PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=464256}

Wyspa tajemnic

Shutter Island
8,2 587 457
ocen
8,2 10 1 587457
7,1 46
ocen krytyków
Wyspa tajemnic
powrót do forum filmu Wyspa tajemnic

SPOILERY I DŁUGAŚNY TEKST, ALE KRÓCEJ SIĘ NIE DA ;)


Poniższy tekst nie skupia się na przedstawionych wydarzeniach w filmie, ani na spekulacjach i interpretacjach bazujących na zaproponowanej ścieżce narracji. Jest to celowy zabieg, ponieważ narracja, tak jak jest prowadzona, nie daje możliwości jednoznacznego i ostatecznego określenia z czyjego punktu widzenia jest przedstawiona i w jakim celu zostaje nam ona ukazana w takim kształcie, a nie innym. Zatem wszelkie „dowody" oparte na niej samej są w najlepszym przypadku zwodnicze i niepełne. Tak naprawdę jedynie potwierdzają wersję, którą w trakcie filmu „kupiliśmy. Jednak „Shutter Island”, w przeciwieństwie do większości filmów, rzuca nam koło ratunkowe w formie ostatniej kwestii wypowiedzianej przez bohatera. Jest ona jedynym zdaniem w tym filmie, które rozpatrzone z logicznego punktu widzenia pozwala na jednoznaczną odpowiedź, co w rzeczywistości jest nam w filmie ukazane.

Tekst składa się z dwóch części. Pierwsza część skupia się głównie na dość szczegółowej, choć pomijającej kwestie poboczne, analizie ostatniej frazy filmowej. Druga to wytłumaczenie dlaczego najczęściej proponowane wyjaśnienie zakończenia filmu (bohater świadomie decyduje się na lobotomię, bo nie jest w stanie pogodzić się ze swoją przeszłością) jest kompletnie pozbawione podłoża logicznego, a oparte jedynie na błędnych odczuciach; oraz które z możliwych rozwiązań ma logiczny fundament. Moje osobiste preferencje skłaniają się ku rozwiązaniu opartym na chorobie psychicznej głównego bohatera, nie na teorii spiskowej. Jednak w tym tekście, swoje preferencje staram się odłożyć na bok, a ocenić potencjalne sytuacje wyłącznie z punktu widzenia logicznego wygłoszonej przez głównego bohatera najbardziej chyba istotnej kwestii tego filmu.

Aby cała zabawa miała jednak sens, musimy na początku przyjąć jedno założenie: główny bohater jest faktycznie, jak to było określone w filmie, osobą „wybitnie inteligentą”, a więc zdolną do tworzenia logicznie spójnego przekazu. Jeśli tego nie zrobimy, jego słowa mogłyby przyjąć dowolnie luźną interpretację i ich analiza stałaby się bezowocna.




część 1

Pierwszą część kieruję głównie do osób, które uważają, że film jest za bardzo przewidywalny i z tego powodu decydują się na niższą ocenę. Sam też popełniłem ten błąd. Po pierwszym obejrzeniu byłem pewien, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest choroba psychiczna głównego bohatera. Jednak prawdziwym i najmniej przewidywalnym zwrotem akcji jest ostatnie zdanie Tedda. Tak, to jedno jedyne zdanie zmienia cały bieg filmu.

Sam początek filmu wskazuje wyraźnie, że z głównym wątkiem, nakreślonym we wstępie filmu, jest coś nie do końca tak. Sceny takie jak grupa strażników z bronią w gotowości na powitanie dwóch agentów federalnych, niezręczne przekazanie broni przez Chucka nadzorcy więzienia/szpitala, absolutny brak zaangażowania strażników wysłanych na poszukiwania zaginionej pacjentki, itd są tak wyraźnie zarysowane, iż z minuty na minutę stajemy się coraz pewniejsi, że całe śledztwo jest zwykłą farsą. Zaczynamy zastanawiać się dlaczego i fabuła nieustannie podsuwa nam coraz to nowe dowody na zaburzenia psychiczne głównego bohatera. W efekcie końcówka nas nie zaskakuje, a w znacznym stopniu drażni dużą przewidywalnością. Jednocześnie tak bardzo przyjmujemy tę narrację, iż w efekcie nie słyszymy dokładnie ostatniego zdania wypowiadzianego przez Tedda. Na tym forum jest masa "cytatów", które nie są dokładnymi słowami bohatera, a wyłącznie interpretacją ich sensu. Ja też przy pierwszym obejrzeniu zrozumiałem je błędnie i byłem pewien, że Ted postawił przysłowiową kropkę nad i jednocześnie pieczętując swój los pacjenta. Jednak po chwili całe to rozwiązanie wydało mi się za proste, za łatwo i za wcześnie przewidywalne, a sama końcowa wypowiedź, przy takim rozwiązaniu, z czasem nielogiczna.

Jak zatem brzmi faktyczna wypowiedź bohatera? Ano tak "this place makes me wonder. Which would be worse, to live as a monster or to die as a good man?". Wielu komentujących przeinacza ten cytat, najczęściej nie rozumiejąc, iż w swojej oryginalnej formie stawia on nas przed dylematem hipotetycznym, nie rzeczywistym. Rozpatrywanie go z punktu faktycznego wyboru, sprawia, iż staje się on sprzeczny, a więc nielogiczny – pamiętajmy o naszym założeniu odnośnie bohatera. Po błędnej ocenie dylematu, następują częste dywagacje odnośnie znaczenia słowa „potwór”. Można z pewnością przyjąć tutaj wiele interpretacji, jeśli jednak decydujemy się już rozpatrywać to zdanie z punktu faktycznego wyboru, to musimy przyjąć, że potwór jest przeciwieństwem "dobrego człowieka", będąc po prostu "złym człowiekiem”. W przeciwnym przypadku, zaproponowany dylemat, byłby czystym plagiatem hamletowego „być albo nie być?”, który dla miliardów ludzi każdego dnia nie stanowi żadnej poważnej rozterki. Ostatecznie mamy więc pytanie: "co byłoby gorsze, żyć jako zły, czy umrzeć jako dobry?".

W drugiej kolejności istotny jest stan świadomości wypowiadającego to zdanie. I choć kombinacji tutaj może być sporo, należy podzielić je na cztery grupy:
1) Główny bohater ma stany psychotyczne, a w momencie wypowiadania końcowej kwestii ma 100% przekonania, że jest Teddem (fizycznie może być chorym psychicznie Andrew, albo chorym Edwardem z czasowymi wątpliwościami odnośnie tożsamości);
2) Bohater jest chory psychicznie, ale ma momenty świadomości, w których zdaje sobie sprawę ze swojej choroby, a w momencie wygłaszanej kwestii, ma wątpliwości kim jest (fizycznie również może być Edwardem lub Andrew);
3) Bohater jest chory psychicznie, ale ma momenty świadomości, w których zdaje sobie sprawę ze swojej choroby, a w momencie wygłaszanej kwestii, ma 100% przekonania że jest Andrew (fizycznie również może być Edwardem lub Andrew);
4) Bohater jest zupełnie pozbawiony psychozy i jest cały czas świadomy swojego zdrowia psychicznego (w tym przypadku jest tylko Teddy).

Jak rozumieć wypowiedzianą ostatnią kwestią w kontekście tych czterech grup?
Jak wspominałem wcześniej dylemat ten jest hipotetyczny, nie faktyczny i nieprawdą jest, że wybór bohatera pomiędzy dwiema opcjami jest w rzeczywistości możliwy. Jednak zdecydowana większość wyjaśnień na forum opiera się właśnie na błędnym założeniu, jakoby wybór był rzeczywisty, gdzie taka teza jest najczęściej poparta przeinaczonym „cytatem” będącym wyłącznie luźną interpretacją słów wypowiedzianych przez bohatera. Dylemat naprawdę jest hipotetycznym (spekulatywnym, rozważającym opcje które wcześniej nie zaistniały i których zaistnienie jest wielce nieprawdopodobne – inaczej „gdybanie” do którego służy tak zwany okres hipotetyczny, a w angielskim drugi okres warunkowy), a dwie podane opcje nie są faktycznymi możliwościami wyboru, a wyłącznie dwoma efektami jednego i tego samego wyboru. Co to znaczy i dlaczego jest tak istotne, wytłumaczę na kilku przykładach.

1 problem: różnica pomiędzy sytuacją z faktycznym wyborem, a hipotetyczną:
Wybór faktyczny – co jest lepsze, zostać w domu czy wyjść do kawiarni?
Sytuacja hipotetyczna – co byłoby lepsze, być wysokim czy niskim?
Jak widać w sytuacji hipotetycznej, w przeciwieństwie do faktycznego wyboru, możemy jedynie „pogdybać” bez możliwości zmiany rzeczywistości

2 problem: dwa alternatywne wybory kontra dwa efekty jednego z dwóch wyborów:
Kontynuując przykład z problemu 1, załóżmy, że zdecydowałem się na wyjście do kawiarni, ponieważ w domu bym się nudził, a w dodatku zmarzł niemiłosiernie, bo jest zima, a akurat była awaria centralnego ogrzewania. Zaprosiłem więc na kawę swoją przyjaciółkę Zuzię. Kominek znajdujący się zaraz przy naszym stoliku i ciekawa rozmowa o „Shutter Island”, którą właśnie toczyliśmy, sprawiła, że poczułem się w tym momencie bardzo szczęśliwy. Zrozumiałem jak bardzo źle byłoby mi teraz w domu. Powiedziałem więc Zuzi „wiesz, Zuźka, to miejsce wpływa na mnie tak, że się zastanawiam”, „nad czym tak się zastanawiasz, kotku?” pyta z zaciekawieniem ona, „Co byłoby gorsze, nudzić się czy marznąć?”. Jak widzimy w tym przykładzie, jest to pytanie odnoszące się do dwóch hipotetycznych efektów, które mogłyby nastąpić po dokonanym wyborze.
Taka sama sytuacja ma miejsce w filmie, i tak samo należy traktować końcową wypowiedź bohatera. No, może troszkę poważniej, jak ma to miejsce w dodatkowym przykładzie wykorzystującym wszystkie różnice występujące w dwóch problemach opisanych powyżej:

Po zdrobnieniu, którego użyła Zuzia zwracając się do mnie, można wywnioskować, że jest ona miłośniczką kotów. Pewnego dnia, podczas cotygodniowego wieczorku towarzyskiego u Zuzi, Józio, z którym mamy wspólne hobby kolekcjonowania antycznych nocników, mocno podekscytowany prezentacją swojego nowego francuskiego nabytku, tak tym nabytkiem wymachiwał, iż ten w pewnym momencie wymsknął mu się z ręki i z impetem uderzył w kota. Biedne zwierze, trafione prosto w głowę, nie miało najmniejszych szans w starciu z mosiężnym urynałem. Zuzia, w porywie szaleństwa, z hukiem wyrzuciła Józia za drzwi i z rozpaczą w głosie zawołała: „jeśli będziesz się nadal przyjaźnił z Józiem, to będziesz miał we mnie wroga!”. To ultimatum negatywnie na mnie podziałało. Nie lubię dylematów, a szczególnie takich, gdzie dwie opcje są do tego stopnia wybitnie złe, że trudno wskazać gorszą. No bo, co mogłoby być gorsze, stracić przyjaciela Józia, czy zyskać wroga Zuzię? Zrezygnować ze wspólnych wypraw po nowe nocniki i podziwiać nadal z Zuzią obecnie już jedynego żyjącego jej kota, czy zrezygnować z kota by ulec zewowi nocnikowych przygód? Żadna z opcji nie wyglądała dobrze. Zuzia żądała natychmiastowego wyboru przypierając mnie coraz mocniej do muru, więc doprowadzony do desperacji, w chwili uniesienia, nagle zapragnąłem uśmiercić drugiego kota Zuzi. Szybko jednak się opamiętałem, gdy zrozumiałem, że to nie byłoby żadnym rozwiązaniem, ponieważ tak nieprzemyślany ruch doprowadziłby jedynie do tego, że Zuzia również i mnie by znienawidziła. Struchlałem z przerażenia, kiedy z pełną siłą dotarło do mnie, że gdybym się na ten desperacki krok jednak zdecydował, to w efekcie spotkałyby mnie same nieprzyjemności. Jedna gorsza od drugiej. No bo, co mogłoby być gorsze, stracić przyjaciółkę czy zyskać w niej wroga? Uff, jak dobrze, że zostawiłem kota w spokoju. Niestety wybór między tym, któremu darowałem życie, a tym, co jego kompanowi nieszczęsnym trafem życie odebrało, pozostawał nadal przede mną.

Znamy już wszystkie różnice. Teraz, aby wykazać nielogiczność traktowania dylematu jako rzeczywisty wybór, nawet wtedy gdy poprzemy go fałszywym „cytatem”, potraktuję na razie dylemat bohatera jako faktycznie możliwy wybór, którego Tedd/Andrew mógłby i miałby rzekomo dokonać.

A więc, jak zrozumieć wypowiedzianę kwestię w kontekście tych czterech grup:
W 1 i 3 sytuacji gdzie postać nie ma żadnych wątpliwości co do swojej tożsamości, nawet jeśli się myli, jest przekonana, że albo jest "dobrym" Teddem czyli może jedynie albo żyć jako dobry (niepotwór) albo umrzeć jako dobry (nie przyjmuje do świadomości istnienia "złej" strony w trakcie ostatniego dialogu); albo jest "złym" Andrew, gdzie może albo żyć jako zły/potwór albo umrzeć jako potwór (nie przyjmuje rzeczywistego istnienia "dobrej" strony w momencie wygłaszania kwestii wiedząc, że była ona tylko iluzją). Dylemat więc nie istnieje, gdyż w 1 sytuacji bohater nie może żyć jako potwór gdyż z założenia jako Tedd jest dobry, a w 3 nie może umrzeć jako dobry człowiek, ponieważ z założenia jako Andrew jest złym człowiekiem. Jeśli dylematu nie ma, kwestia nie zostałaby więc wygłoszona.

W sytuacji 2 - niepewności - bohater odbierałby siebie ambiwaletnie, po części jako postać dobrą, po części złą - w takiej sytuacji dwie przeciwstawne do siebie alternatywy nie istnieją, może albo żyć jako równocześnie i dobry i zły, albo umrzeć jako równocześnie i dobry i zły. W przypadku znacznego przeważania jednej z opcji (dobra lub zła), bohater co najwyżej miałby dylemat o "podwójnej mocy", np w chwili przeważania osobowości Andrew - 'jestem potworem, więc mogę albo żyć, jako potwór, albo umrzeć jako potwór; ale co jeśli nie jestem Andrew? Wtedy mógłbym żyć jako dobry człowiek, albo umrzeć jako dobry człowiek' i vice versa. W tym scenariuszu, oryginalne pytanie: "co byłoby gorsze, żyć jako Andrew potwór, czy umrzeć jako dobry Tedd?" mogłoby rzeczywiście nurtować bohatera i kwestia mogłaby zostać wygłoszona. Jednak w tej sytuacji on sam nie jest pewien swojej tożsamości, tak więc nie ma mowy o jakiejkolwiek świadomej decyzji, co najwyżej o przypadkowym wyborze.

I na końcu, w sytuacji 4, bohater pozbawiony psychozy wiedziałby (w przeciwieństwie do osób chorych psychicznie), że rzeczywistość nie jest wizją - jeśli umrze to jako dobry, jeśli będzie żył to również jako dobry. Gdyby, jak niektórzy tłumaczyli, miał przyjąć wizję eksperymentujących na nim lekarzy, że jest osobą inną niż faktycznie (złą), wówczas świadczyłoby to o jego oderwaniu od rzeczywistości i uleganiu iluzji. W 4 sytuacji jest on jednak świadomy, że wizje nie wpływają na stan faktyczny rzeczy, co byłoby wyłączną domeną osoby o stanach psychotycznych.

Jak widzimy, w żadnej z tych sytuacji, wypowiedziana końcowa kwestia, nie byłaby logiczna gdyby miała być potencjalnym wyborem. A nasze początkowe założenie traktuje bohatera jako osobę „wybitnie inteligentną”, czyli niezdolną do takich błędów logicznych.




część 2

Najczęściej proponowane wytłumaczenie filmu, o którym wspomniałem we wstępie, pokrywa się ze scenariuszem nr 3:
Bohater jest chory psychicznie, ale ma momenty świadomości, w których zdaje sobie sprawę ze swojej choroby, a w momencie wygłaszanej kwestii, ma 100% przekonania że jest Andrew (w tym tłumaczeniu przyjmuje się, że również fizycznie jest on Andrew);

Dlaczego proponowane wyjaśnienie idące w parze z tym scenariuszem jest nielogiczne? Tak jak napisałem w części 1 tekstu, bohater w pełni przekonany o tym, że jest Andrew nie może rozważać opcji śmierci jako dobry człowiek, a jedynie życie jako potwór lub śmierć jako potwór. Lobotomia, jeśli nawet byłaby w stanie w cudowny sposób zatrzeć w bohaterze wyłącznie osobowość i przeszłość Andrew, pozostawiając jedynie osobowość Tedda (pomijając nawet to, że celem lobotomii jest zupełnie odwrotny efekt, czyli wyeliminowanie objawów psychozy np. halucynacji) i tak nie zmieniłaby faktu, iż nadal pozostałby on złym człowiekiem. Co najwyżej wywołałaby u niego amnezję, pozostawiła w ignorancji własnej przeszłości. Mógłby on wówczas umrzeć w nieświadomości swego zła i przekonaniu o tym, że jest dobrym człowiekiem, ale nigdy jako dobry człowiek. Będąc pacjentem "wybitnie inteligentnym" niemożliwym jest, aby bohater uznał nieświadomość bycia złym za równoznaczną z byciem dobrym, i wygłosił tak nielogiczną kwestię w tym scenariuszu.

Jakie jest więc prawidłowe rozwiązanie?
Przejdźmy zatem do właściwego rozpatrywania ostatniego zdania, czyli jako dylematu hipotetycznego, wirtualnego wyboru pomiędzy efektami jednej z dwóch alternatywnych opcji. Inaczej mówiąc, co by było gdyby, ale co nigdy nie nastąpi, bo opcji, po której dwa efekty mogłyby nastąpić, nie wybraliśmy i nigdy nie wybierzemy. Tak więc, „co byłoby gorsze?”

Wiemy już, że nie można dylematu Tedda/Andrew odbierać jako rzeczywistego dylematu, przed którym on stanął. Mamy więc tak naprawdę do czynienia z pytaniem retorycznym, które odnosi się do dwóch efektów, które mogłyby nastąpić po wyborze jednej z opcji. W takim razie końcowa kwestia i pytanie retoryczne tak naprawdę brzmi następująco: „Gdybym był w stanie przyjąć osobowość Andrew, co byłoby gorsze, życie osobowości Andrew, czy śmierć osobowości Tedda?” (śmierć jest tutaj jedynie symboliczna).
Kim musi być osoba, aby te słowa były logiczne? Życie Andrew mogłoby być traktowane jako potencjalnie gorsza opcja wyłącznie przez osobę, która nie jest Andrew. W przeciwnym razie to życie byłoby już gorsze.

Wróćmy zatem do 4 grup sytuacji i zobaczmy, w której ten warunek jest spełniony:
scenariusz 2 (Andrew/Teddy jako częściowo Andrew i częściowo Tedd) i scenariusz 3 (Andrew jako Andrew) – te dwa scenariusze możemy wyeliminować na wstępie, ponieważ osoba, która w momencie wygłasznia kwestii z założenia scenariusza jest Andrew, więc nie może gdybać co byłoby gdyby Andrew była.

Pozostaje scenariusz 1 i 4 – Andrew jako Teddy, i Teddy jako Teddy. Tutaj trafiłem na mały mur, bo z samej perspektywy logiki oba scenariusze są równie prawdopodobne. Początkowo zakładałem, że możliwe jest,iż osoba z objawami psychozy nie byłaby w stanie tworzyć tego typu konstrukcji logicznych jak ostatnia kwestia bohatera. Jednak okazało się, że nie zawsze ma to miejsce, np. w stanie paranoi występują spójne urojenia, „którym nie towarzyszą zaburzenia struktury osobowości i intelektu”, i które pozbawione są halucynacji - http://psychiatria.mp.pl/choroby/show.html?id=73534. I tutaj z pomocą przychodzi nam słynna scena ze szklanką z 37 minuty filmu. Oczywiście może być ona interpretowana w dwojaki sposób: bohater ma halucynacje lub są one mu sugerowane. W przypadku gdyby bohater faktycznie miał tego typu halucynacje, paranoja może być wykluczona, a same halucynacje wskazują na psychozę schizofreniczną, której poza halucynacjami towarzyszą również „objawy dezorganizacji psychicznej”, które uniemożliwiają proces logicznego myślenia - http://psychiatria.mp.pl/choroby/78549,schizofrenia. W 1 scenariuszu, bohater mający halucynacje nie byłby więc w stanie skonstruować logicznie spójnej wypowiedzi tego typu. Jako jedyny potencjalny, pozostaje w takim razie scenariusz 4: Teddy, który fizycznie jest również Teddym.


Tak na marginesie, aby jeszcze bardziej nie wydłużać tekstu, napomknę tylko, że przyjęcie przeciwstawnych założeń: „co byłoby gorsze żyć jako Teddy, czy umrzeć jako Andrew” – czyli „zły” Teddy, bo np nieobliczalny i niebezpieczny dla otoczenia, i „dobry” Andrew, bo świadomy siebie i pogodzony ze sobą niczego nie zmienią i nadal scenariusz 3 nie miałby logicznego wytłumaczenia w zestawieniu z kwestią bohatera. Przy rzeczywistym dylemacie mamy ponownie sprzeczność logiczną, a hipotetyczny (spekulatywny) nie istnieje, bo w tym scenariuszu, bohater już przynajmniej dwukrotnie był Teddym, więc nielogicznym byłoby rozpatrywanie takiej sytuacji jako takiej, która wcześniej nie miała miejsca.

Bonus
Teraz, kiedy już wiemy, że jednoznacznym i logicznie wytłumaczonym rozwiązaniem jest spisek uknuty przeciwko Teddyemu, który nigdy nie był Andrew pomimo usilnych prób naukowców, przypomnijmy sobie rozmowę Tedda z doktorem Naehring ze strzykawką w tle. Doktor tłumaczy Teddyemu, że słowo trauma pochodzi od greckiego słowa, które znaczy „rana”, a ktoś poraniony staje się potworem. Wiemy, że trauma wywoływana jest normalnie silnym przeżyciem emocjonalnym. Ale czy ma to również miejsce tu, na wyspie? Ależ nie! Bowiem, doktor tłumaczy, że po niemiecku „ein Traum” to tyle co sen, ewidentnie sugerując, że tutaj nie przeżycia emocjonalne, a wizje ranią Teddyego i mają doprowadzić do bycia potworem. Czyli nie trauma spowodowana silnym szokiem, a trauma indukowana, sztucznie wywołana podanymi „iluzjami”. Scena ze szklanką z 37 minuty jest więc takim „ein Traum”, najprawdopodobniej spotkanie w jaskini z podstawioną panią lekarz również. Takie poszczególne Träume ranią Teddyego i w efekcie mają uczynić z niego potwora. I to też dlatego, w ostatnim zdaniu Teddy mówi właśnie o potworze, mając na myśli osobę z zasugerowanymi jej wizjami i snami; i również dlatego stwierdza, że do takiego hipotetycznego dylematu doprowadza go „to miejsce”, w którym proces wywoływania traum ma miejsce.

ocenił(a) film na 9
jentrek

Czytając o miłośnikach nocników zastanawiam się...z której celi piszesz???

jentrek

no właśnie, tekst za długaśny i przekombinowany, bardziej niż Incepcja :)
A wszystko można było streścić jednym zdaniem :
Innowacyjna metoda leczenia doktora Cawleya odnosi pełny sukces - pacjent zostaje przywrócony do rzeczywistego życia , ale z premedytacją to ukrywa (i biedny doktor umrze z przeświadczeniem o swojej osobistej klęsce); Andrew/Ted puszcza tylko oko do swojego partnera/opiekuna, któremu z wrażenia aż szczęka opada...
Moim zdaniem wyraz twarzy Chucka wyjaśnia nawet więcej niż ostatnie zdanie wypowiedziane przez Di Caprio.

ocenił(a) film na 10
tadmar8

zgadzam się, a zdziwienie doktora tym bardziej

ocenił(a) film na 10
tadmar8

Można. Tak samo jak Darrena Browna można określić mianem cudotwórcy. W jednym i drugim przypadku jest to kwestia indolencji umysłowej.

ocenił(a) film na 7
jentrek

Z ciekawości. Nie jesteś czasem absolwentem/studentem filozofii? ;) Tak skonstruowany tekst na to wskazuje. W każdym nie znajdziesz tu rozmówców, co najwyżej dowiesz się, że tl;dr, jak wyżej.

Co do Twojej wypowiedzi: nie uwzględniasz kilku czynników.
1. Można przyjąć, że dylemat odnosi się do tego, czy żyć dalej jako człowiek ze świadomością swojej zbrodni, czy umrzeć jako zombie. I można to rozumieć jako dylemat pomiędzy życiem jako zły, a śmiercią jako dobry. Można uznać, że lobotomia jest karą, oczyszczeniem i uwolnieniem. Czyli bohatera ma na myśli coś takiego: mogę to ciągnąć, wiem co się dzieje, mogę przedłużyć swoje istnienie, uciekać od odpowiedzialności za to co zrobiłem, a mogę po prostu się poddać i oczyścić.

2. Można uznać, że reżyser w przeciwieństwie do Ciebie, nie zgłębił sekretów logiki i wrzucił tę kwestię, bo brzmi dobrze i wywołuje odpowiednie odczucie w widzach - czyli takie, które prowadzi do najpopularniejszego przyjmowanego wyjaśnienie.

3. Teddy woli umrzeć jako dobry, czyli wiedząc, że on to on, niż żyjąc na wyspie i po pierwsze, wszyscy uważają go za złego, a po drugie, ważniejsze - w końcu on sam mógłby w to uwierzyć. Nie widzi żadnych szans dla siebie i woli to skończyć tu i teraz, niż po prostu żyć i w końcu przyjąć, że jest tym złym.

ocenił(a) film na 7
goorn

A i jeszcze jedno. Bycie bystrym, inteligentnym wcale nie implikuje, że nasze wypowiedzi są zawsze logiczne.

ocenił(a) film na 10
goorn

genialnie to rozpisałaś, jestem zdania ze po prostu mial chorobe psychiczna, osobowosc wieloraka.

ocenił(a) film na 8
jentrek

Pytanie tylko, dlaczego i po co ktoś uknuł ten spisek przeciwko byłemu żołnierzowi, szeryfowi federalnemu i czemu brał w tym udział inny federalny? Dlatego, że Daniels "grzebał" w historii wyspy i wiedział za dużo? Spisek antyamerykański opłacany z osobnego funduszu?
Szczerze mówiąc, kiedy Teddy dotarł do latarni i spotkał doktora, a ten wraz z Chuckiem zaczęli mu wszystko wyjaśniać, byłam zawiedziona, że reżyser podaje wszystko na tacy, że nie każe się domyślać widzowi, o co tak naprawdę chodzi w filmie. Jednak postanowiłam nie skreślać tego pomysłu i oglądać dalej z nadzieją, że jednak twórca nie ma odbiorców za idiotów i nie wytłumaczy im od A do Z "co autor miał na myśli". I to jest chyba odpowiedź na wszystkie pytania. Scorsese to wybitny reżyser i nie zastosowałby tak naiwnego zabiegu, jak wytłumaczenie widzom od deski do deski, co miał na myśli. Stąd teoria o chorobie psychicznej głównego bohatera z momentami świadomości i pogodzeniem się ze swoim losem, jest dziurawa, jak dla mnie; zbyt prosta i podana z góry jako rozwiązanie, co czyni ja podejrzaną. Poza tym szeryf Teddy był nieustannie pilnowany przez wszystkich na wyspie, doskonale wiedzieli, gdzie go znaleźć, kiedy utknął z Chuckiem na cmentarzu. Okej, ktoś powie, że to była część planu, scenariusza, który pozwolili mu rozwinąć, aby w końcu doszedł do wniosku, że to absurd. Jednak równie dobrze mogła to być wzmożona kontrola, bo już i tak zbyt dużo wiedział na temat wyspy.
Film sukcesem tak czy inaczej, skoro tutaj jesteśmy.
Jeszcze tylko jedno pytanie. Co z tym pożarem? Czy to była metafora zabójstwa żony, czy ktoś po drodze o nim zapomniał? Bo że podpalaczem był Andrew (jako Teddy lub jako inna osoba) to wiadomo, ale dlaczego zaniechano ten wątek i skończyło się na zastrzeleniu żony? Jest też pewna niezgodność, ponieważ Teddy mówi Chuckowi, że Andrew podpalił apartamentowiec, w którym mieszkali z żoną, a później widzimy, że Teddy wraz z rodziną mieszkał w domu. To potwierdzałoby wersję, że Teddy nie jest Andrew; że jest jednak zdrowym umysłowo szeryfem, którego "jedynie" prześladują duchy przeszłości (przybierające na sile w związku z miejscem, w którym się znajduje- no bo szczerze, na kogo takie miejsce by nie podziałało negatywnie...).

DagaMoskit

Po primo polecam obejrzeć jeszcze raz i od początku założyć że Teddy/Andrew jest pacjentem szpitala - zwróć uwagę głównie na relacje dr Cawley - Chuck, ewidentnie widać że się `porozumiewają` między sobą, film jest banalny i przez to jest arcydziełem bo przez zabieg `ucięcia` historii - (dostajemy pierwszy kadr z promu na którym główny bohater poznaje swojego nowego partnera, a tak naprawdę akcja powinna/mogłaby na przykład zacząć się w trakcie rozmowy doktorków na temat programu badawczego :D ) zostajemy kompletnie zmyleni !
Co do podpalenia, podczas spotkania w wieży doktorek opowiada Teddiemu/Andrew'u kim tak naprawdę jest, pada tam między innymi stwierdzenie że tworzy fikcyjne sceny aby wyprzeć prawdę czyli zbrodnię jakiej się dopuścił , pozdrawiam! :D

jentrek

Psychoza

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones