Brian De Palma po raz kolejny wraca do gry. Jego następnym projektem po kiepsko przyjętej
"Pasji" będzie luźna, autotematyczna adaptacja
"Teresy Raquin" Emila Zoli. Główną rolę ma zagrać
Emily Mortimer (
"Wszystko gra").
W książce, Teresa Raquin, córka oficera i Algierki, wychowuje się po stracie rodziców w domu ciotki, pani Raquin, razem z jej jedynym synem Kamilem. W końcu ciotka doprowadza do małżeństwa Teresy i Kamila. Wszyscy żyją szczęśliwie, póki Kamil nie sprowadza do domu swojego znajomego – Laurenta. Między mężczyzną a Teresą nawiązuje się romans. Parze nie wystarcza jednak skrywany związek i postanawiają zamordować Kamila. U
De Palmy będzie oczywiście inaczej, a film ma odsłaniać mechanizmy narracyjne literatury i sztuki filmowej: głównym bohaterem będzie reżyser kręcący biografię Emila Zoli pod wymownym tytułem "Emil Zola". W trakcie zdjęć razem z parą aktorów dochodzi do wniosku, że ich życie jest niepokojąco zbieżne z losami bohaterów "Teresy Raquin". I tak - jak to u twórcy
"Świadka mimo woli" bywa
- rozpoczyna się perwersyjna gra.
Co ciekawe, to już druga w tak krótkim odstępie czasu adaptacja powieści Zoli. Premierę na festiwalu w Toronto ma właśnie obraz
"Therese" Charliego Strattona z
Elizabeth Olsen,
Tomem Feltonem i
Jessicą Lange.