Mimo dość zachowawczej opinii na temat czwartej części "
The Sims", liczyłem na solidny produkt. Pokazy EA potwierdziły moje nadzieje, serwując całkiem niezły dodatek z karierami. Prezentacja "
The Sims 4: Spotkajmy się" zburzyła jednak mój optymizm; zdaje się, że studio właśnie grzebie resztki sympatii do serii.
Najważniejszymi treściami przyciągającymi do "
The Sims" są nowości oferowane przez poszczególne rozszerzenia. O ile "
Witaj w pracy" zmieniała naprawdę sporo w samej rozgrywce, o tyle nadchodzące "
Spotkajmy się" nie wnosi nic ciekawego.
Osią dodatku ma być tworzenie paczek i stowarzyszeń (ang. clubs). Oficjalnego tłumaczenia jeszcze chyba nie ma, ale jak inaczej nazwiemy odpowiednik nieformalnego klubu, czyli grupki znajomych, którzy razem uwielbiają obżerać się hot-dogami, wyciskać bica na siłowni i stroić się na najfajniejsze osoby na osiedlu? Na prezentacji mogłem (w sali byłem sam…) obejrzeć kilka niezwykle dramatycznych wydarzeń z życia Simów, wśród których uformowane były kluby fajnych ludzi, sportowców, gastronomów i outsiderów. Klub przypomina nieco erpegową drużynę – cała banda chodzi razem i wykonuje wspólnie różne simowe czynności. Ale w klubie może pojawić się rozłam. Powodem może być miłość. Na przykład: Simka-outsiderka zadurza się w sportowcu, czego nie pochwalają koledzy i koleżanki z jej klubu. Jeśli sprzeniewierzymy się którejś zasadzie paczki (np. "nigdy się nie zakochuj"…), możemy wylecieć z grupy. Na szczęście, w grze oprócz z góry ustalonych grup, możemy tworzyć własne paczki. Wystarczy zdefiniować nakazy, zakazy i założenia.
Stowarzyszenia to nie wszystko. Z nowych rzeczy udostępniony ma być parkiet do tańca, stół didżejski oraz… szafa. Ta ostatnia służy już nie tylko do tego, by zmieniać w niej ciuchy (sobie bądź znajomym), nie jest też po to, by z niej wychodzić, ale by w trakcie imprezy wejść z kimś do środka na "tête à tête". Stół didżeja pozwoli nam zapuścić jakieś srogie techno, dzięki któremu wprawimy gawiedź w odpowiedni nastrój. Pojawi się oczywiście stosowna umiejętność didżejska w panelu zdolności Simów. Parkiet do tańca służy zaś radosnym podrygiwaniom i temu, byśmy zostali królami dyskoteki.
Na koniec zostaje nowa miejscówka, czyli miasteczko wzorowane, jak utrzymują twórcy, na starych, europejskich miastach. Nie wiem, ile ich widzieli i czemu byli tylko w Szwajcarii, ewentualnie Austrii, ale nie będę się sprzeczać. Niska zabudowa, urokliwe kamieniczki, a zaraz za miastem, w ruinach, wielki parkiet do tańca.
"
The Sims 4: Spotkajmy się", mimo tego wyczerpującego opisu, prezentuje się dość skromnie. Dwie umiejętności, jedno miasto, trochę ciuchów i raptem jedna, konkretna aktywność społeczna. Oby było trochę więcej zabawy, bo w porównaniu z "
Witaj w pracy", gdzie mogliśmy kreować sytuacje a la "
Orange is the new Black" z wątkami rodzinno-erotycznymi, na razie jest dość biednie. EA Maxis ma czas do listopada.