Pojedynek pomiędzy Billie Jean King oraz Bobbym Riggsem przeszedł do historii jako jeden z najważniejszych pojedynków w historii. O tej sportowej (ale oczywiście nie tylko) wojnie opowiada właśnie "Wojna płci" - najnowszy film reżyserów "Małej Miss". Pomijając już fakt, jak wielkim zaskoczeniem jest metamorfoza na ekranie Emmy Stone, "Wojnę płci" ogląda się świetnie przede wszystkim jako dramat sportowy, trzymający w napięciu do końca. Mogą drażnić ogólnikowo potraktowane tematy feminizmu i szowinizmu, które z tą rozgrywką sportową powinny stać raczej na równi, a nie stanowić jedynie dla niej tło. Nie jest to kino rewelacyjne, ale na pewno całkiem dobre. Dziwi mnie więc trochę to negatywne przyjęcie przez polską publiczność.
Więcej w recenzji: https://youtu.be/qiTHmJxqSKk