Niecałe dwa tygodnie temu Netflix podjął decyzję o zwolnieniu
Kevina Spaceya z
"House of Cards". Jak się jednak okazuje, decyzja włodarzy serwisu streamingowego mogła być bezprawna.
Według niepotwierdzonych informacji, w kontrakcie aktora nie było tzw. klauzuli moralności. Oznacza to, że Netflix nie mógł zwolnić
Spaceya z powodu jego nieprzyzwoitego zachowania na planie zdjęciowym. Rozwiązanie umowy miało nastąpić tylko wtedy, gdyby odtwórca głównej roli został ubezwłasnowolniony lub gdyby nie był w stanie wykonywać swoich obowiązków. Jeśli to prawda,
Spacey będzie mógł w przyszłości domagać się wielomilionowego odszkodowania od Netfliksa.
Na razie nie wiadomo, jak zwolnienie aktora wpłynie na fabułę ostatnich odcinków. Podobno Netflix rozważa uśmiercenie granej przez gwiazdora postaci Franka Underwooda i uczynienie główną bohaterką jego żony Claire (
Robin Wright). Pojawiają się również głosy, że z powodu fatalnej atmosfery wokół serialu szósty sezon nigdy nie dojdzie do skutku. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta po Święcie Dziękczynienia.
Problemy aktora zaczęły się pod koniec października, gdy jego kolega po fachu
Anthony Rapp oskarżył go o napaść seksualną w latach 80. Wkrótce potem odezwały się kolejne domniemane ofiary Spaceya, w tym jego współpracownicy z planu
"House of Cards". Dwukrotny laureat Oscara ogłosił wówczas, że dobrowolnie podda się terapii.