Gdybyście kiedyś mieli wątpliwości i zastanawiali się, dlaczego
"Deadpool" jest filmem dobrym, a
"Green Lantern" złym, gwiazdor obydwu komiksowych superprodukcji,
Ryan Reynolds, spieszy z odpowiedzią.
W wywiadzie z Entertainment Weekly aktor mówił:
"Deadpool" zawsze wiedział, czym chce być. Z "Green Lanternem" było inaczej, nikt nie wiedział, jaki film właściwie robi. Nie oznacza to wcale, że cała ekipa niezwykle zdolnych mężczyzn i kobiet nie dała z siebie wszystkiego, aby film był dobry. Przeciwnie. Jednak całość padła ofiarą tradycyjnego hollywoodzkiego planu: najpierw plakat, potem data premiery, a na koniec scenariusz. Wtedy była to dla mnie duża szansa, więc byłem bardzo podekscytowany i nie zastanawiałem się dwa razy. W dalszej części rozmowy
Reynolds przyznaje też, że próbował przepchnąć pomysł na solowy film o Deadpoolu już pomiędzy porażką w postaci
"X-Men Genezy: Wovlerine" a
"Green Lanternem".
Napisałem do Foxa list, w którym tłumaczyłem, dlaczego to ma szansę się udać. To było w noc przed tym, jak przyjąłem rolę Green Lanterna. Byłem jak pan młody przy ołtarzu i próbowałem przekonać kobietę, która miała wątpliwości: zostaniesz moją żoną? - mówił aktor -
Ale dla studia ten projekt po prostu nie był atrakcyjny, widzieli w tym zbyt zachowawczą adaptację.
Paradoksalnie, kasowa porażka filmu o przygodach Zielonej Latarni uniemożliwiła realizację sequela i "uwolniła"
Reynoldsa od tej postaci. Tylko dzięki temu mógł on wyśmiewać ją później w
"Deadpoolu". Podobnie zresztą jak samego Deadpoola, którego zagrał w filmie o przygodach Logana.