Eksperyment w postaci "
Nintendo Labo", który miał dać dzieciakom możliwość programowania i tworzenia własnych kartonowo-wirtualnych zabaw, nie do końca wypalił. Nintendo się jednak nie poddaje i powraca z kolejnym pomysłem. Tym razem bez kartonowych wycinanek, tylko z samym programowaniem i tworzeniem własnych gier. Na zorganizowanym przez Nintendo pokazie mogliśmy zobaczyć, co skrywa się w debiutującym 11 czerwca "
Game Builder Garage".
"
Game Builder Garage" składa się z siedmiu rozbudowanych lekcji, z których każda uczy nas tworzyć inny gatunek gier wideo. Lekcje są długie i podzielone na kilka punktów, co jakiś czas gra sprawdza naszą wiedzę i to, czego się nauczyliśmy, aby finalnie oddać w nasze ręce stworzoną przez nas samych grę wideo. A kiedy już skończymy wszystkie lekcje, to zdobytą w nich wiedzę możemy wykorzystać w trybie "Free Programing" i tworzyć co tylko nam się podoba. Wszystko to wygląda obiecująco.
Przygotowany przez Nintendo język programowania opiera się na Nodonach – specjalnych komponentach, które wrzucamy na ekran, wskazujemy, co mają robić i łączymy z innymi Nodonami. Wybierając z wielu dostępnych funkcji każdego Nodona, decydujemy o wszystkich aspektach naszej gry, a że Nodonów jest ponad 80, to mamy z czego wybierać. Najważniejsze jest jednak to, że gra powoli wdraża nam kolejne Nodony i tłumaczy możliwości każdego z nich, a dodatkowo dostajemy czas, aby z każdą nową opcją się na spokojnie oswoić.
Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, były same gry. Wiadomo, nie są to wielkobudżetowe AAA, ale wyglądają na tyle dobrze, że z każdą z nich bez większego wstydu będzie można spędzić chwilę. Dziwny za to jest fakt, że Nintendo nie pokusiło się o wrzucenie elementów z ich najpopularniejszych gier – tworzenie własnej platformówki jest super, ale byłoby dużo fajniejsze, gdybyśmy mogli w niej po prostu kierować Mario czy Luigim.
Warto też wspomnieć o opcji udostępniania swoich gier, bo przecież po stworzeniu czegoś fajnego chcielibyśmy się tym podzielić ze znajomymi. "
Game Builder Garage" pozwala na udostępnianie stworzonych przez nas gier zarówno lokalnie graczom będącym obok, jak i przez sieć w postaci specjalnych, kilkuznakowych kodów. Prosto ze Switcha wrzucić je do mediów społecznościowych albo przesłać na smartfona. Szkoda tylko, że Nintendo nie pomyślało o jakimś darmowym "odtwarzaczu" takich gier, bo udostępnione przez nas kody mogą wstukać tylko osoby posiadające swoją kopię "Game Builder Garage".
Po tym, co zobaczyłem na pokazie, "
Game Builder Garage" zapowiada się naprawdę ciekawie. Trudno w sumie nazywać go grą, bo to tak właściwie udający grę kurs programowania. Mam zamiar spędzić przy "
Game Builder Garage" długie godziny ze swoją córką, licząc na to, że popchnie ją to do zgłębienia tematu i zainteresowania się "prawdziwym" programowaniem. A rodzicom zastanawiającym się nad zakupem tego dla swoich pociech w podjęciu decyzji na pewno pomoże cena stanowiąca raptem połowę ceny standardowej gry Nintendo. Gdyby tylko w środku była polska wersja językowa…