Graliśmy w "Sea of Thieves", nową grę legendarnego studia Rare

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Grali%C5%9Bmy+w+%22Sea+of+Thieves%22%2C+now%C4%85+gr%C4%99+legendarnego+studia+Rare-126992
Pod koniec stycznia miałem okazję odwiedzić siedzibę legendarnego studia Rare w małej wiosce Twycross, niedaleko Birmingham, gdzie wraz z innymi dziennikarzami mogłem spędzić z pełną wersją gry parę godzin i porozmawiać z twórcami na temat ich najnowszego projektu. Do gry podchodziłem bez żadnych uprzedzeń i już na wstępie przyznam, że na prawdę miło mnie zaskoczyła, choć przed twórcami jest jeszcze masa roboty do zrobienia.


Zacznijmy od tego, czym jest "Sea of Thieves". To gra z otwartym światem, w której wcielamy się w początkującego pirata i staramy się zostać legendą mórz i oceanów. Gra wymaga ciągłego połączenia z internetem, cała akcja dzieje się na serwerach Microsoftu, a my co chwila napotykamy innych graczy. Zabawę zaczynamy od stworzenia swojego pirata, ogarnięcia konkretnej łajby i zebrania pierwszych zadań. Tu niestety wychodzi jeden mały problem "Sea of Thieves". Choć twórcy twierdzą, że równie dobrze można bawić się samemu co ze znajomymi, to jednak zabawa w pojedynkę jest na dłuższą metę nudna i męcząca. We wszystkich materiałach promujących ten tytuł widzimy ekipy piratów i tak też powinno się w "Sea of Thieves" grać. Nawet jeśli wyjdzie tak, że nie macie znajomych do wspólnej zabawy, to warto zakręcić się w okół losowych graczy, bo wtedy gra nabiera sensu.

 

Co możemy robić w "Sea of Thieves"? Podstawą naszej pirackiej egzystencji będą zbierane w porcie zadania, które w dużej mierze ograniczają się do kilku czynności: "popłyń – znajdź – zwróć – odbierz nagrodę". Są one idealnym motorem napędowym do wspólnych eskapad, jednak po wykonaniu kilkunastu zaczynamy zauważać, że wkrada się tu nuda. Mamy jeszcze opcję atakowania innych napotykanych statków, co daje ogromną frajdę i bez komunikacji głosowej stracicie połowę zabawy. Wspomniałem wcześniej, że najlepiej gra się z ekipą, bo na statku zawsze jest coś do roboty. Zaczynamy od podciągnięcia kotwicy, potem udajemy się na pokład, aby przestudiować mapę, i wysyłamy jednego z członków ferajny do obsługi steru. W tym czasie ktoś inny musi zająć się żaglami, armatami, kontrolowaniem mapy, wypatrywaniem przeciwników na horyzoncie i, ewentualnie, graniem na jakimś instrumencie, aby umilić pozostałym długą podróż.

 

O ile do samego pływania i eksploracji nie mam żadnych zastrzeżeń, o tyle muszę przyznać, że zawiodłem się trochę na walce. Każda broń z danej kategorii zadaje tyle samo obrażeń, co akurat jest bardzo fajne, bo nie ma ryzyka, że natrafiamy na doświadczonego gracza z dopasionym ekwipunkiem, który robi z nas miazgę, zanim w ogóle wyciągniemy swoją szablę. Niestety, samym starciom brak jakiejkolwiek głębi, a jakby tego było mało, to "hitboxy" przeciwników są tak ogromne, że trudno spudłować. Zarówno strzelanie, jak i walka wręcz przypominają "World of Warcraft", gdzie odpowiednie nacelowanie zawsze kończy się trafieniem. Z drugiej jednak strony, ogromne "hitboxy" pomogą w walce mniej doświadczonym graczom i może dzięki temu nie odbiją się od gry po pierwszych paru minutach.

Kontrowersyjną kwestią w przypadku "Sea of Thieves" jest z pewnością oprawa graficzna. Styl to charakterystyczne dla Rare animki, co – choć akurat mi przypadło do gustu – wielu graczom może wydać się infantylne. Nie robiłbym jednak z tego wielkiego halo, bo jakość oprawy stoi na najwyższym poziomie, a dodatkowo posiadacze mocnych PC czy Xboksów One X zagrają w natywnym 4K, co wygląda nieziemsko. Bardzo cieszą też dbałość studia o detale i świetne efekty specjalne, takie jak woda czy animacja żagli. Mi osobiście styl graficzny "Sea of Thieves" przywodzi na myśl gry Nintendo, co twórcy uznali za najwyższą formą uznania ich pracy. Zresztą na bank macie znajomych, co nabijali się z "Overwatcha", że wygląda jak bajka Pixara, a dziś mają rozegrane po kilkaset gier.


"Sea of Thieves" w pierwszej kolejności ma być świetną grą, co po paru poprawkach może faktycznie się stać, a w drugiej zaś flagowym tytułem nowych inicjatyw Microsoftu. Zacznijmy od tego, że gra będzie obsługiwać program Xbox Play Anywhere, tak więc kupując ją cyfrowo na Xboksie One, będziecie mogli ją za darmo pobrać na komputer z Windowsem 10 (i vice versa), a cały Wasz postęp będzie się nonstop synchronizował między tymi dwiema platformami. Dodatkowo, będzie to też pierwszy tytuł na wyłączność, który już w dniu premiery będzie dostępny w abonamencie Xbox Game Pass. Wiecie, to tak usługa, gdzie za niecałe trzy dyszki miesięcznie gracie, ile chcecie w ponad 100 gier z katalogu tej usługi. Twórcy zapewniali mnie, że gracze, którzy pobiorą grę w ramach abonamentu, będą traktowani na równi z tymi, co kupili "Sea of Thieves" za pełną cenę. To swoją drogą temat budzący ostatnimi czasy dużo emocji: dodatki i mikrotransakcje. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, gra nie ma planowanej przepustki sezonowej, a wszelkie dodatki mają być kosmetyczne. Twórcom zależy na tym, aby nie dzielić graczy na bogatych i gorszych, bo psuje to ich zdaniem sieciową zabawę. 

 

Tego samego dnia co na Xboksie One, "Sea of Thieves" zadebiutuje również na komputerach PC z Windowsem 10. W czym wersja ta będzie lepsza od konsolowej? Pozwoli na grę w 60 klatkach na sekundę, czego nawet mocarny Xbox One X nie jest w stanie zaoferować. Co więcej, gracze PC i Xboksowi będą się wspólnie bawić na tych samych serwerach, a gra w żaden sposób nie będzie pokazywała, kto na czym i jak gra. Podobno przeprowadzono długi testy i deweloperom z Rare wyszło, że różnice między zachowaniami jednych i drugich graczy są na tyle małe, że można ich wrzucić do wspólnej zabawy i nic nie wybuchnie.

Wstępny werdykt? Czekam na "Sea of Thieves" i 20 marca na pewno znajdziecie mnie na serwerach. Gra nie jest idealna i ma w tej chwili trochę problemów, ale dzięki jej sieciowemu charakterowi wierzę, że twórcom uda się to szybko ponaprawiać. "Sea of Thieves" ma wszystko, czego potrzeba, aby zdobyć serca graczy i mam wielką nadzieję, że tak się też stanie. Jakkolwiek by patrzeć, jest to powrót legendarnego studia do robienia dużych gier AAA; takich, za jakie pokochaliśmy je w latach 90.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones