Ale przez cały czas nie doczekałem się emocji i dramatu. Warsztatowo super, nie ma o czym dyskutować, ale nie widziałem dramatu. Może już wzrok nie ten ;)
Główni bohaterowie odgrywają swoje role, ale w innych filmach w których grali widziałem jakieś emocje, a tu jakby pokaz krajobrazów, obrazów, melodii...ludzie są dodatkiem i to prawie zbędnym.
Nie przekonali mnie do siebie. To nie Ida, to nie Papusza.
Przekonała mnie jedna osoba, to nie będzie spoiler... wykonawczyni pierwszej wersji piosenki przewodniej, a właściwie to wszyscy wykonawcy pierwszych pieśni.
Tak, nie ma tam dramatów osobistych ani emocji. Wcale. Dziewczyna wcale nie ma za sobą doświadczeń wojny, wcale nie trafiła do więzienia za historię z nożem, bo ojciec był alkoholikiem i gwałcił i bił matkę. Celowo niewyraźna sugestia fabułą, że wcześniej nie znała tej piosenki, którą zaśpiewała na przesłuchaniach pokazuje doświadczenia człowieka, który ma za sobą ciężkie doświadczenia, w których musiał sobie radzić. Dzięki takiemu przedstawieniu niedopowiedzeniem pokazuje się znacznie więcej, ale nie komuś, kto musi dostać w mordę i parę kopów, żeby cokolwiek poczuć.