Indianin z czarnym paskiem na oczach walący z łuku typu "Sokole Oko", jakaś cipcia z zielonymi soczewkami, tatuażami na oczach waląca portalami na prawo i lewo, murzyn z dredami ładujący karabin energią a w końcu Kitty, która z przechodzenia przez ściany nagle umie wysłać czyjś umysł w czasie!
Pomimo bycia fanem serii miałem ochotę wyłączyć już na początku, na szczęście cała reszta ratuje tą część. Nie uważacie, że z tymi durnymi mocami nie przesadzają?
Prawda, ja też uwielbiam serię, ale kiedy włączyłam ten film i zobaczyłam na samym początku nawalenie tych wszystkich mocy... Najbardziej mnie zastanawiało z Kitty. Bo o ile Charles ma kilka zdolności to są one ze sobą powiązane (czytanie w myślach, kontrolowanie czyichś czynów, przywoływanie wspomnień - to wszystko umysł), a tutaj? Co ma przenikanie przez ściany do przenoszenia kogoś w czasie? Tym bardziej, że nie jest to byle błaha umiejętność.
Jednak udało im się to zebrać w ładną całość, tak jak w Civil War. Kitty też ma takie zdolności w komiksach, polecam poczytać.
Warpath jest jednym z najstarszych X-menów, on nie miał żadnego łuku. A resztą to są Nowi Mutanci, z nowszych serii. A strzelanie z oczu, spowalnianie czasu, skakanie bo budynkach i jeżdżenie po lodzie już jest ok tak?
Mnie osobiście drażnił nadmiar ognia w scenach. Płomień tu i tam ok, ale robić non stop morze ognia a la Smaug...