James Gunn zdradził nieco szczegółów dotyczących "
The Suicide Squad". Reżyser obiecuje widowisko na gigantyczną skalę i szacuje, że w powstającym dla DC filmie znajdzie się więcej praktycznych efektów specjalnych niż w kilku produkcjach Marvela razem wziętych.
Gunn zapowiada, że film ma dużo większy rozmach niż dwie części "
Strażników Galaktyki", które nakręcił:
W tamtych filmach kręciliśmy bardzo dużo na bluescreenie. Męczy mnie spędzanie trzech tygodni na planie, gdzie mamy tylko trzy pomalowane na fioletowo kamienie. Ale "The Suicide Squad" to duży film z mnóstwem praktycznych efektów. Zbudowaliśmy gigantyczną scenografię. Producent
Peter Safran podobno usłyszał od wytwórni Warner Bros., że ten film był największym przedsięwzięciem konstrukcyjnym w historii studia. Na potrzeby widowiska zbudowano ponad 100 planów. Część akcji rozgrywa się na fikcyjnej latynoamerykańskiej wyspie Corto Maltese.
Safran zdradził okoliczności misji, która sprowadza tam bohaterów:
Na miejscu muszą zniszczyć nazistowskie więzienie oraz laboratorium o nazwie Jotunheim, gdzie przetrzymywano politycznych jeńców i przeprowadzano eksperymenty. Nad efektami specjalnymi czuwał
Dan Sudick, który pracował też przy każdym filmie Marvela kręconym w Atlancie.
On uważa, że przy tym filmie zrealizował więcej efektów specjalnych niż przy wszystkich filmach Marvela razem wziętych, powiedział
Gunn (mając na myśli oczywiście praktyczne efekty specjalne, zrealizowane na planie, a nie w postprodukcji).
I to faktycznie prawda, bo miażdżymy tu samochody, wysadzamy mnóstwo rzeczy, robimy rozbryzgi krwi. Mogliśmy zrobić, co chcieliśmy. Nie było żadnych zasad dotyczących seksu i przemocy. Jeśli chodzi o potencjalny sequel filmu,
Gunn powiedział, że "jest taka możliwość". Zdradził też, że napisał już "siedem i pół" odcinków serialu, którego bohaterem będzie grany przez
Johna Cenę Peacemaker.
Premierę "
The Suicide Squad" zapowiedziano na 4 sierpnia 2021.