało ludziom to czego najbardziej pragną - pyszne jedzenie. Według mnie to popyt produkuje takich sadystów a zarazem niewolnictwo.

Moim zdaniem Fletchera nie da się kochać. To psychopata. Sama dałam się złapać na jego wytłumaczenia gdy rozmawiał w klubie jazzowym z Andrew i tłumaczył mu, że ma niekonwencjonalne metody bo pcha ludzi do przekraczania własnych granic. Złapałam się na tym, że mu uwierzyłam ale po chwili zdrowy rozsądek wrócił i przypomniałam sobie, że psychole tak mają - wierzą w słuszność swojego postępowania i na największe okrucieństwo zawsze znajdą rozsądne i logiczne wytłumaczenie, które nada sensu temu wszystkiemu. Natomiast nie wiem za co tego człowieka można kochać. Jeden z jego uczniów popadł w depresję i z jego powodu odebrał sobie życie więc to chyba nie są normalne metody nauczania. Oczywiście my z punktu widzenia widza możemy powiedzieć, że to artysta, który stara się znaleźć diament gotowy do oszlifowania ale jednak nie można zapominać, że to powalony człowiek, który powoduje, że ludzie się załamują. Co z tego, że jeden Andrew się wybił, skoro masa innych osób się przez Fletchera załamała? Andrew był zawzięty sam w sobie i nawet bez Fletchera bardzo intensywnie ćwiczył. Nie musi się lać krew z dłoni i człowiek nie musi mieć zaoranej psychiki żeby odnieść sukces a Fletcher chyba uważał inaczej. Cóż, może nie rozumiem tego świata artystów, depresji, załamań nerwowych i chorób psychicznych, ale moim zdaniem niekoniecznie sukces odnosi się tylko wtedy, gdy doprowadzi się na samą granicę załamania nerwowego. Przez takie postępowanie, chore ambicje, narcyzm itd. tak powszechna jest dziś depresja. Muzyką należy się cieszyć, celebrować ją, doceniać a nie się nią katować w imię chorych ambicji. A chory tu był zarówno Fletcher jak i Andrew. Fletcher to w ogóle porąbaniec a Andrew był przekonany o tym, że musi odnieść wielki sukces aby być podziwianym - czyżby problemy z ego i poczuciem własnej wartości? Nie wiem, to był bardzo złożony film.

użytkownik usunięty
AlexabezKeksa

Zwróć jednak uwagę na ostatnie sekundy filmu. Po epickim solo Andrew popatrz na wzrok Fletchera, kiedy zabiera się do dyrygowania. Obydwaj osiągnęli to, czego chcieli. Coś przegrali i wygrali. Dla mnie film można interpretować na kilka sposobów, każdy jest dobry:).

Zgadzam się. Ostatnie minuty filmu ,subtelne interakcje Fletchera z Andrew wypadły rewelacyjnie.
A film można interpretować na przeróżne sposoby i co rusz wyciągać nowe wnioski na temat postępowania Fletchera , poświęcenia Andrew i nawet samej postawy innych uczniów do Fletchera.

ocenił(a) film na 8
AlexabezKeksa

Ja bardzo lubię Fletchera. Być może dlatego, że jego postać kojarzy mi się z moim profesorem od rysunku, wszyscy go nienawidzili, wyzywał, darł pracę, ale jednocześnie nauczył nas najwięcej. Myślę, że motyw w filmie był przesadzony i nie do końca dobrze zinterpretowany. Tak naprawdę nikt nie musi siedzieć na tej uczelni, nie musi się starać, słuchać wrzasków, ale byli tam bo chcieli. Nie wiem czy to perfekcja czy po prostu ogromna pasja do muzyki. A Pasja to poniekąd cierpienie ;) Sama jestem z bardzo podobnego środowiska, więc oglądałam ten film na zasadzie "powiedz mi coś czego nie wiem". U nas też były pot, łzy i krew, ale ja wiem, że tego się nie robi z przymusu. Do sławy i kariery są dwie ścieżki - albo tak jak Andrew pracujesz pod czyjeś dyktando, albo próbujesz samemu. Obie opcje jednak zakładają wypruwanie żył i żadna nie zakłada głaskania po głowie. Niestety wielu nie wytrzymuje tempa, a ambicja ich zjada od środka.

boskabestia

No nie wiem. Moim zdaniem trzeba znać umiar we wszystkim i zawsze trzeba szanować drugiego człowieka a w tym filmie były przedstawione same skrajności i życie na granicy załamania nerwowego. Andrew przekonany o swojej wyższości nad innymi, jego mentor tak samo. Nie znoszę takich ludzi i aż mi się gorąco robiło, gdy ich oglądałam. Ale filmy dobry, kontrowersyjny, można o nim rozmawiać godzinami. Wzbudzał spore emocje i to trzeba przyznać. Też studiowałam ciężkie studia i też miałam profesorów z piekła rodem (głównie to ich się wspomina :)). Ale studia nauczyły mnie jednego - systematyczność i samodyscyplina popłacają. A nie katowanie siebie i innych ludzi w imię swoich ambicji. Andrew to robił, aby inni ludzie go podziwiali a nie dla siebie. To był albo chory pasjonat, albo maniak skomlący o podziw. Jakby to robił dla siebie to by go to wszystko cieszyło. No ale są tacy ludzie na świecie. Ambicja, konsekwencja, zawziętość, przekraczanie własnych granic - to wszystko jest bardzo dobre ale nie w takim stopniu jak u Andrew, gdzie krzywdził, upokarzał i dyskredytował przez swoje postępowanie ludzi ze swojego otoczenia (dziewczynę, kuzynów) a sam był odludkiem bo był nie do zniesienia dla innych. Obydwu tych postaci nie trawię ale jak pisałam, film bardzo dobry.

ocenił(a) film na 9
AlexabezKeksa

"Jakby to robił dla siebie to by go to wszystko cieszyło." A dla kogo to robił? Dla profesora? Ludzie dzielą się na dwa rodzaje, albo tych, którzy chcą coś z życiu osiągnąć i być zapamiętanymi, albo szare myszki, które pożyją, a w końcu zginą i za 2 pokolenia nikt o nich nie będzie pamiętał. Aby być wielkim trzeba wiele poświęcić. To decyzja, że poświęcisz zwyczajne przyjemności, którymi cieszą się szarzy ludzie, aby osiągnąć coś, przez co będą cię pamiętać na długo - 99,99% ludzi nie ma odwagi żeby to zrobić. A przerośnięte ego to rzeczywiście zła wypadkowa tego wszystkiego, ale czy bez tego dało by się coś osiągnąć? Nie wiem czy zauważyłaś, ale cała rodzina dyskredytowała Andrew'a, pytała z musu o to, co w zespole, a interesowała i naprawdę podniecała się tylko głupim sportem, więc z tego powodu wybuchł, ale zgadzam się, że był pod mocnym wpływem Fletchera i przegiął pałę z atakowaniem wszystkich. Tylko ty włączyłaś sobie filtr "Andrew to psychol i dupek" i widzisz jedną stronę medalu. Andrew jest jeszcze młody i popełnia błędy, za wiele złych cech czerpał od Terenca, ale jedgo lekcje były bezcenne i tylko dzięki niemu osiągnął wielkość, bo każdy potrzebuje mentora, który wyciągnie z ciebie to, co najlepsze. To film wielowymiarowy i każdy widzi go inaczej, ja jestem po stronie ludzi sukcesu.

ocenił(a) film na 6
boskabestia

"Wyzywał, darł pracę, ale jednocześnie nauczył nas najwięcej".

Pospolity błąd myślowy. Taki nauczyciel nie uczy, a jedynie wytwarza atmosferę zagrożenia upokorzeniem, dzięki czemu uczniowie SAMI się uczą. Pracują samodzielnie ze strachu przed upokorzeniem i często osiągają dobre wyniki. Ale to nie jest zasługa nauczyciela-nerwusa ani tych upokorzeń, tylko ich pracy.

Nauczyciel-lider też by ten cel osiągnął. Mniejszym kosztem. Co oznacza, że lider jest lepszy od furiata. Ale ludzie rzadko to rozumieją.

Sony_West

Chyba tak. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, sam miałem takiego nauczyciela (nie w dziedzinie muzyki) i też powiedziałbym, że u niego nauczyłem się najwięcej, ale może muszę to zweryfikować.

Otóż nie. Cel nie uświęca środków. Pięknie się ogląda przekraczanie granic nie będąc ofiarą mobbingu. Żadna kariera nie jest tego warta.

ocenił(a) film na 6
fly_in_the_jar

Oni wszyscy byli żądni zrobienia kariery za wszelką cenę - poddanie się psychicznemu terrorowi było dobrowolne więc nie ma to nic wspólnego z obozem koncentracyjnym. Uważam, że gdyby realizacji tego filmu podjął się Spike Lee to wyszłoby z tego, mając na uwadze jego "Czarny Blues", arcydzieło filmowe a tak wyszedł przynudnawy film z niezłą ścieżką dźwiękową w tle i niezłym Fletcherem. Dobijały mnie spowolnione sekwencje uderzania w werbel wyraźnie pokazujące, że pałeczki nie sięgają membrany - 6/10 !!!

ocenił(a) film na 9
Szpila_1308

Zależy co masz na myśli mówiąc że "dobrowolnie poddawali sie psychicznemu terrorowi". Wnioskując logicznie z powyższego kazdy z nich musiałby być po części sadystom, skoro robili to dobrowolnie? Film pokazuje m.in. niewytłumaczalny magnetyzm Fletchera, mimo jego destrukcyjnych metod chłopak za nim podążał. Czy to był paradygmat jego wolnej woli czy podświadomego obłędu bycia wielkim? Zauważ że chłopak na tym etapie zycia nie widzi w ogole autorytetu w ojcu, obiektywnie patrząc ojciec to postać pozytywna ale z punktu widzenia młodego to ciepła klucha, z ktorej nie może czerpać niczego, co pomoże mu osiągnąć upragniony sukces. Z takiej więzi, autorytecie budowanym na strachu, legendzie nauczyciela ciężko wyjść szczególnie że to prowadzi do zaprzestania własnej kognicji i łapania świadomości na dany temat. To tez było w filmie pokazane, gościu przerwał ta więź samobójstwem. A żaden inny z zespołu mimo ze byli gnojeni nie postawił sie Fletcherowi, bo na zewnątrz pozostawali kolektywem ktory zbierał laury. Spotkałem kiedyś takiego człowieka jak Fletcher i wiem co mówię :P Chęć imponowania takiemu typowi człowieka jest ciezko wytłumaczalna.

ziben15

Masz dużo racji, natomiast moim zdaniem tylko człowiek próżny i po prostu głupi pozwoli sobą pomiatać i dawać się upokarzać tylko po to, aby zaimponować jakiemuś samcowi alfa. Poza tym Andrew był też nieźle skrzywiony - zerwał z dziewczyną, bo chciał się skupić do końca swoich dni na graniu i byciu najlepszym? Serio, ktoś chce przeżyć życie waląc w bębenki i talerze? Poza tym był tak przekonany o swojej zajebistości, że aż trudno było polubić tę postać. Jak przy stole dokuczał bodajże kuzynom, że grają w próżny football zamiast zająć się czymś bardziej wzniosłym, to też ciężko się tego słuchało. Twierdził, że lepiej żyć bez przyjaciół, bez nikogo ale odnieść sukces i być zapamiętanym przez wielu ludzi, niż wieść wesołe i szczęśliwe życie gracza 3-ligowej drużyny, o którym nikt poza przyjaciółmi kiedyś nie będzie pamiętał. No wybacz, ale to pokazuje, jak chory był Andrew. On był tak głodny kariery i sukcesu, był tak zdesperowany, że był skłonny zrobić wszystko aby go osiągnąć. O jego chorych zapędach świadczy też to, że jako jedyny z całego zespołu rzucał się do Fletchera i do niego pyskował. Czy to jest domena artystów? Nie wiem, ale jak dla mnie Andrew miał problemy ze swoim ego, w jego życiu nie było żadnych wartości, nikogo nie kochał, nikogo nie szanował, nie był w stanie myśleć o niczym innym niż bębenki i talerzyki, a to chyba normalne nie jest. Czy był artystą? Może, ale moim zdaniem był głównie zakochanym w sobie idiotą.

ocenił(a) film na 8
AlexabezKeksa

Błagam, jeśli uważasz że Andrew walił tylko w bębenki i talerze, to nie wiem czy faktycznie oglądałaś ten film. Scena przy stole, też nie rozumiem Twojego braku empatii dla głównego bohatera, mimo że osiągnął bardzo dużo, miał prawo być z siebie dumny, wszyscy woleli się zachwycać bardzo przeciętnymi sukcesami, wątpliwych gwiazd 3-ligowej szkolnej drużyny. Serio uważałaś że oni się wobec niego zachowują w porządku? Nie kibicowałaś Andrew gdy ten w końcu sprzeciwił się swojemu katowi-i-zbawcy Fletcherowi, jak się na niego rzucił, po występie na którym tak bardzo mu zależało, że próbował go odegrać mimo wypadku samochodowego. Nie znam Cię i nie chcę też wyciągać wniosków z jednej wiadomości, bo to trochę głupie, ale muszę to napisać. Zachowujesz się jak odtrącona taka Nicole, jakby kiedyś taki zakochany w sobie idiota Ci coś zrobił, za bardzo to do siebie bierzesz.

leila_____

Nie ma to jak amator psychoanaliz przeprowadza jedną przez internet. Jakbyś trochę ruszyła głową to z mojej wypowiedzi wciągnęłabyś jeden wniosek - że dla jednych sport jest ważniejszy niż muzyka, a dla drugich na odwrót. Ja głównego bohatera nie darzyłam absolutnie żadną sympatią bo kierowała nim zła motywacja - chęć zapisania się na kartach historii, udowadnianie innym ludziom ile to jest wart i potrzeba bycia podziwianym. To świadczy o kompleksach. Jakby kochał muzykę do tego stopnia, że byłaby ona jego pasją to w porządku ale tu chodziło o coś innego i on sam w filmie mówił, że chce być najlepszy, podziwiany i chce aby wszyscy o nim mówili. Natomiast nie rozumiem z jakiego powodu krytykował sportowców a uważał, że on robi coś bardziej wartościowego. Jak dla mnie jedna jak i druga strona uważała tu, że jest górą tymczasem były to ich prywatne sukcesy, które światu się w żaden sposób nie przysłużyły i nie przysłużą. I napiszę to jeszcze raz - walenie w bębny jakby ktoś był opętany jak dla mnie wcale nie brzmi ładnie. Myślałam, że muzyka ma być ukojeniem dla duszy, ma nieść niewypowiedziany przekaz a jej słuchanie ma sprawiać przyjemność i pozwalać na odpłynięcie gdzieś daleko. A główny bohater walił w bębny jakby piękno muzyki zależało od ilości tych walnięć. Nie podoba mi się muzyka grana na czas i mam do tego prawo. Jeśli ty masz problem z odmiennym zdaniem to jako amator psychoanaliz powinnaś wiedzieć, że świadczą one o problemach z ego skoro nie jest się w stanie pojąć, że ktoś może mieć inne zdanie, niż ty. Jeśli nie szanujesz mojego prawa do innego zdania to trudno, ale ja je tu wygłosiłam i nikogo nie krytykuję. Nie bierz na przyszłość udziału w dyskusji skoro osobom o odmiennej opinii przeprowadzasz jakieś idiotyczne psychoanalizy, zamiast uszanować ich zdanie i się do niego po prostu na luzie ustosunkować. Wyżej podałam z 10 argumentów, dlaczego nie lubię głównego bohatera a ty mi piszesz, że to dziwne, że go nie polubiłam :D Naprawdę brak płaszczyzny dyskusji.

ocenił(a) film na 8
AlexabezKeksa

Niepotrzebnie się unosisz, jeśli moja poprzednia wiadomość Cię uraziła to przepraszam, nie to miałam na celu, po prostu samo mi się cisnęło na usta czytając Twoją poprzednią wypowiedź, zdziwiłam się że to właśnie ta postać wzbudziła w Tobie aż tak negatywne odczucia. Szanuje inne zdanie, ale też mam prawo wyrazić swoje odczucia, co też zrobiłam. Rzeczywiście niepotrzebne były te wycieczki osobiste, ale bardziej odnosiły się do tonu twojej wypowiedzi, tak jak mówię nie znam Cię i nie oceniam, chciałam tylko zwrócić uwagę na to że traktujesz tą postać bardzo jednowymiarowo, tylko w negatywnym aspekcie, jakbyś była z góry do niej uprzedzona. Nie widzę nic w tym złego, że ktoś chce być najlepszy w tym co jest jego pasją. Chęć zapisania się na kartach historii to motywacja wielu wielkich ludzi. Tutaj się zgodzę, że może to się wiązać z niskim poczuciem własnej wartości (paradoksalnie - bo w końcu Andrew z drugiej strony uważał się za lepszego od innych), kompleksami itp. Ale kto ich nie ma, niech rzuci kamieniem. Czy to jest coś złego, że chłopak wychowywany tylko przez ojca, ma problemy ze sobą ze swoimi emocjami, wydaje mi się że nie. Nie uważam też, żeby powodowały nim tylko te pobudki, reżyser bardzo dokładnie podkreślił jak wiele dla Andrew znaczyła gra na perkusji, cały pokój w plakatach, wycinkach z gazet, stosy płyt z jego ukochanym Buddy Richem na czele (a propo, bo z taką lekką pogardą wypowiadasz się na temat wręcz szaleńczego "walenia w bębenki" - i to chyba najbardziej mnie zabolało w Twojej wypowiedzi, stąd też było moje uniesienie - czy uważasz że ta legenda jazzu też właśnie to robiła? waliła w bębenki? bo niestety tego typu muzyka nie brzmi łatwo przyswajalnie, nie jest dla każdego, a tak właśnie grał Andrew. To już nie jest muzyka dla samego grania, samej przyjemności, to wirtuozeria, a żeby do tego dojść nie ma lekko i trzeba wylać pot, krew i łzy, i ćwiczyć ten sam ruch nadgarstkiem milion razy, sama pasja nie wystarczy i nie ma co się oszukiwać. Rozumiem, że można to odbierać na innych falach, że to jest mało artystyczne, zbyt mechaniczne, wyćwiczone. Ale przydałaby się odrobina szacunku i mniej lekceważącego tonu nawet jak ma się zgoła odmienne zdanie, bo sama prowokujesz potem takie komentarze jak mój powyżej) dosłownie wszystko dotyczyło tylko tego dlatego uważam, że Andrew był prawdziwym pasjonatem, wręcz miał obsesje na tym punkcie, nie chodziło tylko o to żeby zgarnąć sławę i hajs. Co do tego, że krytykował przy stole sportowców, zwróć uwagę, że to był atak w samoobronie, nikt go nie rozumiał, nie doceniał, podczas gdy on dawał z siebie wszystko, inni robili mniej i zyskiwali większą aprobatę. To był moim zdaniem słuszny wybuch sfrustrowanego, rozżalonego człowieka. A nie pokazówka żeby udowodnić swoją wyższość. Następnie sytuacja z Nicole, podczas rozmowy w restauracji, bohater sam mówił że w jego głowie jest tylko muzyka, że nie jest się w stanie skupić na czymkolwiek innym, był jak na niekończącym się haju, nie myślał racjonalnie, był skupiony tylko na jednym celu, dlatego ją odtrącił. Ludzie mogą mieć różne priorytety, i związek z drugą osobą może do nich nie należeć. Serio. Mogłabym dalej analizować tę postać, bo jest naprawdę złożona, ale czuje że i tak będziesz twardo stała przy swoim. Pozdro

ocenił(a) film na 9
AlexabezKeksa

Alexa - jesteś zwykłą ignorantką. Raz, że nie jesteś w stanie pojąć czym jest pasja, upór, dążenie do celu i nieustępliwość wbrew przeciwnościom losu, dwa - nie rozumiesz facetów i prezentujesz typowo płytkie postrzeganie płci przeciwnej ze swojego - jak Ci się wydaje - "lepszego" punktu widzenia, czyli wszechwiedzącej kobiety. To dlatego Ty w życiu niczego nie osiągniesz, dlatego będziesz wstawać codziennie na 6 do 14 na kasę do żabki i grzecznie kłaniać się kierownikowi.
"Bębenki i talerzyki". Jakie jest Twoje hobby? Chętnie je sprowadzę do podobnego poziomu.

A co do Fletchera - mnie osobiście takie podejście skutecznie by zdemotywowało, ale pamiętajmy, że Andrew nie był w pracy, ani w szkole. Nie trafił na "psychola" przez przypadek i miał wybór. Mógł odwrócić się na pięcie i zrezygnować w każdej chwili. Jak dla mnie obaj byli geniuszami w tym co robili i tylko taki duet jest w stanie wykreować naprawdę wielką osobistość. Poklepywaniem po plecach Andrew niczego by nie osiągnął.

ocenił(a) film na 9
Vroo

Nareszcie jakiś mądry komentarz. Właśnie większość kobiet nie powinna oglądać tego filmu, bo to nie jest komedia romantyczna, tylko męska opowieść o pasji i poświęceniu. A większość kobiecych pasji, to umalować się i ubrać ładnie, żeby podobać się mężczyznom... (fajnie jest sobie tak mieszać z błotem czyjś pogląd na świat:D ). Alexa reprezentuje skrajnie przeciwny stosunek do życia niż bohater filmu, bo on na przekór normikom chce coś znaczyć, być zapamiętany, dać ludziom coś wielkiego. Tacy ludzie są solą ziemi, dzięki nim cywilizacja idzie do przodu i rozwija się, powstaje sztuka najwyższych lotów. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 1
fly_in_the_jar

Zabroniłbym rozpowszechniania tego filmu . Nienawidzę ludzi podchodzących w taki sposób do pracy . Jeden baran z drugim się tego naoglądają i potem mamy terrorystów , którzy rujnują innych w imię sprawy. Zmarnowane 2 godziny . Jestem zły.

ocenił(a) film na 10
dominikwfp

Na tej zasadzie można równie dobrze zabronić rozpowszechnianie wszelkich filmów, w których występuje jakakolwiek brutalność - psychiczna bądź fizyczna. Albo lepiej, zbanujmy wszystkie filmy - w końcu jak ktoś jest psychopatą, to i Buka z Muminków go "zainspiruje", więc w imię ochrony niech nie będzie niczego.

dominikwfp

Rozumiem o co ci chodzi :) Natomiast fakt, że film wzbudził w tobie takie emocje świadczy o tym, że spełnił swoją rolę więc czy 1 jest słuszną oceną? :) Prawie nikomu nie podobała się postać Fletchera, uwierz mi, ale nie sądzę aby dobrym pomysłem było wystawianie temu filmowi oceny 1 tylko dlatego, bo Fletcher był kontrowersyjny. To tylko film, a że wzbudził emocje to właśnie świetnie!

ocenił(a) film na 5
AlexabezKeksa

Masz całkowitą rację. Dlatego u mnie "Wypłosz" ma uśrednioną ocenę - doceniam świetnie zagrany i zrealizowany film, który jednocześnie bardzo wqoorvia, odbierając całą przyjemność z oglądania, co właśnie wpływa na obniżenie oceny.

fly_in_the_jar

A to już jest w ogóle ponad moje siły, dyskutować o tym, że Fletcher nie był postacią jednowymiarową, tylko dwuwymiarową a może nawet siedemnastowymiarową. Że z jednej strony był zły, a z drugiej strony nie był dobry, a z trzeciej beżowy a z czwartej był ołowiany, pastelowy, kubistyczny albo kompatybilny albo jeszcze jakieś inne słowo, które podkreśla jaka to ja jestem głęboka i 'fancy' oraz 'sophisticated' bo dostrzegam wielowymiarowość SSmana. To ja ten... to ja chyba wolę pozostać płytka i powiedzieć, że moim zdaniem on był jednowymiarowo zły. A piszę moim zdaniem, chociaż uważam, że on był obiektywnie zły, żeby mi się tu nikt nie przyczepiał.

ocenił(a) film na 9
fly_in_the_jar

Jeśli nie rozumiecie jego podejścia, to znaczy, że nigdy nie próbowaliście osiągnąć sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie wymagającej rywalizacji. Taki Fletcher nie ma szkolić przeciętniaków, zadaniem takich ludzi jest pokierowanie jednostką wybitną, do przekroczenia swoich granic i osiągnięcia sukcesu. Chłopak, który popełnił samobójstwo i był słaby psychicznie mógł wycofać się wcześniej. Gdyby taki Fletcher był łagodny i chwalił, to działoby się dokładnie tak jak opisał to w scenie w pubie. Taki typ trenera nie zmotywuje szaraka do treningów, wręcz przeciwnie, ale osobie dążącej do sukcesu i zdeterminowanej z pewnością pomoże.

Podsumowując, czy będzie to sport, czy muzyka, jeśli chce się osiągnąć sukces, to człowiek tego pokroju - wybitny szkoleniowiec z ogromną wiedzą, będzie najlepszym trenerem, oczywiście nie dla słabeuszy, bez talentu czy odporności psychicznej.

Karbosiu

Sęk w tym, że jak ktoś jest wybitny to nie musi się katować i poddawać terrorowi aby osiągnąć sukces. Czasami wystarczy rozejrzeć się dookoła siebie - znam kilka osób, które odniósł jakieś sukcesy chociaż... UWAGA - wcale im na nich nie zależało. To jest właśnie domena ludzi wybitnych. Dzisiaj mamy masę przeciętniaków wykreowanych na artystów (Britney Spears, Ariana Grande, Kim Kardashian itd itd.), które nie mają ani specjalnego talentu, ani nic, a jednak są popularne i są milionerami! Poza tym jak ktoś ma talent i kocha np. muzykę to czy naprawdę byłby w stanie traktować muzykę jedynie jako środek do osiągnięcia celu - np. sławy czy bycia podziwianym? Bo o to chodziło Andrew. On nie chciał zarażać ludzi miłością do muzyki czy gry na perkusji. On nie chciał wymyślić czegoś spektakularnego co by porwało innych ludzi za serca, nie chciał mieć własnego zespołu, zostać nauczycielem, skomponować czegoś swojego itd. On chciał sławy, szacunku ze strony innych ludzi, chciał być zapamiętany, chciał zostać legendą i chciał aby go podziwiano - i o tym była mowa w filmie kilka razy. Także czy on był prawdziwym artystą? Jakby był, to wystarczyłoby lekkie oszlifowanie jego talentu tymczasem on z uporem maniaka ćwiczył aż krew się lała całymi dobami. On właśnie był przeciętniakiem ale wyćwiczył sobie wiele umiejętności. Może o to chodzi w muzyce - nie wiem. Ale dla mnie artysta to ktoś taki jak Mozart czy Chopin, którzy wielkie koncerty grali improwizując albo potrafili skomponować je 2h przed wyjściem przed publiczność. Andrew był przeciętniakiem, który ciężko pracował na swój sukces ale jego motywacja (bycie wielkim i zapamiętanym) moim zdaniem była chorą ambicją.

AlexabezKeksa

Andrew nie chciał być ani celebrytą ani bogatym jak Britney Spears. Jeżeli by tak było to nie grał by jazzu. On to robił bo chciał być najlepszy w tym co kocha. Jazz to trudna muzyka i bez odpowiedniego przygotowania możesz jej nie zrozumieć ale z pewnością nie było to bezmyślne "walenie po bębenkach i talerzach" jak nazwałaś to w innym komentarzu. Mozart czy Chopin oni też byli przeciętniakami jak zaczynali. A że zaczęli wcześnie i dużo ćwiczyli to szybko osiągnęli sukces.

R85

Tak w zasadzie to Mozart był geniuszem od momentu gdy się narodził i jego ćwiczenie, polegało na zagraniu raz utworu, który 10 sekund wcześniej napisał sobie w głowie.

wojtanowsky

Mozart był geniuszem, ale również od dzieciństwa był katowany, a ojciec traktował go jako tresowaną małpkę podczas spotkań towarzyskich. Bez treningu nie ma geniusza.

ocenił(a) film na 10
AlexabezKeksa

A ja osobiście uważam, że bardzo pomogłoby ci, gdybyś przestała oceniać ten film z perspektywy muzyki wyłącznie. Zauważ, że kino często przez jakąś historię (a zazwyczaj są one związane z jakimś jednym tematem - sport, muzyka, życie rodzinne, społeczne itd) stara się przekazać widzom lekcję (przynajmniej wartościowe kino). Myślę, że autor tegp filmu nie chciał nam opowiadać o muzyce. To było tylko kedium, sposób przekazu, narzędzie. To co chciał pokazać autor to to, że w życiu BARDZO CZĘSTO (nie zawsze) musimy dać z siebie więcej niż nam się wydaje by pokonać trudności. Odnosi się do szkoły życia i naszej wytrzymałości. Prawie każdy spotkał się z takimi czy innymi problemami, niektórzy się poddali, wpadli w depresję, jeszcze inni ze sobą skończyli. Ale znam ludzi, którzy po dramacie życiowym się podnieśli, bo byli w stanie dać z siebie wszystko, żeby znów sięgnąć po podium. I w tym sięnchyba zamyka morał o którym myślał pan Damien.

ocenił(a) film na 9
fly_in_the_jar

Jeśli nie rozumiecie jego podejścia, to znaczy, że nigdy nie próbowaliście osiągnąć sukcesu w jakiejś dziedzinie wymagającej rywalizacji. Taki Fletcher nie ma szkolić przeciętniaków, zadaniem takich ludzi jest pokierowanie jednostką wybitną, do przekroczenia swoich granic i osiągnięcia sukcesu. Chłopak, który popełnił samobójstwo i był słaby psychicznie mógł wycofać się wcześniej. Gdyby taki Fletcher był łagodny i chwalił, to działoby się dokładnie tak jak opisał to w scenie w pubie. Taki typ trenera nie zmotywuje szaraka do treningów, wręcz przeciwnie, ale osobie dążącej do sukcesu i zdeterminowanej z pewnością pomoże.

Podsumowując, czy będzie to sport, czy muzyka, jeśli chce się osiągnąć sukces, to człowiek tego pokroju - wybitny szkoleniowiec z ogromną wiedzą, będzie najlepszym trenerem, oczywiście nie dla słabeuszy, bez talentu czy odporności psychicznej.

Karbosiu

Bo oczywiście nie można grzecznie powiedzieć: "Moim zdaniem jesteś przeciętny. Nie będę Cię uczył." Trzeba zgnoić, sponiewierać, zgwałcić i wyrzygać. Fletcher był nienormalny i lubił się bawić ludźmi. Ośmieszał ich i wprowadzał w błąd tylko dlatego, że mógł, nie dlatego, że to czyniło ich lepszymi muzykami. Wywalił gościa, który grał dobrze, a zostawił tego który nie trzymał tempa (scena kiedy akurat nie znęcał się nad perkusistą, tylko innymi instrumentami). Co to miało wspólnego z nauką? Gnojenie ludzi w imię sukcesu jest złe. I od kiedy sukces to zniszczona psychika? Bo drogi są tylko dwie, albo gość cię zniszczy albo staniesz się tak samo zły jak on.

Ja wiem, że nawracanie świata na filmwebie jest naiwne i ja tu nikogo nie chcę nawracać. Rozumiem podejście Fletchera, i się z nim nie zgadzam. Rozumiem, że ktoś jest geniuszem, a do tego jest zły, zepsuty i ma sadystyczne potrzeby. Alternatywą od tego nie jest przeciętny nauczyciel szkolący przeciętnych muzyków, tylko genialny nauczyciel bez sadystycznych potrzeb.

Koniec, idę sobie oglądnąć "Beware of Mr. Baker" bo go polecił ktoś kto mnie rozumie i się ze mną zgadza. Hug.

ocenił(a) film na 9
fly_in_the_jar

Właśnie o to mi chodzi, że taki sposób często jest najbardziej efektywny jeśli chodzi o zmotywowanie do przełamania jakiejś bariery w psychice i przekroczenia swoich możliwości.

Karbosiu

Nie rozumiemy się.

ocenił(a) film na 9
fly_in_the_jar

Bo są dwa typy osób. Jednych trzeba ugłaskać i delikatnie przekonać do cięższej pracy, albo w inny sposób im pomóc. Oraz drugi: Ci ludzie wolą, żeby ich czasem zmieszano z błotem, upokorzona i dopiero takie coś da im solidnego kopa do pracy nad sobą. W pewnym sensie oboje macie rację. Fletcher miał swoje metody, ale działały one tylko na drugi typ (z tych co pisałem). Proste.

ocenił(a) film na 9
fly_in_the_jar

Wywalił tego co dobrze grał z oczywistego powodu. Jak się go pyta czy dobrze gra, a on odpowiada że nie(mimo że grał dobrze), to znaczy że nie jest profesjonalistą i się nie nadaje. Poza tym nie widzę tutaj żadnego torturowania. Od samego początku było widać jaki to typ faceta. Można było zrezygnować.

ocenił(a) film na 9
GTRcreative

Masz chyba nikłe pojęcie generalnie o ludziach. Jaki sens miało zmuszanie go do grania tak długo aż pokaleczył sobie dłonie? To w żaden sposob nie wzmocniło jego psychiki ani nawet zdolności manualnych. Trener Chicago Bulls i LA Lakers który zdobył 11 tytułów mistrza NBA, Phil Jackson stosował na treningach techniki ZEN, a za najlepszą terapie motywacyjną uważał książki, które polecał indywidualnie koszykarzom. I tymi metodami wychował i okiełznał sportowce stulecia Michaela Jordana czy koszykarzy np. Shaqa O'neila. Nawet jakby filmowy młodziak osiągnął sukces to co by miał w głowie, jaką gwiazdą by był z tak źle ukształtowana psychika przez swojego mentora?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones