PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=764039}
7,6 134 216
ocen
7,6 10 1 134216
7,8 49
ocen krytyków
Zimna wojna
powrót do forum filmu Zimna wojna

Przed pójściem do kina przeczytałem forum i pozwoliło mi to na doznanie olśnienia w trakcie oglądania filmu, wyjaśniającego zawiłości fabuły i niezrealizowane zamiary reżysera.
- Uwaga możliwe spoilery-
Mniej więcej po 30 minutach gdy Kot przekracza granicę Berlina, ogarnęło mnie deja vu.
Przecież fil jest rewersem znanego i cenionego filmu Kaufmana 1988 r, „nieznośna lekkość bytu”.
http://www.filmweb.pl/film/Niezno%C5%9Bna+lekko%C5%9B%C4%87+bytu-1988-35019

Rewersem ponieważ reżyser Pawlikowski odwrócił układ postaci z tamtego filmu obsadzając w głównej roli „męskiej” kobietę J Kulig.
Cała reszta narracji została poprowadzona w podobny sposób.

- Przypomnę, iż w „nieznośna lekkość bytu” lekarz uwikłany w romanse z wieloma kobietami ucieka (z Czech 1968 r) z kobietą, która ofiaruje mu stały związek i następnie wraca po krótkim epizodzie za granicą, do Czech za wracającą do kraju partnerką, która nie mogła odnaleźć się w „wolnym świecie zachodu”.
Pawlikowski w sposób zamierzony czy nie, jest to bez znaczenia w tym momencie naśladuje tamten film osadzając w roli sexualnie rozbudzonego lekarza – kobietę solistkę zespołu ludowego. To ona jest sexualnie aktywna i wybiera w przeciwieństwie do pasywnego głównego bohatera.

- Pawlikowski chcąc odwrócić schemat postaci z „nieznośna lekkość bytu”, musiał zmierzyć się z kobiecą hipergamia i zrobił to w sposób zamierzony czy nie.
http://redpillersi.pl/hipergamia-kobiet-czyli-skad-rozpady-malzenstw/
Trdl: kobieca hipergamia nakazuje, każdej kobiecie wybierać mężczyznę o najwyższym statusie w danej chwili.

- Tak więc nasza Zula przebojowo wybrała głównego kompozytora zespołu w którym tańczyła, następnie ubeka, który zapewnił jej bezpieczeństwo po ucieczce kochanka za granicę, dalej chłopa „z zachodu” aby wydostać się z PRL-u.
Gdy spotkała swojego kochanka nr. 1 Warskiego we Francji, stwierdza, że nie jest on taki sam jak w Polsce, w domyśle nie pełni takiej samej roli społecznej i jego status znacząco się zmniejszył, wybiera jego producenta muzycznego. Szybko sobie sprawę, ze takich jak ona są tysiące, nie jest szczególnie utalentowana muzycznie, ani młoda i na jej miejsce czekają już chętne co film ładnie pokazuje w dramatycznej scenie zwrotnej. Następnie Zula wraca do kraju w bezpieczne objęcia ubeka, który zdążył awansować w hierarchii i nie dał zrobić jej krzywdy, w przeciwieństwie do tego co spotkało Warskiego. Ceną za ten powrót było zajście w ciążę i urodzenie dziecka dla opiekuna.
Kompletną pomyłką jest tylko powrót do kochanka nr. 1, zbiegający się w czasie z desperackim szukaniem swojego miejsca w świecie realnego socjalizmu – pamiętne nagranie z Opola czy Sopotu z repertuarem z kosmosu jak na te lata.

- Tak więc Pawlikowski chcąc pokazać, silną wyzwoloną kobietę, rodem z rewolucji sexualnej której jeszcze w PRL nie było popełnił kardynalny błąd.
Film jest tak zmontowany, że pokazuje w głównej roli mężczyznę zamiast kobiety, co byłoby zgodne z nie do końca zaprezentowanym zamiarem reżysera. Być może Pawlikowski zrozumiał, że Kulig nie udźwignie filmu jako główna bohaterka stąd ta dramatyczna zmiana.
Główną bohaterką powinna być J Kulig.
To wokół niej powinna tańczyć kamera i jej rozterki pokazywać.

Taki montaż byłby zgodny z pierwotnym zamiarem reżysera i wyjaśniłby rozczarowania:
- to dziwne wyjaśnianie historii przez bohaterów, tzn co się stało w międzyczasie i dlaczego. Psujące filmową narrację, będące tak naprawdę skrótem narracyjnym i ukrywające brak pomysłów na zapełnienie tej luki.
- drętwą muzykę z drugiej jazzowej części filmu.
- drętwą końcówkę i niezrozumiałe wybory głównych bohaterów.

- Wbrew niektórym zachwytom uważam muzykę z części jazzowej za drętwą, w porównaniu do muzyki ludowej z pierwszej połowy i nie pasującą do epoki.
Przebojowy kompozytor Warski, jakiego gra Kot powinien zainteresować się nowymi trendami w muzyce jak big- bit czy Rock and roll bądź muzyką filmową a nie drętwym jazzem rodem ze styp cmentarnych.
Nawet jazz z tych lat był, żywy i nie tak egzystencjalny jak przedstawiony w filmie.
Drętwa, nostalgiczna muzyka jazzowa w filmie, pasuje tylko do postaci Warskiego, jako samca beta nie mogącego odnaleźć się w nowym świecie, pasywnego i de facto przegranego.

nawieczor

Twoja opinia o filmie to perełka w morzu bezrefleksyjnych, pustych pochwał.

ocenił(a) film na 6
JohnTheBrave

Dzięki, może napiszesz parę zdań, jak Ty to widzisz...

nawieczor

Adaptację "Nieznośna lekkość bytu" widziałem bardzo dawno i tylko raz, trudno mi się zgodzić czy też nie zgodzić, podoba mi się natomiast Twój tok rozumowania, uwaga na relacje bohaterów a nie okrągłe zdania o wszystkim i o niczym. Owszem Zula z dzisiejszej perspektywy to panna szukająca sponsora ale co istotne, podkreślano to w filmie, poszła garowac za to, że ojca potraktowała nożem. To można by spojrzeć na nią od strony tego, czy ma w ogóle jakaś chorobę psychiczną w związku z tym co ją spotkało, czy to wydarzenie ma przełożenie na to jak traktuje swoich seksualnych partnerów. Czy wybierając starszych msci się za to co jej ojciec zrobił, czy po tym co ją spotkało jest zdolna do wyrażania prawdziwych uczuć. Pamiętajmy, że w tamtych szaroburych czasach psychiatra nie był kimś tak popularnym jak później.

ocenił(a) film na 6
JohnTheBrave

Ten trop też mi przyszedł do głowy, podczas oglądania filmu ale Pawlikowski go olał mimo, iż dałby dobrą dynamikę przedstawianej historii.
Jest to kolejny argument za tezą, że Pawlikowski chciał kręcić film o kobiecie tylko w trakcie zdjęć, zmienił zdanie i wyszedł mało udany kolaż scen w drugiej połowie.
Ja uważam, że Kulig nie udźwignęła by filmu i reżyser to zobaczył w trakcie zdjęć.
Trzeba było zrobić lepszy kasting.

ocenił(a) film na 6
nawieczor

Zgadzam się z Tobą - Zula powinna być główną bohaterką.
Czy Kulig by tego nie udźwignęła? Myślę, że dałaby radę. Może film nie byłby bezbłędny, może miałby potknięcia, ale o ile byłby prawdziwszy! Z resztą im dłużej myślę o "Zimnej Wojnie", tym dłużej myślę o Zuli, nie o Wiktorze. To nie jest film o miłości. Ale też tak jak napisałeś, za dużo zabrano Zuli, żeby był to film tylko o niej.
Twoja analiza kobiecej hipergamii jest bardzo ciekawa - Zula rzeczywiście umie zadbać, żeby mieć mocne plecy.
Ale przychylam się do tego, co napisał JohnTheBrave i myślę, że w tym tkwi pierwiastek uniwersalności tego filmu - Pawlikowski zrobił film o współczesnej jednostce osadzonej w tamtych czasach. O jednostce pragnącej bliskości, ale nie potrafiącej się w niej odnaleźć. O jednostce goniącej za wolnością, ale nie potrafiącej w tej wolności żyć. Mi się to kojarzy z naszymi czasami, pokoleniami prozaku i wieloletnich terapii. Oraz pokoleniem twórców, których wolność artystyczna jest zabijana kalkulacjami finansowymi, tym co się opłaca, a co nie.
Zula jest bezapelacyjnie materiałem na kozetkę - ale w tamtych czasach radzono sobie z problemami głównie alkoholem - co też robi nasza bohaterka.

ocenił(a) film na 4
Luluonthebridge

Pięknie napisane.

ocenił(a) film na 6
nawieczor

Warto dodać, że wątek artysty muzyka skazanego na 15 lat obozu pracy w latach '60, jest kompletnym idiotyzmem.
Odnośnie artystów i ich sprzeciwu wobec "władzy ludowej" najbardziej znana jest sprawa Melchiora Wańkowicza znanego pisarza skazanego na 1,5 roku za krytykę Gomółki w prywatnym liście do córki.
Sprawa wywołała taką falę protestów w tym międzynarodowych, że na interwencję Gomółki sprawę umorzono.
https://wpolityce.pl/historia/216694-50-lat-temu-komunisci-aresztowali-melchiora -wankowicza

Ten wątek filmu jest kompletnie nietrafiony, lepiej byłoby pokazać wypalenie i brak perspektyw głównych bohaterów na zachodzie co skłoniło by ich do powrotu i samobójstwa jeżeli reżyser się bardzo uprze.

nawieczor

Widzisz Ty masz wiedzę historyczną a większa część krytyków (tych co czytalem) nie. Nie są więc w stanie prawidłowo odnieść się do treści tam przedstawionej i jej wiarygodności, więc uciekają tylko w ocenę filmowych walorów. Jednak ja uważam, że tło wydarzeń, wiedza, research, script doctoring to sprawa wazniejsza niż ładne obrazki, dotąd sądziłem, że w tej kwestii jestem sam a tu proszę, ktoś uważnie obejrzał i zrozumiał. Kwestia braku erudycji wśród dzisiejszych młodych krytyków, to też ważna sprawa. Kiedyś jak Kaluzynski oceniał film, to mogłem na tym osadzie polegać, bo facet był kompetentny a dziś nie ma komu zaufać. Uwidocznila to "Zimna wojna" , festiwal pustych zdań bez zaplecza intelektualnego w postaci wiedzy o realiach tamtych czasów. Na szczęście widzowie są uważni jeszcze.

ocenił(a) film na 6
JohnTheBrave

Jestem pewien, że Pawlikowski stracił życiową okazję na film lepszy od Idy.
Historia młodej dziewczyny skrzywdzonej przez ojca i następnie skrzywdzonych ponownie przez toksyczną męskość i męski system opresji, jest patrząc obiektywnie samograjem.

Potrzebna była tylko dobrze dobrana do roli aktorka dramatyczna.
Grająca nie tylko poprzez wypowiadane słowa ale też twarzą, ciałem dramat jaki przeżywa.
Aktorka ma pokazać nie tylko stan wyparcia w jakim tkwi od lat ale też przebłyski innych emocji w chwilach gdy przebijają one maskę jaką bohaterka na siebie założyła.

Takich filmów na zachodzie robi się ostatnio sporo i temat jest nośny.
np. ten:
http://www.filmweb.pl/film/Opowie%C5%9B%C4%87-2018-789731

ocenił(a) film na 7
nawieczor

Historia opierająca się na losach głòwnej bohaterki byłaby rzeczywiście ciekawsza. Może wystarczyłoby rozbudować wątek Zuli, jej wybory i decyzje byłyby wòwczas bardziej zrozumiałe. A tak, zostało dużo niedopowiedzeń, ale może o to reżyserowi chodziło.

ocenił(a) film na 8
nawieczor

Dokładnie, wprowadzono niby wątek ojca, co mogło jakoś uzasadniać dlaczego latała za starszym facetem, tymczasem Zula była przede wszystkim nieznośnie sfochowana miast dramatyczna. Myślę, że to wina tego pierwszego przeskoku w czasie, który nastąpił za wcześnie. Film się rozleciał, Pawlikowski niby nie przywiązuje roli do scenariusza, ale w tym wypadku - powinien. Filmowi brakuje emocji, a nawet dynamiki - także wielkim dziełem to on nie jest, chyba, że na tle polskiej konkurencji. Jakkolwiek fakt, że akurat taka forma sprzedała się w Cannes mnie osobiście nie dziwi.

JohnTheBrave

.."Wiedza historyczna" nie pozwoliłaby mu na pisanie o "Gomółce",nie o "Gomułce..:-)

ocenił(a) film na 9
nawieczor

JohnTheBrave - nie bardzo rozumiem, mówisz, że skazano go na zbyt wysoką karę? Czy za niską? Bo z tego co zrozumiałem, to nie była kara za sprzeciw wobec władzy, a za szpiegostwo. Wg mnie poszedł z kimś na układ, żeby wrócić do Polski, co najwidoczniej wyszło na jaw i skończyło się skazaniem na obóz i torturami.

Wg mnie wszystko jest tutaj dość proste, ciąg przyczynowo skutkowy jest jasny, a próba doszukiwania się ukrytych znaczeń niekoniecznie potrzebna. Nie bardzo rozumiem skąd zarzuty do scenariusza, wybory Wiktora i Zuli są dla mnie zrozumiałe, zakończenie jednoznaczne. Prawdę mówiąc dawno nie widziałem tak prostego filmu i uważam, że w tym cała siła. Może czegoś nie zrozumiałem.

ocenił(a) film na 8
nawieczor

Nawieczor pomogę Ci rozszyfrować wątki bo dobrze kombinujesz. Film jest adaptacją powieści Kundery nie tylko "Nieznośnej lekkości bytu", ale również "Żartu". W tej drugiej powieści jest zawarte jeszcze więcej scen i wątków pojawiających się w "Zimnej Wojnie" niż w "Nieznośnej lekkości bytu". Są to min. sceny skazania i pracy w kopalni w koloni karnej, dziewczyny zagubionej sieroty która ucieka do zespołu, małżeństwa zawartego dla ratowanie ukochanego i przede wszystkim cały wątek muzyczny, muzyki ludowej, ludowego zespołu a la Mazowsze i muzyki jazzowej. Doprawdy zadziwia mnie chujowaość polskich krytyków, którzy totalnie nie zauważyli tych podobieństw oraz spryt pana Pawlikowskiego, który zrobił film na prawie gotowym scenariuszu i zatuszował wszystko prostym zabiegiem "dedykuję rodzicom". Bardzo odwraca to uwagę od szukania prawdziwych podobieństw dla tej historii, a tych doprawdy trudno doszukać się miedzy historią Zuli i Wiktora a historią rodziców bohatera, właściwie można powiedzieć, że są to tylko emigracja i szeroko pojęta skomplikowana miłość.

ocenił(a) film na 6
wisniowy_sad

chapeau bas
"Żartu" nie czytałem ale miałem dominujące przekonanie, iż Pawlikowski zrobił plagiat z Kundery.
Wrzuć te informacje na forum w postaci oddzielnego postu.
Tak będzie najbardziej czytelnie dla domorosłych wielbicieli reżysera.

ocenił(a) film na 8
nawieczor

Dziękuję, dodałam ten wątek. Szczególnie zaskakujące jest, że motyw który można uznać za najbardziej oryginalny w tym filmie, czyli muzykę ludową jest tak mocno zainspirowany książką. O ile ciężko dyskutować czy historia miłości emigrantów jest zaczerpnięta z jakiegoś konkretnego dzieła to taki wątek pojawia się bardzo rzadko... W ogóle "Żart" rozgrywa się idealnie w tych samych latach co "Zimna Wojna". Mam też wrażenie, że zakończenie filmu jest zaczerpnięte z Kundery, ale na ten temat musiałby się wypowiedzieć ktoś kto lepiej pamięta te książki.

ocenił(a) film na 6
wisniowy_sad

Pawlikowski zadedykował film swoim rodzicom. Jego rodzice wyjechali w efekcie 1968 r a ojciec nigdy nie mógł się pogodzić z wygnaniem.
Swoją drogą niezrozumiała jest parallela, emigracji z PRL lat '50 która była ucieczką do wolności i wymuszoną emigracją 1968 r. Dedykacja "moim rodzicom" mocno trąci hipokryzją reżysera.
Albo emigracja 1968 nie była wygnaniem a też ucieczką do wolności więc wszystko się zgadza.
https://www.alekinoplus.pl/aleblog-do-tych-pol-malowanych_2031

nawieczor

Wyjaśnisz, na czym, twoim zdaniem, polega ta hipokryzja?

nawieczor

Miałem dokładnie te same przemyślenia, szczególnie te dotyczące "Żartu" Kundery. Co jeszcze gorsze dla tego filmu, najlepsze moim zdaniem w nim sceny, czyli kilka pierwszych, również są bardzo mocno "inspirowane" filmem "Konkurs" innego Czecha tj Milosza Formana: https://www.filmweb.pl/film/Konkurs-1963-6841 . Filmu tego nikt pewnie teraz nie pamięta, ale jawna zżyna większości dobrego materiału od Kundery i Formana bez dodawania nic samemu może z wyjątkiem przyzwoitej operatorki zupełnie pogrążyła ten film w moich oczach.

nawieczor

Pojęcie "plagiat" to jakieś nieporozumienie. Faktycznie: Żart.

ocenił(a) film na 5
nawieczor

Dzięki za Twój wpis.
Ukazanie Warskiego w roli głównego bohatera nie musi być odbierane jako minus filmu. Mimo miałkości scenariusza, pozostawienie późniejszego samca beta - wg Twojej narracji - w roli głównego bohatera może mieć artystyczny sens. Ta perspektywa nie jest oczywista i z tego względu może być uznana za ciekawą. Wiele rzeczy w filmie mogłoby być jednak lepszych. Natomiast gdyby główną bohaterką była Lichoń... - to chyba byłaby nudniejsza historia, wtórna, jakich pewnie trochę, jak sam piszesz.
Artysta popełnił nie tylko "sprzeciw wobec władzy ludowej", ale - jak rozumiem - przekroczył nielegalnie granicę. Nie zmienia to faktu, że 15 lat to jednak raczej wyrok przesadnie wysoki, zwłaszcza przy dobrowolnym powrocie.

ocenił(a) film na 8
nawieczor

Mam podobne odczucia. Właściwie już podczas seansu czułam rozczarowanie, później doszukałam się pewnych alegorii i film jakoś tam doceniłam, ale czynię to z niejakim uporem i wysiłkiem.

Co do postaci Kulig to rzeczywiście powinna być tą dominującą femme fatale, ale poza tym, że z raz została nią wprost nazwana to nie zagrało to na ekranie. Poza paroma bardziej lub mniej bezczelnymi odzywkami oraz informacjami typu "znowu wyszłam za mąż" (bo leciałam za kompozytorem) w zasadzie postać ta traktowana jest przedmiotowo, miast podmiotowo. Nie widać tej niby szczególnej sprawczości.

Główną postacią jest zdecydowanie kompozytor-technokrata, któremu marzy się zachód, a później ogarnia go hiper-nostalgia, którą przerzuca na polską, swojską Zulę, którą goni po Europie z uporem stalkera, niczym Gombrowicz tego swojego parobka w Transatlantyku (to miało bodaj obrazować tęsknotę za prostotą / naturą).

Ogólnie film jest dobry, ma bardzo ładne zdjęcia, fabuła jest zrozumiała, wręcz składa się z wielu klisz (w tym zakończenie...). Na pewno trzeba docenić polski rys, w tym wykorzystanie folkloru, pokazania kawałka historii. Mało w filmie jest samej fabuły, nie znam inspiracji rodzinnych reżysera - i w sumie nie wnikam, czy jest np. synem ubeka ;]. Ogólnie to nawet romansidło do końca nie jest - ta ich miłość jest bardzo mocno uwarunkowana innymi różnościami, choć wg mnie też powinno to zostać mocniej wyłożone, bo mam poczucie, że być może coś tu sobie na siłę dopowiadam. Inna sprawa, że z Idą było podobnie... aczkolwiek tym razem Oscara się nie spodziewam - chyba, że za zdjęcia, na pewno nie za scenariusz (i tu pojawia się pytanie o rolę / wkład Głowackiego).

ocenił(a) film na 6
creep_

Jeżeli obejrzymy film z pozycji głównego bohatera Warskiego, to jest to człowiek zagadka.
O jego wykształceniu wiemy z 2 ch krótkich epizodów, nagrywania muzyki ludowej (etnograf?) i brawurowej gry jakiegoś klasycznego kawałka muzyki w jednej z pierwszych scen powstawania "mazowsza".
Tak więc nie wiedząc czy jest to dyrygent, pianista z konserwatorium czy etnograf z pasją do muzyki nie można zrozumieć dlaczego Warski wybrał jazz w jego najbardziej nudnej i egzystencjalnej formie jaka nie występowała wtedy powszechnie.
A to jest klucz do wyjaśnienia dlaczego Warskiemu się nie udało na zachodzie.
W filmie jest scena gdy rozbawiona ekipa z imprezy przenosi się do klubu a tam rock and roll, dynamika sceny od razu się mieniła na plus. Natomiast Warski zamulał przy barze zamiast się bawić.
Dlaczego Warski nie poszedł w tą stronę nie wiadomo, muzyka z tego nurtu czy zwykłego popu jest bardziej prosta do skomponowania. Dla utalentowanego kompozytora to pesteczka, Warski mógłby pisać przeboje do śniadania a wieczorami grać jazz.
Dlaczego tak nie wyszło nie wiadomo i to jest najsłabsza część filmu ponieważ nie pokazuje artystycznych porażek Warskiego, które wcisnęły go w jazzową ścieżkę.
Jak na film oglądany z tej strony słabo.

nawieczor

Może zaciekawi Cię rozmowa o muzyce do tego filmu z Marcinem Maseckim: http://audycjekulturalne.pl/masecki-zimna-wojna/ ;)

knightofhair

Aaaa!To bardzo dziękuję!Nareszcie wiem,kto napisał muzykę do tego filmu!Bo-szukałam;jednak Filmweb wymienił 14 producentów-a twórcy muzyki-nie!Szczerze mówiąc;nabrałam idosynkrazji do tego filmu..Nie działa na mnie "magia" Kulig;poprzez jej..brak aparycji-raczej mnie ona odstręcza i w migawkach zwiastunu-rzeczywiście,BRAK TEJ CHEMII od aktorki i zachodzi pytanie,KTO i DLACZEGO tak wyciska jej karierę,jak ,dla mnie-opornego wągra..Wizualnie,styl może przypominać Monicę Vitti,ale poziom sztuki aktorskiej jest zdaje się,nieporównywalny..Niestety..Poza tym,nie lubię chrypiącego głosu u kobiet;Przybylska,Rozenek..Nie trawię tego..Dziwne;bo ponoć Kulig skończyła studia wokalne-to..nikt nie nauczył jej nie śpiewania na gardle?W ten sposób długo nie pośpiewa,a na dziś jej głosem powinien się zająć dobry lekarz foniatra..Rzeczywiście;jest supermuzykalna,co z utratą głosu,ku jakiej zdąża-byłoby tragiczne..Ale..ona mnie nie rajcuje,a do filmu jestem mocno zniechęcona..Nie wybieram się do kina..

ocenił(a) film na 6
dobbiacco_attersee

Krytykujesz spiew gardlowy. Tymczasem tzw bialy spiew na tym wlasnie polega. I trzeba sporo cwiczyc aby efekt osiagnac. Gardlo, krtan to glowny instrument ludowy

nawieczor

Chopin - Fantaisie Impromptu, Op. 66.

nawieczor

Co do interpretacji filmu nie mam zastrzeżeń, ot jedna z wielu mozliwych, ale zarzuty co do muzyki absolutnie nietrafione.
Po pierwsze, może dla autora tego postu jazz jest nudny, ale to było właśnie to, czego słuchała paryska hipsterka na przełomie lat 50.i 60. Można tu przywołać dziesiątki filmów, w których to widać i słychać, ale powiem tylko: Windą na szafot (1958) z absolutnie genialną ścieżką dźwiękową Milesa Davisa i wszystko jasne. Wschodzące wówczas rock'n'rollowe brzmienie dopiero wchodziło/wdzierało się do Europy (Scena w barze z tłumkiem tańczącym do Rock Around The Clock), ale to jazz był tym, czego słuchali dorośli.

Zarzut o repertuarze z kosmosu na festiwalu/festynie pod koniec też nie trafiony. Baio Bongo kojarzone dziś przede wszystkim z Shazzą jest piosenką Nataszy Zylskiej, bardzo popularnej piosenkarki lat 50-tych. Tak więc muzycznie wszystko było na temat i w punkt :)

ocenił(a) film na 6
ehhh

Zespol jazzowy Davisa a zespol Wiktora z okresu paryskiego w filmie, to dwa rozne spojrzenia na jazz.
Zespol Wiktora nie mial trebacza czyli odpowiednika Davisa i gral inne interpretacje jazzu.
Z kolei plyta Zuli to jazzowe interpretacje motywow ludowych wiec kompletnie inny rodzaj muzyki.
Twoje kategoryczne twierdzenie, ze caly Paryz w klubach jazzowych sluchal specyficznej muzyki Davisa zrealizowanej do filmu jest smieszne.

nawieczor

A kto twierdzi, że Wiktor i jego gra musi być/nie może być odwołaniem do Milesa Davisa, żeby uznać pomysł za udany?
Sztuczny problem.

nawieczor

Smieszne akurat jest twoje trzymanie sie swojej, jedynej slysznej wersji i niewazne, ze to akurat sa jakieś domorosłe fantazje o tym, jak mały kazio wyobraza sobie zycie nocne Paryża w latach 50-tych.

To ze Malle akurat wybrał do swojego filmu Davisa & Co. nie znaczy, ze absolutnie kazdy zespol powielal ten sam skład. Jazz jest szerokim, różnorodnym gatunkiem. I tak, jazzowe wariacje na temat ludowych melodii to rownież jazz. Czyli wedlug ciebie taka "nudna" muzyka.

ocenił(a) film na 6
ehhh

mały kazio się właśnie wypowiedział, huehue

dalej kaziu upierasz się, że w Paryżu przełomu lat '50 i '60 grano wyłącznie jazz oparty na muzyce filmowej Davisa?
"Po pierwsze, może dla autora tego postu jazz jest nudny, ale to było właśnie to, czego słuchała paryska hipsterka na przełomie lat 50.i 60. Można tu przywołać dziesiątki filmów, w których to widać i słychać, ale powiem tylko: Windą na szafot (1958) z absolutnie genialną ścieżką dźwiękową Milesa Davisa i wszystko jasne."
a nie na przykład muzykę wzorowaną na Coltrane?
Byłeś kaziu chociaż raz w życiu na koncercie jazzowym?

nawieczor

Czytam twoje wywody jako dość drastyczne przeinaczenie filmu. Tym bardziej, że w kilku miejscach dość wyraźnie interpretujsz po swojemu - co nie musiałoby być zarzutem - ale i obok samego filmu.

ocenił(a) film na 6
nawieczor

Występ Kulig w "szansa na sukces" z 2001 r.
https://www.youtube.com/watch?v=SO2OYloTVxs
Pokazuje jakie są możliwości i zakres jej głosu. Gdyby Pawlikowski wykorzystał TYLKO potencjał głosu Kulig sprzed 16 lat,
stworzył by fantastyczną muzykę do filmu z okresu 'paryskiego".
Zamiast tego mamy jęki i płacze załamanego życiem emigranta.

ocenił(a) film na 3
nawieczor

Podziwiam Cię, że chciało Ci się tyle pisać ale prawdę napisałeś. To jest szczera i prawdziwa recenzja

ocenił(a) film na 6
ostry_cenzor

Dzięki, film chyba będzie polskim kandydatem do Oskara, zobaczymy co z tego wyjdzie...

ocenił(a) film na 5
nawieczor

"Taki montaż byłby zgodny z pierwotnym zamiarem reżysera i wyjaśniłby rozczarowania:
- to dziwne wyjaśnianie historii przez bohaterów, tzn co się stało w międzyczasie i dlaczego. Psujące filmową narrację, będące tak naprawdę skrótem narracyjnym i ukrywające brak pomysłów na zapełnienie tej luki.
- drętwą muzykę z drugiej jazzowej części filmu.
- drętwą końcówkę i niezrozumiałe wybory głównych bohaterów."

O, i to mi się podoba...Dokładnie te same uwagi mam co do filmu.

ocenił(a) film na 3
nawieczor

Porównanie z Nieznośną lekkością dobija ten film. Tamten był poetycki, pokazywał realnych ludzi z dystansem do świata. Ten pokazuje kukiełki. Męski bohater jest słabym facetem. Chyba ujmę moją krytykę w osobnym wątku.

ocenił(a) film na 6
alpytatry

Naprawdę zachęcam do wyrażenia swojej dłuższej opinii...
Od tego jest forum.

ocenił(a) film na 3
nawieczor

Dodałem: https://www.filmweb.pl/film/Zimna+wojna-2018-764039/discussion/Sztuczny%2C+płytk i+i+ponury,3039817

Oraz to: Ten film właśnie pokazuje Polaków jako zwariowanych kołtunów. Nie rozumieją metafor, kobieta lubi, jak bić ją po twarzy, ale też równo manipuluje mężczyznami, a jej partner jest słaby i bezwolny. Podejrzewam, że popularność Pawlikowskiego na Zachodzie wynika z jego anty-polskości. Idę nagrodzono, bo zgodnie z narracją Żydów jesteśmy narodem antysemitów. ZW dostanie nagrody za pokręcone kołtuństwo Polaków.

ocenił(a) film na 4
nawieczor

Fajnie, fajnie, ciekawe spostrzeżenia. Zgodzę się co do luki fabularnej pod koniec filmu. Tylko ta nieznajomość polskiej pisowni kłuje w oczy. Nie pisze się "sexualnie", tylko "SEKSUALNIE"!!!

ocenił(a) film na 8
nawieczor

Twoja interpretacja zrobiła na mnie wielkie wrażenie

ocenił(a) film na 7
nawieczor

Wróciła do kochanka numer 1, bo tylko on gotowy był się z nią zabić, a ona potrzebowała kogoś po śmierci. Zula wszystko zaaranżowała, a on posłusznie wykonywał jej polecenia.

ocenił(a) film na 6
madziuleczka_90

"bo tylko on gotowy był się z nią zabić, a ona potrzebowała kogoś po śmierci"
??
Po śmierci wstali i poszli na spacer trzymając się za rączki?

ocenił(a) film na 10
nawieczor

Ciekawe rozważania, okazuje się jednak, że większość ludzi odbiera film przez pryzmat emocji, które film wywołuje.
Jest kobieta, i jest mężczyzna, których różni prawie wszystko, a jednak nie potrafią bez siebie żyć. Z sobą niestety tez. O tym jest ten film. Mnie taka interpretacja w zupełności wystarczy. Myśle, ze ludzie, którzy prowadzą dywagacje typu „Zula to dziwka, szukająca opiekuna”, prowadzą spokojne, żeby nie powiedzieć „nudne” życie, chyba niewiele wiedza o tym, jak wyglada życie artystów, ludzi wolnych, nie skrępowanych opiniami innych. Czasy do tego nic nie maja, zawsze można było takie kolorowe ptaki spotkać. Może tylko były bardziej schowane ( pamiętajcie, ze kiedyś nie było internetu, instagramow, ba, nawet telewizji kiedyś nie było, macie pojęcie? ;))
Śmieszy mnie tez wytykanie filmowi, ze może być zainspirowany przez literaturę Kunderyi przez to mało oryginalny. Słaby argument, Narodziny Gwiazdy to spadły z nieba? Albo taki Green Book, Bohemian Rhapsody?
Zimnej Wojnie na pewno brakuje większej spójności, mnie osobiście dość razi wątek paryski, czegos tam dla mnie zabrakło. Niemniej jednak dałam i dalej daje filmowi 10/10, bo po ponad pół roku swietnie pamietam emocje, jakie we mnie wzbudził.
A to dla mnie w kinie bardzo ważne.
Okazuje się ostatecznie, tuż przed Oscarami, ze świat, generalnie, filmem się również zachwycił. Na przeszkodzie do jego pełnego podbicia stanęła w tym roku pechowo Roma. Pokazuje to jednak jeszcze dobitniej, że ludzie jednak kochają takie filmy, działające właśnie na emocje, w których nie jest wykładana kawa na ławę i które można sobie stosunkowo dowolnie interpretować. I to jest świetne.
P.S. Kulig spokojnie „pociągnęłaby” cały film. Jest w nim rewelacyjna.

ocenił(a) film na 6
alicjadsd

"Narodziny Gwiazdy to spadły z nieba? Albo taki Green Book, Bohemian Rhapsody? "

Nie rozumiem na jakiej podstawie porównujesz te filmy?
- "zimna wojna" według Pawlikowskiego scenariusz oryginalny oparty o historię jego rodziców
- "narodziny gwiazdy" cover filmu z 1937 r. i kolejnych filmów opartych o pewien schemat
- "bohemian rhapsody" film biograficzny

btw potwierdziłaś tylko moje przemyślenia z ubiegłego roku, iż to Zula powinna być główną postacią filmu nie Warski.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones