Samantha Geimer udzieliła wywiadu portalowi Indiewire, w którym ustosunkowała się do wywiadu
Howarda Sterna z
Quentinem Tarantino sprzed piętnastu lat - podkreśliła, że nie ma zamiaru biczować reżysera, a jedynie zaakcentować, że jego zdanie jest w kontekście jej sprawy mniej istotne niż nam się wydaje.
Getty Images © Matt Winkelmeyer Przypomnijmy: w bieżącym tygodniu wywiad znów stał się gorącym tematem w podwójnym kontekście: filmu
Tarantino dotykającego biografii
Romana Polańskiego oraz zarzutów wobec Amerykanina wystosowanych przez
Umę Thurman (o sprawie możecie przeczytać
TUTAJ). W rzeczonym wywiadzie
Tarantino powiedział, że
Geimer nie została zgwałcona, a stosunek seksualny odbył się za jej zgodą.
"Wiem, co się wydarzyło. Nie potrzebuję, by inni ludzie mieli swoją opinię na temat tego, jak to jest być zgwałconą w wieku 13 lat" – mówiła przed laty
Geimer. We wtorek
Tarantino przeprosił publicznie za swoje słowa na antenie: "Po piętnastu latach zdaję sobie sprawę z tego, w jak dużym byłem błędzie". Zadzwonił również do domu
Geimer, by osobiście ją przeprosić.
W piątkowej rozmowie z portalem Indiewire kobieta podsumowała:
Chciałam tylko powiedzieć, że nie obchodzi mnie cudze zdanie. Nie jestem zła, gorsze rzeczy przytrafiały mi się w życiu. Zdaję sobię również sprawę, że ten gwałt jest teraz wykorzystywany, by atakować reżysera. Nie podoba mi się to. Kobieta doceniła gest
Tarantino i jak twierdzi, dostrzegła w jego przeprosinach szczerość. Przyznała również, że potrzebowała usłyszeć słowa skruchy.
Myślę, że powinniśmy takie słowa przyjmować, nawet jeśli często wydaje nam się, że ich nie potrzebujemy. Co do Polańskiego,
Geimer wciąż chce umorzenia ciągnącej się od 40 lat sprawy. W zeszłym roku pojawiła się w sądzie Los Angeles i oficjalnie wystosowała prośbę do sędziego Scotta Gordona.
Nalegam, by zakończyć tę sprawę w akcie łaski nade mną i moją rodziną. Jesteśmy istotami ludzkimi, a nie zwycięstwami bądź porażkami, powiedziała.
Polański przyznał się do winy w 1979 roku, ale uciekł z kraju, zanim zapadł wyrok. Od tego czasu żyje jako zbieg. W kwietniu sąd odrzucił petycję reżysera o przeprowadzenie procesu bez jego udziału bądź zagwarantowanie mu nietykalności na terenie USA.